5-na-5: Warriors, Kobe i Lakers, największa zaskoczenia i rozczarowania

Miesiąc sezonu już za nami. Mniej więcej wiadomo już, kto będzie kim w tym sezonie, dlatego wspólnie wytypowaliśmy nasze największe zaskoczenia, rozczarowania, zastanowiliśmy się czy Warriors mają szasnę pobić rekord tych Bulls, który z trenerów pójdzie w ślady McHale’a i pożegna się z pracą, a także czy koniec kariery Kobego nie jest próbą odwrócenia uwagi od fatalnej postawy Lakers.

Jesteśmy również cieakwi, co Wy sądzicie na poruszane tamaty, dlatego zapraszamy do dyskusji w komentarzach. 

1. Czy Warriors mają szansę pobić ten legendary wynik Bulls 72-10?

Lordam: Jeżeli wygrywasz pierwsze 22 spotkania sezonu, nie znasz smaku porażki, a twój zespół opiera się na kolektywie, a przy tym obdarzony świetnymi indywidualnościami to jest taka możliwość. Oczywiście Warriors mogą w końcu złapać zadyszkę, ale wyglądają cholernie mocno.

Bartosz Tęsiorowski: Do końca roku Golden State Warriors pozostało 10. spotkań, z czego tylko trzy z nich mogą sprawić im problemy (starcia kolejno z Raptors, Pacers i Cavaliers). Jeżeli do tego czasu będą niepokonani, to rekord mają na wyciągnięcie ręki. Pamiętajmy, że na ich korzyść działa fakt, że Konferencja Zachodnia jest słabsza niż w zeszłym sezonie czy jeszcze dwa lata temu.  Bicie rekordu nie powinno być celem nadrzędnym podopiecznych Luka Waltona, lecz na pewno o tym myślą, ponieważ każda wielka drużyna potrzebuje wyzwań, a te jest na miarę GSW.

Dominik Kędzierawski: Szanse mają, ale czy będą usiłowali go pobić? Wątpię. W Oakland nastawiają się na obronę tytułu i z pewnością, pod koniec RS, czołowe postacie dostaną czas na odpoczynek i regenerację przed PO. Zwyczajnie nie ma dla nich sensu gonienie rekordu Bulls i nakładanie wysiłku na kolejne wygrane, kiedy już przeszli do historii.

Marek Miłuński: Absolutnie tak. Na naszych oczach powstaje legenda w postaci fenomenalnego teamu. W tym momencie na palcach jednej ręki można policzyć zespoły, które w ogóle mogą nawiązać z nimi walkę. Warriors są zespołem kompletnym, posiadającym gwiazdę nie mającą sobie równych w całej lidze (Curry), ale również niezwykle solidny team z przynajmniej dwoma All-Starami na pokładzie (Green i Thompson). Gdy dodamy do tego niezwykle solidną ławkę i bardzo przyzwoitych wysokich (lepszych niż za czasów Byków – Longley czy Wellington), mamy wszystko, co jest potrzebne do śrubowania rekordów. Pewnie spotka ich zadyszka w połowie sezonu, ale myślę, że rekord Byków jest w ich zasięgu.

Dawid Ciepliński: Tak. Są naprawdę piekielnie mocni. Teraz mają bilans 22-0, a  do końca sezonu zostało im 60 spotkań. Czy są w stanie zrobić minimum 51-9? Wierzę, że tak i mam wrażenie, że chyba oni też by tego chcieli. 

2. Czy poinformowanie Kobego Branta o zakończeniu kariery po sezonie nie jest trochę próbą odwórcenia uwagi od fatalnego stratu Lakers?

Lordam: Próba odwrócenia? Raczej chęć bycia dalej w blasku fleszy, Kobe jest najlepszym koszykarzem mojej ery, kolejnym jest Lebron James i Kobe to doskonale wie. Niestety, ale Lakers wyglądają tragicznie. Brakuje kogoś kto złapałby za jaja Kobego i spółkę. Cały sezon upłynie nam pod znakiem wielkiego pożegnania mistrza, ok niby fajnie, ale czasami oczekujemy czegoś innego, a niżeli 80 porażek w sezonie.

