Telegram: Dramatyczna końcówka w Cleveland, Warriors o krok od odzyskania tytułu

Cleveland Cavaliers rozpoczęli z werwą nie tylko pierwszą, ale także i trzecią kwartę, uzyskując dzięki fantastycznej grze LeBrona Jamesa (w pierwszej połowie) i Kyriego Irvinga (w drugiej) prowadzenie, które obronili niemal do samego końca meczu numer trzy Finałów. Niemal to kluczowe słowo. Po dobrych momentach swoich partnerów – Stephena Curry’ego i Klaya Thompsona – Kevin Durant przejął mecz w ostatniej półtorej minuty czwartej kwarty, Warriors wybronili kilka akcji z rzędu i to goście ukradli mecz w Cleveland, wychodząc na prowadzenie w serii 3-0 oraz kontynuując swoją imponującą passę 15. kolejnych wygranych w playoffach.

Durant był najlepszym strzelcem Warriors z 31 punktami, dodając do tego 8 zbiórek i 4 asyst, kolejny fantastyczny mecz rozegrał także Klay Thompson, który zdobył 16 ze swoich 30 punktów (6/11 za trzy) w pierwszej kwarcie. W trudnych momentach w grze utrzymywał ich za to Stephen Curry, który miał 26 punktów, 6 asyst i aż 13 zbiórek. Draymond Green ponownie miał problemy z faulami, ale pomimo ich zagrał 33 minuty, zaliczając linijkę 8-8-7.

LeBron James zaliczył podobne spotkanie co w meczu numer jeden, dominując w pierwszej połowie i grając głównie jako asystujący w drugiej połowie, zdobywając 39 punktów, 11 zbiórek i 9 asyst, trafiając 15 z 27 rzutów z gry. Tym razem dostał jednak wsparcie od Kyriego Irvinga, który był niezwykle agresywny (nawet gdy był kryty przez Thompsona) i wręcz przejął inicjatywę w trzeciej kwarcie. Zdobył 38 punktów oraz 6 asyst (16/29 z gry, ale 0/7 za trzy). Skutecznością nie grzeszył tym razem Kevin Love (9 punktów, 1/9 z gry), ale świetnie walczył na tablicach i pomagał w obronie, biorąc udział w podwojeniach graczy Warriors (13 zbiórek, aż 6 przechwytów). 16 punktów (5/10 za trzy) dodał nieobecny do tej pory w serii J.R. Smith, który oddawał rzuty z absolutnie każdej pozycji.

Cavaliers rozpoczęli spotkanie z ogromną energią, parę rzutów trafili James oraz J.R. Smith, w obronie podwajali pick and rolle Stephena Curry’ego i wymuszali słabe rzuty Wojowników. Niestety dla nich, kilka takich prób trafił Klay Thompson, który potem rozkręcił się jeszcze bardziej, zdobywając w samej pierwszej kwarcie 16 punktów. Tyle samo po drugiej stronie zdobył LeBron, nie tylko atakujący obręcz, ale także trafiający pull-upy z dystansu, ale brakowało trochę innych graczy Cleveland. Obrona Cavs była coraz gorsza, słabo rotując po podwojeniach graczy Golden State, przez co Wojownicy otworzyli wiele pozycji do rzutów za trzy i trafili aż 9 (!) z nich. Dodatkowo, James zszedł na ławkę rezerwowych na 2 minuty przed końcem pierwszej kwarty, co zapoczątkowało run 10-0 gości, w trakcie którego atak Cleveland kompletnie przestał działać, a Warriors zdobywali punkty po kontratakach i nieporozumieniach gospodarzy.

