Zapowiedź sezonu: Sacramento Kings

Pisząc tą zapowiedź wpadłem w nastrój wieszczy. Prawdopodobnie bierze się on z rosnącej goryczy. Gdy patrzy się na kolejne sezony, w których druga (po ukochanych Celtics) ulubiona drużyna nie przekracza bariery 30 zwycięstw, można nabrać do niej dystansu. Od momentu sprzedaży franczyzy przez braci Maloof powiał wiatr nowej nadziei, który dość sukcesywnie zabija nowy właściciel. Sezon 2013/14 nie przyniósł oczekiwanego przełomu, bo nie mógł. Przed sezonem drużyna praktycznie nie wykonała żadnych ruchów i zanim się obejrzeliśmy było 5-13 i mimo wymiany z Raptors sezon w Sacramento się zakończył już w grudniu. Managmentowi szybko zaczęło zależeć na kolejnych wyborach w drafcie niż zwycięstwach. Czy po roku szaleńczych zmian i wymiany ponad połowy roosteru sytuacja jest inna? Uwaga! Wieszczę… mimo pesymistycznego nastroju najbliższy sezon Sacramento Kings będzie tym przełomowym (moje trzy typy na końcu)!

Zmiany, zmiany, zmiany

Budowanie tej drużyny przypomina podłożenie dużej porcji C4 i zrównanie wszystkiego z ziemią. No może poza jednym pewnikiem – chcemy budować wokół DeMarcusa. Zmian widzieliśmy bardzo dużo, a ostateczny efekt jest bardzo podobny, co za chwilę postaram się udowodnić. Pisząc o zmianach w zasadzie trzeba wspomnieć o wszystkich transakcjach mających miejsce podczas poprzedniego sezonu zasadniczego, bo tam nastąpiła pierwsza seria wybuchów. Skład Kings przeszedł prawdziwy remanent. Wspomniałem już we wstępie o wymianie z Rapotrs. Vivek zdecydował się przejąć wysoki kontrakt byłej gwiazdy Memphis Rudy’ego Gay’a, a w drugą stronę powędrowali Patrick Patterson (chlip, chlip – efekt tłoku na pozycji nr 4 w Sacramento) i Greivis Vasquez (rywalizacja z Thomasem wpływała ponoć negatywnie na zespół) – obaj doskonale odnaleźli się w Toronto. W wymianie z Nets odszedł Marcus Thornton, a przyszli Reggie Evans (kolejny niezły PF, wciąż spora siła na desce) i kontuzjowany Jason Terry, a jeszcze w listopadzie z Wolves za Luca Mbah a Moute przyszedł Derrick Williams stwór nie pasujący ani do SF, ani do PF (coś ciężko znaleźć mu miejsce w rotacji już drugiej kolejnej drużyny).

Ze zmian posezonowych pierwszym sporym szokiem był draftowy wybór. Niewiele osób spodziewało się, że z 8 numerem pójdzie Nik Stauskas, szczególnie że w roosterze Królów znajduje się Ben McLemore, a na wybór czekał jeszcze Elfrid Payton. Fani i komentatorzy przyjęli ten wynik z umiarkowanym optymizmem. Kings jak powietrza potrzebowali strzelca dystansowego (27 miejsce w skuteczności zza łuku). Stauskas jest postrzegany jako najlepszy obok McDermotta shooter tego draftu, a McLemore po pozbyciu się Terry’ego jest w zasadzie jedynym SG w całym składzie drużyny z Sacramento.

Draft był jednak przygrywką do zadziwiającego transferu Isiah Thomasa do Suns. Sporo rację ma Bill Simmons, który niemiłosiernie znęca się nad zarządem Kings w swojej przedsezonowej zapowiedzi. Wiedząc o odpuszczeniu Thomasa wybór Paytona był jedyny możliwy mając w składzie McLemora i combo gurda McCalluma. Oprócz tego pozbyto się Jasona Terry, Quincy Acy, Travisa Outlaw, a w zamian zakontraktowano Darena Collisona i Ramona Sessionsa (backup za Thomasa) oraz Omri Casspi (backup dla Gay’a i wzmocnienie w rzutach dystansowych). Wszystko to było spowodowane koniecznymi oszczędnościami. Thomas spodziewał się znacznej podwyżki i zdecydowano się w zamian zatrudnić tańszych graczy. Collisona jednak nie jestem w stanie wyobrazić sobie jako pierwszego rozgrywającego teamu aspirującego do play-off. Payton byłby ruchem zdecydowanie bardziej pożytecznym.

