Game 1: Heat przegrali z upałem

Hasło jednego z kibiców brzmiące: „WE’RE FROM TEXAS, WE CAN TAKE THE HEAT” nabrało dzisiaj szczególnego znaczenia. W hali Spurs zepsuła się klimatyzacja i temperatura wynosiła powyżej 90 stopni Farenheita (ponad 32 stopnie Celciusza). Większość zawodników zniosła to dobrze. Jednak LeBronowi Jamesowi w pewnym momencie dosłownie odcięło prąd. Bez niego Heat byli bezradni. Egzekucję zaczął Danny Green, a potem dokończył Tony Parker i Spurs wygrali 110-95. Wynik nie oddaje przebiegu spotkania. Po trzeciej kwarcie wydawało się, że to Heat przejęli spotkanie. Jeszcze na 6,5 minuty do końca meczu obrońcy tytułu prowadzili 88-84, ale niedyspozycja LeBrona i kolejne trójki Greena złamały Żary. LeBron zagrał bardzo dobre spotkanie. W 33 minuty zdobył 25 punktów (9/17 z gry), 6 zbiórek, po 3 asysty i przechwyty. Tym bardziej bolał jego dramat. W ekipie gospodarzy najlepszym na boisku był Manu Ginobli (16 punktów i 11 asyst) i profesor Tim Duncan – 21 punktów (9/10 z gry), 10 zbiórek.

spurs-heat-mini

Drużyna Bilans I kw. II kw. III kw. IV kw. Wynik
Miami Heat 0-1 20 29 29 17 95
San Antonio Spurs 1-0 26 28 20 36 110

Przebieg spotkania:

Szachy zaczęły się jeszcze przed spotkaniem. Tak jak pisał Łukasz w piątce Miami zobaczyliśmy Rasharda Lewisa, jednak wbrew wszystkiemu wśród starterów Spurs były dwie wieże – Duncan i Splitter. Już od początku Heat starali się rozciągać grę. Trójkę trafił Bosh. Spurs popełnili kilka strat i po dunku w szybkim ataku LeBrona było 2-7 dla gości z Miami. Do głosu doszedł jednak Tim Duncan, do którego próbowali podawać Parker i Splitter. Kilka jego akcji poskutkowało prowadzneniem gospodarzy 10-9. Dość szybko Pop za Splittera i Greena wprowadził na boisko Diawa z Ginoblim. Manu od razu zaznaczył swoją obecność dwoma trójkami (15-11 i 18-13) i po drugiej z nich Spoelstra natychmiast poprosił o czas. Mecz był pełny zwrotów akcji. Po przerwie goście szybko wprowadzili potrzebne poprawki i odzyskali prowadzenie 18-19. Aktywny był D-Wade, co przy odcinanym od podań LeBronie, miało duże znaczenie. Ważnym momentem było drugie przewinienie Kawahi Leonarda. Do krycia Jamesa oddelegowany został Boris Diaw, który nie wyglądał już tak dobrze jak Kawahi. MVP pierwszej kwarty był z całą pewnością Ginobili, który trafił jeszcze raz zza łuku i świetnie prowadził grę Spurs często łamiąc obronę Heat. Po jego znakomitym podaniu do rogu i trójce Patty’ego Millsa Spurs prowadzili 26-20 i pomimo szans z obu stron taki wynik utrzymał się do końca kwarty.

