Telegram: Spurs odpowiedzieli, ale stracili Tony’ego Parkera, 39 punktów LeBrona zapewniło wygraną Cleveland

W dwóch spotkaniach rozegranych ostatniej nocy w obu w końcówce byliśmy świadkami garbage-time, w obu lepsi okazali się gospodarze i także w obu przypadkach do wygranych poprowadzili ich dwaj najlepsi zawodnicy na świecie. LeBron James poprowadził Cavaliers do spokojnej wygranej nad Toronto, a Kawhi Leonard wygrał pojedynek z Jamesem Hardenem i Spurs odpowiedzieli Rockets na wysoką porażkę w meczu numer jeden. W czwartej kwarcie stracili jednak Tony’ego Parkera, który odniósł poważnie wyglądającą kontuzję kolana. Gramy!


Cleveland Cavaliers 125-103 Toronto Raptors
w serii 2-0 dla Cleveland

LeBron James zdobył 39 punktów, wyprzedzając tym samym Kareema Abdula-Jabbara i obejmując drugą pozycję na liście najlepszych strzelców w historii playoffów, a przy okazji poprowadził jeszcze swoją drużynę do piątego kolejnego blowoutu nad Toronto Raptors w meczach rozegranych w Cleveland. W playoffowych spotkaniach w ostatnich dwóch latach przeciwko Toronto na własnym parkiecie Cavaliers wygrywali średnią różnicą 24.2 punkty.

17 ze swoich 39 oczek James zdobył w trzeciej kwarcie, w której Cavs na dobre odjechali rywalom, powiększając swoje 12-punktowe prowadzenie z pierwszej odsłony meczu do 26 i praktycznie zapewniając sobie zwycięstwo. 15 punktów w niej miał też Kyrie Irving, który w pierwszej połowie trafił tylko 2 z 11 rzutów z gry. Na początku tej części spotkania Norman Powell wylądował na nodze Kyle’a Lowry’ego, który z kontuzją kostki musiał na chwilę zejść z parkietu. Potem powrócił do gry, ale na koniec ćwiartki zszedł do szatni i tym razem już nie wrócił. Rozgrywający Raptors miał 20 punktów i powiedział, że zamierza zagrać w Game 3.

Dla Cavs 22 punkty dodał Irving, a 18 miał Channing Frye. Trener Dwane Casey zmienił swoje wyjściowe ustawienie, wstawiając do niego Normana Powella i Patricka Pattersona, jednak w niskim ustawieniu Raptors zebrali w pierwszej kwarcie tylko 2 piłki z tablic i pozwolili w niej rywalom na trafianie 70.6% z gry. Wchodzący z ławki Jonas Valanciunas był najlepszym strzelcem drużyny z 23 punktami, trafiając 10 z 13 rzutów z gry. 22 oczka dodał Cory Joseph. Zawiódł za to podwajany DeMar DeRozan, który trafił 2 z 11 rzutów na drodze do zaledwie 5 punktów i 3 asyst.

Cavaliers: James 39 (10/14 FG, 4/6 3PT, 15/21 FT, 6 zb, 4 ast, 3 stl), Irving 22 (6/19 FG, 11 ast), Frye 18 (5/7 3PT, 5 zb), Shumpert 14 (6/8 FG, 6 zb), Love 9 (7 zb), Thompson (9 zb)
Raptors: Valanciunas 23 (10/13 FG, 5 zb), Joseph 22 (9/14 FG, 6 zb), Lowry 20 (5 ast), Ibaka 16 (5 zb), Powell 8 (5 zb)


San Antonio Spurs 121-96 Houston Rockets

San Antonio Spurs odpowiedzieli po ciężkiej porażce w meczu numer jeden i dzięki 34 punktom i 8 asystom Kawhi’a Leonarda udało im się wysoko pokonać Houston Rockets. Wygrali mecz, ale na 8:43 przed końcem czwartej kwarty stracili Tony’ego Parkera, który po wylądowaniu po próbie floatera blisko kosza złapał się za kolano i nie wstał o własnych siłach z parkietu. Francuz musiał przy pomocy kolegów opuścić boisko i dziś przejdzie badanie rezonansem magnetycznym, ale według trenera Gregga Popovicha, uraz ten nie wygląda zbyt dobrze. Parker miał 18 punktów i 4 asysty w 26 minut gry.

