Sylwetka gwiazdy Wschodu: Kevin Garnett.

Miało ich być dwóch – Celtów – po stronie Wschodu – Kevin Garnett i Rajon Rondo . Wspominając czasy, kiedy w ASG występowało aż 4 graczy z Bostonu – Big Ticket dostąpi tego zaszczytu po raz 15. Przed kilkoma dniami celebrował swój 25 000 punkt w NBA.  Tym razem zapowiada, że to już jego ostatnia przygoda z Meczem Gwiazd i więcej do podobnego występu w tym koszykarskim święcie, się nie nadaje. Znów jako starter, na nowej dla siebie pozycji (z reguły występował jako silny skrzydłowy) podkoszowego. Tylko raz, w 2008, ze względu na pamiętną kontuzję nie miał możliwości czynnego wzięcia udziału w Meczu Gwiazd. Tylko jeden inny aktywny gracz może się pochwalić tak częstą obecnością w tym koszykarskim widowisku, Kobe Bryant. Jeden mniej ma inny ligowy dinozaur, który stanie w tym meczu po drugiej stronie parkietu, Tim Duncan.

 

K.G. w swojej zawodowej karierze, a zaczęła się ona tuż po szkole średniej, osiągnął już naprawdę wszystko! Najwyżej zawieszone na jabłoni jabłko zerwał w 2008, w debiutanckim sezonie wśród Celtów, spełniając swój sen o mistrzowskim tytule. Dziś przy kontuzji innego lidera Celtów, znów z Paulem Piercem, niczym za najlepszych lat, musi ciągnąć coraz cięższy celtycki wózek pod górę zwaną play offs..Jeśli zapytacie mnie jak wspomninam Kevina Garnetta, to od razu pamiętam Garnetto-manię w Minnesocie, tuż po tym jak został wybrany w drafcie, w 1995. Było to coś na miarę Linsanity (młodsi fani NBA) i coś nieco porównywalne z przybyciem do Krainy Jezior Ricky’ego Rubio. Wielki Szczypior od początku swojej długiej drogi na szczyt imponował pewnością siebie, dynamiką , rosnącym atletyzymem, niesamowitą koorydancją ruchową, ale i etosem pracy, który wykorzystywał każdego dnia doskonaląc się w koszykarskim rzemiośle.

Garnett od momentu wejścia do ligi postrzegany był jako franchise player (miał tworzyć niezapomniany duet ze Stephonem Marburym). Miał być nadzieją Wilków (i praktycznie nią był) na złote lata i awans do finału NBA (tak naprawdę było blisko z Samem Cassellem i Latrellem Sprewellem w 2004 roku, kiedy przegrali finał konferencji z Lakersami 2-4).

Znakomity prezent i promocję zapewnił mu David Stern, powołując jego wraz z Tomem Gugliottą do ASG w Cleveland, w 1997 roku, w zastępstwie wielkich gwiazd tej ligi. Garnett był całkowitym przeciwieństwem gracza, którego zastąpił w roli lidera wilczego stada, Christiana Leattnera.

W 2004roku odebrał nagrodę MVP sezonu zasadniczego, by w 2008roku dostąpić zaszczytu bycia najlepszym defensorem ligi. W 2003. odebrał też statuetkę dla najlepszego zawodnika Meczu Gwiazd. Wcześniej jego największym sukcesem było zdobycie olimpijskiego złota w Sydney (2000). Podczas IO imponował dominacją w polu trzech sekund i straszył rywali z każdej pozycji od niskiego skrzydłowego począwszy, a na centrze kończąc (sam KG grywał na centrze z powodzeniem).

Często nazywano go Billem Russellem naszych czasów, porównywano z innymi największymi, ale tak naprawdę Garnett jest najbardziej uniwersalnym podkoszowym, z ogromnym repertuarem zagrań w ataku, jaki kiedykolwiek zagrał w najlepszej lidze świata. Gołym okiem było widać jego potencjał możliwości i umiejętność grania na pozycjach od trzy do pięć, podczas wspomnianych choćby Igrzysk w Sydney.

Niektórzy głośno mówili o LeBronie Jamesie jako tym, który zmienił trend i dla mistrzostwa (nie ciągnąc własny wózek ala Jordan i rozwijać jedną i tą samą drużynę) przeniósł się do innej ekipy. Jednak trzeba mocno zaznaczyć, iż to właśnie Kevin Garnett rozpoczął tę zmianę nastawienia wśród gwiazd, pokazując, iż najbardziej liczy się tytuł. W końcu każdy z wielkich pracuje na czasami jedną jedyną szansę przez kilkanaście lat (historia NBA zna przypadki, w których znani zawodnicy, wielokrotni bywalcy Meczów Gwiazd, nie powąchali gry w NBA Finals).

Pamiętam sam te  dwa transfery Celtów i pozyskanie najpierw Ray Ray’a, a potem K.G. Od razu moja reakcja sugerowała długo wyczekiwany tytuł dla Zielonych! Dlaczego? Bo jak wiele znaczy – mieć go w drużynie – pokazał drugi sezon naszego bohatera w Bostonie – kiedy zmagał się on z bólem kolana. W rezultacie tytuł uciekł z Massachusetts. Dziś gołym okiem widzimy jak wiele znaczy jego osoba; od niego zaczyna się każda akcja w obronie Celtów; to on jest tym głównym dyrygentem i przeszkodą bardzo trudną do obejścia przez rywala. Nawet w wieku 36 lat, ciągle są chętni na jego usługi (Nets i Clippers coś wiedzą o tym).

Co dobrego serwuje nam Da Kidd w obecnym sezonie? 15.1 pkt , 7.7zb i 1.0 blk na mecz. 15 dubletów w rozgrywkach. Całkiem nieźle na kogoś, kto już biega wolniej, rzadziej skacze i nie imponuje tak wielkim atletyzmem jak przed pamiętną kontuzją kolana. Niedawno popisał się rekordem sezonu w ilości punktów, 27 z Raptors.  Kilka dni wstecz, zanotował rekord sezonu w ilości zbiórek – 18, przeciwko Nuggets. W ostatnich 9 spotkaniach bez wspomnianego Rondo, KG i PP poprowadzili C’s do 8 wygranych i to dla mnie jest największa rekomendacja wartości podkoszowego.

Popatrzcie jeszcze na wyjątkowe osiągnięcia Garnetta:

– Jako pierwszy w NBA, zdobywał średnio co najmniej 20 punktów, 10 zbiórek i 5 asyst na mecz przez 6 kolejnych sezonów (1999-2005)

– Pionier wśród zawodowców i w całej historii NBA, który zdobywał średnio co najmniej 20 punktów, 10 zbiórek i 4 asysty na mecz przez 9 kolejnych sezonów (1998-2007)

– Pierwszy gracz w lidze, który zdobył co najmniej 18 000 punktów, 10 000 zbiórek i 4000 asyst, 1200 przechwytów i 1500 bloków w karierze.

– Pierwszy gracz w NBA, który zaliczył 25 000 punktów, 10 000 zbiórek, 5000 asyst, 1500 przechwytów i 1500 bloków.

– 5 razy zdobywał tytuł najlepiej zbierającego

– jeden z czterech graczy w historii, liderujący drużynie – Wolves – w pięciu statystykach (pkt/zb/as/blk/przech). Inni to Dave Cowens, Scottie Pippen i LeBron James.

– 12 razy wybrany do drużyny najlepszych defensorów ligi (9x pierwsza piątka).

Na koniec jego TOP10 kariery:

Komentarze do wpisu: “Sylwetka gwiazdy Wschodu: Kevin Garnett.

Comments are closed.