Drugi unit gości szybko odrobił stratę. Z dystansu trafili Norris Cole oraz Ray Allen i strata Żarów zmniejszyła się do punktu (27-26). Trzeba przyznać, że obrona Heat to jedno, ale część strat Spurs należy zapisać na konto ich niefrasobliwości, co też przy najbliższej okazji wytknął im Popovic. Z resztą podobnie było z drugiej strony. Po 17 minutach gry obie drużyny miały na koncie aż 8 strat! Gdy wydawało się, że Spurs opanowali grę (36-30), szybki run 8-0 zaliczyli obrońcy tytułu. Znakomicie grał D-Wade, trójkę z prawego skrzydła trafił Chris Bosh i wściekły Pop natychmiast poprosił o przerwę. Po przysłowiowej „suszarce” zobaczyliśmy zupełnie innych Spurs. Szybkie 6-0 spowodowało natychmiastową reakcję Spoelstry. Oglądaliśmy festiwal trójek. Dla Heat trzeci rzut z dystansu trafił Allen, ale po chwili z drugiej strony odpowiedział Belinelli. „Atack mode” włączył LeBron, który zaczął agresywnie objeżdżać Diawa. Mimo tego Spurs utrzymywali jednak kilku punktowe prowadzenie. Dzielił i rządził Duncan (15 punktów w pierwszej połowie). Spurs prowadzili do przerwy 54-49.

Początek drugiej połowy należał do gospodarzy. Najpierw złe ustawienie obrony wykorzystał Leonard, potem na linię powędrował Danny Green i Spurs prowadzili 58-49. Wtedy zobaczyliśmy jednak jeden z małych zwrotów akcji. Trójki trafili Lewis i Wade, a trzecie przewinienie zaliczył Leonard. Szybki run 8-0 (58-57) i Pop znowu musiał porozmawiać z drużyną. Problemy z faulami miał także Chalmers, ale nie miało to wpływu na rozpędzoną drużynę Żarów. Co ciekawe w hali był problem z klimatyzacją, co sprawiało duże problemy zawodnikom Heat. Obrazek LeBrona i Bosha siedzących z torbami lodu będzie pewnie w pokazywany w jutrzejszej prasie. Gra cały czas była rwana, ale to Heat wychodzili na tym lepiej. Po trójce LeBrona prowadzili 72-78. Kwartę zakończył Splitter (74-78). Na słabą grę Spurs wpływ miała głównie ogromna liczba strat. Po 36 minutach mieli ich na koncie aż 19 i 4 oczka przewagi aktualnych mistrzów były najmniejszym wymiarem kary z możliwych.

Czwarta kwarta miała swojego cichego bohatera. Thiago Splitter miał swoje pięć minut. Zdobył 9 kolejnych punktów dla Spurs i doprowadził do stanu 79-80. W tym momencie Heat znowu zaliczyli run 6-0 (trójkę z faulem trafił Chris Bosh) i doprawdzili do najwyższego prowadzenia 79-86. Przez chwilę pomyślałem, że nie da się wygrać z tak ogromną liczbą strat i Spurs muszą ten mecz przegrać. Wydawało się, że Spurs są w grze tylko dlatego, że problemy z temperaturą w hali odczuwał szczególnie LeBron, którego ciało zaczęło odmawiać posłuszeństwa. Ciężar gry musiał wziąć na siebie D-Wade i po jego jumperze na 6:31 do końca Heat prowadzili 84-88. W odpowiednim momencie zaczął trafiać jednak Danny Green. Po dwóch trójkach z rzędu Spurs wyszli w końcu na prowadzenie 90-88, a wszystko to oglądał z ławki potwornie zmęczony LeBron. Zwycięstwo zaczęło wymykać się z rąk Heat. Po szybkim ataku i dunku Greena było 94-90. Chociaż James po wejściu na boisko zaliczył udany lay-up, przy lądowaniu złapał go skurcz i musiał zejść z boiska na dobre. Do końca było 3:59 do końca. 4 minuty crunch time bez swojego lidera okazały się decydujące. Trzecia trójka Greena była gwoździem do trumny. Gdy po chwili 2 oczka dorzucił jeszcze Diaw zrobiło się 99-92. Zza łuku trafił jednak Chalmers, a w akcji Spurs stratę zaliczył Duncan i Heat wciąż byli w grze (99-95 na 2:26 do końca). Heat przestali trafiać, co skrzętnie wykorzystywali gospodarze konsekwentnie budując przewagę. Na 1:43 do końca za trzy trafił Kawahi Leonard (102-95). W dodatku po udanej pułapce stratę popełnił Allen i sytuacja gości była już krytyczna. Trzeba powiedzieć, że Spurs w końcówce byli bezwzględni. W kolejnej akcji Duncan obsłużył Parkera, który z rogu trafił po raz kolejny za trzy punkty i Spurs osiągnęli największą przewagę 105-95. Show gospodarzy trwało dalej. Mecz kończył się z obrazem potwornej statystyki – ostatnie 9:37 meczu Spurs wygrali 31-9! Ostatecznie gospodarze zanotowali zwycięstwo 110-95.