Trener Spurs wstawił do pierwszej piątki Pau’a Gasola zamiast Davida Lee i zespół Ostróg tym razem dotrzymywał kroku gościom od początku meczu. Gospodarze trafiali aż 62% swoich rzutów z gry w pierwszej kwarcie, a do przerwy dzięki 20 punktom Kawhi’a Leonarda prowadzili 65-55. Potem Rakiety wymusiły w trzeciej odsłonie 5 strat i zmniejszyły nieco różnicę, ale dzięki dobrej postawie Jonathana Simmonsa na początku czwartej kwarty, Kawhi’a Leonarda po urazie Parkera oraz wysokiej intensywności San Antonio szybko odjechali rywalom runem 11-0 i zapewnili sobie zwycięstwo.

James Harden zdobył tylko 13 punktów, trafiając 3 z 17 rzutów z gry. Najlepszym strzelcem Rockets z 18 oczkami był Ryan Anderson, który trzymał zespół w grze w pierwszej kwarcie. Spurs zatrzymali Houston na skuteczności 43% z gry i „zaledwie” 34 próbach zza łuku (trafili 11, w porównaniu do 22 z Game 1), sami trafiając 54% swoich rzutów z gry. Wygrali także walkę na tablicach (47-32), mieli 27 asyst na 48 rzutach i pozwolili tylko na 13 punktów z kontrataku Rakiet.

Spurs: Leonard 34 (8 ast, 7 zb, 3 stl, 13/16 FG, 3/4 3PT), Parker 18 (8/13 FG, 4 ast), Aldridge 15 (8 zb), Simmons 14, Green 12 (5/7 FG), Gasol 6 (3/11 FG, 13 zb, 4 blk)
Rockets: Anderson 18 (7/9 FG, 4/5 3PT, 8 zb), Gordon 15, Capela 14 (6/8 FG), Harden 13 (3/17 FG, 2/9 3PT, 10 ast, 7 zb), Beverley 12, Nene 10 (4/6 FG)

 

Komentarze do wpisu: “Telegram: Spurs odpowiedzieli, ale stracili Tony’ego Parkera, 39 punktów LeBrona zapewniło wygraną Cleveland

  1. Brawo Spurs. Nie oglądałem meczu wieć nie wiem co to się stało na początku Q4. Harden musiał zagrać słabiej – przeciwko SAS o to nie trudno. Wracamy do H-Town przy stanie 1-1, chyba większość kibiców Rakiet brałoby taki wynik w ciemno. Rakiety w 6 nadal wykonalne.

    1. Nawet bardzo wykonalne, Spurs wciąż pod ścianą muszą wygrać teraz w game 3 albo 4, a bez Parkera zabraknie punktów, wg mnie jest już po serii, tak jak mówisz Rockets w 6 (może nawet w 5)

      To nie jest to samo co walka z Thunder czy Grizz, SAS nie lubią grać na rozstrzelane drużyny, wielokrotnie przegrywali np. z Blazers, a Rockets są w niesamowicie dobrym momencie i samopoczuciu. Spurs stoją jak gdyby przed plutonem egzekucyjnym. W sumie nawet jakieś nawiązanie do Alamo pozostaje ;-)

    2. Wiesz tutaj te mecze mogą iść w obie strony. Widzisz Houston dzisiaj nie zagrało tak jak w G1 i wystarczyło. Brakło pktów Hardena, Ariza zagrał najsłabszy mecz w PO, Lou przeszedł obok meczu i mamy blowout. Z drugiej strony świetny KL(tego można było się spodziewać) i Parker (zaskoczył, ale prawdopodobnie wypadnie ze składu) wystarczyli. Pytanie która drużyna zagra znów dobrze w G3? Jeśli obie na swoim poziomie to będzie piękne spotkanie z przewagą jednak Rakiet, bo zawsze 3 pkty to o 1 więcej niż 2. Zobaczymy. Jest ciekawie a po G2 widzimy że aż 3 graczy Rakiet musi zagrać piach, żeby SAS ich zdominowali. Wierzę, że drugi raz aż trzech kluczowych graczy Houston nie zawiedzie.