W drugą odsłonę Cavs wchodzili z siedmiopunktową stratą, którą udało im się szybko odrobić, korzystając z braku Curry’ego i Duranta na parkiecie. James próbował uruchamiać swoich partnerów, którzy jednak w pewnym momencie przestali trafiać swoje rzuty i czterokrotny MVP ponownie postanowił wziąć sprawy w swoje ręce atakując obręcz. W tej części meczu główną historią była dobra obrona z obu stron, pojawiło się sporo chaosu spowodowanego próbami jak najszybszych ataków i żadna z drużyn nie potrafiła tego wykorzystać. Cavs nie trafiali swoich trójek – nawet tych z niezłych pozycji – a Warriors popełniali sporo strat i nie potrafili poradzić sobie z agresywnymi podwojeniami Cavs. Po powrocie na boisko Curry’ego ofensywa Warriors ponownie zaczynała generować punkty, Kevin Durant męczył w grze w post Richarda Jeffersona (który wyręczał w obronie przez kilka minut Jamesa), jednak wtedy po drugiej stronie parkietu brak Thompsona na boisku wykorzystywał Irving, ogrywając Shauna Livingstona w izolacjach i akcjach pick and roll, trafiając trudne rzuty spod kosza i zmniejszając przed przerwą przewagę gości do tylko 6 punktów.

Irving kontynuował swoją świetną grę także w trzeciej odsłonie, agresywnie atakując każdego obrońcę i pozwalając Jamesowi grać w roli podającego z post. Strzelcy Cavaliers zaczęli także trafiać rzuty zza łuku, co naładowało energią gospodarzy na tyle, że po raz pierwszy od pierwszej kwarty objęli prowadzenie i zaczęli grać na niezwykle wysokiej intensywności, walcząc o każdą piłkę i dominując na atakowanej tablicy. Popełniali jednak sporo fauli, rywale dostawali się na linię, Irvingowi co jakiś czas odpowiadał Curry i Cavs zdołali obronić tylko 5-punktową przewagę, wchodząc w ostatnią część spotkania.

Początek czwartej kwarty był niemal przeniesieniem końcówki trzeciej – na boisku pozostali James, Irving i Love, pierwsi dwaj rozbijali obronę Warriors w pick and rollu, ale Cavaliers wciąż popełniali błędy w defensywie, nie wracali się dostatecznie szybko i nie potrafili uciec Wojownikom, nawet przy dobrej i cierpliwej grze w ataku, gdzie nie dawali się tym razem wciągnąć w up-tempo gości. Gdy na parkiet wrócili Durant i Curry, Warriors ponownie dostali nowej energii w ataku, podczas gdy w Cavaliers zaczynały się te same problemy co zawsze w tych playoffach – jak rozgrywać posiadania w ostatnich minutach. Izolacje Irvinga nie wystarczały na zbudowanie większej przewagi, a goście spokojnie rozgrywali w swoim stylu akcje, trafiając rzuty z otwartych pozycji i dając grać swoim gwiazdom. Na 1:15 przed końcem spotkania Durant rozpoczął swój popis, robiąc indywidualny run 7-0 przy 4-punktowym prowadzeniu Cavs. Atak gospodarzy nie funkcjonował dobrze, a Andre Iguodala i Klay Thompson w świetnym stylu wybronili kolejne akcje przeciwko Jamesowi i Irvingowi. Cavs mieli 3 punkty straty i ostatnią akcję, w której LeBron dostał piłkę w rogu boiska i chciał oddać rzut, jednak po raz kolejny świetnie pokrył go Iguodala, wybił mu piłkę z rąk (rewanż za Game 7?) i Curry dokończył dzieła na linii rzutów wolnych.

Po raz kolejny w tej serii, Cavs dali sobie zabrać przewagę na tablicach (44-37 dla Warriors) i nie trafiali rzutów za trzy punkty (12/44), które tym razem mieli często z czystych pozycji. Warriors takiego problemu nie mieli (16/33), popełnili za to znowu sporo strat, które przerodziły się w punkty Cavs (18 strat, 22 punkty gospodarzy).

Mecz numer 4 w nocy z piątku na sobotę w Cleveland.