Własnym okiem

San Antonio Spurs mogą mówić o szczęściu. Niech sprawdzą to statystycy, ale sytuacji w finałach NBA, w których jakaś drużyna wygrała przy 23 stratach, na pewno nie było zbyt dużo. 5 strat zanotował Duncan, a po 4 Parker, Splitter i Leonard. Trzeba powiedzieć jasno, że Spurs uratowała niedyspozycja LeBrona i znakomita postawa rezerwowych. Znakomite spotkanie rozegrał Manu Ginobli. Jego 16 punktów i 3 rzuty zza łuku miały swoje znaczenie, ale chyba jeszcze ważniejszy był sposób prowadzenia gry przez Argentyńczyka, który zanotował aż 11 asyst przy 2 stratach. Swoje zrobił Tony Parker – 19 punktów i 8 asyst, ale mam wrażenie, że Heat mają go bardzo dobrze rozpracowanego. To nie Tony błyszczał w ostatnich minutach, ale Manu i Boris Diaw (5 asyst tej dwójki między 6:31 a 3:24). Gdyby nie ostatnie 6 minut gry, napisałbym, że zawiódł Danny Green. Faktycznie przez 3,5 kwarty był kompletnie bezbarwny, co jednak aż z nawiązką odrobił w ostatnich minutach meczu. Spurs muszą zdecydowanie zmniejszyć liczbę strat, bo dzisiejsze spotkanie zakończenie miało wręcz wymarzone. Nie można jednak liczyć na brak klimatyzacji w każdym meczu…

Heat zagrali niezłe spotkanie. W pierwszej połowie ukąsił ich mocno Ginobli, na którego specjalnie nie mieli odpowiedzi. Jednak w trzeciej kwarcie gdy rozpędził się LeBron, Spurs wyglądali przy nich bardzo blado. Przymusowe wizyty na ławce LeBrona wybijały jednak z rytmu resztę drużyny i gdy nadeszły trójki Greena drużyna mistrzów załamała się. W ostatnich 6 minutach Heat zdobyli tylko 7 punktów i dali sobie rzucić aż 26! Obrona bez LeBrona posypała się jak domek z kart. Chociaż D-Wade (19 punktów, 8/18 z gry) i Chris Bosh (18 punktów i 9 zbiórek) zagrali niezłe spotkania, efekt załamania lidera był jednak decydujący. W zasadzie jedyne, co Heat muszą poprawić, to trójki Spurs. Skuteczność 13/25 zza łuku to ogromny problem. Jeżeli Heat nie odrobią w tym elemencie pracy domowej, to Spurs ich zwyczajnie rozstrzelają z zimną krwią.

Komentarze do wpisu: “Game 1: Heat przegrali z upałem

  1. Szkoda.
    Obawiałem się, że Lebron, który ciągnął ten wózek przez cały sezon ten i poprzedni (do tego reprezentacja) w końcu nie wytrzyma.
    James jest pociągiem towarowym, który ciągnie ten zespól. O tym ile traci ten zespół bez niego pokazała końcówka.
    Aż strach się bać, co będzie dalej.
    Mam nadzieję, że JAmes dojdzie do pełni sił i da radę.

