Russell Westbrook: zawodnik afektywny dwubiegunowy

Russell Westbrook od zawsze należał do jednego z moich ulubionych koszykarzy. Głównie ze względu na niesamowitą intensywność na boisku, to że wydaje się zawsze grać na 100%. Dodatkowo, gdy posłucha się wypowiedzi jego kolegów z zespołu to praktycznie z każdej strony płyną same superlatywy. Jak wobec tego jest możliwe, że MVP i chodzące triple-double może wcale nie być dobrym zawodnikiem dla zespołu?

„I have fears, but I do not fear anything or anybody on the court.” ~ Russell Westbrook

Westbrook szczelnie wypełnia boxscore. Zawsze. W każdej rubryce. Z nim na boisku będzie grubo w statystykach rzutowych, będzie dużo zbiórek, dużo asyst, przechwytów i… strat. Obecność Russa na boisku jest zawsze odczuwalna. To gracz, który kocha mieć piłkę w rękach, a jego usage rate zawsze jest w czubie ligi – czołowi gracze tacy jak Giannis (34.3), Doncic (32.9) czy Durant (32.3) to jest półka na której sam się widzi (29.5 w tym sezonie, 41.5 (!) w rekordowym sezonie 2016/17).

Od sezonu 2016/17 Russell zaczął zbierać na poziomie czołówki ligi. W czterech z sześciu sezonów od tego momentu miał powyżej 10 zbiórek na mecz. Po odejściu do Warriors Duranta trener Donovan w całości podporządkował zespół Westbrookowi i chciał by dostawał piłkę jak najszybciej po to by ograniczony w ataku zespół mógł zdobywać szybkie punkty w kontrze. Dlatego też w obronie drużyna miała zastawiać kosz i pozwalać by ich rozgrywający zgarniał „darmowe” piłki i pędził pod drugą obręcz. Takie zachowanie z początku było krytykowane przez niektórych analityków z tzw. starej szkoły (bo to pompowanie statystyk i poświęcanie się wysokich), ale reszta ligi błyskawicznie podchwyciła ten patent i tak samo robili/robią Harden, Doncic, Giannis i inni. Pod tym względem niewiele można mu zarzucić – małym kamyczkiem wrzuconym do ogródka niech będzie tylko to, że Russ daje się złapać obserwując piłkę przez co sprytniejszy gracz, którego akurat pilnuje może mu się urwać. Ale to jest ograniczane przez trenerów przez to, że RW najczęściej pilnuje najsłabszego gracza obwodowej ofensywy rywala.

Westbrook świetnie podaje. Tutaj nie ma drugiego dna. On naprawdę ma dobrą wizję gry, podaje w tempo i przede wszystkim lubi piłką się dzielić. To jeden z głównych powodów, dla których koledzy z drużyny go tak cenią – jeśli będziesz wolny to on cię znajdzie.

„That’s the best part of the game, to see the smiles on their faces and the breakthroughs they have as individuals.” ~ Russell Westbrook

Co ciekawe, nie jest dla niego problemem gra z innym wybitnym rozgrywającym by wciąż podawać na topowym poziomie. Oczywiście, wymaga to kreatywnego podejścia trenera (D’Antoni!), rozdzielania minut między nimi i odpowiedniego opakowania partnerami, ale jest to do zrobienia dlatego jestem dość optymistyczny jeśli chodzi o jego sparowanie z LeBronem w ataku.

Tutaj pojawia się jednak duży problem. Westbrook nie jest typem gracza, który napędza ofensywę zespołu w ten sposób, że piłka „lata” po boisku. Nie jest gościem, który odda ją szybko by w ten samej akcji dotknąć jej jeszcze 2-3 razy po ścięciach, zasłonach i zaangażowaniu całego zespołu. On chce ten atak kontrolować – wywołać zasłonę i zrobić P&R albo P&Pop. Wejść pod kosz i oddać do uwolnionego strzelca na obwodzie. Jeśli po jego odegraniu pojawiają się kolejne podania, dryblingi itp. to częściej się to dzieje ze względu na wysokie koszykarskie IQ jego partnerów niż przez plan Westbrooka, który dodatkowo w takiej sytuacji (co jest charakterystyczne, gdy nie ma piłki) staje się pasywny i nie robi nic by dalej pomóc poza czekaniem na ponowne otrzymanie piłki.

„I’ve always had to prove myself to people growing up. I had to show them that I could do this and I could do that and paying no mind to what the critics said.” ~ Russell Westbrook

Westbrook kocha rzucać. To nie jest tak, że on stał się siepaczem tylko, gdy został sam w Oklahomie. Jego FGA zawsze oscylowało w graniach 20 prób na mecz, które wpadały ze skutecznością około 44% (sezon w Rockets z 47.2% był wyjątkiem). Te 44% to nie jest zły wynik, choć to kilka procent poniżej ligowej średniej, która wynosi zwykle około 46%. Większym problemem jest dystrybucja rzutów – zarówno w miejscu jak i w czasie.

