W pogoni za grą lepszej jakości #2 Washington Wizards 95:69 Charlotte Hornets

Mecze Wizards vs Hornets są zawsze dla mnie szczególnie emocjonujące ze względu na pojedynek Ala Jeffersona z Marcinem Gortatem. Zazwyczaj obaj panowie mnie nie rozczarowują i tak było tym razem.

Spotkanie rozpoczęło się od szybkich akcji na linii Mo Williams – Al Jefferson. Center Hornets dwukrotnie został świetnie obsłużony podaniem przez ex gracza Wolves. Dodatkowo zebrał dwukrotnie piłkę, którą na punkty zamienili koledzy. Szczęście i prowadzenie Szerszeni nie trwało długo. Gospodarze wyraźnie nie radzili sobie z transition offence gości. W samej 1 odsłonie Wizards zdobyli 10 punktów kontratakiem. Klasą samą w sobie była gra Johna Walla i Marcina Gortata. Pierwszy zakończył kwartę z 11 punktami i 2 asystami, a nasz rodak zapisał na koncie 10 punktów i 4 zbiórki. Hornets wyraźnie nie mogli się wstrzelić. Kolejne trojki pudłował Mo, który w pierwszych 12 minutach oddał 5 rzutów zza łuku. Dobra gra na desce gości była motorem napędowym ich gry, której przewodził Wall. W drugiej kwarcie Wizards w dalszym ciągu skupiali się na kontratakach i rzutach z prostych pozycji. Na 4 minuty przed końcem 1 połowy Wizards mieli już 15 punktów przewagi (50-35). Po kolejnym kontrataku punkty zdobył Gortat, a następnie świetnie obsłużony podaniem od Walla rzucił swój 16 punkt. W międzyczasie kapitalnym podaniem popisał się Stephenson, które na punkty zamienił Mo Williams.

Druga połowa obfitowała w jeszcze większą dominację Wizards. Dość powiedzieć, że Szerszenie w drugich 24 minutach zdobyli tylko 19 punktów. Atak w ogóle nie funkcjonował i ograniczał się do indywidualnych akcji Mo Williamsa i Ala Jeffersona, na które przygotowani byli Czarodzieje. Dobrą robotę wykonywał Gortat, który w dalszym ciągu uniemożliwiał BigAlowi zbliżenie się do obręczy. Pomimo solidnego występu Lancelota, nie miał on większego wpływu na wynik spotkania. Tylko on, Mo i Al przekroczyli barierę 10 punktów, co ewidentnie pokazuje ograniczenie w ataku Hornets ubiegłej nocy.

Hornets przegrali przede wszystkim przez brak strzelb. Trafili tylko  4 z 22 rzutów zza łuku. Długo oczekiwany powrót Kemby Walkera jest niezwykle potrzebny Szerszeniom. Kemba powinien wystąpić już w przyszłym spotkaniu, które odbędzie się w środę, a rywalem będą miejscowi Kings.

 

Hornets