Przedsezonowe zapowiedzi 2015: Golden State Warriors

Apetyt rośnie w miarę jedzenia. To powiedzenie idealnie oddaje sytuację Golden State Warriors oraz ich kibiców. Mistrzowie NBA w fantastycznym stylu wygrali przed rokiem zarówno sezon regularny, jak i bez większych problemów radzili sobie z kolejnymi rywalami w playoffach. W finale pokonali nękanych przez kontuzje Cleveland Cavaliers i przed własną publicznością, już za około dwa tygodnie otrzymają swoje mistrzowskie pierścienie. Steve Kerr i jego drużyna nie zamierzają spoczywać jednak na laurach. Ich jedynym celem jest powtórka wyczynu sprzed roku i stworzenie sobie szansy na three-peat.

67 zwycięstw. To w historii NBA zdarzało się zaledwie 10 razy, a ostatni raz w 2007 roku. Wtedy to Dallas Mavericks po zdominowaniu sezonu regularnego zostali niespodziewanie zatrzymani w pierwszej rundzie playoffów… właśnie przez Golden State Warriors. Ale rok temu nic nie było w stanie zatrzymać Wojowników, prowadzonych przez trenera-debiutanta. Steve Kerr zastępując Marka Jacksona na pewno nie spodziewał się tego, że tak szybko zdobędzie swoje szóste w karierze mistrzostwo.

Swoją pracę wykonał jednak znakomicie. Wystarczy powiedzieć, że Warriors byli zarówno najlepszą defensywą jak i ofensywą NBA, miażdżąc swoich rywali po obu stronach parkietu, a Stephen Curry wyprzedził Jamesa Hardena i LeBrona Jamesa w wyścigu po nagrodę MVP. Kerr pozostawił poza pierwszą piątką Andre Iguodalę i Davida Lee, stawiając od początku sezonu na Harrisona Barnesa i Draymonda Greena, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Ten drugi zawodnik był w ubiegłym sezonie kandydatem zarówno do nagrody najlepszego obrońcy sezonu, jak i nagrody dla zawodnika, który zrobił największy postęp.

W Finałach sztab Warriors zmienił jednak wyjściowe ustawienie, grając bez klasycznego centra, z dużo niższym Greenem na pozycji numer „5”. To ostatecznie rozbiło zdziesiątkowanych Cavs, którzy nie potrafili znaleźć odpowiedzi na tak grających zawodników ze Złotego Stanu.

SKŁAD:

Transfery:

Zostali: Stephen Curry, Andrew Bogut, Andre Iguodala, Shaun Livingston, Marreese Speights, Jason Thompson, Harrison Barnes, Brandon Rush, Festus Ezeli, Draymond Green, Leandro Barbosa, James McAdoo (kontrakt niegwarantowany)

Przybyli: Kevin Looney (30. numer draftu), Jason Thompson (wymiana, Kings via 76ers), Ian Clark, Jarrell Eddie, Chris Babb (wolni agenci, kontrakty niegwarantowane)

Odeszli: David Lee (wymiana, Celtics), Justin Holiday (wolny agent, Hawks), Ognjen Kuzmić (wolny agent, Panathinaikos)

Rotacja:

PG: Stephen Curry, Shaun Livingston, Ian Clark
SG: Klay Thompson, Leandro Barbosa, Brandon Rush, Chris Babb
SF: Harrison Barnes, Andre Iguodala, Jarell Eddie
PF: Draymond Green, Jason Thompson, Kevon Looney, James McAdoo
C: Andrew Bogut, Marreese Speights, Festus Ezeli

Tak jak w przypadku wielu innych ekip mistrzowskich, tak samo i Warriors niewiele zmienili w swoim składzie po zdobyciu tytułu. Pozbyto się Davida Lee, który w ostatnim sezonie z meczu na mecz był coraz mniej wykorzystywany i tak naprawdę zajmował tylko miejsce w salary-cap swoim 15-milionowym kontraktem. Jego miejsce w rotacji zajmie Jason Thompson, solidny zmiennik, który przychodzi z Sacramento Kings. Nie jest on jednak „czwórką”, która rozciągnie grę, nie spodziewam się więc, by miał on grać duże minuty, chyba że na pozycji centra.