Zobaczmy jak zmieniał się rooster Kings:

2013-14 – początek sezonu:

  • PG: Vasquez / Thomas / McCallum*(R)
  • SG: Thornton / McLemore (R)/ Fredette
  • SF: Salmons / Outlaw / Mbah a Moute^
  • PF: Patterson / Thompson / Landry^
  • C: Cousins / Hayes / Ndiaye*

2013-14 – koniec sezonu:

  • PG: Thomas / McCallum
  • SG: McLemore / Cunningham / Terry*
  • SF: Gay / Williams / Outlaw
  • PF: Evans / Thompson / Acy / Landry^
  • C: Cousins / Gray / Reed*

2014-15 – obecny rooster:

  • PG: Collison / Sessions / McCallum
  • SG: McLemore / Stauskas (R)
  • SF: Gay / Williams / Casspi
  • PF: Evans / Landry / Thompson
  • C: Cousins /  Hollins / Moreland (R)

(* – zawodnicy nie otrzymujący praktycznie żadnej minuty, ^ – zawodnicy z poważną kontuzją, R – Rookie)

Podsumowując, Kings po wielu ruchach ma w składzie trzech przeciętnych PG i dwóch perspektywicznych ale młodziutkich SG. Zaś frontcourt zbudowany jest z aż trzech dobrych, ale nie aspirujących do miana All-Star PF (Jason Thompson to PF, a nie C) i centra (umówmy się – Rayan Hollins to nawet nie jest materiał na 10+ minut w meczu). Widoczny plus możemy zaliczyć na niskim skrzydle. Nie mogę pozbyć się wrażenia, że po tak wielu ruchach problemy pozostały dokładnie takie same – tłok na pozycji PF, brak naturalnego backupu dla Boogiego i wzmocnienie pozycji SF zostało okupione skróceniem rotacji rzucającego obrońcy i ogólnym beztalenciem na pozycji PG. Żal mi przy tym wszystkim najbardziej trenera Mike’a Malone, bo wydaje się, że gość ma potencjał na dobrego coacha. Przy całym młynku życzyć mu wypada jakiejś stabilizacji.

Roster

PG – Darren Collison, Ramon Sessions, Ray McCallum

SG – Ben McLemore, Nik Stauskas

SF – Rudy Gay, Omri Casspi, Derrick Williams

PF – Jason Thompson, Reggie Evans, Carl Landry

C – DeMarcus Cousins, Rayan Hollins, Eric Moreland

Oczekiwania i perspektywy

Przy całej dysfunkcyjności organizacji Kings myślę, że zaliczą najlepszy sezon od lat. Wieszczę kilka przełomów:

1. Kings przekroczą 30 zwycięstw! Już słyszę jak sceptycy krytykują, że to żaden sukces. Hej, w normalnej organizacji pewnie byłoby to prawdziwe stwierdzenie, ale mówimy o Kings, którzy od sezonu 2008/9 nie przekroczyli 28 zwycięstw… Słyszałem nawet pogłoski, że Vivek kupując organizację myślał nad zmianą nazwy z Kings na Cucumbers… Tak długiej serii nie miały nawet inne pośmiewiska ligi z ostatnich sezonów – Bobcats, Magic czy Cavs.

2. Zbudowany złotym medalem mistrzostw świata DeMarcus Cousins zagra jeszcze lepszy sezon niż poprzedni i zapuka zdecydowanie do top 15 Ligi. Wieszczę, że Boogie przebije granicę 24/12 i wystąpi w meczu All-Star.