  2. Cieszy zwycięstwo SPURS ale ich gra pozostawia jednak jeszcze sporo do życzenia. Szczególnie na przestrzeni 3 kwart zawodził w ataku Green, któremu na szczęście dla SAS siadła w końcówce trójka. Po Parkerze ewidentnie widać że dokucza mu kostka, mało wejść pod kosz w jego stylu, ale świetny był Manu. Masakryczna też ilość strat i przez to mała ilość oddanych w meczu rzutów. Ale że najważniejszy jest końcowy wynik, to Pop może nawet zapomni o stratach :) bo końcówkę zagrali perfekcyjnie, oczywiście pomogło zejście LBJ’a, Heat przestali trafiać i dopuścili do otwartych pozycji za 3.
    Teraz klima powinna już działać i drugi mecz zapowiada się ciekawie.

  3. Warunki w hali były takie same dla wszystkich i Spurs wygrali zasłużenie bo wrzucili 6-ty bieg w końcówce. Ale ten mecz nie powinien się odbyć. Kropka. To było niebezpieczne dla zdrowia zawodników.

  4. Moim zdaniem przez 3,5 kwarty lepiej prezentowali sie Heat. Gdyby LeBron dalej gral, mysle ze wynik bylby pozytywny dla Miami. Gdy LBJ siedzial, cala 5 na parkiecie przestala grac i chyba na niego patrzyla z pytaniem co mamy zrobic. Uwazam ze ten mecz to dobry prognostyk dla Heat, niewiele brakowalo, a wygraliby te bitwe. Mysle ze Heat w 2 meczu ograja SAS. Znajda odpowiedz na TD i Greena

  5. Mam mieszane uczucia. Niby mistrzów poznaje się w końcówkach, ale to nie była normalna końcówka. To był dramat najlepszego zawodnika gości. Gdyby LBJ musiał usiąść z powodu fauli, albo został wyrzucony za tachniki, albo miał „normalną” kontuzję, myślę, że nie byłoby tego efektu. Oni po prostu widzieli swojego lidera przeżywającego katusze, który raz wchodzi na boisku, by po 20 sekundach z niego zejść. Mentalnie nie do przejścia. Uważam, że autor ma rację z tym, że po 3 kwartach to już powinno być posprzątane. Heat nie powinni mieć sobie za złe ostatnich minut, ale właśnie 3 kwartę, gdzie Spurs grali dno. Gdyby było -15 wcale bym się nie zdziwił. Było tylko -4 i dlatego te trójki Greena w ogóle miały znaczenie i przy kombinacji ze skurczami LeBrona po prostu pękli.
    Zwróćcie jeszcze uwagę na statystykę punktów po stratach. Mimo że Heat mieli 16 strat, a Spurs 23, to w punktach po stratach tego w ogóle nie widać. To też umiejętność Spurs, że nie dają zbyt wiele punktów z szybkiego ataku, mimo tego koszmaru na atakowanej połowie.

  6. Szkoda, że skończyło się to w ten sposób, bo do momentu zejścia Jamesa mecz był na styku, a nawet zaryzykowałbym twierdzenie, że Heat mieli lekką przewagę. Mimo wszystko podzielam opinię, że to dobry prognostyk dla graczy z Miami – pokazali dobrą koszykówkę.
    Myślę, że LeBron wykuruje się do następnego meczu i pokaże się z jeszcze lepszej strony („rage mode”). Jeśli reszta drużyny utrzyma poziom to wtedy powinni wyrwać ten mecz i jechać na Florydę ze stanem 1:1.

  7. Warunki kazdy mial takie same. dziw bierze ze lebron nie dal rady fizycznie (patrz wiek duncana)… mysle ze cos tutaj jest nie tak. jednak mecz swietny…dobra koncowka i emocjie. mi osobiscie podobal sie tiago splitter ktory wykorzystywal przewagi w pomalowanym i przez chwile ciagnal spurs.

  8. Po pierwsze
    Warunki dla wszystkich były takie same, a to Heat powinni mieć przewagę bo są młodsi.

    Po drugie
    Piszecie, że Heat wyglądali lepiej i to prawda. Tylko co będzie gdy Spurs zagrają cały mecz na swoim poziomie? Miazga

    Po trzecie
    Nic dwa razy się nie zdarza. Widzicie koncentrację Duncana? Heat w zeszłym roku wygrali fartem i determinacją. Nie tym razem.

