Iguodala wybrany MVP Finałów

Nie Stephen Curry, nie LeBron James, a Andre Iguodala został wybrany najbardziej wartościowym zawodnikiem tegorocznych Finałów NBA. Otrzymał 7 z 11 możliwych głosów.

Nie jestem specjalnie zaskoczony tym wyborem, choć gdyby to ode mnie zależało przyznałbym tę nagrodę Jamesowi. To LeBeron był zdecydowanie najlepszym zawodnikiem podczas tej rywalizacji, dominował, ciągnął swój zespół w imponujący sposób i tylko dzięki niemu ta seria potrwała sześć spotkań, a rywalizacja była naprawdę ciekawa.

James zrobił wszystko co mógł, notując średnio 35,8 punktów, 13,3 zbiórek, 8,3 asyst i 1,3 przechwytu w 45,8 minut jakie spędzał na parkiecie, a ponadto dwukrotnie zaliczając triple-double w finałach. Bez niego Cavs byli naprawdę, ale to naprawdę słabi i nie byli w stanie wiele zdziałać.

To statystyki Cleveland bez Jamesa na parkiecie przed dzisiejszym, ostatnim spotkaniem.

Naprawdę imponujące.

To, James powinien zostać wybrany MVP, nawet pomimo przegranej, podobnie jak Jerry West w 1969 roku. To zdanie podzielała także większość trenerów i managerów pozostałych 28 drużyn zapytanych o to przez Chrisa Broussarda z ESPN.

Ostatecznie jednak nagroda trafiła do Iguodali, ponieważ już od dawna w NBA przyjęło się, że to wyróżnienie tafia do zawodnika zwycięskiej drużyny. I przyznano mu ją jak najbardziej zasłużenie. Można się spierać, czy statuetka nie powinna trafić do Curry’ego, ale była by to duża niesprawiedliwość względem Iguodali, bo na przestrzeni całej serii to on był najlepszym zawodnikiem Warriors. Co prawda finałach nie był w stanie zatrzymać Jamesa, ale bardzo utrudniał mu życie. Był tym zawodnikiem, który zmienił tę serię.

W czasie tych sześciu spotkań notował średnio 16,3 punktów, 5,8 zbiórek, 4 asysty i 1,3 przechwytu na mecz. Był drugim strzelcem Golden State, trafiając 52,1 proc. z gry, w tym 40 proc. zza łuku. Dodał do tego świetną obronę, a Warriors z nim na parkiecie byli najlepsze w serii +62.

Andre przed rozpoczęciem tego sezonu został przesunięty na ławkę, miał najgorsze rozgrywki pod względem indywidualnym, ale pogodził się z tym dla dobra drużyny. Odłożył indywidualne ambicje i pokazał, że jest profesjonalistą w każdym calu. I na koniec został dzięki temu wyróżniony. W pełni zasłużenie, otrzymując 7 głosów z 11 możliwych do zdobycia.

Komentarze do wpisu: “Iguodala wybrany MVP Finałów

  1. Zadaniowiec zabiera statuetkę Curremu, który jest MVP RS. Śmiech na sali. Niemniej uważam, że to właśnie Iggy zrobił różnicę i należało mu się. Pierwszy chyba taki przypadek w historii…

  2. Cyrk? Niesmaczne? Bez przesady Iggy grał świetnie, ja tam się cieszę że dostał MVP i jego też typowałem po poprzednim meczu.

    1. Oczywiście, że jest to niesmaczne. Iggy, przy całym szacunku dla niego, to nie Leonard z tamtych finałów. Prównaj sobie te dwie osoby [Leonard i Iggy], obejrzyj tamten finał i sam wyciągaj wnioski. Nie dać LeBronowi statuetki za te finały, to wstyd.

    2. Dodam jeszcze fakt, że LBJ uratował nam te finały. Baa, uratował najsłabsze play off od lat i oglądalność lidze. Po 1-1 mogliśmy sobie ostrzyć zęby na kolejne pojedynki. Aż strach się bać, co za mizerię byśmy oglądali, gdyby do finału weszli Hawks lub Bulls…W off-season mam nadzieję, że Clippers i Spurs dowartościują skład, a następnie do zdrowia wrócą Thunder.

    3. Woy ma rację, LBJ podciągnął te PO, które naprawdę były słabe. Cieszę się, że Iggy ma MVP, gratuluję mu ale nawet opierając się na samych statystykach dysproporcja jest miażdżąca na korzyść Jamesa. Miażdżąca. Bogu co boskie, Królowi co królewskie….