Bartosz Tęsiorowski: Nawet ogłoszenie przez Kobe’ego Bryanta pójścia na koszykarską emeryturę nie przysłoni tego, że LAL nie da się w tej chwili oglądać. Taki scenariusz był do przewidzenia. „Black Mamba” podpisując dwa lata temu lukratywny kontrakt z Jeziorowcami skazał tę drużynę na niebyt. I w tym niebycie są teraz. Była to decyzja działaczy Lakers, z którą muszą się teraz zmierzyć i już planować jak w przyszłości przywrócić drużynie dawny blask.

Dominik Kędzierawski: W mojej opinii bardziej jest to odwrócenie uwagi od słabości samego Bryanta. Przed ogłoszeniem decyzji, był często krytykowany za postawę na boisku. Cały czas pudłował, grał słabo, po prostu nie starzał się pięknie, tak jak np. Duncan. Natomiast po ogłoszeniu decyzji widać zmianę pośród ocen jego jego gry. Nie ma już nagłówków „Kobe znowu 1-10, 2-15” etc. Teraz jest tylko jego ostatnia wyprawa, oraz ostatnie okazje by zobaczyć go w akcji. Na zespół to również ma wpływ. Nie ma już wszechobecnej krytyki Jeziorowców, jest tylko Kobe.

Marek Miłuński: Myślę, że te wydarzenia nie mają ze sobą związku. Bryant gra po prostu słabo, a że jest osobą ambitną – nie może już na to patrzeć i przeżywać ciągłej frustracji związanej z różnicą między chceniem, a faktycznymi możliwościami. Gdyby Lakers mieli bilans 10-10, a Koby grał, jak gra, jego decyzja prawdopodobnie byłaby identyczna.

Dawid Ciepliński: Trochę tak, bo jak pisze Dominik nagłówki ile to Bryant spudłował już nie są na pierwszym planie. Teraz na pierwszy plan wysuwa się podróż Bryanta po halach NBA, oglądanie go po raz ostatni na żywo i puszczanie upamiętniających wideo. A gdzieś tam po chichu Lakers zmierzają, by obronić swój chroniony w top3 pick drafcie. 

3. McHale został pierwszym trenerem, którego zwolniono w tym sezonie? Kto ma największe szanse, by pójść w jego ślady?

Lordam: Randy Wittman i chyba nie trzeba tłumaczyć dlaczego ;)

Bartosz Tęsiorowski: Mam trzy typy: Randy Wittman, Lionel Hollins i George Karl. Kolejność jest nieprzypadkowo i to właśnie obecny trener Wizard siedzi teraz na gorącym krześle. Czarodzieje grają poniżej oczekiwań. Dobre mecze przeplatają fatalnymi. Przykład? Raz potrafią wygrać z pretendentem do tytułu Cleveland Cavaliers, by w następnym starciu przegrać z Lakersami i w dżentelmeński sposób pożegnać Kobe’ego Bryanta. Bilans poniżej 50% zwycięstw i na chwilę obecną dopiero 10. miejsce na Wschodzie. Kłóci się to z obrazem Wizard z zeszłorocznych rozgrywek.

Dominik Kędzierawski: Myślę iż Leo Hollins. Mimo dość ubogiej kadry jaką posiada. Nets jednak (a przynajmniej ich zarząd) mają chęć wygrywania i nie bacząc na poziom kadry, będą sądzić po wynikach, a te są mizerne. Dodatkowo sezon Nets  to już tylko tankowanie dla Bostonu. Pytanie odnośnie Leo nie brzmi „czy? „, ale „kiedy?”. Jeśli natomiast zarząd Nets ukazałby cierpliwość większą niż zakładamy, to kandydata upatrywałbym na zachodzie. Może George Karl? Awans Kings do PO przy takiej chwiejnej grze jest wątpliwy, a sam Karl stąpa po cienkim lodzie w Sacramento. Reszta na tę chwilę jest raczej pewna bezpieczeństwa swojej posady. Kilku pozostałych trenerów dopiero wprowadza swoje koncepcje zespołów (patrz Malone i Nuggets, Gentry i Pelicans) i sezon niezależnie od wyników, powinni dokończyć w tym samym miejscu w którym go zaczęli.