    1. Heat nie są młodsi, w średniej wieku. Spurs są , spójrz w metryki Greena, Leonarda czy Millsa.

  9. Spurs powinni dostac surowa kare finansowa za ta skandaliczna sytuacja z arena i mam nadzieje, ze NBA im dowali.
    Heat wygladali dobrze, skurcze Jamesa jednak niepokojace bardzo. Mam nadzieje, ze w drugim spotkaniu wszystko bedzie ok i Miami rozjedzie tych cwaniakow z Teksasu.

  10. Kilka uwag ode mnie:
    – trudno się spodziewać kary finansowej dla SAS (moim zdaniem) bo problemy techniczne się zdarzają (patrz problemy z zegarem rzutowym w Toronto)
    – warunki były takie same dla obu zespołów i gracze Popovicha byli równie obciążeni – a może nawet bardziej ze względu na wiek liderów – to co zrobiło różnicę to głębsza ławka, większa rotacja i mniejsze obciążenie liderów w RS i PO
    – Spoelstra nie zmusił SAS do grania niską piątką – to bardzo dobra informacja dla San Antonio
    – nie wiem czemu Spo nie wpuścił na parkiet Haslema
    – problemy z faulami Chalmersa też miały duży wpływ
    – Spurs zagrali ogólnie rzecz ujmując przeciętnie, grając dobrze dopiero w czwartej kwarcie
    – ten mecz absolutnie nic nie zmienia w przebiegu serii, choć delikatna zadra u Heat pewnie będzie – bo włożyli w mecz bardzo dużo sił i porażka po czymś takim boli

    1. Kogo obchodzi, że warunki były takie same? Wynik jest wypaczony, bo Miami straciło LeBrona Jamesa. Lidera! Zostaje duży niesmak po takim meczu. Chyba zacznę kibicować Miami w tym finale…

    2. No tak, Spurs niezwykle sprytnie to zaplanowali, że akurat LBJ padnie w upale.

    3. nie przypominam sobie aby ktoś go Jamesa strzelał, zwyczajnie nie wytrzymał jego organizm, taki jest sport. Źle natomiast świadczy o Miami, że grali tak słabo bez niego, zarówno o zawodnikach jak i trenerze. Pomijając Jamesa, to nie jest wielka drużyna

  11. Spurs to wygrają. Są potwornie zdeterminowani z wielu powodów.

  12. Dobry mecz do oglądania, mimo sporej ilości strat, zaskoczył mnie mocno Allen, który nawet popisał się niezłym dunkiem. 1-0 to żadna katastrofa dla Heat, którzy mimo wszystko pokazali, że są w stanie coś ugrać na wyjeździe. Skurcze LBJa? Na pewno niepokojące, odbiło się chyba oszczędzanie Wade’a w regularnym, ale cóż, przynajmniej wiemy, że to też człowiek. Pytanie czy to na pewno dobre dla Spurs? Z tego co kojarzę to James, gdy coś zawali (a na pewno ma świadomość, że jego brak na boisku miał wpływ na wynik) to w kolejnych spotkaniach wychodzi zmobilizowany na 200%. No ale o tym przekonamy się za kilka dni.

    1. Tak widzieliśmy to w finałach 2011 gdzie LBJ z meczu na mecz grał co raz gorzej :)
      Osobiście mam nadzieję, że Tim wygra swój ostatni pierścień po czym odejdzie na emeryturę, jako zwycięzca. Mecz nr1 nic nie znaczy, zobaczymy co przyniesie seria.

    2. Tim przed finałem odpowiedział na pytanie o emeryturę, że nie zamierza jeszcze kończyć kariery , a jego ciało jest jeszcze gotowe do walki i rywalizacji . Jak przyjdzie taki dzień to ogłosi, ale na kolejny sezon wróci na 99%.

