Drugi dzień zmagań w Katowicach w ramach EuroBasketu – i kolejny bardzo elektryzujący pojedynek Kosz Kadry. Nasi zawodnicy mierzyli się z reprezentacją Izraela. Ciekawie było też w innych spotkaniach – Belgia i Islandia walczyły o życie, a w „starciu gwiazd” Luka walczył z Francuzami. Zapraszam na podsumowanie!

Standardowo, najpierw nieco o meczach, które poprzedziły zmagania Polaków:
Islandia – Belgia 64-71
- pierwsze minuty upłynęły niemal bez obrony po obydwu stronach – zawodnicy mieli wręcz komfortowe warunki do punktowania,
- Islandczycy, jak to oni, ładnie dzielili się piłką – chociaż im dalej w mecz, tym częściej ich podania były przecinane,
- przez większość spotkania to Skandynawowie kontrolowali grę, ale doznali niemalże zapaści w koncówce; Belgia zakończyła to starcie runem 16-2, najpierw punktując z gry i broniąc akcje Islandczyków, a potem dobrze egzekwując rzuty wolne,
- aż 39 minut w tym meczu zagrał środkowy Tryggvi Hlinason (215 cm), który chyba ma jakieś dodatkowe płuca; skończył mecz z 20 punktami i 10 zbiórkami,
- liderem punktowym zwycięzców był Emmanuel Lecomte, zdobywca 16 oczek.
Francja – Słowenia 103-95
- starcie od początku do końca było niesamowicie fizyczne – było dużo przepychanek i fauli (Francja skończyła z trzydziestoma trzema, a Słowenia z trzydziestoma przewinieniami),
- Luka Doncić przez większość czasu brał rozgrywanie akcji na siebie – chociaż miewał też przestoje, kiedy w sumie tylko stał w rogu i odciągał jednego obrońcę, pozwalając kolegom samemu prowadzić atak,
- w całym meczu słoweński czarodziej zgromadził 39 punktów, 9 asyst i 8 zbiórek – dzięki temu przekroczył 1000 punktów zdobytych dla reprezentacji,
- drugą gwiazdą tego wieczoru był Francuz Sylvain Francesco, który zgromadził 32 oczka (z czego ostatnie 2 w samej końcówce, już po tym, jak podziękował sobie z Luką – co doprowadziło na mniej niż dwie sekundy do końca do małej awantury, zakończonej kilkuminutową przerwą, dwoma technicznymi i dwoma dyskwalifikacjami),
- trener Słoweńców na konferencji prasowej wyraził pogląd, że w obydwu meczach były takie momenty, które bardziej pasowałyby do areny ze sportami walki, co było oczywiście krytyką zbyt agresywnej gry Polski i Francji,
- Słowenia z dwoma porażkami na koncie jest w dosyć trudnej sytuacji; Francja z kolei jest już o krok od zapewnienia sobie awansu (w który chyba nikt nie wątpi).
