W krainie porównań: Gdy bijesz się z własnymi myślami, czyli Andrzej Gołota vs Maciej Lampe

Wielki comeback? Oby, powracam z tym co zawsze wzbudzało w Was duże emocje i pobudzało wyobraźnie. W krainie porównań. W ankiecie, która była przeprowadzona „jakiś czas temu” wygrał duet Maciej Lampe i Andrzej Gołota. Czy można sprowadzić ich karierę do wspólnego mianownika? Postaram się Wam udowodnić, że tak. Klasycznie zachęcam do przygotowania filiżanki kawy, lub sięgnięcia po ulubiony procentowy kubek. Zapraszam.

Mówi się, że największym z talentów jest ciężka, lecz predyspozycje fizyczne są nieodłącznym elementem wyczynowego sportu, ba to one właśnie często ukierunkowują na konkretny sport, choć często ogólne przygotowanie sportowe często przekłada się na sukces w jednej konkretnej dyscyplinie (Lebron James, Marcin Gortat).

Maciej Lampe urodził się 5 lutego 1985 r. w Łodzi, jednak w Polsce nie spędził zbyt wiele czasu i już w wieku 5 lat wyjechał wraz z rodzicami do Szwecji. Lata w Polsce minęły mu bardzo szybko, Można powiedzieć, że całe świadomą część dorastania spędził w Sztokholmie, jak sam mówił do Polski przyjeżdżał z rodzicami tylko na święta. W wieku 9 lat zaczął uprawiać koszykówkę. Jednak to nie „spalding” był jego pierwszym sportem. Wcześniej próbował swoich sił w hokeju na lodzie, wioślarstwie i piłce nożnej, lecz pozostał przy koszykówce. Na jego talencie poznali się włodarze Realu Madryt i już w wieku 15 lat podpisał kontrakt z Królewskimi. Przeprowadził się do Madrytu wraz z rodzicami. Głównym powodem wyjazdu była dalsza chęć rozwoju.

Tam nie było dobrej koszykówki, a ja chciałem grać. Nie robiło mi różnicy to, gdzie będę mieszkał – Maciej Lampe

Był to też czas kiedy Maciej zaczął już regularnie występować w młodzieżowej reprezentacji Polski. Pomimo zainteresowania Szwedów wspólnie z rodzicami podjął decyzję o grze z orzełkiem na piersi.

O talencie Maćka niech świadczy fakt, iż w wieku 16 lat i 360 dni został najmłodszym w historii Realu Madryt zawodnikiem, który zadebiutował w Eurolidze. Dla niespełna 17-latka mógł to być naprawdę wielki szok, a „najlepsze” dopiero miało nadejść.

Draft 2003, stojący na mównicy Russ Granik i Maciej Lampe w czapce New York Knicks, którzy wybrali go z numerem 30.

Czy można mieć lepszy start kariery w NBA, niż wybór przez drużynę z Madison Square Garden i to w wieku 18 lat. Wszyscy widzieli w Lampe ogromny potencjał. Świetne parametry fizyczne jak na silnego skrzydłowego, bardzo dobry rzut z półdystansu, prawy i lewy hak, charakterystyczny fade-away, a nawet rzut z dystansu. Największym problemem okazało się przygotowanie fizyczne, silniejsi, szybsi i bardziej wybiegani zawodnicy okazywali się nie do powstrzymania w obronie, lecz w ataku Lampe mógł pokazywać swój pełen repertuar. Wraz z nadejściem sezonu zaczęły się problemy niezwiązane z koszykówką. Dla 18-latka Nowy Jork to wielka pułapka, kluby, nowi „znajomi”, pieniądze to wszystko determinowało wybory Lampe. Jakby tego było mało miał problemy z piszczelami i w NBA zadebiutował dopiero w styczniu, już w barwach Phoenix Suns. Jak określić pierwszy sezon w lidze Maćka? Najprościej liczbami, rozegrał 21 spotkań zdobywając średnio 4,6pkt na dobrej 49% skuteczności z gry, dodawał do tego 2,1reb co mecz. Wydawało się, że jest to dobra baza to zakotwiczenia w lidze na dłużej, pamiętając o aspektach fizycznych i fakcie, iż miał dopiero 18 lat. Niestety, już jako „sophomore” rozegrał tylko 16 spotkań w Suns i został oddany do New Orleans Hornets. Tak powoli bo już w wieku 19 lat zaczęła się kończyć przygoda Maćka w NBA. Co prawda w następnym sezonie dalej był zawodnikiem NBA, lecz po kolejnej wymianie trafił do Houston Rockets, który okazał się jego ostatnim w przygodzie z ligą zza oceanu. W sumie w NBA Lampe rozegrał 64 spotkania rzucając 215 punktów i zbierając z tablic 142 piłki. Przykro…