    3. Coś za szybko Pop poddajesz swoją drużynę. Pamiętaj że Spurs to tak budowana drużyna która ma sobie radzić jak wypadnie którykolwiek z zawodników.
      @sasoo W G1 Rakietom wszystko wychodziło, nie sądziłeś chyba że będzie tak całą serię, do tego Ariza czy Lou też graja w kratkę więc nie deprecjonowałbym zwycięstwa SAS pisząc że 3 graczy Houston musi zagrać słabo żeby SAS wygrali. Anderson dla odmiany zagrał rewelacyjnie, szczególnie w pierwszej połowie, a gorsza gra Hou to też konsekwencja lepszej (chociaż wciąż za słabej) obrony SAS.
      Zawodzi w Spurs niestety LMA, nie może złapać ofensywnego rytmu, podobnie Manu w tych PO nie idzie, niestety strata Parkera jest bolesna i to daje przewagę Houston, ale serii bym nie rozstrzygał, jeśli SAS zagrają na dużej intensywności w obronie to przejdą dalej.

    4. @Bart, nigdy ich nie skreślam, ale stąpam też po ziemi, Parker rozgrywał bardzo dobry postseason, wyciągnął wspólnie z Leonardem serię z Grizz i dawał dodatkowe 20 punktów (upraszczając), kompletnie nie spodziewałem się takiej sytuacji, jego brak jest/będzie kluczowy. Już porażka w game1 była sama w sobie bardzo niewygodna teraz to…

    5. Jasne że nie liczyłem na powtórkę z G1, ale faktem jest że do Q4 mecz był dość wyrównany, mimo tego ze trójka o której wspomniałem zagrała bardzo słabo. Liczę że w Houston będzie bliżej do dyspozycji z meczu 1 niż 2 :)

    6. A ja tam wciąż liczę na przebudzenie w ataku LMA i 4:1 dla SAS :)
      Harden był w G2 całkiem przyzwoicie kryty, a pudła miał bo próbował wymuszać faule na co sędziowie i tak się czasem nabierają. Nie trawię tego w dzisiejszej NBA, ale niestety co raz więcej zawodników to robi nie wyłączając tych z SAS.

  2. Wygląda na to, że Cavs będą mieli łatwiejsza przeprawę niż z Pacers.

    1. Toronto to niewygodny teren coś tam wyszarpią, ale już jest po serii

  3. Pop nie wiem skąd Twój nick. Płaczesz przy 1-1 fan jak siemasz :p

  4. jako kibic Spurs powiem tak:
    Zagrali dzisiaj bardzo dobrze i wybili Houston koszykówkę z głowy. Natomiast Aldridge to dla mnie największa pomyłka kadrowa w San Antonio odkąd się interesuję NBA – gość na max contract gra tak, że nawet minimum dla weterana bym mu nie dał. Czarna dziura w obronie, stopuje ruch piłki, jego jedyna broń, czyli dobry rzut, przestaje być w dzisiejszej NBA niczym nadzwyczajnym, a system Popovicha, który ponoć ogranicza jest przyczyną jego zdecydowanej większości punktów, które były zdobywane po layupach sam na sam z koszem w następstwie świetnych podań innych zawodników. Zebrać potrafi jedynie pod własnym koszem, gdy nie ma presji, jedyne co mu się poprawiło od czasu przyjścia do Alamo City to przegląd pola, który kiedyś był po prostu słaby, a teraz jest przeciętny.

