4-na-5 : nagrody na 3/4 sezonu

1. MVP

Michał Wróblewski: James Harden, który ma średnie 29.0 pkt, 11.3 ast, 7.9 zb. i jego Rockets są 3 drużyną w NBA. Kieruje jedną z najlepszych ofensyw w lidze i w obronie też już nie gra na poziomie Shaqtin a fool. Jest liderem w Win Shares, 2 w BPM i VORP, oraz wysoko w innych klasyfikacjach. Jego gra jest pokazem efektywności, 49% jego rzutów to rzuty za 3 punkty (36% skuteczności), a tylko 9% to rzuty z półdystansu (10-16 stóp) do tego oddaje średnio 10.9 rzutu wolnego, spod samego kosza trafia na 69%. Kolejne miejsca: Kawhi Leonard, LeBron James, Russell Westbrook.

Paweł Mocek: Kawhi Leonard. Przy nieobecności Kevina Duranta, San Antonio Spurs mają realną szansę na zakończenie sezonu regularnego jako najlepsza drużyna w lidze, a wydaje mi się, że skład Ostróg jest nieco przeceniany. Tony Parker i Manu Ginobili z sezonu na sezon wyglądają coraz słabiej, Danny Green zaliczył defensywny regres, a Pau Gasol jest cieniem samego siebie i po kontuzji nie udało mu się nawet wrócić do pierwszej piątki. Wszystko to, połączone z odejściem Tima Duncana powinno przełożyć się na osłabienie pozycji Spurs, jednak tak się nie stało i ogromna w tym zasługa dwóch ludzi – Gregga Popovicha oraz właśnie Leonarda. Ten drugi wziął na siebie w tym sezonie jeszcze większą rolę w ofensywie zespołu i wychodzi mu to fantastycznie – 26.3 punktu na skuteczności 48.7% z gry i 38.5% za trzy punktu i najlepszy w drużynie Offensive Rating na poziomie 113.0. Bez niego Spurs zdobywają o 8.7 punktu na 100 posiadań mniej, a pamiętajmy z czego Leonard jest najbardziej znany. Dwukrotny z rzędu zdobywca nagrody dla Obrońcy Roku prawdopodobnie nie obroni tego tytułu, ale nie zmienia to faktu, że wciąż jest najlepszym obrońcą w NBA na pozycji numer 3. Broniony przez niego zawodnik jest często wyłączony z gry, przez co jego bezpośredni rywale oddają tylko 9.2 rzutu na mecz (dla porównania gracze kryci przez innego świetnego defensora na tej pozycji Michaela Kidda-Gilchrista – 13.2 rzutu na mecz). Tak dużego wkładu w sukces drużyny po obu stronach parkietu nie mają ani James Harden ani Russell Westbrook, a Spurs są lepszym zespołem zarówno od Rockets, jak i Thunder. Leonard ciszej, bo bez wielkich popisów w postaci średnich triple-double prowadzi swoją drużynę od zwycięstwa do zwycięstwa i myślę, że jego fantastyczny sezon nieco ukrywa się w cieniu tych Westbrooka czy Hardena.

Mateusz Połuszańczyk: James Harden i LeBron James – liderzy pełną gębą. Rockets mają obecnie trzeci bilans w lidze, a Cavs niepodzielnie królują na Wschodzie. Gdzie by byli Rockets bez Hardena, czy Cavaliers bez LeBrona? Strach pomyśleć. Nawet nie wiem, czy walczyliby o play-offy.

Woy: Kandydatów jest trzech Harden, Westbrook i Leonard. Osobiście jestem za wyborem Leonarda, który ciągnie Spurs po obu stronach parkietu czyli jest graczem najbardziej kompletnym . Natomiast rolę KL świetnie opisał Paweł i ciężko się z nim nie zgodzić.

2. DPOTY

Michał Wróblewski: Rudy Gobert – w tym roku w końcu jest zdrowy i kieruje 3 najskuteczniejszą defensywą w lidze, Utah Jazz tracą też najmniej punktów. Pod koszem przeciwnicy trafiają przy nim o 13.5% gorzej, co jest najlepszym wynikiem w NBA (min.1500 fg, a ogólnie mają skuteczność gorszą o 6% (4 msc / min. 2000). Ma też najlepszy indywidualny defensywny ranking, jest 4 w zbiórkach (12.8), pierwszy w blokach (2.5). Kolejne miejsce Draymond Green, który jest jednym z najbardziej uniwersalnych obrońców w lidze (2.1 stl, 1.4 blk), potrafi skutecznie bronić zawodników z wszystkich pozycji (5.2% średnio grosza skuteczność przy aż 16.3 średnio bronionych rzutach).