Jednak na tym jego kariera się nie zakończyła jak wszyscy dobrze wiemy. Wrócił do Europy i reprezentował klub Chimki Moskwa, co ciekawe wracając do Europy miał dalej 350 tysięcy $ długu, za wykupienie swojego kontraktu z Realu Madryt, który opiewał na sumę 2 mln $.

3 sezony w stolicy Rosji były dla Lampe udane. Zwłaszcza 2 pierwsze, w których średnie punktowe oscylowały w granicach 15 „oczek”, a sam Maciej stał się jednym z ulubieńców miejscowych kibiców. Jednak prawdopodobnie swoje najlepsze koszykarskie lata spędził w Uniksie Kazań i Caja Laboral w Hiszpanii. Średnie z Kazania to 18,3 pkt przy 54% skuteczności z gry i 40% zza łuku. Nie przypadkiem był uznawany wtedy za jednego z najlepszych europejskich podkoszowych. Był to też czas kiedy powoli zaczynał grywać jako center. Już w Laboral spędził 2 naprawdę udane sezony, po których zapracował na kontrakt z FC Barceloną.

W stolicy Katalonii spędził 2 sezony. W 1 sezonie udało mu się wygrać z Barceloną mistrzostwo Hiszpanii, a sam Lampe był ważnym elementem układanki. Obecnie Lampe gra w Chinach dla zespołu Shenzhen Leopards i jest jedną z gwiazd tamtejszej ligi. 36 punktów i 18 zbiórek robi wrażenie prawda? Nawet w Chinach. Średnie Maćka to 22 punkty i 13 zbiórek co spotkanie. Nawet jak na standardy chińskie to wygląda to naprawdę dobrze.

Lecz Lampe to nie tylko kariera klubowa, ale też ta reprezentacyjna, którą niestety chyba znamy wszyscy. Na Eurobaskecie w Polsce miał wspólnie z Gortatem doprowadzić nas co najmniej do ćwierćfinału, a po cichu wszyscy liczyli na jeszcze więcej.. Jak było wszyscy pamiętam. Na przyszłorocznym Eurobaskecie Lampe prawdopodobnie wystąpi i wielce prawdopodobne, że będzie to jego ostatni wielki turniej w koszulce reprezentacji Polski.

W wieku prawie 32 lat jego kariera powoli zbliża się ku końcowi, osobiście mam nieodparte wrażenie, że nie wszystko poukładało się w niej tak jak mogłoby. Czy gdyby nie Knicks, a np Spurs wybrali Maćka w drafcie to dziś mielibyśmy 2 Polaków w NBA? A może gdyby zamiast do Rockets trafił do Bulls to widzielibyśmy go dalej w najlepszego lidze świata? Tego się niestety nigdy nie dowiemy. Pewne jest jedno, jego gra w ofensywie była nieporównywalna z 'czarnymi’ kolegami zza oceanu. Lampe mógł być kimś takim jak Pau Gasol w Lakers, czyż Andrea Bargnani miał większy repertuar zagrań, niż Lampe? Śmiem wątpić, lecz tak jak pisałem nie dowiemy się tego nigdy..

Największy talent to ciężka praca, a wszystko musi być poparte „poukładaną” głową… Właśnie..