 

Komentarze do wpisu: “Telegram: Dramatyczna końcówka w Cleveland, Warriors o krok od odzyskania tytułu

  1. 3 zawodników vs 2 zawodników zawsze będzie w lepszej pozycji startowej. Jak Cle na początku skupili się na KD i Curry’m to zaszalał Thompson, i jak tu grać przeciwko takiej ekipie. Ciekawe uczucie, przegrywać mecz, pomimo ok. 60% skuteczności (początek meczu dla niezorientowanych). Jedno jest pewne Cle znalazło sposób na GSW (odpuszczanie Livingstona, Iguodali na obwodzie, zacieśniając środek), tylko trochę za późno do odwrócenia serii. Do dzisiejszego meczu miałem wątpliwość co do odporności psychicznej GSW. Przyznam szczerze, że jak Cle wyszło na prowadzenie +5/7 w 4 kwarcie na 2/3 minuty do końca, to nie wierzyłem, że GSW się podniesie, a jednak myliłem się. Po tym zwycięstwie dostali + 10 do psychiki. Lebron znowu zajechany , niewidoczny w końcówce, bodajże 4 pkt w IV kwarcie, a zaczął na skuteczności 10/11 i dwadzieścia parę punktów.. Dla odmiany, tak jak napisał redaktor Durant wziął odpowiedzialność na siebie w końcówce, – 7pkt w minutę z małym hakiem, łącznie z ok. 15 punktów w IV kw. „Trener? Lue” (pozwolę sobie zapożyczyć to wyrażenie BigAl ) na końcówkę miał pomysł ISOKyrie, reszta odpoczywa przed kolejnym meczem.
    Nie zmienia to faktu, że Lebron jest jedynym obecnie zawodnikiem zdolnym ze swoją ekipą wyjść z 3:0 …. ale tego nie zrobi.

    1. Niby znalezli sposob ale jednak przegrali. Na pewno slabym punktem Warriors byla dzis broniona deska. Tyle zbiorek co oddali Cavs dzis to wola o pomste do nieba. Po to przyszedl Durat, dla takich koncowek. Ale i tak wielu bedzie mowilo ze nie ma jaj i jest soft. Co jeszcze musi zrobic zeby zmienic ta latke?

    2. Adamie, jasne przegrali, tylko spójrz na całe moje zdanie. Wyobraź sobie, że CLE w ten sposób przegrywają mecz nr 1, to z jakiej pozycji by startowali w meczu nr 2. Jak napisałem teraz już jest za późno.

  2. Cavs należy się szacunek. Wrzucili na stół wszystko co mieli. Zwalniali tempo gry tak jak tylko mogli. Nie dawali GSW tyle okazji do szybkich kontr – szybciej wracali do obrony. Jednak GSW cały czas trzymali się w grze. Pomimo strat, pomimo momentami szalonych a udanych akcji Brona i Kyrie, pomimo publiczności cały czas odpowiadali i trzymali wynik.
    Tak jak napisał Dawid pomysłem było podwajanie momentami KD, męczenie bardziej Kury na zasłonach, ale wynik w pierwszej połowie trzymał Klay, który dostał więcej miejsca.
    A potem była końcówka. Bron był już wypompowany. KD natomiast był clutch a ta ostatnia trójka to było „silent killer”.

  3. mogłoby się skończyć 4-0 żeby już nie było w przyszłości ścigania tego rekordu 16-0, będzie przynajmniej święty spokój, niech już w końcu Warriors dostaną tą łatkę najlepszej drużyny wszech czasów czy cokolwiek innego tam można o nich powiedzieć i niech w końcu liga przestanie się wokół nich kręcić, bo nie jest to dobre

  4. Cóż, z GSW w takim składzie najeżonym all-starami po prostu wygrać się nie da. Już rok temu bez Duranta byli najmocniejsi i tylko god mode LeBrona ich powstrzymał. Jeśli ta ekipa się nie rozpadnie, albo ktoś gdzieś indziej nie zbuduje Wielkiej Czwórki albo Piątki to można zapomnieć o emocjach w NBA. A za wszystko winię Barnesa, który chciał prawie tyle co Durant i głupotą byłoby go nie wymienić xD

    1. Najgorsze dla ligi jest właśnie to, że w przypadku sweepa ta drużyna nie będzie się chciała rozpaść dla miliona lub dwóch. Z tego co kojarzę Durant musi zejść tylko właśnie z takimi pieniędzmi, aby został Iguodala lub/i Livingston …. i trzon zostaje. Wydaje się, że podstawowi gracze GSW mają łeb na karku i nie chcą brać maksa, żeby rozwalić ekipę (przynajmniej tak ich odbieram). Po drugie znajdź weterana, który by nie chciał do nich dołączyć w przyszłym roku. Przy założeniu, że weteran chciałby przyjść za minimum po pierścionek, to GSW będzie sobie wybierało najlepszego.