Marek Miłuński: Mam dwa nazwiska – Randy Wittman, bo wyniki i atmosfera w drużynie Wizards są fatalne oraz Jeff Hornacek. Suns są po wzmocnieniach, które nie do końca wypaliły (Tyson Chandler, Mirza Teletovic). Ich młodzi zawodnicy nie rozwijają się tak, jakby tego chcieli (Alex Len), a z bardzo dobrego w zeszłym sezonie Markieffa Morrisa uszło powietrze i motywacje po tym, jak oddano jego brata do Detroit. Myślę, że właściciele Suns zdecydowanie mierzyli w play-offy  i pierwszym kozłem ofiarnym będzie niestety Hornacek.

Dawid Ciepliński: Nie będę oryginalny. Randy Wittman. Wizards grają sporo poniżej oczekiwań i podobnie, jak w przypadku Rockets przydałoby się jakoś wstrząsnąć drużyną. Reszta jest raczej bezpieczna, ponieważ po Nets za wiele się nie spodziewano, więc nie ma sensu zwalniać Hollinsa, Pelicans od początku są kontuzjowani i tak zły bilans nie jest w żadnym wypadku winą Gentry’ego i nie wyobrażam też sobie, by władze Bucks miały zwalniać Kidda, jednego z najlepszych młodych trenerów w NBA. 

4. Największe zaskocznie na plus – indywidualnie i drużynowo?

Lordam: Indywidualnie Paul George, który jest fenomenalny. Gra absolutnie na poziomie MVP i gdyby nie obecność pewnego gościa o nazwisku Curry w tej lidze byłby pewnym numero uno do wygrania tej statuetki w tym sezonie. Drugim gościem jest Draymond Green, który po dostaniu tłustego kontraktu wcale nie obniżył poziomu, ba jest on moim zdaniem drugim najważniejszym zawodnikiem Wojowników. Ostatni będzie Andre Drummond, którego pamiętam jeszcze z Mistrzostw Świata U-17, gdy stawał na przeciwko Polaków wspólnie z Bradley’em Bealem. Od 1 sezonu miał wielki potencjał, pamiętam mecz przeciwko Heat, w którym w dwóch kolejnych akcjach wydłubywał piłkę w koźle Dwayne Wade’owi. Big Andre!
PS. Mr Zaaaaza Pachulia – chylę czoła.
Zespołowo przede wszystkim Miami Heat i Indiana Pacers. Zarówno jedni jak i drudzy obudzili się z zeszłorocznego marazmu, kolejni będą Dallas Mavericks, którzy mieli bić się o miejsca 8-10, a tymczasem są dalej w czołówce Zachodu.

Bartosz Tęsiorowski: Indywidualne Kristap Porzingis. Łotysz sprawia, że sympatycy Knicks (przyznaję się do winny) po sezonie 2014/15 pełnym bólu i upokorzeń, w końcu mogą patrzeć w przyszłość z większym optymizmem. Przynajmniej na razie, bo w tej organizacji wszystko może runąć z dnia na dzień. Wracając jednak do Porzingisa, to chłopak zdążył już uzbierać 10. podwójnych wyników dwucyfrowych i zostać najlepszym debiutantem miesiąca na Wschodzie. Kto by pomyślał, że tak szybko zmieni się nastawienie kibiców do tego chłopaka. Podczas tegorocznego draftu jego nazwisko było wygwizdywane, a teraz skandowane! Nowojorska publika oszalała na jego punkcie, tak jak i cała liga.

Drużynowo – New York Knicks. Pamiętam poprzednie rozgrywki, w których kibice modlili się, by resztę sezonu można było zasymulować. Nie było takiej opcji, przez co z ciężkim sercem patrzyło się na grę Knickerbocker. Teraz nawet z silniejszymi przeciwnikami, którzy są ponad ich możliwości (np. San Antonio Spurs) przez trzy kwarty grają jak równy z równym i to musi się podobać. Wyróżniłbym jeszcze Indianę Pacers. Przyznam się ze wstydem, że zapomniałem o nich, o tym jak dobrą drużyną potrafili być jeszcze 2-3 lata temu. Nigdy za nimi nie przepadałem. Po prostu nie lubiłem oglądać koszykówki jaką zaproponował Frank Vogel, polegającą na twardej ofensywie. Jednak początek sezonu w ich wykonaniu jest obiecujący. Na pewno nie przypuszczałem, że po pierwszych 19. meczach sezonu regularnego będą tak wysoko w tabeli.