    4. Bardzo dobra puenta z artykułu na Grantland pt. „Sorry, Steph: LeBron Is Bruce Willis and the Warriors Are the Asteroid”

      „LeBron deserves to win the NBA championship. He’s not going to, but he deserves it. LeBron by himself, attempting to thwart the juggernaut Warriors and their historically great offense — it’s too much like Liam Neeson versus the wolves in The Grey. It’s too much like King Leonidas versus Xerxes’s infinite army in 300. It’s too much like Bruce Willis versus the Earth-ending asteroid in Armageddon, and you’re insane if you think I’m ever rooting against Armageddon Bruce Willis.”

    5. Sytuacja w której Jerry West dostał MVP była bardziej wyjątkowa i usprawiedliwia taki wybór dokonany raz w dziejach NBA. Jerry West grał w G7, PRZEGRAŁ GO 2 PUNKTAMI i zrobił linijkę 42/13/12. W całej serii tych punktów miał średnio 38. A tutaj nie było ani g7 ani 2 punktów różnicy.

  3. Iggy zasłużenie. Ogólnie ten sezon był bardzo dobry, dużo się działo, dużo emocji. Szkoda tylko, że było tyle kontuzji, najbardziej KD bo byłoby jeszcze ciekawiej. Kto by nie chciał oglądać OKC w pełni zdrowia w finałach konferencji z GSW?! To byłoby coś… mam nadzieję, że za rok tak będzie.

  4. Wielkie gratulacje dla całej ekipy Warriors- byli najlepsi i to udowodnili. Święte słowa Woy- LBJ dał nam sporo emocji, sześć spotkań, grał na kosmicznym poziomie. Skoro sezon się skończył, to chciałbym, chociaż nie wiem, czy jest dobre miejsce, podziękować wszystkim tworzącym ,,enbiej.pl” za mnóstwo relacji/newsów/ciekawostek/statystyk itd,itp. Naprawdę doceniam, że dzięki wam i waszej pasji, którą się dzielicie, mogę usiąść i poczytać o mojej ukochanej lidze. Dzięki też wszystkim tu osobom, które kochają basket, za często fajne dyskusje, wymiany argumentów, za róźny punkt widzenia. Oby za rok czekały nas jeszcze większe emocje. Pozdrawiam

    1. Kontra-> DZIĘKI WIELKIE dla Was, że przymykacie oczy na gorsze dni, kiedy zdarzają się wpadki w wyniku lub literówki. Bez Waszych odwiedzin i komenatrzy prowadzenie tej strony nie miałoby sensu. Zapraszamy na off-season, podsumowania drużyn i wieści transferowe. Może nie będzie już tej intensywności ale postaramy się być na czas z każdym newsem. SZACUNEK.
      Z mojej strony PODZIĘKOWANIA dla Lordama, Wojtka, Mateusza, Dawida, Marka, Pawła, Dominika, Majechy, CCPrice’a, BigAla, Qumawana, Marcina, Kuby (kolejność przypadkowa). Praktycznie bez nich / Was nie byłoby możliwe ogarnianie tak wielu tematów. DZIĘKI BARDZO i udanych wakacji.

    2. Wojtku, prowadzicie najlepszą stroną o NBA w Polsce. Ja sobie nie wyobrażam internetu bez Was. Nawet pomimo tego, że dużo siedzę na stronach typu Grantland, Bleacher itp. To pod względem merytorycznym, nie ustepujecie im, zważając na to, że nie jest to wasz główne zajęcie.
      Także, róbcie chłopaki swoje, a z naszej strony też wkładu w tę stronę nie zabraknie.

  5. Mnie mimo wszystko trochę dziwi że Curry nie dostał żadnego głosu.

    Sam po meczu numer 5 mówiłem o możliwości MVP dla Jamesa. Ale przesadzacie i to strasznie- ja też po tych po go bardzo doceniałem. I był faworytem do MVP ale o centymetry.

    Jamesa cyferki mówicie- to ja zapytam o skuteczność – powiecie że robił wszystko inne – zgoda. Ale Iggy też robił wiele – różnica poleca na tym że Warriors lepiej się dzielą piłką. W tej serii iggy był tak dobry że przy podobnej liczbie prób miałby o jakieś 20 % może i więcej punktów niż James. Przede wszystkim Iggy trafia za trzy a James tego nie robi zbyt dobrze w tej serii.