Oprócz Thompsona do drużyny Steve’a Kerra dołącza także ostatni wybór pierwszej rundy tegorocznego draftu, Kevon Looney, który może dać to, czego brakuje u byłego zawodnika Kings. Wychowanek uczelni UCLA jest dobrym zbierającym na atakowanej tablicy oraz dał się poznać z dobrej strony jako niezły strzelec zza łuku (44% za trzy w NCAA). Jest również całkiem dobrym obrońcą, także kiedy trzeba bronić na obwodzie, gdzie naprawdę przydaje się jego ogromny zasięg ramion. Niestety, w sierpniu przeszedł operację biodra, przez którą nie zagra co najmniej do stycznia.

Trzon zespołu pozostaje praktycznie nietknięty. Draymond Green podpisał tego lata nowy, 5-letni kontrakt i jest właściwie pewniakiem do gry w pierwszej piątce. W Golden State pozostał także inny wolny agent Leandro Barbosa, który będzie głównym zmiennikiem Klaya Thompsona. Największą siłę z ławki rezerwowych ma jednak dać dość niespodziewany MVP ubiegłorocznych Finałów, Andre Iguodala. W ostatnich czterech sezonach tą nagrodę zdobywali zawodnicy, którzy są świetnymi obrońcami na pozycji niskiego skrzydłowego (dwukrotnie LeBron James, Kawhi Leonard i właśnie Iguodala). Iggy wydaje się być idealnym uzupełnieniem pierwszej piątki, który może nie weźmie na siebie ciężaru gry w ataku, ale w obronie, szczególnie na obwodzie zawsze pracuje za dwóch.

Najlepszy back-court w NBA był w ubiegłym sezonie kluczowym elementem mistrzowskiej układanki NBA. Duet Stephen CurryKlay Thompson był i prawdopodobnie dalej będzie zabójczy dla rywali. Choć wszyscy wiedzą, co obaj panowie potrafią, to i tak nikt nie był w stanie ich zatrzymać. Thompson jest być może najlepszym „two-way playerem” na pozycji rzucającego obrońcy w NBA, a Curry jest zmorą wszystkich koszykarzy, którzy muszą go kryć.

Wydaje się, że po ubiegłorocznych Finałach coraz mniejszą rolę mogą odgrywać środkowi: Andrew Bogut i Festus Ezeli. Na pozycji numer „5” w tym sezonie możemy widzieć więcej nominalnego silnego skrzydłowego Marreese’a Speightsa, a także w ekstremalnych przypadkach Draymonda Greena. Pójście w small-ball wydaje się być dość logicznym krokiem naprzód po tym, jak dobrze sprawowało się to w końcówce ubiegłorocznych rozgrywek.

Jedyną sprawą, która na razie może niepokoić niektórych członków zarządu Golden State Warriors jest sytuacja kontraktowa Harrisona Barnesa. Obie strony podobno dochodzą powoli do porozumienia, ale skrzydłowy Wojowników odrzucił pierwszą propozycję umowy na 64 miliony dolarów. Jeśli nie przedłuży on kontraktu do 2. listopada, w zespół może wkraść się niepotrzebne napięcie atmosfery, co nigdy nie działa dobrze na wyniki. Liczę jednak na to, że zarówno Barnesowi jak i włodarzom klubu bardziej zależy na obronie mistrzowskiego tytułu niż na kłótniach o pieniądze.

Kontuzje omijały w ubiegłym sezonie Wojowników i jeśli w tym będzie podobnie, to nie widzę żadnego powodu, dla którego nie mieliby znowu walczyć o mistrzostwo NBA. Zwycięskiego składu podobno się nie zmienia i tym także kierował się zarząd Golden State Warriors. Cała drużyna jest dodatkowo zmotywowana sukcesem jaki odnieśli i jeśli nie urodzi się tu żaden konflikt, to naprawdę trudno będzie ich zatrzymać w marszu do Finałów. Obecnie są dla mnie głównym kandydatem do kolejnego tytułu, a San Antonio Spurs i reszta kontenderów będzie musiała mocno się napracować, by zdetronizować Stephena Curry’ego i jego kolegów.

