Spurs wygrali z Rockets strzelaninę w stylu dzikiego zachodu

houston-rockets-logo800px-San_Antonio_Spurs_logo.svgW meczu w którym naprzeciwko siebie stanęły dwie z trzech najlepszych ofensyw w lidze można się było spodziewać fajerwerków. Chyba jednak nawet najwięksi optymiści nie przewidywali, że Rockets i Spurs w sumie rzucą aż 238 punktów.

Wczorajszy mecz przypomniał jeszcze o jednym. Big Three gospodarzy wciąż ma się nieźle skoro jest w stanie uzbierać w jednym meczu łącznie 84 punkty.

Drużyna Bilans I kw. II kw. III kw. IV kw. Wynik
Houston Rockets 16-13 29 36 27 24 116
San Antonio Spurs 23-8 41 28 29 24 122

Przebieg spotkania

Spurs świetnie rozpoczęli zawody i po połowie pierwszej kwarty prowadzili już 21-8. Świetnie grał Danny Green, który trzykrotnie do tego czasu trafił z dystansu (w całym meczu 5/7). Dodatkowo gospodarze potrafili przekuć dobrą obronę w łatwe punkty w szybkim ataku. Dobrym prognostykiem dla kibiców w San Antonio było także to, że od pierwszych minut skuteczni byli Tony Parker i Tim Duncan.

Popis ofensywy trwał dalej i dużo bardziej przypominał mecze dawnych Golden State Warriors pod wodzą Nelsona przeciwko Suns D’Antoni’ego. Oba zespoły grały krótkie akcje i były bardzo skuteczne, a już po pierwszej kwarcie na tablicy mieliśmy 70 punktów i prowadzenie gospodarzy 12 oczkami.

Druga kwarta przyniosła odwrócenie ról i teraz goście błyszczeli pod wodzą Chandlera Parsonsa i Jamesa Hardena. Rockets trzykrotnie zbliżali się na dystans jednego punktu by w końcu wyjść na pierwsze prowadzenie po punktach Aldridge’a na minutę przed końcową syreną. Wtedy sprawy w swoje ręce wziął Ginobobili. Zdobył kolejne 5 punktów i do szatni zespoły schodziły przy wyniku 65-69.

W trzeciej odsłonie Spurs ustabilizowali przewagę na poziomie około 5 punktów. Fantastycznie grał Tim Duncan, który miał problemy próbując przepychać Asika, ale wykorzystywał dobrze funkcjonujący rzut z półdystansu, a także dobrą pracę nóg by wkręcać się w pomalowane.

Rockets się jednak nigdzie nie wybierali. Harden, Lin i Parsons szczelnie wypełniali wszystkie rubryki statystyczne ciągnąc grę gości i cały czas dając im szansę na wygraną. W tym miejscu trzeba docenić pracę McHale’a bo widać, że słabsze od Spurs drużyny w końcu musiałyby pęknąć pod takim naporem.

SAS są jednak zbyt doświadczeni by sobie na to pozwolić i w czwartej kwarcie kontrolowali już przebieg spotkania po tym jak w pierwszych minutach powiększyli przewagę do dziewięciu oczek. Ostatecznie wygrali 116-122 po jednym z ciekawszych spotkań sezonu.

Big Three Spurs ma się dobrze

Oglądanie tak grającego tercetu DuncanParkerGinobili jest prawdziwą przyjemnością. Po tym jak liderzy Spurs byli poddawani kolejnym wątpliwością po niedawnych porażkach wczoraj udowodnili kolejny raz swoją wielkość.

W sumie zdobyli 84 punkty dzieląc je między 31 punktów Francuza (11/19 z gry, 10 asyst, 5 zbiórek), 30 Tima (13/20 z gry, 5 zbiórek) i 23 Manu (7/12 z gry, 5/9 z dystansu).

Jak widać każdy z nich miał ponad 50% skuteczności z gry. Nie forsował niepotrzebnych rzutów. To jest właśnie doświadczenie w połączeniu z wielkimi umiejętnościami.

Czy San Antonio powinno zainteresować się Cousinsem?

Ostatnio taki temat poruszyliśmy w gronie czwórki Twitterowych kibiców Spurs (polecam do śledzenia -> @Yuuzek, @solekck i @iminol). Skoro Spurs potrzebują atletycznego podkoszowego, a DeMarcus jest skłócony z Kings to może warto byłoby go sprowadzić?