Dominik Kędzierawski: Indywidualnie:
– Evan Fournier – poczyniony duży postęp, wiele dobrych występów, a także za kluczowe rzuty w barwach Orlando. Wystarczy dodać iż posłał na ławkę Victora Oladipo.
– Brandon Knight – rok temu mówiono iż w Bucks odnalazł siebie, pod rządami Jasona Kidda. Opuścił go jego wręcz legendarny pech, a sam Rycerz gnał do ASG. Lecz prawdziwego siebie odnalazł w Arizonie, pod rządami Jeffa Hornacka. Knight gra fenomenalnie, notuje triple-double, bije rekordy kariery, doskonale uzupełnia się z Ericiem Bledsoe i na ten moment jest bliżej bycia all-starem niż rok temu.
– Ish Smith – kilka double-double z ławki (przed sezonem nie miał ani jednego), kilka spotkań +20. Jeden z pozytywów z Nowego Orleanu.

Zespołowo:
– Wschód – drużyny ze wschodu poczyniły zaskakujący progres i obecnie 9 drużyna ze wschodu, ma identyczny bilans jak 4 na zachodzie. Zespoły pokroju Magic i Knicks wróciły z dna ligi i wyglądają dobrze, zaskakując raz za razem. Udane rewolucje (Pacers) i ruchy kadrowe (Hornets i Batum), czy rozwój młodzieży (Orlando), wróciły nam emocjonujący i wyrównany wschód.

Marek Miłuński: Indywidualnie ciągle zaskakuje mnie Steph Curry. Nie wiedziałem, że jest w stanie grać na takim poziomie. Spośród PG rozgrywa obecnie najlepszy sezon od czasów Allena Iversona w 76ers. Nie chodzi nawet o liczby, które są kosmiczne, ale o to jakim clutch playerem się stał. Ile razy w tym sezonie Warriors przegrywali w 4 kwarcie i ile razy Curry włączał piąty bieg i kończył rywali? Nie liczyłem, ale to się dzieje na oko, co trzeci mecz. Drugie wyróżnienie daję Indianie Pacers, a właściwie jej największej gwieździe. Paul George jest dla mnie obecnie drugim zawodnikiem sezonu zasadniczego. Pacers na papierze bardzo stracili od poprzedniego sezonu. Mimo tego są w czubie silniejszej obecnie konferencji. Duża niespodzianka.

Dawid Ciepliński: Zespołowo Warriors, Mavs, Pacers i Hornets. Pierwsi, bo nie spodziewałem się, że będą aż tak dobrzy, drudzy, bo nie przypuszczałem, że mogą być tak wysoko, po pierwszym miesiącu rozgrywek, trzeci bo Larry Bird miał rację i small ball w Pacers działa i Frank Vogel ładnie to wszystko układa i ostatni, bo ko kontuzji MKG widziałem ich w drugiej połowie Wschodu, tak jak miało miejsce to w ubiegłym sezonie, a ci dość ładnie radzą sobie bez swojego najlepszego defensora i wobez trochę roczarowującego Ala Jeffersona. 

Indwidualnie Paul George, bo to w tym momencie top5 graczy ligi (boję się jeszcze trochę powiedzieć, że top3), Stephen Curry, bo kto mógł myśleć, że po sezonie w którym zdobył MVP będzie jeszcze lepszy i stanie się w tym momencie najlepszy zawodnikiem w NBA, no i oczywiście Kristaps Porzingis, bo myślałem, że może być bustem, ale ten jak na razie udowadnia mi, jak bardzo się myliłem.

