Byli gracze NBA w PLK – Sean Marks

W kolejnym odcinku serii o graczach z NBA w PLK przedstawiamy zawodnika, który do polskiej ligi przybył po grze w najlepszej lidze na świecie. Mało tego, niedługo później wrócił za ocean i zdobył Mistrzostwo ligi, a dziś z powodzeniem pełni funkcję generalnego managera.


Sean urodził się 23. sierpnia 1975 roku w Auckland w Nowej Zelandii. Po początkowych naukach w miejscowym Rangitito College, w 1992 roku wyjechał do USA studiować na University of California. Sześć lat później ukończył go z powodzeniem jako magister Nauk politycznych. Podczas ostatniego roku gry w barwach Golden Bears notował średnio 9.8 pkt. oraz 6 zb. i raczej nie mógł za bardzo liczyć na wybór w Drafcie.

W roku, w którym drugi raz swoją karierę kończył  Michael Jordan, a nad ligę nadciągały czarne chmury związane z lockoutem niespodziewanie swój 44. pick dla młodego Nowozelandczyka zdecydowali się poświęcić New York Knicks. Nie zdążył się jednak długo nacieszyć grą w Wielkim Jabłku. Już następnego dnia razem z Charlesem Oakleyem powędrował do Kanady, a dokładnie do Toronto. Raptors w drugą stronę wysłali młodego Marcusa Camby’ego, który miał być naturalnym następcą Patricka Ewinga.

Przy okazji muszę przypomnieć jak dziwny był to Draft. Z jednej strony z jedynką „poszedł” do Clippers Michael Olowokandi, a z szóstką Robert „Tractor” Traylor, wymieniony natychmiast za młodego chłopaka z Wurzburga z dziwną fryzurą, który za kilkanaście lat miał stanąć na szczycie koszykarskiego Olimpu. Gdzie wylądował Traylor to już od niedawna niestety wiemy….. Mimo słabego pierwszego numeru tamten Draft wniósł do NBA wiele świeżości i w dużej części zniwelował wrażenie pustki po odejściu Jordana. Antawn Jamison (4.), Vince Carter (6.), Jason Williams (7.), Dirk Nowitzki (9.), Paul Pierce (10.) zmieniali tą ligę w późniejszych latach.

Wracamy jednak do Marksa. Kiedy minął lockout,a  rozgrywki zostały wznowione w lutym 1999 nasz bohater liczył na debiut. Swoją szansę dostał dopiero w dwudziestym meczu sezonu. Wszedł na minutę w wygranym 100-85 spotkaniu z Nets. Do końca rozgrywek wystąpił jeszcze siedem razy. W całym sezonie na parkiecie spędził tylko 28 minut rzucając 11 punktów i zbierając jedną piłkę.  Jego rywalami do miejsca w składzie byli m.in. rutynowani Kevin Willis, wspomniany wcześniej Oakley, John Wallace, Michael Stewart i Reggie Slater.

Kolejny sezon rozegrany już tradycyjnie od końcówki października, także nie był udany dla Marksa. Właściwie to mógł go spisać na straty. Raptors za sprawą duetu kuzynów Carter – McGrady grało coraz lepiej i pierwszy raz w swojej historii awansowali do playoffs (porażka 0-3 w pierwszej rundzie z NYK). Do rotacji podkoszowej włączony został jeszcze doświadczony Antonio Davis, który przybył z Indiany. Sean pięciokrotnie w sezonie pojawiał się na parkiecie. W ciągu 12 minut zdobył osiem punktów i zebrał dwie piłki. Z tak niewielkim dorobkiem w NBA na starcie kolejnych rozgrywek zdecydował się na odważny ruch i wyruszył do Europy, a dokładnie do Wrocławia i tamtejszego Zeptera Śląska szykującego się do gry w eksperymentalnej Suprolidze po konflikcie ULEB-u z FIBA. Pierwszy raz nasz zespół występował w najważniejszych klubowych rozgrywkach w Europie. W koszykarskiej Lidze Mistrzów mimo braku wielu czołowych teamów.