Andrzeja Gołotę znamy wszyscy, czy ktoś chce czy nie na pewno oglądał jego chociażby jedną walkę (w teleekspresie). Polski boks zawodowy istnieje w dużej mierze dzięki Gołocie, to on był prekursorem 'professional boxing’ w Stanach Zjednoczonych, to w końcu na jego walki wstawały miliony Polaków przed telewizorami, ale zanim o tym…

5 stycznia 1968, był dniem szczęśliwym w domu Państwa Golota. To tego dnia urodził się Andrzej. Urodzony Warszawiak. Od małego był zapalonym sportowcem. Boksem zaczął się interesować w wieku 13 lat, Dla wysportowanego 13-latka, który ma cholerną wadę wymowy boks miał być ucieczką od codziennych problemów. Jako junior był przeolbrzymim talentem, Janusz Gortat mawiał

Dla Andrzeja nie było sparingpartnerów, jeżeli już to tylko na jedną rękę, aby nie zrobił nikomu krzywdy, a były to czasy juniorskie – Janusz Gortat

Swoje pierwsze szlify zbierał u Tadeusz Branieckiego, jego kariera rozpoczęła się w Legii Warszawa.  Jednym z trenerów był Andrzej Gmitruk, który miał uczyć się fachu, od starszych szkoleniowców.

Gdyby ktoś go pociągnął za rękę i zaciągnął na inną salę to być może uprawiałby inną dyscyplinę sportu. Świetnie biegał, pływał i miał talent do treningu- Janusz Pindera

Talent i ciężka praca? To właśnie Andrzej Gołota. W tym samych czasach świetny był także Dariusz Michalczewski, lecz była jedna rzecz, która ich różniła

Natomiast Andrzej był wyjątkowy (…) we wszystkim był najlepszy – Janusz Pindera

Jego talent zaczął eksplodować. Pierwszą erupcją było v-ce mistrzostwo świata juniorów w 1985 r. W finale przegrał z Felixem Savonem, jednym z najwybitniejszych amatorskich pięściarzy w historii.

Kryształ się nie skleja- Janusz Pindera

Te słowa wiele mówią o przebiegu walki finałowej. W 2 rundzie trenerzy poddali Gołotę, w pierwszej chwili zagrożenia. Następnie stoczył jeden z najlepszych amatorskich pojedynków z genialnym Kubańczykiem Roberto Balado, wygrał w stosunku 3-2, tuż przed turniejem olimpijskim w Seulu na turnieju Strange’a w Bułgarii. Właśnie… Seul. Już w Korei zdobył brązowy medal olimpijski, Gołota miał wtedy tylko 20 lat. W kategorii ciężkiej walczyli takie tuzy jak Ray Mercer, a w superciężkiej Lennox Lewisa w finale wygrywając z Riddickiem Bowe. Dla przypomnienia z tamtych igrzysk przywieźliśmy aż 4 olimpijskie krążki.

Lecz już wtedy zaczęto mówić o jego problemach z 'własnym ja’. Po igrzyskach w Seulu zaczęły się jego problemy niezwiązane do końca z boksem.

Niestety nie zawsze Gołota potrafił przekuć umiejętności z treningu na walki. Gołota już w amatorstwie się spinał, lecz skala problemu nie była zbyt duża. Były to lata kiedy Gołocie urodziło się dziecko, a jego żoną została Mariola Babicz (Gołota). Pierwsze miesiące w Stanach były ciężkie, początkowo miał próbować pracy jako kierowca zawodowy, nawet zdał egzamin, lecz na szczęście dla siebie i dla nas powrócił do boksu. W wieku 24 lat stoczył swój pierwszy zawodowy pojedynek w Milwaukee z Shulerem Rooseveltem. Pierwsze 2 lata w USA były dla Gołoty bardzo owocne, szybko wygrywał kolejne pojedynki, i z bilansem 23-0 stoczył pojedynek z Samsonem Po’uha. Tu wyszły pierwsze faule Gołoty i ugryzienie. Finalnie wygrał przez TKO, lecz niesmak pozostał. Potem mieliśmy walkę z Danellem Nicholsonem i uderzenie głową Andrzeja, walka wygrana, która dała mu przepustkę to jednej z najbardziej emocjonujących batalii w historii boksu!

Madison Square Garden 11 lipca 1996 i I walka z Riddickiem Bowe. Gołota walczył jak profesor, kapitalny lewy prosty, przepuszczenie, świetna praca nóg, przewaga na kartach punktowych i seria ciosów poniżej pasa, po której został zdyskwalifikowany.