5. Największe zaskoczenie na minus – indywidualnie i drużynowo?

Lordam: Mówię to z wielkim bólem serca, ale Luol Deng. Brytyjczyk nie przypomina w żadnym calu gościa, który jest 2-krotnym All-Starem z czasów Bulls. Gdzie te czasy, w których Luol Dostarczał 18pkt i 7 zbiórek co mecz będąc jednocześnie top3 plastrów na Lebrona Jamesa i Kevina Duranta.. Niestety ale kontuzje zabijają karierę skrzydłowego Heat. Kolejny jest James Harden, szanuję go za grę w ofensywie, ale to co pokazuje w obronie nie mieści się w głowie. Po 1 brak cojones, po 2 brak zaangażowania, po 3 brak IQ boiskowego w obronie.. Defensive Player of The Year.. Ostatni będzie DeAndre 3000 Jordan, DJa nigdy nie lubiłem, paki spoko, bloki widowiskowe, ale od centra wymagam czegoś więcej i cieszę się, że to Zaza, a nie DeAndre gra na 5 w Mavericks.
Zespołowo:
Wizards – brak Paula Pierce’a rozumiem, ale gry podopiecznych Wittmana nie.
Rockets – Finaliści Zachodu z poprzedniego sezonu grają tragiczną koszykówkę.
Pelicans – Monty Williams dyskretnie śmieje się w fotelu ;)

Bartosz Tęsiorowski: Indywidualne – Anthony Davis. Mały pstryczek w nos dla tego utalentowanego chłopaka. Przed sezonem zebrał aż 86,2% głosów od 30 generalnych menadżerów NBA , którzy od niego zaczęliby budowanie drużyny. Początek rozgrywek był jednak w jego wykonaniu dosyć rozczarowujący. Problemy z kontuzjami i słaby wynik drużynowy New Orleans Pelicans, gdzie jego ekipa zajmuje dopiero przedostatnią pozycję na Zachodzie. Dla Davisa ma być to przełomowy sezon, a na razie jest klapa. Na jego barkach spoczywa ogromna odpowiedzialność, bo pomimo 22 lat to on nadaje ton grze Pelikanów, na nim spoczywa odpowiedzialność za wyniki zespołu. Wiem jednak ,że najgorszy czas w obecnych rozgrywkach ma za sobą i teraz będzie już tylko lepiej.

Drużynowe – Washington Wizards i Cleveland Cavaliers. Odniosłem się do tego już w pytaniu nr 3 i podtrzymuję moją opinię. Czarodzieje  przez ostatnie dwa sezonu zbudowały drużynę, która śmiało mogła marzyć o finale Konferencji Zachodniej. Obecnie to już tylko wspomnienie. Pozostałe drużyny jak Cavs, Pacers, Raptors czy Heat są na dziś barierą nie do przeskoczenia dla podopiecznych Randy’ego Wittmana. Może formuła się wypaliła i czas na zmiany? Mam wrażenie, że zawodnicy Wizards nie podążają już z taką determinacją za swoim trenerem. Próbowali dwa razy dostać się na szczyt Wschodu i dwukrotnie się nie udało. Potrzebny jest w drużynie nowy impuls, a w obecnej sytuacji po prostu walka o rozgrywki posezonowe. Cleveland Cavaliers. Przed sezonem zebrali aż 53,6% głosów od generalnych menadżerów z 30 klubów NBA, że zdobędą mistrzostwo NBA. Czy tak jednak wygląda mistrzowska drużyna? LeBron James stara się samodzielnie ciągnąć ten wózek, ale bez pomocy nie zawsze mu się to udaje. Właściwie Cavs wyglądają jak w zeszłorocznych rozgrywkach. Jest LeBron, a potem długo nic. Koszykówka Kawalerzystów powinna ewoluować, a na razie mamy stagnację. Rozumiem, że czekają na powrót do zdrowia Kyrie Irvinga i Imana Shumperta. Głupotą jest jednak myśleć, że ta dwójka będzie lekiem na całe zło. Cavs muszą być przygotowani na brak kluczowych zawodników i starać sie zaadaptować grę, tak by straty były jak najmniej odczuwalne. Inaczej czeka nas powtórka z zeszłego sezonu. A pamiętajmy, że w tegorocznych rozgrywkach Wschód wyraźnie się wzmocnił.

Dominik Kędzierawski: Indywidualne:

– Ty Lawson – a miało być tak pięknie, gdy Houston pozyskiwało Lawsona z Denver. Rzeczywistość była jednak zgoła inna. Słaba gra Lawsona zaprowadziła go na ławkę. A Rockets zaczęli grać lepiej właśnie po wyrzuceniu Ty z S5.

Zespołowe:
– Lakers – młodzi, zdolni, ambitni. Mieli gnać po PO. Teraz gnają po Simmonsa w drafcie.
– Bucks – zawodząca obrona, MCW który jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki stracił zdolności i formę, chwiejność formy. Zamiast zapowiadanego skoku na wyższy poziom, jest spadek na niższy.