W klubie rządzonym przez Grzegorza Schetynę pojawiało się coraz więcej pieniędzy, a wraz ze zwiększającym się budżetem rosła klasa przyjeżdżających do Polski koszykarzy. Poza Zielińskim, Wójcikiem, Tomczykiem czy Miglinieksem w zespole prowadzonym przez Andreja Urlepa grali także Joseph McNaull, Dainius Adomaitis czy później Harold Jamison. Był to najlepszy sezon Śląska w historii PLK. Wszystkie 28 meczów w sezonie regularnym wygrali zdecydowanie. W playoff przejechali się najpierw 3-0 po Pogoni Ruda Śląska, a następnie w półfinale w takim samym stosunku rosnący dopiero w siłę Prokom Trefl Sopot. W decydującej rozgrywce rywalem wrocławian był tradycyjnie w tamtych czasach Anwil Włocławek. Miało być szybko i przyjemnie. I w sumie tak było, ale 13. maja 2001 Anwil wygrał i nie pozwolił swojemu odwiecznemu rywalowi zakończyć sezonu z perfekcyjnym bilansem. Śląsk wygrał 4-1.

Mimo sympatii kibiców jaką zdobył sobie ambitnymi występami w Hali Ludowej, nie do końca przekonywał do siebie Urlepa. 18. stycznia 2001 wydawało się, że sprawa rozwiązała się sama. Mierzący 208 cm gracz otrzymał propozycję 10-cio dniowego kontraktu w NBA. Umowę zaproponowali mu Seattle Supersonics. Po tym okresie „Ponaddźwiękowcy” nie zaproponowali przedłużenia i Marks powrócił do stolicy Dolnego Śląska i na koniec sezonu mógł odbierać złoty medal z Mistrzostwo Polski.

Nowozelandczyk w barwach Zeptera Idei Śląska Wrocław wystąpił 19 razy. W ośmiu meczach ligowych notował 7 punktów., 2 zbiórki i 1.3 bloku grając 17.3 minut. Trafiał wtedy aż 75% rzutów z gry. W rozgrywkach Suproligi szło mu nieco gorzej i tam jego średnie kształtowały się następująco: 3.9 pkt., 3.1 zb., 57.1% FG w 13 minut.

1. października 2001 stało się coś czego mało kto się spodziewał. Nie radzący sobie najlepiej w polskiej lidze zawodnik podpisał jako wolny agent umowę z Miami Heat. Drużyna Pata Riley’a to nie był już ten team, który w ostatnich latach bił się (dosłownie) z Knicks o największe sukcesy na Wschodzie. Z zespołu odeszli Tim Hardaway i Anthony Mason i pod ich nieobecność Heat wypadli z PO (36-46). Rywalami naszego bohatera w tamtym sezonie do miejsca na parkiecie byli mający niepodważalną pozycję Zo Mourning i Brian Grant. Rezerwowymi byli były All-Star Chris Gatling i Vladimir Stepania. Nękany dodatkowo kontuzjami Marks w 21 meczach sześciokrotnie wchodził w pierwszej piątce. Spędzając na parkiecie po 15 minut, rzucał 4.6 punktów i zbierał 3.6 piłek.

Kolejne rozgrywki (2002/2003) „Żar” wygrał tylko 25 meczów i spadał coraz niżej w hierarchii ligowej, a Marks pozostał w ich składzie. Cały sezon z powodu przeszczepu nerki opuścił Alonzo Mourning, a zespół prowadzić próbowali doświadczony Eddie Jones i wchodzący do zawodowej koszykówki Caron Butler. Były gracz Śląska ponownie nie grał zbyt wiele (23 mecze, 9.7 min., 2.3 pkt., 1.5 zb.) i po sezonie opuścił zespół Riley’a.

Trzy następne lata to huśtawka nastrojów w wykonaniu Nowozelandczyka. 29. września 2003 roku podpisał kontrakt z San Antonio Spurs czyli Mistrzem NBA z poprzednich rozgrywek. Dla „Ostróg” nadchodziły jednak czasy sporych przemian. Karierę zakończyli David Robinson i Steve Kerr, a odszedł Steve Smith. Na rozgrywki 2003/04 doszli między innymi Hedo Turkoglu, Robert Horry i Rasho Nesterovic. Po niespełna miesiącu od parafowania umowy, została ona rozwiązana z powodu kontuzji kolana, która miała wykluczyć Seana na kilka miesięcy. Po zaledwie trzech tygodniach sprawy ponownie nabrały inny obrót i Greg Popovich ponownie podsunął mu do podpisania kontrakt. Mimo, że Marks musiał opuścić cały tamten sezon, to pozostał w sumie w San Antonio w sumie trzy lata.