Już w grudniu miało dojść do rewanżu, w Hali Atlantic City miało dojść do wielkiego widowiska i takim się ono okazało. Sam Angelo Dundee powiadał, że Gołota wyjdzie i w końcu znokautuje Bowe’a, zresztą jak większość obserwatorów.

To było niewiarygodne wydarzenie, to było coś z czym się nie spotkałem ani nigdy wcześniej, ani później w karierze komentatora, co potwierdzał sam Gołota, a co także potwierdziło późniejsze życie Bowe’a. – Janusz Pindera

Zwariowałem w pewnym momencie jak go posłałem na deski, chciałem go dobić, chciałem go zniszczyć… – Andrzej Gołota

Andrzej miał Bowe’a 2 razy na deskach.. za drugim razem mogło być po wszystkim.

1 runda zdecydowanie dla Andrzeja, a w 2 po kapitalnej akcji lewy, prawy lewy sierp Bowe wylądował na deskach. W 3 rundzie było pierwsze uderzenie głową Gołoty, a w 4 sam wylądował na deskach. Nastała słynna 5 runda i kapitalne akcje Gołoty, oparty o liny Bowe otrzymuje kolejne ciosy, po których pada na kolana i przytrzymując nogi Gołoty sędzia Eddie Cotton liczy Amerykanina.. Liczenie było długie, gdyż około 14-sekudnowe. Kolejne wyrównane rundy z szalą bliżej Andrzeja i na 8 sekund przed końcem 9 (przedostatniej) rundy sfrustrowany Gołota posyła serię poniżej pasa Bowe’a który pada na deski, a sędzia przerwa pojedynek, a na trybunach dochodzi do kolejnego starcia..

Po tej walce Gołotę rzucono na pożarcie Lennoxa Lewisa i już w 1 rundzie Brytyjczyk zastopował Polaka. Jak mówili wszyscy walka kompletnie bez sensu. 1999 rok i walka z młodym Michaelem Grantem. Już w 1 rundzie Gołota miał Granta 2-krotnie na deskach w tym po kapitalnej akcji lewy-lewy-prawy. W 9 rundzie po pierwszym liczeniu, Gołota odmówił kontynuowania walki. Po przerwie i kilku walkach na przetarcie mieliśmy kolejne słynne starcie z Mike Tysonem i „ucieczkę” Gołoty po 3 rundzie…

W końcu nastały lata, w których Gołota zaczął mentalnie dojrzewać i świetne walki z Chrisem Byrdem i Johnem Ruizem. Pierwsza zakończona remisem w walce o pas IBF, a druga porażką o tron króla WBA.

W walce z Byrdem Gołota był świetny i wydawało się, że w końcu jest… 115:113 dla Gołoty (58:33 spójrzcie na twarz Andrzeja), 115:113 dla Byrda i 114:114… Remis, a pas został przy panującym Mistrzu..

Ruiza miał dwukrotnie na deskach, a w dodatku Johnowi odjęto punkty za faule. Ciągle prowokowany Gołota dawał się wciągnąć w brudną walkę Ruiza, lecz po 12 rundach wydawało się, że zrobił wszystko, aby w końcu otrzymać upragniony pas… Po 12 rundach ręka Gołoty powędrowała do góry, lecz sędziowie ocenili to inaczej.. Po raz kolejny twarz Andrzeja mówiła wszystko..

 

Andrzej Gołota do dwukrotny niekoronowany mistrz świata – Evander Holyfield

Te słowa mówią wszystko o przebiegu tych walk. Następnie nastała słynna teleekspresowa walka z Lamonem Brewsterem i 53 sekundy ostatniej walki o tron mistrza świata Andrzeja Gołoty. Były kolejne próby w tym eliminator z Ray’em Austinem, w którym Gołota zerwał biceps, lecz było już za późno, Gołota był za stary. Kolejne lata są już raczej wszystkim znane i porażki z Adamkiem czy Saletą… Więc w tej materii to tyle.