  13. Szkoda, że skończyło się to bez Jamesa, bo wtedy można by było powiedzieć coś więcej :-)
    Po jego zejściu posypało się wszystko – atak i obrona. Już te dwie dziwne trójki Jamesa – takie na sztywno – wzbudziły moją obawę i zaraz po tej drugiej niecelnej Bronek sygnalizował, że coś jest nie tak.
    Ktoś tu wcześniej pisał o stratach SAS – ja oglądając ten mecz pomyślałem, że one nie wynikają z ich słabej gry – tylko dobrej obrony Heat – nie wiem czy się z tym zgodzicie.
    Oby Bronek był zdrowy :-)

  14. Nie każdy tak samo reaguje na wysoką temperaturę, niektórych potrafi ona ściąć z nóg w połączeniu z wysiłkiem, James widać ma tutaj słaby punkt, nie ma się czemu dziwić.

    1. zgadza się , otóż ci którzy więcej się pocą wydalają z organizmu więcej sodu. Widocznie tak jest z LeBronem i dodam tylko, że ja grając dużo więcej w przeszłości niż dziś, nie raz miałem problemy z kurczami w końcówkach meczu lub przy wysokich temperaturach. Potem oczywiście było nawadnianie, isostar dalej wszedł i zalecane częstsze spożywanie potasu *banany i pomidory (to taka mała podstawa).

  15. Dziwne, że LeBron tak zaniemógł, przecież to prawdziwy koń pociągowy. Prędzej problemów z kondycją możnaby sie było spodziewać po Duncanie lub Ginobilim.
    Spurs przejęli końcówke spotkania i brawa dla nich, że mimo tylu strat w meczu potrafili ten mecz wygrać.

  16. to, że Lebron dostał skurcze, to w moim odczuciu dyspozycja dnia, często tak jest, że człowiek w warunkach nienaturalnych jest w stanie grać przez jakiś okres dobrze, aby później nie wiedzieć czemu słaniać się na nogach, ale powiedzcie, czy Wam się nie zdarzył dzień, że byliście po normalnym treningu totalnie wycieńczeni?
    każdy organizm może w danym dniu zareagować inaczej

  17. Wkurza mnie takie płakanie że za gorąco i że przez to Bronek kojfnoł i to na pewno cwaniaki z Texasu to wymyśliły i ukradły mecz.
    Jako że byłem dawniej kolarzem i na temat sportu wyczynowego mam jakieś pojęcie a także od 20 paru lat interesuje się NBA to jestem w stanie ocenić co się tak naprawdę stało.
    Otóż każdy trener drużyny NBA ma kilku asystentów od wszystkiego i tak naprawdę to Miami wczoraj padło organizacyjnie. A konkretnie to zawalił jakiś trener od przygotowania fizycznego czy też inny który na pewno uświadamiał zawodników żeby przy takiej temperaturze w trakcie meczu pili dużo napojów ale w trakcie meczu tego NIE DOPILNOWAŁ !!!!
    A Bronek w trakcie meczu w ferworze walki po prostu o tym zapomniał że w takiej temperaturze trzeba pić nawet jak się nie chcę bo inaczej się odwodni i prąd mu odetnie.
    No i taki efekt, i darujcie sobie jakieś teorie spiskowe bo nie ma to sensu.

    1. nie ma co obarczać winą sztabu, z tego co się dowiedziałem LeBron był mocno nawadniany podczas meczu (napojem którego nie chciał reklamować ze względu na słabą jakość) i brał nawet 7 pigułek przeciwko skurczom.

    2. woy – a wiesz moze o jaki napój chodzi? Dziwnie to napisałes.
      Czemu James miał by pić napój gorszej jakości?

    3. Nie wiem czy gorszej,tak napisał Dżejms na Twitterze. Pije go cała liga.. Gatorade się oburzył na te tweety i kąśliwie odpowiedział,to nie nasz klient.

  18. Czy to wina temperatury czy nie – taka sytuacja jest niedopuszczalna. Zgadzam sie z tymi, ktorzy twierdza ze wynik zostal wypaczony. SAS beda cierpiec za to, zemsta Heat nadejdzie i zmiazdzy ich.

