Hawks po raz 11 z rzędu wygrywają u siebie z Pacers

PacersAtlanta-Hawks-Logo

Lou Williams zdobył 21 punktów i rozdał 12 asyst, Al Horford dołożył 20 oczek i Atlanta wygrała czwarty mecz z rzędu pokonując u siebie Pacers 109-100. 29 punktów dla gości rzucił David West

Phillips Arena nie jest szczęśliwa dla Pacers. Ostatni raz zespół Indiany wygrał tutaj 22 grudnia 2006 roku 100-90, a w jego składzie grali tacy zawodnicy jak Stephen Jackson, Al Harrington czy Jermaine O’Neal. To zwycięstwo pamięta jeszcze Danny Granger, który rozgrywał wtedy dopiero drugi sezon w NBA i w tamtym meczu wszedł z ławki rzucając 9 punktów i zbierając 6 piłek.

Od tego momentu zawodnicy Indiany ponieśli 10 kolejnych porażek z rzędu w Atlancie, a wczoraj zanotowali 11, nie mogąc znaleźć odpowiedzi na znajdujących się w wysokiej formie graczy Jastrzębi.

Gospodarze przystępowali do tego spotkania bez najlepiej punktującego w tym sezonie dla nich Josha Smitha. Skrzydłowy nabawił się kontuzji biodra w piątkowym meczu z Cavaliers i całe spotkanie obejrzał z ławki rezerwowych. Oprócz niego na parkiet ze względu na urazy nie mogli wybiec Anthony Morrow (biodro) i Devin Harris, który opuścił już 6 spotkanie z rzędu z powodu kontuzji stopy.

Nawet pomimo braku trójki podstawowych zawodników w rotacji Hawks bez większych problemów poradzili sobie z Pacers i wygrali już po raz 4 z rzędu.

Smitha w pierwszej piątce zastąpił Zaza Pachulia, rzucając w całym spotkaniu 17 punktów i zbierając aż 14 piłek z tablic, czym wyrównał swój najwyższy wynik uzyskany w tym sezonie. Ponadto center Hawks wspólnie z Alem Horfordem kompletnie wyłączyli z gry Roy’a Hibberta. Podkoszowy Indiany w starciu z Atlanta nie zdobył ani jednego punktu, pudłując 2 rzuty z gry, zaliczył 1 blok i 1 zbiórkę (sic!). Jak na kogoś, kto aspiruje do miana jednego z najlepszych centrów w lidze, zaprezentował się katastrofalnie. Widząc tak dużą nieporadność swojego zawodnika trener Pacers Frank Vogel zdecydował się zatrzymać Hibberta na ławce rezerwowych w czwartej kwarcie.

Decyzja ta nie powinna nikogo dziwić, tym bardziej, ze dużo lepiej spisywał się Tyler Hansbrough i to on, obok Davida Westa rozgrywał końcowe minuty w meczu. West w ogóle tego dnia był Sitnie dysponowany ciągnąc Indiany i zdobywając 29 punktów (11 w czwartej kwarcie), trafiając do tego dwukrotnie zza łuku i były to jego pierwsze dwa celne rzuty za trzy  w sezonie. Wspierać starali się go George Hill, autor 15 oczek i Paul George, który flirtował z triple-double notując statystyki na poziomie 18 punktów, 9 zbiórek i 8 asyst.

Po raz czwarty z rzędu w pierwszej piątce Atlanty wybiegł na parkiet Lou Williams i co ciekawe, Hawks mają w tych meczach bilans 4-0. Zaczynanie meczów od początku spotkanie służy chyba Williamsowi, ponieważ zdobywa średnio o 3,5 punktów na mecz więcej niż jako rezerwowy. Rzuca 14,3 kiedy wychodzi z ławki i 17,8 jeśli rozpoczyna mecz jako starter.

Wczoraj zdobył najwięcej punktów dla Atlanty spośród wszystkich zawodników – 21 i również świetnie kreował partnerów rozdając do tego 12 asyst, z czego aż 8 w pierwszej kwarcie, co jest jego nowym rekordem kariery. Ponadto zaliczył swoje pierwsze double-double w karierze.

Spotkanie do udanych obok Williamsa może zaliczyć rozgrywający gospodarzy Jeff Teague, autor 15 punktów, z czego 10 w czwartej kwarcie.

Hawks po runie 11-0 w trzeciej kwarcie prowadzili już nawet 18 punktami. Od tego momentu systematycznie odrabiali straty i po akcji dwa plus jeden Georga Pacers zbliżyli się nawet na trzy punkty, ale to było już wszystko na co tego dnia było stać drużynę gości. Seria 10-2 Atlanty w przeciągu dwóch minut przesądziła ostatecznie o zwycięstwie gospodarzy.

Kolejne mecze oba zespoły rozegrają w poniedziałek. Pacers podejmą u siebie Memphis Grizzlies, natomiast Hawks zagrają na wyjeździe z Houston Rockets.

Indiana Pacers – Atlanta Hawks 100:109 (26:33, 22:22, 22:28, 30:26)

Liderzy zespołu:

Punkty: West 29 – Williams 21

Zbiorki: Hansbrough 10 – Pachulia 14

Asysty: George 8 – Williams 12

Przechwyty: George 2 – Johnson 3

Bloki: Mahinmi 3 – Johnson, Petro 1

Komentarze do wpisu: “Hawks po raz 11 z rzędu wygrywają u siebie z Pacers

  1. Ależ ja nie trawię Hilla… naprawdę chciałbym kiedyś zobaczyć Indiane z porządnym kreatorem, który sypie te 8-10 asyst na mecz (Calderon?), bo ciągłe granie izo czy to na Westa czy to na Grangera (jak jest zdrowy) to nigdy do niczego wielkiego nie doprowadzi. Wczoraj Hill 1. asystę miał w 3q, wiem że koleś nadrabia w obronie, no ale kurcze tam akurat ma kto rzucać, trzeba tylko dobrze piłke rozdzielać.

    Ps. Pewien center w Indianapolis dostał wymarzony kontrakt i chyba to już mu wystarczyło, zero obrony, zero ataku, mobilność wozu z sianem i tylko ta ciągła zaspana mina…

Comments are closed.