    2. Poniżej lista aktualna zarobków graczy GSW (pierwsza 10-tka)
      1 Kevin Durant $26,540,100
      2 Klay Thompson $16,663,575
      3 Draymond Green $15,330,435
      4 Stephen Curry $12,112,359
      5 Andre Iguodala $11,131,368
      6 Shaun Livingston $5,782,450
      7 Zaza Pachulia $2,898,000
      8 David West $1,551,659
      9 Anderson Varejao $1,551,659
      10 JaVale McGee $1,403,611

      Pytanie jak długo Thomson, Green a przede wszystkim Curry będzie grało za 50%-70% salary możliwego do uzyskania gdzie indziej. Zawodnicy będą coraz starsi, a z wiekiem myślisz o zabezpieczeniu przyszłości w $$, bo pierścień już masz..

    3. Akurat Durant nie musi się martwić o zabezpieczenie przyszłości bo zarabia Gigantyczne pieniądze poza kortem a Nike skacze z radości, że przeniósł się do praktycznie San Fransisco i Kalifornii. Jednocześnie KD wie, że mistrzostwa pozwolą mu zarobić jeszcze więcej poza kortem – zwłaszcza w takiej drużynie.
      Green ma jeszcze 3 lata kontraktu. Natomiast Klay ma 2 lata – ale Klay ma zaoszczędzonych sporo pieniędzy biorąc pod uwagę, że zarządzaniem kasą na początku kariery zajmował się ojciec a Klay miał prawo wydawać 300 dolców tygodniowo w 1-2 sezonie gry ;).
      Zatem na razie GSW nie muszą się nimi martwić w kontekście następnego sezonu i muszą podpisać jedynie Curry z BIG4.

    4. Nie martw się. Być może Bron pójdzie do Clippers lub Lakers już w tym sezonie – bo że pójdzie do Los Angeles to jest pewne jak w banku – budować sobie nową BIG3 czy BIG4 i nie będziesz musiał płakać. ;)

  5. Kevinek miał szansę zapisać się na kartach pokonując rok temu GSW…nie udało się więc wyszedł z prostego założenia skoro nie możesz ich pokonać to trzeba się przyłączyć….mamusia powiedziała idź synku i Kevinek wylądował w Oakland…
    Te finały to już raczej pozamiatane ale spokojnie Cavs wrócą silniejsi…

    1. Nawet jakby rok temu OKC pokonało GSW to i tak w finale raczej nie mieliby szans.

    2. I na przekór Twoim żartom, „Kevinek” będzie teraz się cieszyć z mistrzostwa NBA.

  6. NBA niestety ma spory kryzys przed sobą. Gra „wyewoluowała”, jak to ktoś określił, w kierunku totalnie niepożądanym. Zespół złożony z 5 All-Starów niszczy wszystkich w około (to nie jest wina Warriors czy samego Duranta), a sama gra z wszechobecną dominacją trójek (dzisiaj wygrał zespół lepszy w tym aspekcie – kilka trójek więcej Cavs i zwycięstwo byłoby ich). Ciężko mi w znajdowaniu pozytywów niestety. Ok, pozytyw – to był najlepszy mecz tej serii :)

    1. Każda drużyna ma taką samą kasę do zainwestowania w kontrakty zawodników. Na ptzyklad Cavs wydaje więcej niż GSW. Nie ma co biadolić o złym kierunku, niech inne drużyny biorą przykład z Warriors i wybierają dobrze w drafcie a następnie podpiszą All Stara. To nie liga piłkarska w Europie gdzie możesz wydać kasy ile chcesz.

    2. Brawo Jazgar! Budujesz firmę od podstaw (draft), tworzysz zespół spokojnie, masz wyniki, budżet się pięknie domyka, po pewnym czasie uznani fachowcy chcą z Tobą pracować. To co mają przepraszać? Może Nets też za 3-4 lata będą potęgą, też zaczynają od zera, wystarczy mądrze zbudować zespół ….. wiem, przesadziłem.

