Wrzuta dnia: Jordan vs. Drexler

Wracając w naszej wrzucie do przeszłości , zapraszamy na skrót niesamowitego widowiska w którym dwaj najwięksi gwiazdorzy – Bulls i Blazers – wrzucili łącznie 94 oczka!

Komentarze do wpisu: “Wrzuta dnia: Jordan vs. Drexler

  1. jedno z niewielu vs z tamtych lat gdy Jordan jest rzeczywiście z kimś ze swojej pozycji

  2. Clyde ” The Glide” Drexler !!! Pamiętacie Rockets z nim i z Olajuwanem jak zmietli Magic 4-0 w finałach ;) To była genialna drużyna. Lata podstawówki ;)

  3. Gdyby włodarze Portland nie wykazali się krótkowzrocznością i wzięli Jordana (mamy Drexlera na 2 to weźmy Sama Bowie) to Jordan na 2 i Drexler na 3 w Blazers (mógłby tak wtedy grać) zdominowaliby ligę na całe lata, Blazermania nie miałaby końca, a ten duet byłby najprawdopodobniej najlepszym w całej historii NBA

    1. to samo można powiedzieć, gdyby Sonics nie oddali Pippena za Polynice’a do Chicago to mieliby tercet Payton-Pippen-Kemp ;-)

  4. Pamietajcie ze to byl rok 84-wtedy blazers szukali kogos kto moglby stanowic wyzwanie dla Jabbara. Ich celem numer jeden byl wtedy Akeem (swoja droga gdyby para Olajuwon Drexler grala razem od poczatku to moglaby napisac kawal historii nba). Wylosowali dwojke wiec wzieli najlepszego centra jaki ich zdaniem byl i trafili boosta…

  5. nba jest neisamowite, 1 pick, 1 człowiek może zmienić całą organizację na lata, ba może zmienić nawet bieg wydarzeń w całej lidze. Jako kibic Portland strasznie żałuje, że taki pech panuje w Blazers.
    Już moge przełknąć Jordana bo jednak Drexler to był zawodnik z najwyższej półki, szkoda że przeoczono Charlsa Barkleya czy też Kevina Willisa, nie wspominając o Kevinie Durancie…
    ahh szkoda bo ktoś z dwójki MJ – Durant dałby legacy Rip city albo spore szanse Portland na tytuł teraz (Durant), który przy obecnym składzie jest raczej nierealny przez nastepne lata jesli nie dokonane zostaną wzmocnienia

  6. Myslę, że pomysł Drexler + Jordan w jednym zespole to niemądre. Obaj lubili grać jako pierwsza opcja w ataku w dodatku na tej samej pozycji, choć trochę inaczej. Clyde potrafił dobrze współpracować z rozgrywającym, nie kreował gry, podczas, gdy Jordan nie potrzebował rozgrywającego w zespole. Glyde rzeczywiście mógł równie dobrze grać jako SF niż SG, ale w tamtym czasie Portland miało wysoki i mocny fizycznie skład. Dzisiaj w NBA pewnie by go ustawiali jako SF.

    A Olajuwon nie był przypadkiem szkolnym kumplem Drexlera z University of Houston? Przecież oni wygrywali mistrzostwo ligi akademickiej razem chyba nawet lejąc ekipę Ewinga.

    Clyde to fajna postać zarówno na boisku jak i po za nim. Podobno dusza towarzystwa, niezmordowany w opowiadaniu dowcipów, facet lubiany przez wszystkich. tak przynajmniej mówili o nim D. Robinson i Pippen. Niesamowicie szybki w dwutakcie. Długie, szybkie kroki i niezła klepa z dystansu. Glyde miał bardzo długie i mocne ręce, potrafił grać bardzo efektownie w powietrzu.
    Niemniej zdecydowanie MJ!!!