    James w dzisiejszym meczu oddał tylko 6 prób mniej niż Iggy i Curry razem . To też o czymś świadczy.

    Do tego w tej serii James nie bronił jakoś za specjalnie- to temat który nie był specjalnie poruszany- bo nie można ( chyba) wymagać wszystkiego. Ale w kolejnym meczu przy switach gdzie pozostawał przeciwko wysokiemu nawet nie próbował i skupiał się na tym żeby zaraz opierdzielić Tristana- dziś dwa razy Green pod koszem po prostu layup zanotował przy Jamesie.

    A Iggy w obronie robił wszystko .. I to ten czynnik który w połączeniu ze skutecznościa + wygrana seria że moim zdaniem wybór był sprawiedliwy.

    1. Przeszło mi przez myśl czy nie najlepiej byłoby dla serii dać MVP wspólnie parze Iggy-Steph ?
      Jeden bez drugiego tytułu by nie zdobył.

    2. Hawks w piątek byli graczem tygodnia więc to był ten moment – na comvp

  6. Z całym szacunkiem ale MVP finałów dla zawodnika z przegranej drużyny gdy nie doszło nawet do game 7 to by była gruba przesada.
    Lebron genialny, najlepszy gracz na świecie pełna zgoda tyle tylko że jego 35 pkt na mecz w finałach na słabej skuteczności to moim zdaniem nie jest argument aby naginać nie pisaną zasadę że MVP finałów idzie do drużyny zwycięskiej (dwa wyjątki w historii bodaj oba w serii z game 7). Cavs w ataku nie mieli żadnych opcji, Lebron musiał grać praktycznie sam ile mógł tyle zrobił. Padaka ofensywna Cavs która wymusiła hero ball Lebrona nie powinna być argumentem za MVP dla niego.
    Igoudala ponad Currym to jest moim zdaniem delikatna farsa. Nie samym punktami człowiek żyje ale jednak 26 pkt Stepha do 16 pkt na mecz Igoudali to jest kolosalna różnica. Curry rzecz jasna miał też więcej asyst,przechwytów.
    I teraz pytanie do speców ktorzy twierdzą że Iggy (nawet ktoś w drugim temacie wspomniał o greenie) był ważniejszym zawodnikiem od Stepha – jak myślicie dlaczego Cavs zostawiało czyste pozycje dla Iggiego? Może dlatego że cała obrona Cavs była skupiona na Currym, a ten podejmował słuszne decyzje i podawał?
    Jasne Iggy grał dobrze w obronie no ale Panowie… To Seph był najważniejszym/najlepszym zawodnikiem finałów ze zwycięskiej drużyny.

  7. Myślę, że Curry nie dostał nagrody za finały, bo juz miał za sezon zasadniczy. Być może tym się też wybierający sugerowali. Curry pare razy pociągnął GSW swoimi trójkami, gdy Cavs odrabiali straty lub prowadzili.

  8. Patrząc na całe finały MVP powinien być James. Patrząc na GSW Powinien być Iggy. Nie można powiedzieć ż Iggy nie zasłużył tylko że ta nagroda powinna się nazywać MVP of Champions.
    Bo jeżeli patrzymy na cała serię o nie powinno mieć znaczenia która drużyna wygrała, to że przyjęło się że MVP dostaje ktoś ze zwycięskiej drużyny nijak się ma do sprawiedliwości.

  9. I dlaczego powinien być Iggy ponad Currym bo dalej argumentów brak?
    Większe szanse dałbyś GSW bez Currego czy bez Igoudali? Czy Igoudala bez Currego miałby swoje pozycje i otwarte trójki? Czy ceglenie na potęge FT przez Iggiego również w końcówkach nie obniża jego noty?
    Co do argumentu o sprawiedliwości i Lebrona to tak samo można powiedzieć że to niesprawiedliwe że Lebron grając serię życia nie wygrał tych finałów – tylko co z tego? taki jest sport albo wygrywasz albo przegrywasz, imo sam Lebron dziwnie by się czuł odbierając MVP po trzech meczach przegranych z rzędu i tym samym przegranym finale.

    1. Nie czytasz uważnie, nie ma tu żadnej niesprawiedliwość pod względem tego kto wygrał finał bo wygrała drużyna lepsza w 6 meczach. Natomiast patrząc obiektywnie na zawodników tego finału szukając kogoś kto wniósł dla swojej drużyny najwięcej jednocześnie samemu grając jak najlepiej to jest to LBJ. Kura i Iggy zagrali bardzo dobrze ale indywidualnie to James był najlepszy, nie było Irvinga, nie było Love’a, grał i zachowywał się jak prawdziwy lider.