    3. Tak, ja się przyznaję do stwierdzenia, że gra wyewoluowała w tym kierunku. Kwestia tego, że jest to kierunek „niepożądany” jest bardzo subiektywna. Mnie taka koszykówka nie przeszkadza, wolę to, niż mozolne wpychanie się pod kosz, a’la przełom lat 80 i 90. Gra była wtedy bardziej siłowa i zdecydowanie też bardziej nudna.
      Co do dominacji trójek… zauważ, że Warriors choćby w game 1 bardzo rzadko wykorzystywali to rozwiązanie, Cavs zostali zniszczeni przede wszystkim akcjami za 2 punkty.

      PS. Gdzie Ty widzisz 5 all-starów w GSW?

  7. Gsw ma 5 allstarów???! Szok. Ma ich tyle ile Cavs. Prawdziwych …dwóch. z tym ze chyba lepszych.

    1. Polecam dyskusję po G2: KD, Steph, Klay, Dray i AI. Każdy był lub jest i grał bądź gra w Teamie USA.

    2. W takim razie CLE też ma 5 all-starów: LBJ, Irving, Love, Williams, Korver, każdy z nich był lub jest all-starem, do tego jeszcze RJ grał w Team USA

    3. To jeszcze zajrzyj na listę płac – wyżej pokazana. Williams i Jefferson za minimum, a do średniej formy daleko. DWill ma problemy z celnością, a drugi mecz w jego wykonaniu to porażka. Każdy z pięciu graczy GSW byłby gwiazdą w innej drużynie, natomiast z Cavs liczymy trzech.

    4. Nie powiedziane, że DWill i Jefferson nie byliby gwiazdami w świetnie funkcjonującej ekipie jaką jest GSW :)

    5. @Woy
      Andre byłby gwiazdą w każdej innej drużynie? :)))))
      Co do Greena też mam wątpliwości – jest specjalistą w defensywie, a tacy gracze rzadko są „gwiazdami swoich drużyn”. Do punktowania na poziomie gwiazd akurat mu bardzo daleko.

    6. w sumie nie bardzo rozumiem, co ma do tego lista płac, jest wielu zawodników, którzy zarabiają mniej/więcej niż by to wynikało z umiejętności, zresztą Cavs wydają na kontrakty więcej niż GSW chyba. Mniejsza z tym, wydaje mi się po prostu, że to kryterium all-star nie jest miarodajne. Zapytajmy inaczej: ilu w obu drużynach masz takich zawodników, których wstawiasz do B.Nets i robisz z nich dzięki temu playoffowy team :) i wydaje mi się, że w obu po dwóch pewnych (KD i SC oraz LBJ i KI), i po jednym ewentualnym (Love i Thompson), moim zdaniem sam Green nie pociągnął by BKN do play-off, choć można się kłócić. Jasne, że GSW ma więcej zawodników bardzo dobrych, ale CLE ma imo więcej pożytecznych zadaniowców, lepszą ławkę (przynajmniej na papierze), a że nie umieją z niej odpowiednio korzystać, to już inna sprawa. W każdym razie nie zgadzam się ze zdaniem, że jest jakaś wielka przepaść między tymi klubami i że od początku było wiadomo, że Cavs nie mają szans. To są (znów, na papierze) dość równe zespoły, a wynik jest, jaki jest, bo Cavs popełniają błędy, zawodzą KL i KI, J.R. czy Korver, którzy mieli i powinni grać lepiej, nie prezentują swojego poziomu

    1. W tamtym roku przy 3:1 było że Cavs nie wygrają 3 x z rzędu bo to się nie zdarzyło wcześniej (w sensie że GSW nie przegrali w sezonie trzech meczów z rzędu). A jednak… Dopóki piłka w grze wszystko może się zdażyć.

  8. Strasznie biadolicie a tak naprawdę obecna sytułacja jest podobna do wielu poprzednich, czyli zespoły zbudowane w kilka lat poprzez dobre wybory i rozwój zawodników (np. Bulls i ich dominacja ale wtedy nikt nie płakał że wygrywają tylko był klimat i każdy podziwiał ich kunszt). Skoro tu jesteśmy to znaczy że kochamy tę grę a jest trochę za dużo narzekania a wiadomo że wszystkio się zmienia i NBA też. Teraz jest era trójek, small ball, szybkiego ataku itp, w następnej dekadzie pewnie coś się zmieni i będzie zmieniać. Cieszmy się grą, dzisiejszy mecz był naprawdę dobry i z emocjami do końca.