Komentarze do wpisu: “Przedsezonowe zapowiedzi 2015: Golden State Warriors

  1. Pamiętam jak nikt nie brał ich szansę na tytuł poważnie, bo szklana Kura, Łamiący się Bogut i trener debiutant… Nawet jak mieli najlepszy bilans na polmetku, nikt. Nawet na koniec sezonu, bo RS to nie PO. I nagle zdobyli tytuł, przechodząc Mempshis bez Conleya, Housten bez Beverly’ego i Clev bez Irvinga. Dwie pierwsze przeszkody bez ich najlepszych i do tego na kluczowych, bo przeciw kurze, obrońców.
    Nie umniejszam tytułu GSW, każdy wie, że po latach kontuzji PG GSW, wkoncu pech przytrafiał się innym, teraz jak zagrają tak samo, z tym bagażem pewności siebie i dośw(do tego trzon zespołu jest relatywnie młodzi) to rzeczywiście nie dziwi wybieganie myślami już do 3peatu.
    Oby to się rozegrało wszystko na boisku, a nie u lekarzy.

    Trochę chaotycznie, ale chciałem podkreślić jak niewiele rozsądku jest w typowaniu faworytów, jak wiele zależy do rutyny(a ostateczny sukces często od pecha przeciwników), wierzenie że to nadal Vince Carter, to nadal Kobe. Niestety czas mija ;> i przychodzą nowi bohaterowie

  2. No zobaczymy. Z jednej strony 67 wygranych w regular season i finalnie mistrzostwo a z drugiej strony mam wątpliwości czy to powtórzą. Mam na myśli taką dyspozycję choć zgranie i zdobyte doświadczenie będzie ich atutem. Trzeba jednak pamiętać że słabe Cleveland [bo James grał prawie sam] było blisko pokonania Warriors.
    San Antonio które może mieć trudny początek i Oklahoma nie ustępują mistrzom i szanse rozkładają się równomiernie tym bardziej że są jeszcze Clippers I Rockets.
    Uważam że w tym sezonie nie będzie podopiecznym Kerra tak łatwo. Zresztą w ogóle na zachodzie trzeba będzie jeszcze mocniej walczyć o zwycięstwa bo teraz trudniej będzie pokonać takie zespoły jak Kings czy Lakers.

  3. Z GSW były oczywiście obawy, czy dadzą oni radę w PO w zeszłym sezonie, co wynikało przede wszystkim z wieku liderów, co nie raz – casus SuperSonics – sprawiało, że presja zwyciężała z umiejętnościami, ale liderzy GSW poradzili sobie z tym całkiem nieźle, choć oczywiście mieli wpadki w PO – zwłaszcza Klay.
    W tym sezonie ci sami zawodnicy, czyli Klay, Kura, Green czy Barnes to będą zupełnie inni gracze. Zdobycie tytułu to potwierdzenie umiejętności, dostanie kopa w kwestii pewności siebie, a to przekłada się na branie na siebie odpowiedzialności na boisku.
    Cała wspomniana 4-órka dopiero wchodzi w prime time i każdy z nich może grać jeszcze lepiej a wcale nie zdziwię się, gdy zobaczymy w tym sezonie jeszcze lepszego Greena czy Klaya a szczególnie Barnesa.
    Dodatkowo Kerr jako trener jest o 1 rok i 1 tytuł bardziej doświadczony.
    Dla mnie GSW obok SAS- jeśli Pop poukłada całą grę z nowymi graczami – to główni faworyci do tytułu.

  4. Na 100% nie zdobędą tytułu! !!! Mieli farta, że kontuzje ich ominęły. .. Lecz w tym sezonie magia prysnie w play off ach. Są w gronie faworytów lecz SAS, LAC czy OCT znajdą na nich sposób. Na wschodzie ciężko upatrywać kogoś innego do finału niż CAVS…

  5. „Największą siłę z ławki rezerwowych ma jednak dać dość niespodziewany MVP ubiegłorocznych Finałów, Andre Iguodala” Finały były w tym roku :P

Comments are closed.