    2. Gdyby Lebron rzucał na skuteczności 60 % – to gdzie byłby Curry ?

  10. Najgłupszy argument świata – wstawcie Curry’ego do Cavs…
    Wstawcie Cavs na zachód a LeBron w finałach zagra co najwyżej na konsoli i to nie pierwszy raz…

    1. lubię odpowiadać na taki „głupie” uwagi, bo to świadczy o kimś, że nie wie o co chodzi lub nie stara się zrozumieć skrótu myślowego. Ale chętnie rozwinę tę myśl dalej…

      – Cavs 2007 – pamiętasz? Kogo on czyli LBj miał w tym składzie i doczołgał się do finałów, załatwiając niczym Bulls w tym roku, Detroit Pistons. Czy Wschód był taki słaby wtedy? czy dziś (przecież Hawks nie byli drużyną z łapanki, a Bulls mieli wysokie aspiracje!)? więc Drew Gooden , Aleks Pavlović, Danny Gibson, Zydrunas Ilgauskas, Larry Hughes czy Anderson Varejao.
      – Cavs 2015 – od połowy serii z Bulls bez Irvinga lub z Irvingiem na jednej nodze, z coraz więcej wnoszącymi Shumpertem oraz Dellavedovą czy Thompsonem czy Mozgovem.

      Gdzie byli Mozgov, Smith, Shumpert, Dellavedova w ostatnich latach kariery? Rusek się miotał od pozycji trzeciego centra w Denver, do roli startera, tylko dlatego by podnieść jego liczby oraz przehandlować. Pat Riley może sobie pluć w brodę, że nie wyciągnął go, kiedy LeBron prosił o wzmocnienia. Smith? Zakała niejednej drużyny, kiedy grał świetnie w Knicks potrafił przepić formę w dyskotece z Rihanną. Największy sukces awans do WCF z Nuggets, kiedy w drużynie panowali Billups oraz Anthony. I-man człowiek po poważnej operacji, który jakimś cudem stał się ulubieńcem Jacksona w Knicks, a kilka miesięcy wstecz mógł dołączyć do OKC Thunder jako potrzebny stoper. No i nikomu znany Delly.

      Dzięki motywacji i pracy z LeBronem każdy z nich – plus Tristan Thompson – zagrali wszystko to, co najlepiej potrafili – zastępując Irvinga, Love’a oraz wychodząc z cienia lepszych zawodników. Myślisz , że przy Currym (którego opisało kilku forumowiczów niżej czy wyżej) zagraliby tak samo? Ja myślę, że nie.

      Doskonale też pamiętam przypadek Mo Williamsa, który był niechcianym w Utah i obijał się gdzieś , grając w Milwaukee. Kiedy doszedł do Cavs zaczął grać najlepszy basket w życiu. Trafił do All Stars, dzięki komu?

      LeBron to gracz przy którym słabsi chcą się uczyć, rozwijać i podnosić swoje możliwości. To mentor dla innych. Wyjątkowa osobowość.

      Ma 30 lat, dwa tytułu Mistrza, 4 tytuły MVP i z roku na rok bije kolejne rekordy. Nie dlatego, że jest egoistą strzelam jak Kobe czy Westbrook. Jeśli Curry w kolejnych latach dorówna mu i ominą go kontuzję zacznę wierzyć , że jest wielki. Na razie uważam, że po fantastycznym sezonie, miał też sporo szczęścia, bowiem nie spotkał na swojej drodze ani Tony’ego Parkera, ani Chrisa Paula , ani niestety Kyriego Irvinga (tuż po kontuzji był Holiday, z bólem walczył Conley a Beverley’a po prostu zabrakło). Być może za parę miesięcy przekonamy się – przy powrotach innych gwiazd ligi o – prawdziwej sile lidera Warriors.

  11. Najpierw postaraj się zrozumieć argument, a potem go krytykuj. Curry był najważniejszym zawodnikiem GSW, to on „robi” im gre, kreuje pozycje dla gości takich jak Iggy i do tego był w finałach zdecydowanie najlepiej punktujący. Bez niego GSW jest inną drużyną bo to na nim opiera się cała koncepcja, Iggy jest zadaniowcem który rozegrał świetną serię.
    Nie wiem co mają do tego konsole i inne brednie o których piszesz.
    Poproszę słownie JEDEN argument dlaczego Iggy a nie Curry.

