Manu Ginobili – wielkie 15 lat w NBA

Dzisiaj w nocy (29/30 października) minęło dokładnie 15 lat od momentu, w którym Manu Ginobili zadebiutował w NBA. Wiele się od tego czasu zmieniło – tak w samej Lidze, jak i np w wyglądzie samego Argentyńczyka. Ale on dalej jest tym samym niesamowitym zawodnikiem, który zadziwia świat.

 

Oto 15 wybranych momentów z jego kariery w NBA. Nie są to jedynie najlepsze akcje – ale myślę, że wszystkie razem dobrze oddają to, jakim graczem był i jest Manu (chociaż 15 zagrań to zdecydowanie za mało jak na tak wybitną postać). Kolejność chronologiczna:

 

1. Debiut vs Kobe & Lakers (2002)

Nie zagrał może wybitnie – ale bardzo solidnie. W 20 minut zaliczył 4 przechwyty, 3 asysty, miał blok, trafił trójkę, zaliczył wsad i ładny reverse-layup. Cały Manu – robi wszystko na boisku. Jeśli nie przeraża was jakość: poniżej filmik z jego highlightsami.

 

2. Show przeciwko Lakers – i ten circus z faulem (2003)

Ponownie z Lakers – ale cóż to było za spotkanie dla młodego (ale już mistrzowskiego) Manu! 6 listopada 2003 roku nie grał ani Tim Duncan, ani Tony Parker. Ginobili wyszedł w pierwszej piątce i… zaaplikował Jeziorowcom 33 punkty, zebrał 12 piłek oraz rozdał 7 asyst. I to w jakim stylu! Były świetne podania (w tym pomiędzy nogami przeciwnika), były trójki (nawet z faulem), przechwyty, dryblingi, wejścia w pomalowane… Już w pierwszej kwarcie Manu zaliczył akcję meczu – wpadł pod kosz, został sfaulowany przez Shaqa, ale w jakiś sposób i tak wkręcił piłkę do kosza. Zobaczycie to na początku filmiku (od 41 sekundy) Samego meczu Spurs nie wygrali – ale ulegli dopiero po dwóch dogrywkach. Ginobili miał szansę wygrać ten mecz, ale nie trafił trójki równo z końcem pierwszego doliczonego czasu.

 

3. Game-winner w epickim meczu z Suns w PO (2008)

Ależ to było spotkanie! Na 15 sekund do końca, po podaniu Manu, Michael Finley trafił zza łuku i doprowadził do remisu po 93. W dogrywce na kilka sekund do końca wjechał pod kosz i podał do Duncana na obwodzie, który celnie przymierzył z dystansu. 3 sekundy do końca, remis po 104. Double OT. A w niej – Ginobili wjeżdżał pod kosz (gdzie był Shaq) i punktował. Na 15,7 sekundy do końca Suns trafili za 3 i było 115-115. Manu przeprowadził piłkę, poczekał, na 6 sekund do końca ruszył, wbiegł pod kosz i wspaniale trafił na 1,8 sekundy. Suns nie trafili, rzucając przez całe boisko. Zresztą, co ja wam opowiadam. Zobaczcie sami:

 

4. Monstrualny wsad przeciwko Hornets (2009)

Ależ to była paczka! Można oglądać bez końca. Manu po prostu zniszczył Hiltona Armstronga. Nie piszę nic więcej, bo i nie ma po co: lepiej obejrzeć i się zachwycić.

5. Pokonanie Nietoperza (2009)

Na meczu w San Antonio przeciwko Kings pojawił się… Nietoperz. Siadał na parkiecie, latał nad nim… Coyote, maskotka Spurs, próbowała go złapać w siatkę. Jednak nic z tego – to Manu Ginobili pokonał nieproszonego gościa. Było to 1 listopada – tuż po głośnym w USA Halloween. Dzień wcześniej temu batmanowi/wampirowi może by się upiekło. Ale po zakończeniu Halloween Manu nie miał litości. Nomen omen koledzy tego Nietoperza jeszcze dwukrotnie pojawiali się w AT&T Center: w 2011 na meczu (gdzie zwierzak straszył ludzi) i w 2015 na treningu (gdzie intruza upolował Coyote).