Tylko Andrzej Gołota mógł stać na przeciw Riddicka Bowe’a i go bezkarnie okładać… tylko on – Evander Holyfield

Talent i talent do pracy, ale także niesamowite emocje, które dostarczał milionom Polaków, kilkukrotnie rozczarowania i łzy w oczach, gdy to ręka Ruiza czy Byrda wędrowały do góry. Niesamowite batalie z Riddickiem Bowe i medal olimpijski. Olbrzymi talent, kryształ, który w pewnym momencie został skruszony….

Macieja i Gołotę łączy wiele, obydwaj nieprzeciętnie utalentowani, obydwaj z dużymi sukcesami, obydwaj w młodym wieku rzuceni na głęboką wodę, obydwaj bez odpowiedniego wsparcia otoczenia i w końcu obydwaj z wielkim rozczarowaniem, gdyż talent i ciężka praca nie przekuły się na sukcesy, które powinny być jeszcze większe.

Dziękuję tym, którzy przeczytali do końca. Mam nadzieję, że na kolejny artykuł nie będziecie musieli tak długo czekać..

Spokojnej emerytury Endriu, kolejnych sukcesów Maciek!

Komentarze do wpisu: “W krainie porównań: Gdy bijesz się z własnymi myślami, czyli Andrzej Gołota vs Maciej Lampe

  1. Dwa przegrywy, z czego Andrew to już ikona frajerstwa. Jak to się mówi – robota nie Gołota, nie ucieknie.

  2. Golota to byl gosc , moj pierwszy idol sportowy . Nigdy nie zapomne wstawania w nocy „na golote „. Lampego szkoda , wierzylem w niego i mialem nadzieje ze bedzie pierwszym polakiem ktory osiagnie cos w NBA niestety nie ta etyka pracy i brak wsparcia dla wtedy tego mlodego chlopaka zrobily swoje . Swietny artykul i oby wiecej z tej serii

  3. Głowa. Bez niej ani rusz, bo nikt mi nie powie, że choćby Adamek czy Gortat mieli większy talent od bohaterów tego artykułu. Również dla mnie Endrju był jednym z największych idoli młodości, a z Maćkiem zawsze będzie mi się kojarzył typ z kartonem „Light the Lampe” podczas draftu. Szkoda obu, mogli zdziałać dużo więcej, chociaż może Maciek jeszcze coś podziała z kadrą np.
    PS. Lordam, pisz więcej, naprawdę fajnie się czyta Twoje wypociny.

  4. Warto wspomnieć przy Lampe, że był on w „zielonym pokoju” w drafcie, czyli tam, gdzie zbierają się koszykarze z największą szansą na najlepsze miejsca. Był także nawet o ile się nie mylę w pierwszej 10 draftu według przewidywań. I okazało się, że wybrali go tak późno, co stanowiło zaskoczenie dla wszystkich obserwatorów. Ale najwyraźniej nie spodobał się zespołom, pytanie co nawaliło- wątpię, żeby umiejętności i atletyzm, bo pierwszego mu nie brakowało, a drugie można nadrobić- zwłaszcza, że wówczas nadal była moda na nowych Nowitzkich. Najprawdopodobniej więc problemem była głowa i etyka pracy, ale pewnie nie dowiemy się co było rzeczywistym powodem.

  5. Dla mnie Gołota nigdy nie był ani bohaterem (był wręcz wg mnie antybohaterem sportowym) ani „idolem z młodości”, o ile się nie mylę to polska mafia zrobiła jego karierę w USA, był jakimś gorylem tylko nie pamiętam u kogo (Pershinga?), pamiętam go z trzech rzeczy bił po jajach, uciekł z ringu, dostał bardzo szybkie srogie lanie od Lewisa, może miał szansę na zostanie kimś ale nigdy żadnej nie wykorzystał. Co do p. Lampe, nigdy nie byłem jego fanem, jednak twierdzę że mógłby na całe lata (nawet do dzisiaj) siedzieć w NBA, nie wiem kto „zawinił”, może się mu nie podobało, może miał dupiatego agenta, może wtedy jeszcze nie hołubiono aż tak europejskich graczy, i nie miał szansy się przebić (i nie była to jego wina) przez układy promujące innych zawodników.

  6. heh To porównanie do Gołoty którego walki były ustawiane na zalecenie mafii.

Comments are closed.