    1. 1. Curry beznadziejnie broni
      2. Bez Igiego w trech pierwszych meczach nie pokazał prawie nic, zaś gdy Igi się pojawił nagle GSW odżył
      3. W porównaniu do LBJ miał słabe statystyki punktowe…
      4. Kompletnie nie pasuje do roli lidera zespołu- chodzi o charyzmę na parkiecie

  12. Co do Lebrona to nie ma sensu się przegadywać, tak był najlepszym zawodnikiem na boisku w tych finałach, IMO MVP nie powinno iść do kogoś kto przegrał trzy mecze z rzędu i finał 2-4 m.in pudłując potencjalne game winnery (jasne że z wyczerpania i nie można mieć pretensji ale jednak). Kwestia podejścia do samej nagrody i tego kto jak ją rozumie. W każdym razie z Lebronem miałbym znacznie mniejszy problem niż z Iggym jako MVP.

  13. @PTBlazers nie wiem o co Ci chodzi, gdyż mój post był skierowany do osób które twierdzą, że to Lebron powinien być MVP, bo sam „ciągnął” Cavs. A Curry czy Iggy nie zasłużyli, bo grają w najlepszej drużynie i na miejscu Lebrona nie dali by sobie rady… Więc jeśli wymyślamy takie beznadziejne argumenty na które nigdy nie poznamy odpowiedzi, to i ja dodam swój. Wciąż nie mogę zrozumieć dlaczego gra w najlepszej drużynie jest zarzutem? A z wyborem Igoudali nie mam problemu…

    PS. „Najpierw postaraj się zrozumieć argument, a potem go krytykuj”

  14. Uwielbiam takich graczy jak Igoudola, wszechstronni, poświęcają się dla drużyny, obrońcy na większość pozycji. Trzeba spowolnić najlepszych graczy proszę bardzo, trzeba rzucić za trzy ok, a może trzeba podwajać na jakimś centrze nie ma sprawy. Oczywiście najlepszym z nich był chyba Scottie Pippen, ale on potrafił być też pierwszą opcją. Gdybym miał porównać Iggiego do gracza z lat 90(wtedy zacząłem oglądać NBA) to wybrałbym bym chyba Kendalla Gilla. Podobny typ – bardzo atletyczny i posiadający wszystkie wyżej wymienione cechy. Może kilku z Was go pamięta. Ja pamiętam doskonale wywiad z nim – po sezonie kiedy rzucał ponad 21pkt na mecz zapytany dlaczego w kolejnym rzuca dużo mniej – odpowiedział szczerze – bo o to poprosił mnie trener, mam się skupiać na obronie. Igoudola na początku sezonu poproszony przez Kerra o wchodzenie z ławki i przyjmujący(może początkowo niechętnie) tą rolę. Pomimo tego, że chyba nikt nie miał wątpliwości, że jest lepszy od Barnsa. Tak zdecydowanie uwielbiam takich graczy.

    Andre zagrał bardzo dobrą serię przeciwko Cavaliers to chyba jasne. Tego mu nikt nie zabierze. Tak samo nikt nie zabierze mu nagrody MVP. Dostał, uścisnął rękę wielkiemu Russellowi. Koniec.

    Dla mnie jest jednak problem. Dlaczego? MVP – most valuable palyer – najbardziej wartościowy gracz finałów NBA. Tak jak moim zdaniem MVP sezonu regularnego powinien zostać Harden(za prawie jednoosobowe dociągnięcie wózka z Houston do 2 miejsca na piekielnie mocnym zachodzie) Tak teraz nie mam wątpliwości kto powinien dostać MVP finałów – James. Lebron tą serią zdobył mój szacunek. Żeby było jasne – miał go już wcześniej. Można psioczyć na skuteczność, ale czego można się spodziewać kiedy gra się po 45 minut w meczu – że rzuty będą wpadać jeden po drugim? LBJ Nie był i raczej nigdy nie będzie moim ulubionym zawodnikiem, ale na pewno szanowałem go za to co potrafił zrobić na boisku. Po tych finałach jednak pierwszy raz mogę powiedzieć, że osiągnął poziom, którego sam Jordan by się nie powstydził. Żeby było jasne do MJ mu daleko – w końcu His Airness taki poziom trzymał przez długie lata, a nie w ciągu jednej serii. Nie lubię mówić co by było gdyby zamienić miejscami zawodników, ale z ręką na sercu mogę powiedzieć, że gdyby wstawić Jordana w miejsce LBJ do Cle wynik prawdopodobnie byłby taki sam. W realiach koszykarskich jak dla mnie nie ma większej pochwały i docenienia.