Marek Miłuński: Negatywnie oceniam dwa teamy i ich liderów – New Orleans Pelicans i Washington Wizards. W pierwszym przypadku nie chodzi mi o to, że Anthony Davis gra źle. Wciąż gra na poziomie czołówki ligi, ale zatrzymał się na grze nieco poniżej swojego poziomu z zeszłego sezonu. Myślałem, że jeszcze nie osiągnął pełnego potencjału i nadal będzie się rozwijał. W końcu to wciąż bardzo młody zawodnik. Tymczasem jego średnie są niemal identyczne, jak w zeszłym sezonie, z tym, że spadła mu liczba bloków, a wzrosła liczba strat. Przyznam, że na miano podkoszowego dominatora w tej chwili bardziej zasługuje Andre Drummond. Być może jest to kwestia nowego systemu Alvina Gentry’ego, co trochę go rozgrzesza. Tymczasem zespół gra słabo, a Davis nie potrafi wyciągnąć go ponad ligową średnią (przy słabszym w tym roku Zachodzie). O Johnie Wallu pisano już dużo. Lider Czarodziejów wydaje się wciąż zagubiony. Dobre spotkania przeplata słabymi. Znacznie wzrosła jego liczba strat (aż 4,6 w meczu!). Nie ciągnie drużyny. Ba, często jest dla niej obciążeniem, bo gdy mu nie idzie strasznie psuje chemię w drużynie. W tej chwili w Konferencji Wschodniej jestem w stanie wymienić przynajmniej kilku PG, którzy grają realnie lepiej od Walla (Lowry, Jackson, czy nawet Thomas). Zarówno Davisa, jak i Walla widziałem jako kandydatów, którzy mogą wystrzelić jak czarny koń po tytuł MVP. Dawno nie trafiłem tak bardzo ze swoimi typami.

Dawid Ciepliński: Zespołowo Bucks, ponieważ liczyłem na dużo więcej, a na razie jest bardzo słabo, szczególnie w obronie, Rockets, bo chyba wszyscy spodziewali się więcej po finaliście Zachodu z ubiegłego sezonu, ale tu przyczyną jest chyba brak zaangażowania, i trochę Lakers, ponieważ powinni dawać więcej minut młody graczom. 

Indywidualnie James Harden. Po zeszłym całkiem niezłym sezonie w obronie, teraz zupełnie w niej niegra i to bardziej kwestia chęci niż braku umiejętności, za co jeszcze większy minus. Poza tym zawodzi mnie rochę Al Jefferson, ponieważ mówił przed sezonem, że ma coś do udowodnienia, a na razie mu to nie wychodzi i gra Hornets bardziej opiera się na graczaach obwodowych niż na nim.  

Komentarze do wpisu: “5-na-5: Warriors, Kobe i Lakers, największa zaskoczenia i rozczarowania

  1. Gdzieś mi mignęło jak Kobe odpowiadał na pytanie czy obecni GSW ograli by jego mistrzowską ekipę z Wielkim Kaktusem w składzie. Odpowiedź mnie rozwaliła „No, cause no small ball team can handle Shaq” :) Fajnie po latach się przyznać, że grało się z wyjątkowym centrem. Mądrość przychodzi z wiekiem. A tak swoją drogą ciekawe, że w zasadzie nikt w pojedynkach z GSW nie próbuje/ nie umie ich zmiażdżyć pod koszem. Z całą sympatią dla Greena ale po 5 min każdego small ballu powinien już siadać z dwoma szybkimi przewinieniami.

    1. W tym sezonie Wojownicy nie grają tak dużo small-ball. Ezeli dostaje coraz więcej minut. Bogut też miał świetne występy przed urazem.
      Oczywiście, gdyby grał Shaq to sprawa byłaby zupełnie inna, ale nie ma obecnie takiego centra, który zmiażdżyłby centrów Warriors. Nawet jak grali przeciwko Davisowi czy Drummondowi to Walton rotował Ezelim i Bogutem a ci na zmianę potrafili ciężko skrzywdzić defensywnie centrów przeciwników, którzy nie mogli sobie poszaleć.
      Natomiast granie wysokimi centrem i silnym skrzydłowym przeciwko small-ball GSW ma jeden problem. Wprawdzie możesz ich zmiażdżyć pod koszem, ale za to broniąc przeciwko nim jesteś wolny jak mucha w smole, więc prawdopodobnie nie wytrzymasz ich kanonady trójek – Curry, Thompson, Barnes, Rush, Barbosa a gdy trzeba Igoudala i oczywiście Green.