    1. Wtedy nie było internetu, poza tym Bulls aż tak nie dominowali. Mieli sporo zaciętych serii.

    2. Co racja to racja Behemot. Serie z Pistons, Blazers, Knicks, Pacers, Jazz.

    3. Zastanawiam się na ile supremacja wybranych drużyn wynika z zaostrzenia przepisów związanych z obroną. W trosce o twarze ligi (i wpływy z reklam) zrobiło się w NBA mocno soft. Dzisiaj są gracze, posiadający „strefę komfortu” gdzie nawet ruch powietrza powoduje odgwizdanie przewinienia. Nie mówiąc już o niewielkim kontakcie fizycznym. Nie każda drużyna ma taką siłę ognia jak GSW, CLE czy HOU , ale conajmniej kilka mogłoby im się przeciwstawić obroną.. Niestety, jak „plaster” złapie w kwarcie 2-3 przewinienia (również te z kapelusza) to z automatu poziom defensywy maleje. W fazie PO może już być po meczu.

    4. Zawsze istniała supremacja drużyn dostosowanych do określonych zasad. Przypomnę tylko Celtics, które w „twardej lidze” Dominowali na Wschodzie – pełna talentu ekipa ’76 ograła ich tylko raz; aż się zestarzeli a Pistons zbudowali „bad boys”.

    5. W czasach Bulls było więcej teamów realnie walczących o finał niż obecnie. W 2017 roku są dwie. To nie kwestia dominacji, tylko słabości ligi.

    6. W czasach Bulls było więcej teamów realnie walczących o finał niż obecnie. W 2017 roku są dwie. To nie tylko kwestia dominacji, ale i słabości ligi.

    7. Masz rację. Na Wschodzie od kontuzji Rose’a masz jedną drużynę realnie walczącą o Finał = Team Bron. ;)
      Na Zachodzie stale masz rywalizację. Ten rok jest wyjątkiem. W zeszłym roku miałeś świetną rywalizację OKC-SAS a potem OKC-GSW.
      Wcześniej miałeś ciekawe serie GSW-Memphis czy Clippery-Rakiety.
      I tak dalej.

    8. Przepisy są jakie są, wszystkie drużyny miały 13 lat aby się do nich dostosować i niestety dochodzi do wynaturzeń, takich jak akcje Hardena przy penetracjach, czy słynne wpadanie pod obrońcę wychodzącego do bloku (to robi już spora większość koszykarzy).
      NBA sądzi, że wpływa to na atrakcyjność gry i pewnie mają rację, nie zmienia to jednak faktu, że nie lubię tego typu sytuacji.

  9. Szacunek dla CAVS bo wznieśli się na wyżyny … zdecydowała końcowka … komentarze że NBA idzie w złym kierunku czy za dużo all stars w jednym zespole to z całym szacunkiem nieporozumienie … GSW budowano od podstaw i ten zespół jak niemal każdy inny buduje się dalej … sami all stars nie grają … dziś rezerwy GSW zagrały dobrze … gracze którzy przychodzą do GSW grają lepiej … za rok CAVS wzmocni się i obok gwiazd typu James, Love, Irving oraz bardzo dobrych Korvera i Smitha dojdzie ktoś inny głodny sukcesu i będzie szansa… to czym imponują GSW to styl i wszechstronność bardzo dobra gra w obronie i cały czas ulepszanie … jedyne co jest słabe w NBA to sędziowanie które dziś było po prostu kiepskie …

    1. Czyli co? Za rok zamiast jednego superteamu będą dwa? No, pocieszające. Ciekawa ta liga, warto płacić za league passa, kiedy wiadomo jaki będzie finał i kto wygra.

