Konkurs: „Mój Dream Team” vol.10

Autor: Michał Sobczyk

Myśląc o swej drużynie marzeń, mam przed oczami całą plejadę graczy z których muszę wybrać tylko dziesięciu. Już wiem jak musiał czuć się Lenny Wilkens, gdy w 1992 roku, powoływał zawodników na Igrzyska Olimpijskie w Barcelonie.

Chcąc stworzyć najlepszą drużynę świata, będącą jednocześnie drużyną marzeń, wyselekcjonowałbym tych, którzy w ciągu swojej kariery mieli największy wkład w oblicze drużyn, którym literowali.

W gronie graczy nie mogłoby więc z pewnością zabraknąć niesamowitego duetu, jednej z najlepszych par atakujących w historii basketu, MJ Jordana i Scottiego Pippena. W zasadzie ta dwójka, to gwarancja na to że moja drużyna odniesie sukces. Niemniej jednak nawet gdyby mieli grac samemu, do pomocy potrzebowali by choć trzech statystów.

jednak w mej drużynie nie ujrzycie. Tak więc tym który odpowiadałby za rozegranie w moim Dream Team’ie, jest Kevin „K.J.” Johnson. Wyśmienity zawodnik, potrafiący w gąszczu rąk, znaleźć te, do których należy podąć piłkę, następnie patrząc jak ląduje ona w koszu. K.J. to moim zdaniem jedne z najlepszych rozgrywających na świecie, jednak pech sprawił że nigdy nie dane było mu założyć na palec mistrzowskiego pierścienia NBA. A propos pierścieni, jeśli już jesteśmy przy nich, to na parkiet poproszę o wejście dwójki graczy będących niczym ogień i woda. Stanowiących jednak o sile Lakersów przez szereg lat, Oto Kobe Bryant i największy z największych, „The Shaq Attack”, „Shaq Daddy”, „Diesel”, „Big Fella”, „Big Cactus”, „Shaq”, przed państwem Shaquille O’Neal.

Powyższa dwójka, to jeden z najdziwniejszych duetów NBA. Potrafili ze sobą współpracować na najwyższym poziomie, jednocześnie chowając w sobie ciągłe urazy, a raczej wyrzucając je na światło dzienne, plując sobie niemal w oczy.
Niemniej jednak, gdy pojawiali się na parkiecie, byli jak solidnie działająca maszyna do niszczenia rywali.

Do szczęścia potrzeba jednak jeszcze kilku rezerwowych, którzy w odpowiednim momencie dadzą drugi oddech drużynie. Do takiego zadania z pewnością idealnie pasuje rozgrywający, stanowiący o sile 76-óstek przez wiele sezonów Allen Iverson. Obdarzony niezwykłym talentem i odwagą do wejść pod kosz, gdzie nawet największe wieże, nie były w stanie go zatrzymać. Jeśli mowa o wartościowych zmiennikach, nie można pominąć Lebrona Jamesa.

Jego największym problemem jest fakt że wielu, chce go nazywać drugim Jordanem, on zaś jest pierwszym LeBronem, graczem tworzącym swoją legendę, kimś kto udowodnił już wielokrotnie że zasługuje na miano jednego z najlepszych w historii koszykówki.

Zmiennikiem dla Shaqa, mógłby być, ktoś będący równie wybitnym centrem. Graczem który doprowadził drużynę Houstom do największych sukcesów, Hakeem Olajuwon. Mając jeszcze dwa wolne miejsca w składzie, do swojej drużyny amerykańskich marzeń, powołałbym potrafiącego seryjnie punktować za trzy, Reggie Millera, oraz wyśmienitego w wykończeniu akcji wyjątkowej urody wsadem Shawna Kempa.

Tak właśnie wyglądał by mój Dream Tam, gdyby tylko można zatrzymać czas, nie pozwalając się zestarzeć wielkim graczom.

Komentarze do wpisu: “Konkurs: „Mój Dream Team” vol.10

  1. Ogólnie o.k ,cieszy osoba K.J-a…mała tylko dygresja,dla potomności. Trenerem Dream Teamu ad. 92 był nieodżałowany Chuck Daly nota bene mój wróg #1 w tych czasach( finały Pistons-Blazets’90 itp.),a nie Lenny Wilkens. Ten był asystentem,ale może brał udział w selekcji. Wilkens był coachem Dream Teamu ad. 96.Pozdrawiam

Comments are closed.