  7. j atam bym bral Mj. Piątka: Porter, Mj, Drexler, Kersey, Duckworth zmiata wszystkich w nba w tamtym czasie

  8. Boże!!! mój zawodnik :))) Przez całe lata 90 byłem wielkim fanem 'the Glyde’ i całego Portland… Porter, Kersey, Williams, gruby Duckworth na centrze i ten niesamowity Clyde!!! poświecił się dla Blazers i tylko chęć zdobycia tytulu przeniosla go do Rockets, gdzie stworzyli team marzeń z Hakeemem… pamiętam jak dziś, jak na początku lat 90-tych Portland rządzili ligą (obok Jazz, Sonics i Bulls), ale wyczyn z 1995, gdzie Clyde już w Rockets, weszli w play offy z 6 miejsca i po trudach i bojach wjechali do finału… a tam już nastąpiła 'rzeź’ młodych Magic (z niesamowitym Pennym Hardaway’em i Shaq’iem). Szkoda, że do Portland nie trafił nikt wielki poza Drexlerem w tamtych latach, to by przerwało erę Jordana i Bulls (sam MJ miał tam trafić), a nastała by era 'błyszczących smug’.
    dobrze, że uwieńczył swoją karierę 'pierścieniem’ – należalo mu się jak mało komu!

    1. Ja tam jeszcze bardziej lubie The Jail Blazers z przelomu lat 90. i 00. :) Przewijali sie tam: Sheed, Pippen, Steve Smith, 'Mouse’ Stoudemire, Arvydas Sabonis, mlody Jermaine O’Neal itp. Cos niesamowitego

  9. Znalazłem fakt,którego nie wybaczę Rockets( buzzer Lillarda to mały pikuś przy tym,Sasoo). Mogli sobie wziąć Jordana z #1, a nam zostawić Hakeema. Piękne Phi Slamma Jamma by było przez lata. Załóżmy,że w PTB byłby Clyde i Olajuwon,a w Houston MJ i zdrowy Ralph Sampson i mamy obsadę na WCF do 96 roku. Fajnie by było cofnąć czas. Druga myśl: jestem pewien,że w 99% inaczej rozłożyłyby się sympatie fanów,którzy oglądają NBA od początku lat 90-ych ( zwłaszcza Chicago). Być może Woy byłby fanem Rockets:)

    1. Oj tam. Hakeem grał na uniwerku w H-town, naturalnym było więc wybranie jego. Może Rakiety widziały jakieś kłopoty Sampsona ze zdrowiem i dlatego postanowili grac na Twin Towers. Kto wie jak potoczyłyby się losy NBA gdyby było faktycznie tak jak mówisz. Abstrahując od tego, ze PTB szukali centra a mieli na sg Clyde’a, to mogli spokojnie wybrać jednak takiego Barkleya. Ich ówczesny C de facto też nr 1 draftu 78 – Mychal Thompson był całkiem solidny. Piszecie też, że Drexler mógł grać na SF, a nie pamiętacie, że Blazers przed sezonem 84/85 sprowadzili do siebie na SF Kiki’ego Vandeweghe – niekwestionowaną gwiazde. Dlatego mi tu nie wyskakuj, ze Houston mogli odpuścić Blazerom Hakeema :):) Gdyby tak było, pewnie dzisiaj byłbym kibicem PTB :P:P

  10. Amon
    to by było coś, aż ciarki mnie przechodzą na samą myśl o Hakeemie w Rip City

  11. Jeszcze jedna refleksja, jak ogląda się wspominki z tamtych czasów. Teraz już nikt tak jak Szybowiec z graczy obwodowych nie potrafi tak kończyć akcji… długi lot przez pomalowane z głową na wysokości obręczy… to dlatego i loved this game

  12. a ja bym chętnie widział powrót do starych strojów, zajebiste były te oldschoolowe jerseye

  13. Clyde The Glide ulubiony gracz mojego ojca. Jedne z pierwszych meczów jakie pamiętam dość dobrze w życiu to oprócz pojedynków Knicks z Bulls z początku lat 90. to właśnie finały ’92 a szczególnie Finał Blazers – Bulls. Clyde dla mnie zawsze był trochę niepozornym gościem w sensie trochę jak dziś Harden patrzyłeś na niego i jeśli nie wiedziałeś, co potrafi to nie powiedziałbyś, że ten gość jest tak niesamowity. Jeden z moich ulubionych graczy NBA, ale pewnie wspomnienia z dzieciństwa robią swoje, bo większość ulubionych grajków to jednak sentyment i początek lat 90.

Comments are closed.