    2. Zdrowy Bogut by nie zatrzymał, ale coś by powalczył z nim. Pewnie lepiej powalczył niż Smits.

  2. Każda drużyna przynajmniej raz w regular season ma okres w którym przechodzi kryzys i pytanie jest nie czy, tylko kiedy dopadnie też Warriors. Inna sprawa to, jak szybko Golden State będą z niego w stanie wyjść. Tak czy inaczej, rekord Bulls jest jak najbardziej zagrożony.

  3. Shaq pozabijałby Boguta i Ezeli’ego nawet jakby byli jednocześnie na boisku przeciw Shaq’owi.
    Dla Shaq’a problemem nie było nawet gdy go we 4 obstawiali pod koszem. Oczywiście mówię o czasach świetności Oneal’a

  4. 1.
    Jeżeli GSW będą omijały kontuzje, to kto wie, może im sie udać. Naprawdę graja świetnie. Nie spodziewałem się , że tak rewelacyjnie wejdą w sezon. Jak na razie to chyba największe kłopoty mieli w dwóch meczach z Toronto. Mimo wszystko wolałbym, żeby nie pobili rekordu Bulls.
    2.
    Nie będę ukrywał, że nigdy nie byłem fanem KB, podobnie jak LAL, ale Kobe jest (raczej był) wybitnym zawodnikiem. Niestety swoje ego przekłada nad dobro drużyny i klubu. Ale bądźmy szczerzy. Każdy będąc na jego miejscu wziąlby taką kasę.
    3.
    Obstawiam Randy Wittmana. Jeżeli tak dalej będą grać to nie awansują nawet do PO. Myślę, że do połowy sezonu sie utrzyma. Wtedy szfowie klubu ocenią szansę drużyny na PO.
    Alvin Gentry też już stąpa po krawędzi.
    I postawię jeszcze na Doca Riversa.- Porażka w zeszłorocznych PO z HR go skompromitowała. W tym roku mogą nie przejść nawet 1 rundy.
    4.
    Na plus bym dał PG. Gra jakby w ogóle nie miał kontuzji. Myślałem, że Indiana będzie się pałętała w okolicach miejsc 10-8, a tu mają szansę nawet na pierwszą czwórkę. Dodał bym jeszcze jednego z moich ulubieńców K. Leonarda. Pokzauje, że może być liderem SAS. Drużynowo daję plusa NYK i Miami.
    Może Fish zrobi z NYK w tym roku to samo co Kidd z Milwuakee w zeszłym?
    5.
    Na minus indywidualnie. a)Harden, ale nigdy go nie lubiłem ( przez te jego bezczelne wymuszanie fauli) więc jego dyspozycja mi lata. b) Jeden z moich ulubieńców Derrick Rose. Serce mie boli jak widzę jego grę. Chyba mógłbym policzyć na palcach jednej dłoni jego dobre występy w tym sezonie. Fatalną ma skuteczność z gry. I ta jego podatność na kontuzje.
    Drużynowo – Houston, Clippers i NOP.
    HR – szkoda gadać.
    LAC – jak tak się przyjrzeć to oni nie są wcale tacy silni. Jest Paul i Griffin, czasami Redick sie obudzi. Ławkę mają słabiutką. Chimeryczny Crawford, podążający drogą Kobe’go Paul Pierce, szalony Stephenson. To może być ostatni rok Riversa na stanowisku trenera LAC. Niezrozumiałe dla mnie było pozbycie się Barnesa. Nieźle bronił i dawał też punkty w ofensywie.
    NOP – potencjał jest, ale trener przeciętny.
    Jeszcze troszkę mnie roczarowuje OKC, ale jest nowy trener dlatego daję im czas na rozkręcenie się. Oby ich kontuzje omijały.
    I na końcu tak pół żartem- pół serio. Nikt na to nie zwrócił uwagi, że oprócz GSW najrówniej grającą drużyną, która nie ma wahań formy (zaliczyli tylo jedną wpadkę) jest Philadelphia – 76 ers.