POLSKA – IZRAEL 66-64
- Polacy zaczęli z wysokiego C – aktywnie po obu stronach parkietu i z energią jak z meczu ze Słowenią; dzięki temu Kosz Kadra objęła szybko kilkupunktowe prowadzenie; potem jednak gracze znad Wisły spuścili nieco z tonu i pozwolili rywalom na zniwelowanie przewagi,
- wielki w pierwszej połowie był Jordan Loyd, dobrą zmianę dał też w ataku Dominik Olejniczak; z drugiej strony, jak to my, mieliśmy ogromne problemy na bronionej desce – nasi środkowi byli co i rusz przeskakiwani przez aktywnych graczy z Bliskiego Wschodu; drugą kwartę gracze Kosz Kadry jednak skończyli z przytupem i po 20 minutach prowadzili 13 oczkami,
- w trzeciej kwarcie to przyjezdni rozpoczęli napór i zmniejszyli straty; później jednak sytuacja się ustabilizowała i Kosz Kadra przez pewien czas trzymała kilkupunktowe prowadzenie; w tym okresie było sporo przerw w grze, a gra była dosyć szarpana – w tym lepiej odnajdywali się gracze z Bliskiego Wschodu; gdy przewaga Polaków zmalała do 1 oczka o kolejną przerwę poprosił trener Milicić (na ostatnich 12 minut Kosz Kadrze został jeden czas) – to nie zatrzymało krwawienia i chwilę później Izrael wyszedł na prowadzenie po przechwycie; graliśmy wtedy bez Mateusza Ponitki i Andrzeja Pluty – niestety, było widać ich brak (nasi dwaj główni prowadzący ofensywę wrócili dopiero na minutę przed przerwą); kwarta zakończyła się prowadzeniem ekipy z Bliskiego Wschodu 51-48,
- w sumie rywale zdobyli w pewnym momencie 11 punktów bez odpowiedzi Polaków,
- Kosz Kadra bardzo dużo grała pod kosz do Olka Balcerowskiego, aby próbował przebić się tyłem do kosza – ale niemal w ogóle nie przynosiło to efektów w postaci punktów; Olek ponadto pudłował w tym meczu wolne na potęgę, co też oczywiście nie pomagało,
- jak trwoga, to do Kapitana – Mateusz Ponitka dał sygnał, najpierw ratując piłkę, wpadając przy tym na stolik sędziowski, a potem dokładając trójkę i jeszcze punkty w kontrze po przechwycie i asyście Pluty,
- czwarta kwarta zapowiadała się na zaciętą i nerwową – i taka właśnie była; wynik oscylował wokół remisu, a w samej końcówce to Izrael wyszedł na prowadzenie; odpowiedział jednak dwukrotnie Mr Loydowski (chociaż nie bez znaczenia była zdecydowana zbiórka Ponitki pomiędzy trafieniami Jordana); w ostatniej akcji Avdija nie trafił na zwycięstwo i to Polacy zachowali status niepokonanych na turnieju,
- MVP meczu został wybrany Jordan Loyd, autor 27 punktów, 6 zbiórek, 4 asyst i 2 przechwytów; Mateusz Ponitka znów był naszym sercem – zaaplikował rywalom 16 oczek i zebrał 11 piłek (najwięcej w naszym zespole),
- Jordan w tych dwóch spotkaniach trafił 12 trójek na 16 prób (absurdalne 75% skuteczności),
- 23 oczka, 9 zbiórek, 5 asyst, 2 przechwyty i 2 bloki to dorobek Deniego Avdiji, lidera przyjezdnych,
- odnosiło się wrażenie, że nasi rezerwowi przeszli nieco obok meczu – prócz Dominika Olejniczaka (8 pkt) nikt inny z ławki nie zdobył choćby punktu; bardzo brakowało też zbiórek w obronie – chociaż w statystykach widać, że to my mieliśmy więcej zebranych piłek w ataku niż Izrael, to jednak „optycznie” wyglądało to zgoła odwrotnie, a przynajmniej niejednoznacznie,
- zwycięstwo oczywiście cieszy, ale dzisiaj było dużo więcej znaków zapytania po stronie Kosz Kadry niż przedwczoraj – tym niemniej takie mecze też trzeba umieć wygrywać.
Zwykle nie polecam konferencji prasowych, bo rzadko jest na nich wiele ciekawego – ale dzisiaj zachęcam odsłuchać część z Polakami. Bardzo fajnie o emocjach na boisku mówił nasz Kapitan:
EuroBasket nie zwalnia tempa – jutro kolejne spotkania. Rywalami Polaków będą Islandczycy, którzy z dwoma porażkami zamykają tabelę grupy. Wcześniej Słowenia będzie już musiała wygrać z Belgią, a Francja postara się zapewnić sobie awans z grupy, pokonując Izrael. Do jutra!