    Dlatego sorry Iggy, sorry Steph oboje zagraliście naprwadę bardzo dobre finały. Gratuluję Wam wygranej – w końcu Wam kibicowałem, bo oglądanie całego GSW to przyjemność. Ale myślę, że oboje wiecie w głębi serca, że najlepszym zawodnikiem tej seri był King James. Ja co do tego najmniejszych wątpliwości nie mam – MVP finałów jest Lebron

  15. W U.S.A zupełnie inaczej patrzy się na pewne sprawy, w Polsce kocha się wspaniałe porażki tam jest kult zwycięstwa. Zawodnicy nawet ci najwięksi są rozliczani ze względu na liczbę zdobytych pierścieni, bo to one definiują to czy ktoś może należeć do grona największych.
    MVP finałów dla zawodnika, który przegrał je w stosunku 2-4 to moim zdaniem trochę tak jakby dać MVP RS liderowi drużyny która nie weszła do play offów bo nie miał wsparcia i bohatersko ciskał po 40 pkt na mecz na słabej skuteczności.
    W NBA to tak nie działa.
    Ktoś sobie wyobraża Bryanta, Jordana czy Lebrona odbierających MVP finałów których nie wygrali? Dla nich liczą się tylko mistrzostwa, a nie nagrody pocieszenia które będą odbierać z miną jak na stypie. Takie jest moje zdanie przynajmniej ;)

  16. PTBlazers, masz absolutną rację, widok LBJa w stanie w jakim schodził z parkietu, a odbierającego nagrodę MVP byłby dla wszystkich przykry. Na scenie niech pozostaną zwycięzcy i niech oni robią sobie imprezkę, po co zapraszać przegranych? Żeby ją zepsuli? A poza tym nagrodę MVP potraktujmy na luzie, ot wyróżnienie dla super gościa z wygranej drużyny i pucharek na pamiatkę:)

  17. @ Woy Williams w ostatnich dwóch latach w „Kozłach” miał niegorsze statystyki niż w Cleveland, a w ASG zagrał dlatego,że zastąpił Bosha, a wypadało by z zespołu najlepszego wtedy w NBA, grało dwóch zawodników. Oczywiście, że każdemu gra się łatwiej przy LBJ, ale ze pracują przy nim więcej? To już niekoniecznie. Kobe np też jest tytanem pracy, a jakoś nic nie wiadomo czy jego partnerzy tyle z tego czerpią co z etosu LeBrona.

  18. W finałach 1969 West rzucał o niemal 10% lepiej z pola niż LBJ w tegorocznych. Obaj oddali tyle samo rzutów z gry (196), przy czym Jerry zdobył 265 pkt, a Lebron 215 pkt. Jeżeli do tego dodać, że czasach Westa nie było rzutów trzypunktowych, to ofensywne poczynania Pana Logo chyba zasługują na większy podziw aniżeli dzisiejsze Jamesa.

  19. Woy, Curry nigdy nie będzie tak dominujący jak James, ale nie rozumiem co ma jeszcze udowadniać i przeciwko komu: Tony Parker to już nie ten sam Tony co kiedyś i widać to było w meczach z Clippers, z Chrisem Paulem Curry ma najlepszą akcję w RS, kiedy CP3 zakręciło się w głowie i upadł, Irving też w RS bez LBJ nie dał rady – 23/5/6 w 40 min 9/23 z gry, -7; Curry miał 23/10/1 i 55% w 35 min +9, Holiday – sorry, ale nie ta liga, Conley w PO już wówczas był po bólu i zaliczył 2 świetne mecze, a potem zgasł, a Beverley no cóż w 3 meczach RS z Warriors średnio notował 9,7/4,3/4 i 35% w 33 min, (+/-) na -57; a Curry – 25/9,3/5,7 i 53% w 35 min, łącznie +64 (!). Jak dla mnie nie muszę już czekać, Curry jest wielki i koniec! No i nie zapominajmy że w PO grał przeciwko wszystkim tegorocznym kandydatom do MVP (po raz pierwszy w historii) i wygrał. Nie mam też wątpliwości, że nawet gdyby Love i Irving byli na 100% gotowi Warriors i tak zdobyliby mistrzostwo, grali po prostu najlepiej i najładniej w całej NBA, wyśmienicie się ich ogląda. Acha, no i widownia na finałach największa od czasów Jordana – to też ich zasługa.