  5. Przyznam szczerze, że jest dla mnie zaskoczeniem właściwie cała postawa konferencji wschodniej, a także sporej części zespołów z zachodniej. Wszyscy (poza GSW) grają niesłychanie nierówno, dobre występy przeplatając ze słabszymi i to wcale nie z zespołami z najwyższej półki.

  6. Jordan, Chaq, Bryant itd. Każdy ma swój własny styl. GPW i Curry, to dla mnie przysłowiowe mistrzostwo świata. Patrzyłem na stare Chicago. Teraz na GPW. Wydaje mi siłę, że każdy ma swojego faworyta, ale na nic się nie zdają zaklęcia i uzyskiwania. Podzielam opinie, że najbliższe trzy mecze pokażą ile rekordów jeszcze padnie. Jestem pod wrażeniem S. Curry, który w tym sezonie musi wygrywać nawet z polskimi komentatora i Canal plus. Wszyscy czekają kiedy skończy się seria. Ja natomiast chciałbym, aby trwała jak najdłużej. Warto dla tej drużyny zażywać noce, tak jak kiedyś dla Jordana. Historia tworzy się na naszych oczach.

  7. Dzięki, fajnie się czytało. Mnie osobiście najbliżej do opinii Pana Dominika.

  8. 1. Tak, mają szansę ale zgadzam się z jednym z przedmówców – im na tym nie będzie chyba szczególnie zależeć. Uda się? Super. Nie? Też bez tragedii. Od lat 90. chyba żadna drużyna nie była tak blisko bicia tego rekordu, nie przypominam sobie by zespół tak potrafił zdominować ligę. Dodatkowo, ze wskazanych przez Bartosza 3 zespołów z którymi GSW mogliby mieć problem, 2 już zostały pokonane, pierwszy z problemami, drugi z zadziwiającą wręcz łatwością, której nie oddaje wynik końcowy.

    2. Ja z kolei odnoszę wrażenie, że Kobe ogłosił swoją decyzję żeby wreszcie zrzucić z siebie presję, którą przy okazji sam na swoją osobę nałożył. Przed sezonem jak i na jego początku wiele mówił o powrocie do gry, o tym jak dobrze się czuje, że wraca do formy. Początek sezonu szybko jednak uświadomił mu, w jak dużym był błędzie. A dodać trzeba, że po ogłoszeniu decyzji jest jakby trochę lepiej – choćby przeciwko Wizards.

    3. Randy Wittman w pierwszej kolejności, Wizards powinni grać znacznie lepiej, a wydaje mi się, że jest tylko gorzej. Zespół nie ewoluuje.
    Ale do zwolnienia moim zdaniem kandydować powinni również Byron Scott i Alvin Gentry, za niszczenie potencjału drużyny.

    4. Indywidualnie – Steph Curry, bo jest jeszcze lepszy niż rok temu, choć wielu zastanawiało się, czy to w ogóle możliwe. Porzingis, za pokazanie kibicom Knicks, że zbyt wczesne wyrażanie opinii bywa głupie. Paul George, za niesamowity powrót po bardzo ciężkiej kontuzji, nie wszyscy są w stanie grać w koszykówkę, czy w ogóle uprawiać jakikolwiek sport na takim poziomie po podobnych urazach.
    Drużynowo – Warriors, bo 23:0 mówi samo za siebie. Indiana Pacers, bo chyba nikt – również i na tym blogu – nie wierzył, że small ball w ich wykonaniu się powiedzie.

    5. Indywidualnie – Harden – bo z lidera zespołu przeistoczył się w kulę u nogi. I na nic tutaj wyborne czasami osiągnięcia indywidualne, skoro nawet zachowaniem na boisku nie pokazuje, że jest liderem. I nie jest. Dość krzywdzące jest wskazywanie Davisa czy Denga – zawodników, którzy mają spore problemy ze zdrowiem. A Davis siłę pokazał np. w ostatnim meczu z Cavs.
    Drużynowo – Clippers, bo mimo sporego talentu i dużych pieniędzy nie grają zachwycająco. Cavs – jak wyżej. Bucks – jak wyżej. Wizards – jak wyżej.

Comments are closed.