    1. Bzdura i jeszcze raz bzdura bo warunki były równe a i dla SAS też niezwykłe i stąd zapewne tyle mieli strat.
      Żadnego wypaczenia tu nie było po prostu tylko zaniedbanie sztabu trenerskiego MIA doprowadziło do tego że Bronek się odwodnił i tyle.
      A że MIA spłynie 4-1 albo i 4-0 to już inna sprawa.

    2. Wynik został wypaczony [say what?] Takie sytuacje nie powinny się zdarzać z tym się zgadzam w 100 % tym bardziej w finałach ale jednak warunki dla obu zespołów były te same. Warto również wspomnieć o tym,że droga SAS do finałów była jednak bardziej wyczerpująca niż Miami, także pitolenie o tym,że temperatura wypaczyła wynik jest jednym wielkim farmazonem. To będzie kolejna świetna seria, cieszmy się ją bo to już prawdopodobnie ostatni raz kiedy widzimy trio z san antonio w finałach nba [ ale w sumie kto wie.. :)]

    3. JAK WARUNKI BYLY ROWNE? Roznie organizmy na taki upal reaguja. Allen wygladal swietnie, D-Wade ponoc byl wyczerpany po pierwszej kwarcie, James prawdopodobnie sie odwodnil. Skoro klimatyzacja w halach ma byc, to ma rowniez dzialac. Prosze przestac pisac takie bzdety

    4. Miami wszystko przeszkadza, niech w końcu zaczną grać (nie tylko James)

  19. Zgadzam się z jm. Wystarczy spytać w miarę zaawansowanego kolarza amatora i powie to samo o odwodnieniu organizmu i „odcięciu prądu”. Chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jedną, istotną rzecz. Faktycznie drugą część trzeciej i początek czwartej kwarty San Antonio grało piach. Tylko kto wtedy był na boisku? Po stronie Heat pełny skład, a po stronie Spurs ławka. Kiedy Heat budowali przewagę na ławce czekali na końcówkę Duncan, Parker i Ginobili. I to jest drugi istotny powód zwycięstwa Spurs. Jestem przekonany, że nawet przy obecności Jamesa w końcówce spotkania, w miarę wypoczęci liderzy Spurs zapewniliby zwycięstwo swojej drużyny.

  20. a mi to sie wydaje ze on poprostu zle upadl przy probie bloku, albo czym tam innym i se naciągnal, owszem byl byc moze wyczerpany brakiem klimy, a 38 letni Allen i 38 Duncan (czy ile tam oni mają) napewno nie byli:) w momencie kiedy usiadł na dobre na ławke było bodajże : 92-94 dla San Antonio, wiec nie do konca rozumiem, jak Miami niby bylo na fali… Wygrali Lepsia a szopka, albo kontuzja Lebrona , wcale moim zdaniem nie swiadczy, ze byla spowodowana brakiem klimy. Dorabianie ideologi. tyle… Najlepszy atleta w koszykówce nie wytrzymał :))) jasne:) tyle…

    1. To, że był na parkiecie jeszcze przez chwilę, gdy Spurs złapali kontakt, bodajże po punktach Splittera nie znaczy że LeBron grał wtedy bez kontuzji. On próbował jeszcze chwilę być na parkiecie, ale kiedy stało się to nie niemożliwe po prostu odpuścił ( prawdopodobnie decyzja Spo ). Pierwszy finał w cieniu skandalu, do tego na dramatycznym poziomie. Spurs zrobili ponad 20 strat! Ostatni raz tak, źle grali w pierwszej rundzie z Mavs…

    2. Moim zdaniem to jednak kurcze z powodu odwodnienia. Zapomniał pić żeby uzupełniać elektrolity i kończy się to odcięciem prądu i właśnie gwałtownymi kurczami.
      Ktoś że sztabu trenerskiego MIA beknie za to na pewno że nie dopilnował by zawodnicy w trakcie meczu pili tyle co było trzeba. Dyletancki błąd.
      Efekt może być taki, a znam to z autopsji, że po takich kurczach może być nie do końca sprawny w następnym meczu bo ma co najmniej naciągnięcia mięśni pierwszego stopnia. Da się grać ale już z ryzykiem następnej kontuzji bo będzie grał z blokadą przeciwbólowa. A po takim meczu jak przestanie działać to będzie wył z bólu i z kolejnymi meczami będzie jeszcze gorzej.
      Nie zdziwię się jak nie dotrwa do końca serii.