 

6. Blok na Kevinie Garnecie (2010)

To tylko jedno z wielu takich zagrań. Manu blokował w przeszłości różne supergwiazdy: Kobe’ego, Wade’a, LeBrona czy Duranta. Nie inaczej było z Garnettem. Wydawało mu się, że ma prostą drogę do kosza i do wsadu – ale Ginobili miał inny pomysł. Ależ czapa!

 

7. W roli Coacha – rozrysował game-winnera (2010)

Kolejny punkt, który nie jest zagraniem boiskowym samego Ginobiliego. Ale jest pokazem jego niesamowitej, koszykarskiej inteligencji oraz poważania, jakim cieszył się (i nadal cieszy) u Popa. Manu samodzielnie rozrysował akcję, którą mieli wykonać Spurs, mając 8.3 sekundy do końca. I co? I zrobili to – wykonali polecenia Manu i Gary Neal trafił za 3 na 1.5 sekundy do końca, zapewniając zwycięstwo Ostrogom. Co prawda było to „tylko” w preseason. Ale i tak szacunek za podjęcie wyzwania – i brawa za świetne wykonanie!

 

8. Buzzer-beater stepback, którym pokonał Bucks (2010)

Kolejne zagranie w końcówce. Znów Manu dostał piłkę i miał zagrać swoją akcję. Zrobił to perfekcyjnie. Na skrzydle odskoczył do tyłu i rzucił równo z końcową syreną. Było bardzo blisko kroków – ale zostało to uznane. Kolejny raz – kreatywność i pewna ręka!

 

9. Rzut z połowy w meczu nr 6 z Grizzlies (2011)

Niby była to tylko pierwsza runda, ale emocji nie brakowało. W końcówce trzeciej kwarty szóstego meczu, po niecelnym wolnym Memphis, Manu zebrał piłkę, po czym pobiegł do środka boiska, omijając przeszkody w postaci graczy Grizzlies, a następnie rzucił w połowy. I co? I oczywiście trafił. Trochę szczęścia, dużo determinacji i woli walki. Spurs co prawda przegrali ten mecz i w całej serii zostali pokonani 4-2 – ale nie można im było odmówić walki i poświęcenia. A już na pewno nie Argentyńczykowi (w 6 meczach był liderem Spurs, notując średnio ponad 20 punktów).

 

10. Niesamowite podania za plecami (2011 i 2015)

Można by na tej liście umieścić ogromną ilość podobnych podań. Ja zdecydowałem się tylko na dwa. Może nie najbardziej efektowne, ale mi osobiście one najbardziej przypadły do gustu. Pierwsze – zapewne ze względu na dużą odległość oraz na fakt, ze było zagrane w punk – w dobre miejsce i na dobrej wysokości. A to drugie… majstersztyk. Idealne, w tempo, po koźle… Chyba najlepsze tego typu podanie Manu, a może i jego topowa asysta w karierze. Tak czy siak: oglądajcie, bo warto.

 

11. Genialna asysta między obrońcami Lakers (2012)

Dla wielu to była najlepsza asysta w karierze Manu. Tutaj ciężko napisać coś więcej niż – świetne widzenie parkietu, kreatywność, wiara, perfekcyjne wykonanie. Ręce odrywają się od klawiatury i same składają do oklasków.

 

12. Trójka na pobicie Warriors w podwójnej dogrywce (2013)

Kolejny raz wygrał mecz dla swojego zespołu. Tym razem po świetnie rozrysowanej i rozegranej akcji. Ale trzeba mieć pewność siebie, żeby w takim momencie, w drugiej dogrywce, w półfinale konferencji rzucić tak pewnie. Gdyby ktoś nie pamiętał: to był ten mecz, w którym 44 punkty rzucił Steph Curry. Ale ostatnie słowo należało do Manu. Nie po raz pierwszy i nie ostatni.

 

13. Atomowy poster w Finałach (2014)

Najlepsze zagranie w całej serii – w wykonaniu jednego z najlepszych zawodników tych Finałów (TOP 3, po Leonardzie i Jamesie). Było dużo asyst czy trójek Manu. Ale gdy zobaczył otwartą drogę do kosza – wbiegł tam i zapakował nad Chrisem Boshem. Potwierdzając dominację swojej drużyny. Po tym meczu świętował swój czwarty i (najpewniej) ostatni w karierze zawodnika tytuł.