    1. Conley nie grał w G1. Ponadto na 2 ostatnie mecze serii wypadł Allen. Akurat jedna akcja mnie nie przekona co do wyższości nad CP-3. Shooter lepszy TAK, ale nie jako playmaker. Tutaj poczekam na kolejne bezpośrednie boje jak w PO 2014. Tego pojedynku niestety najbardziej nie odżałowałem i na niego ostrzę sobie zęby w P.O. 2016. Dodatkowo , bo pomijasz nieco faktów, Cavs ograli Warriors w regular season u siebie, z Irvingiem (zatrzymali GSW poniżej 100 punktów). A co do Beverley’a to mówimy o obronie i najlepszym plastrze w lidze na tej pozycji. Więc statystyki ataku nie mają w tym wypadku znaczenia. Jeśli cofniesz się do naszych zapowiedzi Rockets – Warriors to właśnie brak VBeverley’a był jednym z kluczem do zwyciestwa GSW. Z jednym kandydatem mogę się zgodzić, Hardenem , ale innych wielu niestety nie spotkał poza LBJem. Ani w drugiej rundzie, ani w pierwszej nie miał przeciwko sobie wielkich graczy. Więc wg mnie Warriors grali fantastyczny sezon, Curry był i jest w wyśmienitej formie, dodatkowo omijały go kontuzje i zasłużył na tytuł. Jednak kolejne play off, przy powrocie Duranta i spółki będą – w moim przekonaniu – dużo lepsze. IMO , nie ze względu na Warriors, ale ze względu przez kontuzje, to były najsłabsze play off od kilku sezonów. Jak pisałem wyżej, gdyby nie James, to nie mielibyśmy wielkiej widowni w finałach NBA i dreszczyku emocji.

    2. To jeszcze raz – statystyki obrony „najlepszego plastra w lidze” – zatrzymał Currego w 3 meczach RS na 25/9,3/5,7; 53% w 35 min. i +64. A akcja z CP3 była tylko wisienką na torcie, jasne że o niczym nie świadczy, też ostrzyłem sobie zęby na te mecze, szkoda, że nie wyszło, tym bardziej że w sezonie było 3-1 i iskrzyło. Mimo wszystko mam wrażenie, że umniejszasz wagę mistrzostwa zdobytego przez Warriors, co wydaje mi się niesprawiedliwe. To tak jakbym narzekał na to, ze Rose i Butler po kontuzji, Korvera skasował Dellavedova, Pearce stary, a James znalazł się w finale bo poziom na wschodzie niski…

    3. Nie Warriors, źle rozumiesz. Curry’ego i może Kerra. Warriors to zespół – kopalnia talentów – i dla przykładu Lee czy Iggy byliby graczami pierwszej piątki w innych ekipach. W tych finałach okazali się ważnymi ogniwami i to po zakończeniu meczu, w pierwszym zdaniu powiedział Kerr. GSW to również zasługa pracy Marka Jacksona, który m.in. zaryzkował Boguta i wybrał Thompsona ponad Montą Ellisem. Puentując, Warriors byli pewniakami do Mistrzostwa i praktycznie we wszystkich typowaniach u nas na stronie , byli zapowiadani jako zwycięzcy serii. Dodam na sam koniec, praktycznie od GSW i Mullina czy Hardaway’a zaczęła się moja przygoda z NBA. Run’TMC czy Chrisa Webbera oraz styl Dona Nelsona uwielbiałem i szanuję do dziś.

  20. Iggy jak najbardziej zasłużenie został mvp. Zatrzymał Bronka ponoć najlepszego koszykarza nba na 24 % skuteczności z gry wtedy gdy go krył, już za samo to zasługiwał a do tego dodał dużo w ataku.Tyle w temacie

    1. A jaki miał %FT Iggy? Zatrzymał LeBrona na poziomie 38-12-8?
      Szkoda, że jeszcze Curry nie zatrzymał Delego na chociaż 20-6-6.
      LeBron nie grał przeciwko Iggiemu, tylko był JEDYNYM zawodnikiem Cavs, który grał przeciwko całej drużyniei. Grał po 45 minut i to ZMĘCZENIE oraz brak innych opcji w ataku zatrzymało Jamesa.
      Swoją drogą, jak nie ciepię taktyki faulowania bez piłki, to jednak można było spróbować faulować MVP Iguadola. Zwłaszcza w 4q.
      Nikt w GS nie wybił się ponad pewien poziom, za który można by dać MVP.