    2. a w tym roku nie wiedziałeś kto będzie w finale ? NBA niemal każdego roku ma faworyta i pretendetów ….poza tym kto wie co będzie ? wystarczy jedna kontuzja lub zmęczenie i wszystkie założenia ida do kosza … w zeszłym roku GSW wydawali się nie do pokonania a jednak przegrali .. w tym roku zapowiadał się wyrównany i długi finał a jak na razie w zasadzie jeden mecz (dzisiejszy) był zacięty do samego niemal końca … przychodzą nowe gwiazdy a poza tym tytuł obronic jest mega trudno a zdobyć po raz 3 jeszcze bardziej

  10. Chyba, że GSW chcą fetować mistrza we własnej hali 😀

  11. Sądzę że nie będą ryzykować, jak się da, to wygrają.

  12. Gadanie czy Durant przechodząc do GSW miał „cojones” jest głupotą. Myślę, że jego założenie było bardzo proste. Jest okazja do przejścia do jednej z najlepszych drużyn. Wybór był prosty: Zostać jednym z najlepszych zawodników w historii NBA bez pierścienia (rzucając z Westbrookiem po 35 punktów co mecz) czy zostać jednym z najlepszych zawodników w historii NBA z pierścieniem. Decyzja według mnie prosta. Druga sprawa. Kto teraz mówi o tym w jaki sposób swoje teamy budowały w przeszłości Bulls, Celtics czy Lakers. Nikt. Liczy się tylko to, że są to najlepsze drużyny/składy w historii ligi.
    Co do wczorajszego meczu. Thompson miał wczoraj niezłe oko i trochę się nabiegał żeby wyjść na pozycję. Kyrie popisał sie ogromnymi umiejętnościami jak i olbrzymim szczęściem przy swoich, niekiedy, szalonych wejściach pod kosz. LeBron w pierwszych dwóch kwartach rzucał z dystansu jakby był Durantem. Mecz na bardzo wysokim poziomie po obu stronach i jeden nietrafiony rzut którejś z drużyn mógłby całkiem inaczej zakończyć ten mecz.
    Co do ogólnego budowania drużyny… LeBron powinien więcej jeszcze kasy załatwić dla kumpli (JR, Tristan). GSW za dużo mniejsze pieniądze ma Pachulię czy JaVale. Ogólnie świetny ruch z McGee. Nikt go nie chciał. Wyrzutek. Wyśmiewany przez całą ligę. GSW przygarneli go i dali mu szansę, a on się stał jednym z ważniejszych rezerwowych w lidze. Co zrobili Cavs przed sezonem?! Oddali Dellavedova (według mnie kluczoewgo zawodnika dzięki któremu rok temu zdobyli mistrzostwo.) Zawodnika który niesamowicie ograniczył Curry’ego w ataku rok temu. Chcę powiedzieć, że GSW budowało drużynę dużo bardziej „z głową” i to teraz zwraca się z nawiązką. Od podpisywania rolsów, poprze gwiazdy do trenera. W Cavs równie dobrze James mógłby być grającym trenerem bez robienia szopki z Lue.

    1. Sprawdziłem właśnie wydatki poszczególnych drużyn na pensje zawodników. Prawie pół ligi wydaje więcej niż GSW. Jak już pisało kilka osób, GSW wzorowo zbudowali organizację i mają tego efekty. I to wcale nie jest dzięki dużej kasie. Gdyby mieli wydać tyle, ile Cavs to starczyłoby na dwóch bardzo dobrych zawodników – 26 baniek do wydania.

      Cavs 127
      LAC 116
      Portland 112
      Grizz – 111
      Detroit 109
      SA – 108,5
      Toronto – 108
      Dallas – 104
      Magic 104
      NY – 103,5
      charlotte – 102
      wash -102
      Miami – 101,8
      GSW – 101,7
      Pells – 101,7

    2. Teraz payroll GSW mocno skoczy, bo Curry będzie zarabiał jakieś 20mln więcej, Durant też trochę więcej niż teraz, jeszcze zależy co z Iguodalą i Livingstonem

    3. jak to co? przecież spokojnie mogą się pobawić w wymienianie zawodników Livingston, West (który być może nie będzie już musiał „siedzieć” w GSW) bo ma mistrza więc ostatni solidniejszy kontrakt, Zaza (przyzwoity zawodnik) wszędzie oprócz SAS go przyjmą ;-) Iggy też może zdecyduje się w końcu porządnie zarobić w innym klubie, trzech zawodników w GSW jest nietykalnych SC, KD, Green, Thompson pewnie gdyby mu się chciało dostałby od kogoś masakrycznie duże pieniądze

    4. Przecież KD powiedział, że podpisze mniejszy kontrakt, żeby zrobić miejsce na kontrakty Igły i Livingstona.
      Igła na pewno podpisze z GSW bo się kumpluje z KD.