Paweł Mocek: Rudy Gobert. Wydaje się, że wreszcie w tym sezonie nagroda ta przypadnie Francuzowi. Gobert jest szefem trzeciej najlepszej defensywy w lidze (Jazz tracą tylko o 1.1 punktu na 100 posiadań mniej niż najlepsi w tej kategorii San Antonio Spurs) i jednocześnie najlepszym (poza Joelem Embiidem, który rozegrał jednak dużo mniej minut) rim-protectorem w lidze – grając przeciwko niemu gracze trafiają z odległości mniejszej niż 6 stóp tylko 48.5% swoich rzutów (dla porównania, ich skuteczność z takiej odległości wynosi normalnie 61.5%). Środkowy Utah lideruje także lidze w blokach na mecz (2.5), ma najlepszy Defensive Rating w całej NBA (98.2) i najlepszy Defensive Real Plus-Minus (+5.49). W dodatku jest czwarty w lidze (za Hardenem, Durantem i Leonardem) w tzw. Win Shares, a więc uśrednionym wkładzie zawodnika w wyniki drużyny. Bez niego na parkiecie Jazz tracą o 7.5 punktu na 100 posiadań więcej i nie ma wątpliwości, że to właśnie Gobert jest jedną z najważniejszych przyczyn, dla których Jazz są czwartą drużyną w konferencji zachodniej.

Mateusz Połuszańczyk: Draymond Green – lider pod względem przechwytów lub Rudy Gobert – lider klasyfikacji bloków. Obaj mają olbrzymi wpływ na defensywę swoich drużyn i każdy – nawet najlepszy strzelec – musi się z nimi liczyć.

Woy: Rudy Gobert. Zabierzcie go ze skladu Quinna Snydera, a obejrzymy słaby Jazz. Praktycznie dzięki niemu oraz jego pełnemu zdrowiu, Jazz zabrali status najlepiej broniącej ekipy (nieco od Grizzlies). Dzięki osobie Goberta i postawie jego w defensywie Jazz są czwartą siłą Zachodu, przed play off. Bardzo ważnym czynnikiem jest przytoczony przez Pawła – Win Shares. On pokazuje, że mimo słabszej ofensywy – Gobert ciągle jest wielki.  Ciekawe, że może być drugim Francuzem w NBA, który sięgnie po tę nagrodę.

3. ROTY

Michał Wróblewski: Jak przy MVP mamy urodzaj kandydatów to tu gdyby nie kontuzja Joela Embiida to nie byłoby wątpliwości. Tak to można się zastanawiać czy rozegrał on na tyle minut i spotkań by zasłużyć na tą nagrodę, dla mnie tak bo i tak bo pomimo 31 rozegranych spotkaniach jest nadal 2 w sumie zdobytych punktów, 1 w blokach, 4 w zbiórkach. Kolejne miejsca: Sarić, Brogdon.

Paweł Mocek: Joel Embiid. Gdyby były to nagrody na koniec sezonu, prawdopodobnie zdecydowałbym się już na Dario Saricia bądź Malcolma Brogdona, natomiast jak na razie chciałbym skupić się na tym, że nawet przy zagraniu połowy z możliwych spotkań postawa Kameruńczyka była jedną z najlepszych historii tego sezonu. Niezaprzeczalnie najlepszy wśród wszystkich debiutantów (którzy w większości zawodzili), znajdujący się na zupełnie innym poziomie od swoich kolegów z drużyny i w niektórych meczach ośmieszający dużo bardziej doświadczonych rywali (np. Dwighta Howarda). W zaledwie 25.4 minuty na mecz 20.2 punktu, 7.8 zbiórki, 2.5 bloku na skuteczności 46.6% z gry i 36.7% za trzy punkty. O najlepszym rim-protection w lidze wspominałem już przy okazji Goberta, więc tu napiszę jeszcze tylko, że w meczach z nim Sixers zaliczyli bilans 13-18 (w pozostałych 5-22) i z nim na parkiecie Net Rating zespołu wynosił +3.2 (bez niego -9.7).

Mateusz Połuszańczyk: Joel Embiid oraz Dario Sarić. O ile Kameruńczyka wymienia się od dawna jako głównego kandydata do nagrody dla najlepszego debiutatna, o tyle Sarić bardzo pozytywnie zaskakuje wszystkich kibiców i może zagrozić Embiidowi. Chorwat z meczu na mecz prezentuje się coraz lepiej. Często flirtuje z triple-double. Tak czy inaczej, ROTY trafi do Filadelfii.

Woy: Joel Embiid. Za wyciągnięcie Sixers z dna i danie nadziei na lepszą przyszłość, nawet play off. Za różnicę w grze, przy jego obecności, po obu stronach parkietu. Za hype, który wywował między grudniem a lutym. Za moc oraz siłę, przewagę, dominację nad swoimi vis-a-vie. Kameruńczyk z marszu stał się gwiazdą, a przypomnijcie mi ostatniego ROTY, który wszedł do ligi z taką pompą?

