Migawka z historii: 17 lat temu Bulls ustanowili wielki rekord.

16. kwietnia 1996, Chicago Bulls gościli w Milwaukee. W składzie 3-krotnych Mistrzów NBA mieliśmy Michaela Jordana, Scottiego Pippena, Dennisa Rodmana, Rona Harpera i Luca Longley’a. Byli jeszcze Steve Kerr, Toni Kukoc, Jud Buechler, Randy Brown, Bill Wennington, Jason Caffey, Dickey Simpkins, John Salley, John Edwards i Jack Halley. Zespół prowadzony przez Phila Jacksona, w 79. meczu sezonu, stanął przed niepowtarzalną szansą pobicia legendarnego rekordu należącego do Los Angeles Lakers (69-13) czyli -najlepszego do wtedy – bilansu spotkań podczas sezonu zasadniczego.

Bulls na własnym parkiecie zwyciężyli w 39. z 41. spotkań, bijąc wynik Celtów; 38-3. Na wyjeździe przegrali tylko 8-krotnie i najwięksi fani drużyny z Wietrznego Miasta wierzyli w ich ostatni sukces. Ponadto Byki jako najszybsza drużyna w historii ligi, wygrała pierwsze 41 spotkań czyli połowę z puli sezonu (41-3). Jordan, Pippen, Rodman byli wybrani do pierwszej piątki obrońców; było to pierwszy raz kiedy trzech graczy jednej drużyny dostąpiło takiego zaszczytu. Ponadto Air miał coś więcej do udowodnienia po poprzednich, nieudanych dla niego po powrocie, play offs. Michael został po raz 8 królem strzelców NBA, przebijając 7-krotnego zwycięzcę Wilta Chamberlaine’a. Ponadto za wszelką cenę dążył do tego by w jednym sezonie stać się MVP rozgrywek, MVP All Star Game i MVP finałów. Dalej Phila Jacksona wybrano Trenerem Roku, Toniego Kukoca Rezerwowym Roku, a Jordan i Pippen znaleźli się w pierwszej piątce NBA.

W ówczesnym, 4. mistrzowskim sezonie Bulls, drużyna przegrała z Orlando Magic, Seattle Supersonics (zmierzyli się z nimi w finałach), Denver Nuggets, Phoenix Suns, Miami Heat, New York Knicks, Toronto Raptors i Charlotte Hornets. Uwaga, że jedyną drużyną, która pokonała Byki dwukrotnie byli Indiana Pacers, prowadzeni na parkiecie przez Reggiego Millera. To oni w przyszłości też byli najbliżej wyeliminownia Chicago w drodze do NBA Finals (finały konferencji 1998).

W tym sezonie – 2012-13 – najprawdopodniej o 4 wygrane  o 6. wygranych do Byków zbliżą się Miami Heat, co będzie klubowym rekordem Żaru. Trzeba też pamiętać, że niejaki Metta World Peace głośno wyrażał chęć pobicia wyniku Wielkich Bulls, ale jego hurra optymizm po transferach Dwighta Howarda i Steve’a Nasha został szybko zastopowany, tzn. gdzieś w okolicach zwolnienia Mike’a Browna. Dziś można jeszcze gdybać czy za rok, Miami Heat, być może wzmocnieni doświadczeniami z kolejnej wycieczki po mistrzowskie pierścienie, postarają się zagrozić wielkiemu wynikowi, niezapomnianej drużyny.

Komentarze do wpisu: “Migawka z historii: 17 lat temu Bulls ustanowili wielki rekord.

  1. W tym sezonie – 2012-13 – najprawdopodniej o 6 wygranych do Byków zbliżą się Miami Heat a nie o 4 wygrane jak jest napisane pozdr

  2. Tamci Bulls to była niezwykła drużyna. Oni byli jak rodzina, a na boisku bawili się tym co robili z przeciwnikami. Nieustanne uśmiechy na twarzach Pippena, Jordana i zawodników na ławce tworzyły niesamowity klimat gry. Gdy to się oglądało, miało się wrażenie poezji koszykówki. Połączenie finezji, stylu, szybkości i atletyzmu. Dzisiaj tego już nie ma, bo tacy Bulls byli tylko jedni. Dzisiaj króluje już tylko morderczy atletyzm Miami Heat.

    1. Jak rodzina? Rodman podobno nie rozmawiał z Jordanem i Pippenem.

  3. @Woy Rekord wyganych na własnym parkiecie wynosi 40-1 i został ustanowiony przez celtów w sezonie 1985-86. Pozdro.

  4. Nie nalezy zapomniec jak unikalna była ta drużyna. W czasach wielkich centrów wygrali 6 tytułów bez dobrego środkowego. 3 ostatnie tytuły bez klasycznego PG. Niesamowita wymienność pozycji, z pierwszej piątki rozgrywac mógł Harper, Pippen i Jordan, wszyscy mogli z powodzeniem grac także na 2 i 3, z czego Pip (jak mówił na gali Hall of Fame Dream Teamu sam Magic Johnson) lubił grac na każdej pozycji. Rodman – nie ma sensu więcej pisać, wszystko zostało już powiedziane. Na ławce Kerr – PRAWDZIWY killer zza łuku, Kukoc – w każdej innej drużynie potencjalna wielka gwiazda, gość który dla drużyny stłamsił swoje ego. Dziś się już takie rzeczy nie zdarzają… Z racji nniedostepności przekazu nie wiem jak grał Dickey Simpkins lub Jud Buechler, pamiętam Billa Weningtona – niezłego w półdystansie i twardego na tablicy, Randego „telewizorka” Browna – bardzo twardego, upierdliwego kryjącego przeciwnego PG. Jack Halley nie grał za bardzo ale fajnie wpływał na Rodmana – jak to podkreślił kolega MJ&PIP atmosfera była fenomenalna. Może to niemądre co napiszę ale mam nadzieję, że ani za rok ani za 5 Heat nie pobiją tego rekordu. Patrząc na obecny poziom NBA uważam, że przyszło by im to zbyt łatwo. Lepiej jeśli historia zostanie napisana krwią.

Comments are closed.