Wyniki i statystyki dzień #120: Żary z wpadką u siebie, Rockets po raz piąty

9 spotkań ubiegłej nocy, które obfitowały w niespodzianki, kluczowe końcówki, świetne indywidualne występy – a to wszystko w dzisiejszym telegramie.

New York Knicks (17-41) – Charlotte Hornets (20-38) 101:107

Wczorajszą noc w NBA zainaugurowało spotkanie w Charlotte pomiędzy miejscowymi Hornets, a New York Knicks. Do zwycięstwa gospodarzy poprowadził Terry Rozier (26pts, 4as) oraz jego partner na obwodzie, Devonte’ Graham (21pts, 5as). Debiutant PJ Washington dołożył od siebie 12 punktów, 5 zbiórek, 3 asysty i 2 przechwyty. Najwięcej dla Knicks rzucił Julius Randle, autor 18 punktów i 9 zbiórek, a z ławki dobrze zaprezentował się Mitchell Robinson (12pts, 16reb). Była to piąta z rzędu porażka Knicks.

Philadelphia 76ers (36-23) – Cleveland Cavaliers (17-41) 94:108

Do sporego zaskoczenia doszło wczoraj w Cleveland. Po 8 minutach z parkietu musiał zejść Joel Embiid, który narzekał na ból w barku, prawdopodobnie jest to zwichnięcie. Cavs zbudowali prowadzenie już w pierwszej kwarcie (28:17), którego Sixers nie odrobili już do końca. Warto odnotować skuteczność obu drużyn, w przypadku Cavs było to 53% rzutów z gry ogółem i aż 46% zza łuku, z kolei 76ers rzucali na 40-procentowej skuteczności i 34-procentowej za trzy. Co więcej, Cavs wygrali batalie defensywnych zbiórek aż 40:24! Najwięcej dla gości rzucił Shake Milton (20pts, 4reb, 4as). Z kolei dla Cavs świetnie zagrał Collin Sexton (28pts, 2as, 2stls), a dublet od siebie dołożył Tristan Thompson (14pts 13reb).

Brooklyn Nets (26-31) – Washington Wizards (21-36) 106:110

Bradley Beal (30pts, 5reb, 5as, 3stl)w końcu mógł cieszyć się ze zwycięstwa. Emocje w stolicy mieliśmy do samego końca, gdyż Nets przy życiu trzymali Caris LeVert (34pts, 7as, 6reb) oraz Spencer Dinwiddie (18pts, 6reb). Ten drugi miał nawet okazje do wyprowadzenia swojej ekipy na prowadzenie, ale spudłował zza łuku na kilka sekund przed końcem. Oprócz Beala dla Magików świetnie zagrał Rui Hachimura (17pts, 4reb). Jednym z głównych czynników porażki Nets była słabsza dyspozycja na linii rzutów osobistych (68%), ale oprócz tego ekipa z Brooklynu popełniła więcej strat niż rywale (18:11).

Orlando Magic (26-32) – Atlanta Hawks (17-43) 130:120

Trae Young po raz kolejny pokazał fanom, że potrafi rzucać z każdej pozycji. Jego próba z loga zadziwiają wszystkich, jednakże czasem mogą okazać się katem dla całej drużyny. Wczorajszej nocy rzucił 37 punktów i 11 asyst, jednakże na słabej skuteczności (10/27). Dla gospodarzy świetne spotkanie rozegrał John Collins (26pts, 7reb, 4as, 2blk). Z ciekawszych akcji mieliśmy z pewnością blok Younga na Mo Bambie (15pts, 10reb), jednak ten drugi odwdzięczył się później swoim potężnym blokiem na Collinsie. Obie ekipy zagrały tej nocy zespołowo, inkasując po 30 asyst. Dla Magic świetnie zagrali starterzy, między innymi Aaron Gordon (25pts, 10reb, 6as) czy Evan Fournier (28pts, 5as).