  21. @ Woy ilu to mamy ALL Starów, którzy grali, a nie zasługiwali? Grali bo byli w dobrych drużynach i wypadało ich zaprosić. Patrz teraz Korver, czy kiedys czwórka z LAL :)

  22. Oho nie zgadzasz się z „Redaktorem” to się nie znasz…Gratuluję

    Co ma rok 2007, 2008 i wszystkie inne do tytułu MVP finałów 2015? Próbujesz mnie przekonać, że LeBron jest najlepszym graczem w tej lidze od 2007 roku? Nie musisz,tylko człowiek oderwany od rzeczywistości się z tym nie zgodzi. Natomiast z miłą chęcią, przypomnę ci pewną statystykę dotyczącą drużyn pokonanych przez LeBrona w PO z bilansem przynajmniej 50 zwycięstw- jest ich „aż”7 na 10sezonów.ALE DYSKUSJA TYCZY SIĘ TYLKO OSTATNICH 6 MECZY TEGO SEZONU!

    Stefanowi zarzuca się tylko odgrywanie swojej roli w idealnej maszynie niszczącej kolejnych przeciwników,a James sam heroicznie ciągnie drużynę na swoich barkach… tylko chwileczkę – czy to aby nie on sam wybrał sobie taką drużynę? Przecież wracając do Ohio dobrze wiedział, że drużynę będzie tworzył On, Kyrie, i trzeci all-star a także szukający swojego ostatniego mistrzostwa weterani. Bardzo dobrze wiedział, że przy tym układzie nie ma wiele miejsca w salary Cap dla reszty zawodników.

    No i w końcu czy to wina kogokolwiek z Oakland, że Love’a i Irvinga dopadły kontuzję? Dlaczego mają być dyskredytowani za to, że grają w najlepszej drużynie dodatkowo zbudowanej w sposób „uczciwy”( wiem, że to złe słowo) w przeciwieństwie do Cavs i wiesz co gdyby pozostali dwaj All stars byli zdrowi a CLE i tak przegrało ten finał w co wierzę, że tak właśnie by było to nadal LeBron grałby z sami winowajcami, bo tak właśnie było w Miami, a bo Bosh to p***y a Wade już za stary…

    1. Nie – nie zgadzasz to się nie znasz (nie twórz herezji i nie popadaj w emocje, ok?), generalnie zachowałeś się jak małolat, odpowiadając na zdanie głupim komentarzem. Resztę masz powyżej , tylko, że tego nie przyjmujesz i jedziesz w moją stronę. Także EOT.

      Btw. O salary cap , w następnym sezonie Gilbert zapłaci 75 mln podaktu od luxusu. Przy prolongacie Tristana Thompsona na tzw. maxa . Jedne kluby stać, inne nie…zresztą zaraz zobaczymy również wysokie podatki w Oakland (Draymond Green) stąd też próba wymiany Davida Lee.

  23. Strasznie niektórzsy narzekaja na %FG Jamesa. NArzekają, że James za dużo grał sam. Stąd statystyki prawie 40pkt na 40% FG. A ja zapytam kto miał tam grać. Co działo się z Cavs gdy James dostawał chwilę przerwy? Cavaliers bez LBJ byli jak dzieci we mgle, grali tak słabo, że żal. To dlatego James ciągnął zespół, dlatego grał tak dużo. To on w POJEDYNKĘ ciągnął te finały.
    A rok temu kochani, James miał średnią prawie 30pkt ale na FG prawie 60%
    I co? I wszyscy narzekali, że nie wziął na siebie ciężaru gry, że za mało rzucał itd.
    Zawsze będziecie narzekać na NAJLEPSZEGO ZAWODNIKA ŚWIATA?
    Bez JAmesa (Irvinga i Lovea) nie było żadnej drużyny. Oby Ci dwaj kontuzjowani zawodnicy pozostali w Cavs a finały 2016 będą zupełnie inne.

    1. Z czystej ciekawości w któym miejscu w komentarzach powyżej widzisz narzekanie na LBJ?
      Cavs byli słabi i przegrali, mamy różne zdania co do tego kto był MVP finałów ale nikt nie próbuje dyskredytować tego co zrobił Lebron. Jak ktoś pisze że LBJ grał na kiepskiej (zwłaszacza jak na siebie )skuteczności to stwierdza fakt a nie narzeka,a dlaczego tak było każdy rozumie.

Comments are closed.