  21. Ludzie, przecież to prawda, że warunki były takie same dla wszystkich. Fakt jest taki, że nie wytrzymał tylko organizm LeBrona. Parker po meczu mówił, że jemu w ogóle to nie przeszkadzało, bo w Europie w bardzo wielu halach nie ma klimatyzacji i jest tak samo duszno. Nie doszukiwałbym się w tym podtekstów, a jeszcze bardziej spisków. Jakiekolwiek oskarżenia są bezpodstawne. Tak się po prostu zdarza (patrz sytuacja w Toronto). Lepiej wyszli na tym Spurs i zwyczajnie mają 1 zwycięstwo trochę podarowane. Po tym meczu nie da się nic powiedzieć. Heat w żadnym wypadku to nie skreśla. Jeżeli Spurs wygrają 4-3, można się zastanawiać co by było gdyby. Tymczasem jest tylko 1-0. W zeszłym roku było podobnie. Wszyscy podniecali się buzzer-beaterem Parkera. Heat po prostu wzruszą ramionami i będą walczyć w następnym meczu. Życzyć wypada, żeby więcej o zwycięstwie nie decydował przypadek, tylko niech wygra lepszy.

    1. Mariusz,w Europie nie masz aż tak wielkich hal z taką widownią (jedną z większych jest hala Maccabi i również tam jest klima). Zobacz na trójki Greena , facet oddycha po rzucie jakby był w saunie, stąd trzeba podkreślić, że tam był upał. Dodam, że nawet w polskich halach podczas spotkań działa klima, uruchamia się też dodatkowe nawiewy (czasami sprowadzane tylko na mecz). Parker nieco podgrzał klimat mówiąc , że Europie nie ma klimatyzacji (może nie było w jego czasach młodzika lub kadeta). Ostatnimi czasy jest to duży standard i momentami wręcz wymóg (Euroliga bodajże ma to w przepisach).

  22. Czasami kibice Miami przypominaja mi kibicow Realu. Zawsze jakies dziwne wytlumaczenia i teorie spiskowe przeciwko nim. Jesli to dzialanie bylo celowe ( w co oczywiscie watpie) to przeciez SAS mogli sie przeliczyc i uderzyc w samych siebie. Waz w szatni Portland? No tak, wpuscili pewnie czarna mambe i liczyli na walkowera ;)

    1. A tak naprawdę to dla Bronka się to źle skończyło bo grał w elastycznych gaciach spinających mięśnie co daje lepszy wyskok ale skumulowało przegrzanie mięśni i gwałtowne kurcze z powodu odwodnienia.

    2. No nie mogę ;)) . Jeszsze będą chodzić legendy, że HEat przegrali, bo LBJ za bardzo spiął pośladki… :))

  23. A Duncan po meczu mówił, że to były jedne z najtrudniejszych warunków w jakich grał w karierze. Btw. podczas meczu pokazywano aktualne temperatury powietrza w San Antonio i Miami, które były o 10 stopni Fahrenheita niższe niż w hali. Pomyślcie jeszcze o braku cyrkulacji powietrza. To nie są warunki na granie finałów. Szkoda mi tej końcówki 4 kwarty. Chciałem zobaczyć wyrównaną rywalizację do końca.

    A co do teorii spiskowych to tylko bawię się w tzw. „Przypadek? Niesondze” :)

    To będzie fajna seria.

    1. No i dla zabawy mogę odpowiedzieć że jeśli to było przypadkiem to dlatego ze Bronek gra w grubych gaciach. Ale niesondze :- )))))

Comments are closed.