W całej sprawie są trzy główne problemy:

  1. Cousins jest bardzo nieprzewidywalny i mógłby zniszczyć świetną atmosferę panującą w szatni Spurs. Byłby praktycznie z miejsca najbardziej enigmatycznym graczem w San Antonio od czasów Rodmana. Biorąc pod uwagę wiek swoich liderów byłoby to bardzo duże ryzyko.
  2. DeMarcus jest objęty stosunkowo niewysokim kontraktem (3.8 mln $ za ten sezon) i by w ogóle zainteresować Kings trzeba by było wziąć na siebie ciężar przynajmniej jednej z ich złych umów (Salmons lub Garcia).
  3. Gdyby tak się stało i Spurs zgodziliby się na paczkę przykładowo Cousins + Salmons to w drugą stronę musiałby powędrować bardzo ważny na boisku i w szatni Jackson (wysoki, wygasający kontrakt) + stabilny i utalentowany Splitter. To sporo nawet biorąc pod uwagę talent centra Kings.

Co w tym sezonie mogą osiągnąć Rockets?

Po słabym starcie rozgrywek, w którym jedynym pozytywem była gra Hardena, Rockets znaleźli właściwy rytm.

W tej chwili ich styl gry nastawiony jest na ofensywę, a ciężar gry spoczywa na obwodowym tercecie LinHardenParsons. Podział obowiązków w zespole jest dość  jasny. Asik ma bronić i blokować. Morris rozciągać grę dla penetrujących Lina i Hardena. Parsons zaś razić rzutem z dystansu i biegać do kontr. Wartościowe minuty przed urazem dawał jeszcze Patterson, a ostatnio coraz więcej szans dostaje dobry na atakowanej połowie Smith.

Czy Rockets są w stanie dostać się do Playoff? Zdecydowanie tak, ale nie będzie im łatwo biorąc pod uwagę, że za ich plecami są jeszcze takie ekipy jak Nuggets i Lakers, a poza ósemką choćby Timberwolves, Jazz i Mavericks.

Wszystko ponad udział w pierwszej rundzie będę uważał za spory sukces McHale’a, ale to i tak byłaby świetna rzecz dla kibiców Houston.

Ps. Wiadomo, że nie ma większych szans na nagrodę, ale Chandler Parsons (wczoraj 24 punkty, 11/15 z gry, 8 zbiórek, 5 asyst) powinien być brany pod uwagę przy MIP.

Pozostałe notatki

  • W historii rywalizacji Spurs z Rockets ekipa z San Antonio prowadzi 115 – 92.
  • SAS wygrali wszystkie 3 pojedynki z Houston w tym sezonie.
  • James Harden rzuca 36% rzutów wolnych Houston Rockets.
  • 41 punktów to  nowy rekord punktowy Spurs w pierwszej kwarcie w tym sezonie. Jednocześnie wyrównali swój najlepszy wynik w jakiejkolwiek odsłonie w tym roku, który osiągnęli… podczas ostatniego meczu z Rockets.

Filmowe podsumowanie spotkania

Boxscore

RocketsMorris 7, Parsons 24, Asik 4, Lin 21, Harden 33, a także Smith 4, Aldrich 6, Douglas 14, Cook 3

Spurs: Duncan 30, Splitter 9, Leonard 2, Parker 31, Green 17, a także Jackson 5, Blair 0, Diaw 2, Mills 3, de Colo 3, Ginobili 23

Komentarze do wpisu: “Spurs wygrali z Rockets strzelaninę w stylu dzikiego zachodu

  1. Przypomnę, że Rockets mają White’a, Jonesa i Motiejunasa (ew Morrisa) – może Cousnins inaczej zachowywałby się przy swoim koledze z uniwersytetu (Pattersonie) i McHale’u, który był wielkim graczem (na pozycji DeMarcusa), a więc za tym poszedłby też autorytet trenera. Dwójka Asik, Cousnins pod koszem plus obówd z Hardenem, Linem i Parsonsem wyglądałby nieźle… ale to takie tam gdybanie i moje „widzimisie” :)

    1. tylko powiedz, kto kto miałby powędrować do Sac za DeMarcusa, jeżeli w Hou mieliby zostać Asik, Harden, Lin i Parsons?

      Co do samego pomysłu z DeMarcusem to bardzo zacna inicjatywa, bo jakby ktoś mu poukładał w głowie to będzie z niego kawał zawodnika na wiele lat.Plusem jest też to, że jakby wypalił to Rakiety nie miałby problemu z jego wymaganiami kontraktowymi, bo mają jeszcze miejsce na jednego maksa, więc na dłuższą drogę mogliby trzymać cały wymieniony przez Ciebie skład. Przynajmniej tak mi się wydaje;)

      Jeżeli chodzi o ruchy w Hou to polecam: youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=ugUePRi7eew

Comments are closed.