Minnesota Timberwolves (17-40) – Miami Heat (36-22) 129:126

Z pewnością największa niespodzianka ubiegłego wieczoru. Heat pokonani u siebie przez T’Wolves, prowadzonych przez nowe nabytki, D’Angelo Russella (27pts, 6as, 5 reb, 3stl), Malika Beasleya (21pts, 6reb, 5as) oraz Juana Hernangomeza (17pts, 5 reb). Jimmy Butler (18pts, 9as) wrócił do rotacji, a w spotkaniu przeciwko swojej byłej drużynie zagrał bez zastrzeżeń, ale to jego kluczowy rzut został zablokowany, przez co Wilki mogły cieszyć się zwycięstwem. T’Wolves na 3,5 minuty przed końcem spotkania przegrywali 11-punktami, ale potrafili odrobić stratę oraz wyjść na prowadzenie dzięki Jordanowi McLaughlinowi (13pts, 5as).

Memphis Grizzlies (28-30) – Houston Rockets (38-20) 112:140

Small-ballowy eksperyment trwa w najlepsze, i ma się całkiem dobrze. Rakiety wygrywają po raz 5-ty z rzędu, głównie dzięki świetnej skuteczności. 56% rzutów z gry ogółem oraz 46% z dystansu to niesamowity wynik, nawet na ekipę teoretycznie bez defensywy. Warto spojrzeć tutaj na statystykę zbiórek w ofensywie – Grizzlies wczorajszej nocy mieli ich aż 22, w porównaniu do 9 zbiórek w ataku Rockets. Dla Rakiet świetnie zagrały ich główne strzelby, Russell Westbrook flirtował z TD – 33 punkty, 9 zbiórek i 8 asyst, a James Harden dołożył 30 punktów i 7 zbiórek. Z ławki 23 punkty zdobył Austin Rivers. Dla Grizzlies dublet zdobył Jonas Valanciunas (16pts, 10reb), a 22 punkty dołożył Dillon Brooks.

Dallas Mavericks (36-23) – San Antonio Spurs (24-33) 109:103

Kolejny świetny mecz w wykonaniu duet Doncić – Porzingis. Młody Słoweniec co prawda spudłował 15 rzutów, ale łącznie zanotował triple double w postaci 26 puntków, 14 asyst oraz 10 zbiórek. Łotysz z kolei, rzucił 28 punktów i dołożył do tego 12 zbiórek, 2 przechwyty i 3 bloki. Dla Spurs 27 punktów, 9 asyst i 8 zbiórek zdobył DeRozan, ale oprócz pomocy Marco Belinelliego (14pts, 4/6 3PT) nie miał zbyt dużego wsparcia.

Los Angeles Clippers (39-19) – Phoenix Suns (24-35) 102:92

To nie była dobra noc dla Devina Bookera. Młoda strzelba Słońc grała na fatalnej skuteczności (5/19 FG, 1/8 3PT), a mimo to jego drużyna do końca walczyła o zwycięstwo. 25 punktów i 17 zbiórek Aytona nie pomogło jednak w powstrzymaniu Kawhi’a Leonarda (24pts, 14reb, 5as). 18 punktów i ważny rzut zza łuku dał Clippers ich nowy nabytek, Marcus Morris.

Boston Celtics (41-17) – Utah Jazz (36-22) 114:103

Pojedynek Donovana Mitchella (37/5/5) z Jaysonem Tatumem (33pts, 11reb), który po raz trzeci z rzędu zdobył przynajmniej 30 oczek. Obaj panowie rozpoczęli strzelaninę już w pierwszej połowie, Mitchell zdobył 22 punktów, a Tatum 25 oczek oddając zaledwie 13 rzutów. W czwartej kwarcie Celtowie byli już nieomylni, a oprócz Tatuma świetnie zagrała cała pierwsza piątka C’s. Jeśli chodzi o Jazz, tutaj Mitchell miał spory problem gdyż tylko Mike Conley i Royce O’Neale rzucili powyżej 10 oczek. Była to 4-ta z rzędu porażka Utah.