    Natomiast kluczem do tej serii jest dobra gra tercetu Parker/Green/Gasol – niestety prawdopodobnie pierwszy wypadł. Green jest dobrym obrońcą, jednak na atakowanej ma masakryczne wahania formy i niestety w najważniejszych meczach ostatnich lat ceglił niemiłosiernie – jeśli ustabilizuje formę na poziomie z G2, na poziomie z mistrzowskiej kampanii 2014 to będzie dobrze. Z Houston trzeba walczyć na więcej żądeł niż na jednego Leonarda. Gasol jest ważny nie tyle jako dostarczyciel punktów, co zabezpieczenie deski (fantastycznie w G2), no bo ktoś to musi robić, gdy ma się LaTyczkę obok siebie oraz doświadczony obrońca obręczy – żaden z niego atleta, ale ma zmysł do blokowania, potrafi się ustawić a to bardzo ważne, gdy Harden kroi pick&rollem i rzuca loby do Capeli i innych wysokich. Niestety nie ma komu zatrzymać Andersona i to mnie martwi. Nie wiem jak potoczy się ta seria, ale powinna być ciekawa :)

  5. Ja w odróżnieniu od zdecydowanej większości fanów Spurs nie obwiniam o wszystko LA, mieć go a nie mieć w kadrze wciąż robi różnicę, zawszę uważałem go za zjebistego PF jednego z najlepszych w ostatnich latach, nie patrzmy na niego wciąż przez pryzmat Portland, tam było inaczej inna gra, tutaj jest co innego, jedyne co mogę powiedzieć że wygląda, że LA nie czuje się najlepiej fizycznie i mentalnie a nieustanne biadolenie rozkapryszonych fanów Spurs nie pomaga. Pop ileś lat wstecz na pytanie kiedy zdobędą kolejne mistrzostwo powiedział „może w tym roku, może za rok, a może już nigdy, to jest NBA” zdobyli później tego mistrza w 2014 i to była piękna historia, ale nie można wciąż obracać się w stronę najlepszych ich lat i żądać żeby ten poziom mistrzowski wciąż się utrzymywał. Wszyscy gadają że Leonard nie ma pomocy, gdyby nie RC, Pop i Spurs nie byłoby Leonarda, naprawdę myślicie że to byłby ten sam zawodnik w Indianie? Cieszmy się z tego co mamy bo poziom wciąż się utrzymuje bardzo wysoko.

    1. Jasne że złej gry SAS nie można zwalać na LMA bo w G1 praktycznie wszyscy zagrali słabo, ale też trzeba zauważyć jego ostatnio słabszą dyspozycję szczególnie w ataku, nie trafia rzutów nie wbija si skutecznie pod kosz, i oczywiście ma mniej okazji w systemie Spurs ale grał już wcześniej na wysokim poziomi. Być może jest coś o czym nie wiemy, może jakaś kontuzja, a może problem mentalny, pewne jest że musi dać więcej drużynie jeśli SAS mają zagrać o mistrza.

    2. Od Aldridge`a musimy wymagać dużo. Liderem być nie musi, bo jest nim Leonard, ale Aldridge zdecydowanie za rzadko daje mu wsparcie i to jest problem. Zarabia bardzo dużo, więc musi się ogarnąć. Nie może być ciągle soft.

      Myślę, że w Houston obie drużyny wygrają po razie, ale cały czas twierdzę, że Spurs wygrają całą serię 4-2.

    3. Podziwiam optymizm co do meczów w Houston, nie ma Parkera więc Mills w s5 za czym idzie z ławki dodatkowo ktoś musi wyskoczyć z większą ilością punktów, oczywiście Green mógłby rzucać więcej niż 2 3ki na mecz to by na pewno nie zaszkodziło.