Sezon 2004/2005 miał być wielkim powrotem Spurs na szczyt. Zespół wzmocnili Glenn Robinson, Beno Udrih, Nazr Mohammed i Brent Barry. Jak się okazało był to strzał w dziesiątkę i doskonałe uzupełnienie teamu. 59 zwycięstw w sezonie regularnym i Mistrzostwo NBA po wygranej 4-3 z Finałach z Detroit Pistons. Co prawda Marks nie załapał się do składu Spurs na playoffs. Jest jednak pełnoprawnym mistrzem 2005 dzięki 23 rozegranym spotkaniom w RS. Powracający po rocznej przerwie zawodnik grywał po 10.6 minut i notował 3.3 punkty i 2.2 zbiórki.

Broniący tytułu mistrzowskiego podopieczni Popovicha rozegrali świetny następny sezon odnosząc 63 wygrane. Główne ogniwa zespołu zostały utrzymane i to Spurs byli murowanymi faworytami do zdobycia kolejnych pierścieni. Okazało się jednak, że w NBA nie ma Dream Teamów i w półfinale Konferencji Zachodniej polegli 3-4 z Mavericks, którzy ostatecznie w Finałach przegrali z Heat. Marksowi także i tym razem niezwykle ciężko było rywalizować z konkurentami do miejsca i skończyło się na 25 meczach (3.2 pkt., 1.7 zb., 7. min.), w których wybiegał na parkiet.

Lata 2006-2008 sympatyczny zawodnik spędził w Arizonie grając w barwach Phoenix Suns. Nie był to jednak udany okres w jego wykonaniu. Zaledwie 22 gry i przesiadywanie głównie na ławce rezerwowych. W pamięci kibiców „Słońc” utkwił jednak ostatni mecz sezonu 2007/08 kiedy to Mike D’Antoni po pierwszej kwarcie przeciwko Portland Trail Blazers dał odpocząć podstawowym zawodnikom (Shaq, Amare). Sean Marks rozegrał prawdopodobnie swój najlepszy mecz w karierze. Zdobył 16 punktów (6-8 FG, 1-1 3P) i zebrał 13 piłek. 11 dni później wystąpił pierwszy raz w rozgrywkach posezonowych podczas jedynego wygranego meczu w serii z San Antonio Spurs.

Po tym jak umowa z klubem z Phoenix przestała obowiązywać agent Marksa rozpoczął poszukiwania kolejnego przystanku w karierze swojego klienta. 28 sierpnia 2008 okazało się, że przynajmniej na rok zakotwiczy w Nowym Orleanie. W barwach Hornets spędził najlepszy sezon w swojej przygodzie z zawodowym basketem. Jako rezerwowy Davida Westa i Tysona Chandlera wystąpił 60 razy z czego pięć w pierwszej piątce. Jego średnie osiągnęły bardzo przyzwoity poziom 3.2 pkt. i 3.1 zb. w 14 minut. To był szczyt jego możliwości i od tego czasu akcje naszego jubilata z każdym rokiem spadały.

Podpisał jeszcze kontrakty w Wizards, Blazers i Bobcats. W tym ostatnim klubie 3 marca bieżącego roku rozwiązano z nim umowę.

Nie do końca może być usatysfakcjonowany ze swojej kariery reprezentacyjnej. Z wielu turniejów eliminowały go kontuzje. Dwa razy wystąpił w barwach „Tall Blacks” na Igrzyskach Olimpijskich (2000, 2004), a w 2002 roku na MŚ w Indianapolis zajął czwarte miejsce wśród najlepszych ekip globu. Był ważną postacią tamtej ekipy, a jej gwiazdą został niejaki Pero Cameron, który od zawsze wyróżniał się sporą nadwagą.

Jego ostateczny bilans w NBA to 230 meczów (11 w pierwszej piątce) i średnio 9.9 minut., 2.8 punkty, 2.2 zbiórki i 0.4 bloku.

Komentarze do wpisu: “Byli gracze NBA w PLK – Sean Marks

  1. Może on sam był agentem, bo akurat pokazał się ze świetnej strony jako pracownik klubu Nba… w Takim Nets np zrobił naprawdę super robotę.

Comments are closed.