3. Vivek dopnie swego i uda mu się ściągnąć All-Stara, chociaż nie będzie to Rajon Rondo (prędzej Josh Smith, a może wspominany przez Simmonsa Deron Williams).

Co ciekawe większość dziennikarzy obstawia wynik Kings między 33 a nawet 41 zwycięstw. Osobiście obstawiam raczej przedział 30-32. Cousins z Gay’em mogą pociągnąć Ogóry z Sacramento do kilku zwycięstw, ale dziury w tym teamie są jednak bardzo duże, a Zachód jak zwykle bardzo mocny. Niestety może się zdarzyć tak, że po słabym początku w granicach 5-13, Kings po raz kolejny oddadzą sezon.

No właśnie, czas na perspektywy. Każdy właściciel musi przejść etap, że wie najlepiej, co jego drużynie jest potrzebne. Miał tak sam Michael Jordan, miał tak Mark Cuban i inni. Ma tak Vivek Ranadive i mam nadzieję, że przejdzie mu wcześniej niż później. Nie chodzi przecież o to, aby dużo się działo, ale o budowanie solidnej drużyny. Tej nie buduje się w rok, a przynajmniej nie podkładając C4 i licząc, że części po wielkim wybuchu ułożą się w zgrabną całość. Cousins i Gay to fajna zaliczka. Jeżeli Gay zrezygnuje nieco ze swoich finansowych wymagań, Kings powinni przedłużyć z nim kontrakt. Ma wciąż zaledwie 27 lat i jeszcze przez 4-5 sezonów będzie bardzo dobrą drugą opcją w zespole. Wydaje się, że jest duża szansy, aby któryś z dwójki SG, czy McLemore, czy Stauskas został graczem większego formatu. Liczę na ich rozwój. Przede wszystkim Kings potrzebują zimnej głowy i rozgrywającego z prawdziwego zdarzenia. W drugiej kolejności muszą dołożyć do składu dwóch weteranów, bo doświadczenia w tym składzie mamy jak kot napłakał. Najlepsze jest to, że tej organizacji brakuje mniej więcej dwóch rozsądnych wymian, aby w roku 2015/16 bić się o play-offy. Tylko jestem coraz mniej przekonany do tego, czy bandę klakierów Ranadive na to stać.

Komentarze do wpisu: “Zapowiedź sezonu: Sacramento Kings

  1. Powinni zlikwidować ten zespół. Chyba najgorzej zarządzany w historii. Rozumiem, można tankować, ale oni grają taki syf od tylu lat, że aż wstyd patrzeć. Dlatego ich meczy unikam.

  2. a moim zdaniem wybór Stauskasa był bardzo dobry – owszem, potrzebowali PG, ale tych na rynku jest sporo, zapoluja w wymianach, lub na kolejnym FA a taki strezlec jak Stauskas co draft do ligi nie trafia

  3. @Lars nie przesadzej z tym likwidowaniem. Clippers też przez wiele lat byli na dnie, dopiero wybór Griffina ich odmienił. Kings jest potrzebny kolejny all-star obok Cousinsa, szkoda, że nie tankowali po Wigginsa tylko woleli ściągnąć Gaya z Toronto.

  4. Ja myślę, że Collison i Sessions są niedoceniani i przynajmniej Collison zasługuje na choćby szansę prowadzenia drużyny w pierwszych 30 meczach. Co do Stauskasa to również zwróciłem uwagę oglądając Simmonsa i Jalena, że to był zły wybór. Elfrid daje większe nadzieje ale nie zapominajmy, że liga cierpi na brak dobrych SG. Czy Stauskas będzie solidny? MI wydaje się za miękki – taki wyższy Fredette.
    Williams w Kings? Bez jaj – Simmons dość często wali farmazony (rok temu stawiał Bobcats na 26 miejscu w lidze i fatalnie grymaszący Al Jefferson osiągający max 18/9). Kings nie mają nic, nawet Cousinsa, który jest gorszy od Lopeza, na wymianę z Nets.

Comments are closed.