      Parker jednak sporo dodawał płynności grze, bez niego jakoś tego nie widzę…

    4. Trzeba być optymistą, piłkę pewnie będzie klepał Mills i Manu, chyba że Pop zaryzykuje z młodym Murrayem. Do tego i tak sporo czasu klepie Leonard sam sobie tworząc okazje rzutowe. Wiadomo że Parker był głównym prowadzącym grę, do tego w PO zaczął grać agresywniej (być może dlatego ta kontuzja) i lepiej niż cały RS, ale tak jak pisałem wcześniej siłą SAS jest to że grają system który pozbawiony jednego zawodnika dalej trzyma poziom. Czy to wystarczy na Houston nie wiem? ale póki co LMA, Manu, Gasol czy Lee nie błyszczą więc może któryś odpali i dorzuci brakujące punkty.

    5. Jak powiedział Reggie Miller podczas meczu = LMA nie ma kolan = po jednym z rzutów. Zdecydowanie coś w tym jest, bo jak zacząłem przyglądać się jego ruchom po tym zdaniu to on ledwo odrywa się od ziemi zarówno przy rzutach jak też rzadko zdarzających mu się zbiórkach.

  6. Nie piszę o LMA przez pryzmat jednego meczu – regularnie śledzę jego grę i delikatnie mówiąc nie napawa mnie ona optymizmem, a pamiętajmy, że przychodząc do Spurs miał być liderem na równi z Leonardem, a może nawet przede wszystkim. Póki co SAS otrzymują poziom gry gorszy niż 1 rok Love’a w Cavs. I to już nie kwestia aklimatyzacji, bo kończy się drugi rok jego gry w Spurs, która jest najbardziej poukładaną organizacją w NBA. Nie mówimy tu już nawet o „robieniu różnicy”, ale ostrogi najzwyczajniej w świecie są lepsi bez niego na boisku niż z nim.

    1. To zależy również od przeciwnika obejrzałem myślę ponad 50 meczy w RS i wiem że dla wielu jest bardzo niewygodny np. (przykład pierwszy z brzegu) Green z GSW nie radzi sobie z nim…

      dodatkowo nie lubię wywlekania tematu pieniędzy/wysokości kontraktu, dali mu tyle ile był wtedy warty, myślę że tyle samo proponowali Marcowi Gasolowi, to byli zawodnicy z tej półki za którą trza było wysupłać pieniążki, i byli to wówczas najlepsi zawodnicy do zgarnięcia na tej pozycji

  7. Ja zawsze wierzyłem w POP-a bo to znakomity trener, który nigdy nie budował zespołu w oparciu o jedną gwiazdę, ale na obecną chwilę chyba brak mu argumentów, żeby walczyć o najwyższe cele.
    Niestety ale LMA nie wygląda wcale świeżo na boisku. Nie chodzi już tylko o jego kolana, a co za tym idzie zauważalny brak atletyzmu, ale także o brak solidnej gry w obronie i jakby zaangażowania. Jakby to nie była jego drużyna. Niestety ale nie można go rozpatrywać jako następcę Duncana, bo Tim do końca był znakomitym obrońcą i prawdziwym liderem. Nawet statystyki pokazują, że jest słabo: 13 pkt i 7 zbiórek na mecz, to statystyki co najwyżej przyzwoitego, ale nie czołowego PF w NBA.
    Ponieważ podobna sytuacja dotyczy Lee i Gasola (choć ten mimo wieku jeszcze walczy), a Dedmon to nie zawodnik na centra w zespole pretendenta do finałów NBA, więc POP ma zwyczajnie dziurę na środku.
    Jak by było mało, to wypadł mu nieobliczalny motor napędowy ofensywy, czyli Parker, a Manu wygląda jakby już rzeczywiście kończył karierę. Oby Mills się rozkręcił bo będzie krucho.
    Znacznie więcej atutów jest niestety po stronie Houston, które ma zresztą więcej do udowodnienia. Oczywiście chciałbym widzieć SAS dalej w grze, ale myślę, że bez Parkera nie wystarczy im ofensywy na Houston w tym roku. Obstawiam 4:2 dla Houston niestety.

Comments are closed.