    5. Zgadzam się Jazgar. GSW bardzo dobrze zarządzają organizacją. Draft,kontrakty. Dla nich podpisanie Duranta było jak prezent gwiazdkowy w lecie.
      Przecież Durant ma zejść z maksa żeby zrobić miejsce dla Iggiego i Livingstona. Poza tym max cap space się chyba podnosi. Kolejne dwa cele na przedłużenie to Zaza i McGee. Za to spada im kontrakt Barnes’a i Westa oraz McDoo i Clark. Dwóch z tej czwórki pewnie podpiszą na jakieś minimum a za resztę kasy jakiegoś weterana i młodego do ogrywania.

    6. a tak ogólnie uważacie że Zaza i McGee są tam jakoś mega potrzebni? szczerze wątpię, Zaza na pewno jest więcej warty niż te 3 bańki nie byłbym pewny czy nie zmieni otoczenia za lepsze pieniądze, West z resztą też jeszcze coś chyba umie więcej grać chyba że to jż kres jego ambicji

    7. Kto tam wie co siedzi w głowie Gruzina. Może gość chce tytułów, zrobienia sobie „fejmu” a potem robienia biznesów w Gruzji. Wówczas kasa jaką zarobił już w karierze mu wystarczy a przecież Zaza kumpluje się z Klayem. Razem palą jointy, żłopią piwsko na plażach Kalifornii – oczywiście „w ciszy i spokoju”. ;)

    8. Kluczowe było wyciągniecie z draftu Currego z 7 w 2009 i Thompsona z 11 w 2011.
      A do tego w 2012 z 35 wyciągneli jeszcze Greena.
      Trzy!! dobre wybory, goście się mega rozwinęli i można było wokół nich budować ekipę.
      Zbudowali, zdobyli mistrza no i zaczął sie napływ zawodników którzy za piercień mogli przyjąć mniejszą kasę. A teraz do tego superteamu dołączył jeszcze Durant.
      Co do kontraktów to podpisywane wcześniej więc niższe. To chyba niz dziwnego?

    9. @pop
      McGee przydaje się, gdy rywal podwyższa skład, bo ma niebywały zasięg ramion. Zaza, choć nielubiany, przez wielu ekspertów wskazywany jest za dość istotny element układanki, bo to gracz, który stawia dobre zasłony, a na tym bazuje cała koszykówka GSW. Oczywiście mowa o zasłonach legalnych, a nie tych wszystkich ruchomych, zatrzymam-go-siłą-choćbym-miał-z-niego-zerwać-spodenki zasłonach, które Pachulia stawia bez większych konsekwencji.

  13. Strasznie jestem ciekawy czy zostanie Iggi bo kilka zespolow go chcialo np Jazz.
    West hak zdobedzie majstra to moze wyladowac w Clippers

  14. Obstawiam, że Zaza z McGee będzie kombinował, żeby zostać w GSW, szczególnie McGee ma dużo do udowodnienia, szczególnie jednemu z komentatorów

  15. Pytanie z kapelusza: Dodali w końcu ten jeden dodatkowy punkt Cavsom za trójkę Bronka? Bo czekałem, czekałem a potem już zapomniełem sprawdzać.

    1. Dodali. Na tablicy był wynik 31 po końcu 1 kwarty a jak wchodzili na drugą był 32.

    2. Aha. Nike zwróciłem uwagi przez to fenomenalne „podanie” Jamesa.

    3. Też nie zwróciłem uwagi, ale oglądałem konferencje Brona i tam to wyszło w jednym pytaniu/odpowiedzi. :D

  16. No to do listopada :) w sobotę chyba lepiej przeczytać pasek w telegazecie

Comments are closed.