Russ ma kilka opatentowanych zagrań. Tym najbardziej charakterystycznym dla mnie było zawsze jego zatrzymanie z pełnego biegu w okolicach linii rzutów wolnych i trafienie jumpera z kilku metrów będąc praktycznie niekrytym bo obrońca zatrzymywał się metr dalej. To zagranie było zabójcze, ponieważ obrony boją się jego wejść bo wciąż jest bardzo dobry w kończeniu przy obręczy mimo upływających lat.

Rozkład rzutowy Russella Westbrooka z sezonu 2020/21 – źródło Statmuse.com

Na wykresie powyżej widać największą bolączkę rzutową 32-latka. On irracjonalnie uważa, że jest dobrym strzelcem z dystansu. Odpala tych rakiet po prostu zbyt dużo jak na swoje 30.5% z kariery (w szczycie 7.2 próby na mecz, średnia z ostatnich 4 sezonów to około 4 próby). W Rockets jego 3.7 rzutu było offsetowane przez otwarte dookoła niego boisko, gdy masę rzutów kończył przy obręczy – ale nie zmienia to tego, że nikt w lidze nie obawia się jego trójki, a obrony wręcz dają mu ten rzut na tacy bo oczekiwana wartość takiej akcji jest poniżej 1 punktu / rzut, a średnia ligowa dla wszystkich drużyn jest na poziomie 1.2 – 1.3 punktu/rzut.

„Russel Westbrook is a guy that impacts the game maybe like no other player in this league.” ~ Russell Westbrook

Russell lubi hazard w obronie. Typowe posiadania Russa w defensywie uwzględniają dużo intensywności, bicia piany (groźne miny, klaskanie w dłonie, wyzywanie rywala na pojedynek) i… niewiele efektywności. On po prostu zbyt często ryzykuje idąc po przechwyt zostawiając po nieudanej próbie obronę w sytuacji 4 na 5. Z jednej strony nie można mu odebrać instynktu (1.7 spg na przestrzeni całej kariery) i warunków (203 cm rozpiętości ramion przy 191 cm wzrostu), ale z drugiej wprowadzenie takiego gracza nawet do dobrej obrony w point of attack sprawia, że niesamowicie dużo wymaga się od jego partnerów.

Trudno wyciągać daleko idące wnioski po zaledwie 4 spotkaniach, ale nie ma przypadku w tym, że Lakers z posiadającej wcale nie wiele lepszy w obronie zestaw graczy w zeszłym sezonie tracili 106.8 ppg (drugi najlepszy wynik w lidze), a teraz tracą 118.8 (drugi najgorszy wynik w lidze). Oczywiście, Vogel skoryguje defensywę – jest na to zbyt dobrym trenerem, ale to wcale nie będzie takie proste i jednak nie oczekiwałbym, żeby z Westbrookiem obrona była choćby w top 10.

„That’s my motto. That’s what I stand by. That’s what I believe in. Just continue to tell yourself 'why not?’ Continue to strive and make the right play to help your team win.” ~ Russell Westbrook

Westbrook ryzykuje również w ataku próbując zagrań skrajnie ryzykownych co przekłada się na bardzo dużą liczbę strat (4.1 w karierze, blisko 5 na mecz w ostatnich latach). Jeżeli zespół ciężko pracuje w obronie i po drugiej stronie boiska raz, drugi i trzeci posiadanie kończy się oddaniem piłki „za darmo” to podcina to zespołowi skrzydła. Wszyscy znamy takie sytuacje z własnej gry ze znajomymi, gdy drużyna po chwili przestaje grać razem, a zaczyna być pięcioma indywidualistami bo każdy chce pokazać drugiemu, że robi coś lepiej.

„I say, 'Why not’ to everything.” ~ Russell Westbrook

Straty, w połączeniu z wieloma nieprzemyślanymi rzutami i wysokim usage stwarzają sytuację, w której dobry Westbrook jest kapitalnym zawodnikiem. Jednym z tych, których ogląda się najlepiej w lidze i takim, którego chciałbyś mieć w swoim zespole. Ten najgorszy Westbrook zaś sprawia, że masz ochotę zrzucić laptop i dać sobie spokój z dalszym oglądaniem.

A ten średni Russell Westbrook? Problem w tym, że moim zdaniem średniego Westbrooka nie ma. Jest gorąco lub zimno. Mega intensywnie, albo ręce na kolanach. Wsad i pompowanie trybun albo zakozłowanie w stopę i airball za trzy. Taki już jest. Takim musimy go już chyba zaakceptować. Russell Westbrook: zawodnik afektywny dwubiegunowy.