 

14. Przechwyt i asysta prosto z parkietu (2015)

Było wiele podań za plecami albo bez patrzenia „w biegu”. Ale zaliczyć przechwyt, a potem asystę przez pół boiska, siedząc na parkiecie? Manu „zaliczył” także to – 30 grudnia 2015. Niesamowite – kolejny przykład poświęcenia i kreatywności Manu (wówczas 38-letniego). Jakość wideo słaba, ale to jedyny filmik tylko z tą akcją, jaki znalazłem (aż dziwne).

 

15. Blok na Jamesie Hardenie na wygranie Meczu nr 5 (2017)

I na koniec – prawdziwa gratka. Jedno z najlepszych zagrań poprzedniego sezonu (uznawane za trzecie, po kluczowej trójce Duranta z Finałów i buzzer-beaterze Westbrooka z Nuggets). Zdecydowanie należy do topowych zagrań z całej kariery Manu. Po świetnym spotkaniu (wsad, trójki, kluczowe wejście pod kosz) Ginobili dokończył dzieła, blokując drugiego w wyścigu o MVP Hardena. Kiedy był potrzebny, stanął na wysokości zadania i po części wygrał dla Spurs mecz. Nie po raz pierwszy – w 2010 roku najpierw trafił o tablicę na prowadzenie, a potem wymusił szarżę Carmelo Anthony’ego, zapewniając swojemu zespołowi zwycięstwo. Powtórzę to ponownie: cały Manu. Do tego mający w momencie bloku na Hardenie 39 lat i 9 miesięcy. Wow.

 

I z tą akcją was zostawiam. Chociaż była to tylko namiastka. Można by pokazać wiele innych, niesamowitych asyst, bloków, wsadów, przechwytów, trójek, layupów… Ale to nie miało być „15 najlepszych zagrań”. A jedynie pokazanie, jak niesamowitym i wszechstronnym graczem był i jest Ginobili.

Cieszmy się, że Manu trafił do NBA – bo wniósł do niej niesamowicie wiele. Wspominajmy i świętujmy – to najpewniej ostatni sezon tego przyszłego członka Hall of Fame. Kto wie, czy w tym ostatnich rozgrywkach nas nie zaskoczy (może nawet zrobi coś niezwykłego na pożegnanie – jak inni wielcy: game-winner Jordana, czyli „najlepsze zagranie w historii” czy 60 oczek Kobe’ego). Byłoby świetnie. Ale nawet bez tego będziemy go wspominali jako niesamowitego zawodnika.

 

Lubisz naszą pracę? Wspieraj nas na Patronite.pl!

Komentarze do wpisu: “Manu Ginobili – wielkie 15 lat w NBA

  1. Jako były hater Spurs/Manu, a to było z dziesięć lat temu, teraz szanuje i Spurs i Manu, muszę przyznać że brakuje mi tu kompilacji jego flopów. Bo to od niego chyba uczył się Harden. Poza tym drobnym przeoczeniem bardzo fajny artykuł:)

  2. ten dunk na CB, eeeeehh, pamiętne finały

    jako ciekawostkę dodam że mówili wczoraj podczas meczu z Pacers, że spotkanie z GSW 2 listopada będzie meczem nr 1000 w karierze Manu

    1. no a ogólnie to Manu – jeden z najwybitniejszych koszykarzy spoza USA, jednocześnie jeden z najinteligentniej grających zawodników, nawet dzisiaj w wieku tych 40 lat wciąż widać przebłyski jego geniuszu

      gdybym robił sobie listę top ulubionych zawodników, Manu na pewno byłby w top 10

  3. Pełna zgoda co do twojej oceny Manu!
    Pamietam go jeszcze z Kinderu, jak wygrywali Euroligę – genialny, błyskotliwy, niekonwencjonalny gracz, potrafiący przesądzać losy meczu. Spurs nigdy nie byli moja ulubiona drużyna, ale po dojściu Gino zyskali dużo mojej sympatii:-) bo szacunek mieli zawsze

Comments are closed.