4. COTY

Michał Wróblewski: Tu też można się doszukać paru faworytów, ja wybieram Scotta Brooksa, który zastał skłóconego Walla i Beala, 5 zawodników którzy nadają się do gry, a doprowadził Wizards do 3 miejsca na wschodzie z dużą szansą na drugie. Kolejne miejsca Mike D’Antoni, Gregg Popovich, Rick Carlisle

Paweł Mocek: Scott Brooks. Gdy przypomnimy sobie krytykę z początku sezonu i postawę Wizards wydaje się to aż nieprawdopodobne, że Brooks jest kandydatem do tej nagrody, ale dziś nie sposób nie docenić jego pracy, szczególnie że niewielu (jeśli w ogóle ktoś) przed sezonem upatrywało w Czarodziejach zespół walczący o miejsce wicelidera w konferencji wschodniej. Do czasu powrotu po kontuzji Iana Mahimniego oraz pozyskania Bojana Bogdanovicia Wizards mieli bardzo silną pierwszą piątkę i – poza Kellym Oubre – bardzo słabą i nierówno grającą ławkę rezerwowych. Pomimo tego, jeszcze w grudniu i styczniu udało im się obrócić swój sezon i z ujemnego bilansu najpierw wrócili na poziom 50% zwycięstw (na koniec roku) a następnie wskoczyli do pierwszej czwórki na Wschodzie (na koniec stycznia). Dziś mają 9. najlepszy atak w lidze i są na dobrej drodze, by zapewnić sobie przewagę własnego parkietu w pierwszej rundzie play-offów.

Mateusz Połuszańczyk: Gregg Popovich za oldskulowe podejście do koszykówi. Pomimo upływu lat wciąż trenuje Spurs i osiąga z nimi świetne rezultaty. Jego rywalem może być Scott Brooks – według mnie „czarny koń” w wyścigu do nagrody najlepszego szkoleniowca sezonu regularnego. Pozbierał wszystkie elementy czarodziejskiej układanki w piekielnie mocną całość. Obydwu panom należy się szacunek.

Woy: Mike D’Antoni. Powodów jest kilka, zmiana gry Jamesa Hardena (kandydata do MVP). Ogromna zmiana systemu gry Rockets, z wykorzystaniem wszystkich armat – Gordona, Andersona i Williamsa. Znaczna poprawa bilansu Rockets (przypomnijcie sobie zeszły sezon). W końcu, popatrzcie z jakim niesmakiem i bez wyników ochodził Mike D. z ligi, z Lakers. Dziś wygląda jak wygrany a jego drużyna jest jedyną, która bez obrony, może stanąć do równej walki z Golden State Warriors. Szacunek dla Pringelsa za transformację Houston Rockets.

5. 6th Man

Michał Wróblewski: W tym momencie wybrałbym jeszcze Lou Williamsa, na drugim miejscu stawiając Erica Gordona. W drużynie Lakers Lou gdy wchodził na parkiet to potrafił odwrócić przebieg spotkania. Zdobywał on więcej punktów 18.3/16.9 i z lepszą efektywnością 60/57 TS%, miał on też pozytywny net ranking grając w o wiele słabszej drużynie +5/-2.

Paweł Mocek: Eric Gordon. W wyścigu po tę nagrodę należy wyróżnić dwóch zawodników i tak naprawdę zarówno Gordon, jak i jego kolega (od niedawna) z Houston Rockets Lou Williams mogliby ją zdobyć. Wszystko rozstrzygnie się na samym finiszu sezonu, ale jak na razie trudno jest wybrać tylko jednego. Statystyki (punkty na mecz, skuteczność za 3 punkty) na bardzo podobnym, niemal bliźniaczym poziomie, Williams ma przewagę jeśli chodzi o Net Rating w swoim zespole, gdy był/nie było go na parkiecie. To jednak nic dziwnego, bowiem w słabych Lakers był ich najlepszym zawodnikiem do czasu swojego transferu. Rola Gordona, choć również jest Sixth Manem, w Houston jest/była zupełnie inna. Pomagając swojemu najlepszemu zawodnikowi i biorąc w swoje ręce ofensywę, gdy Hardena nie ma na parkiecie (a jest też niedocenianym defensorem) spisuje się niesamowicie efektywnie i pokazuje, że warto było na niego wydać pieniądze tego lata. To, że Rakiety są obecnie na 3. miejscu na Wschodzie to w dużej mierze także jego zasługa.

Mateusz Połuszańczyk: Eric Gordon i Lou Williams. Dwie strzelby Rockets, których nikomu specjalnie przedstawiać nie trzeba. W bieżących rozgrywkach wnoszą z ławki niesamowitą energię i masę punktów (łącznie 32.1 punktu na mecz).

Woy: Lou Williams. Grał w Lakers na najlpszym poziomie i kręcił wysokie numerki, a po zmianie otoczenia i przy większej konkurencji jego rola nadal jest znacząca. Nawet dla bogatej ofensywy Rockets. Jeśli ma się obok siebie drugiego, głównego kandydata, Erica Gordona i nadal się gra na wysokim poziomie to trzeba być mocnym psychicznie graczem. Najciekawsze jest, że Lou po przenosinach i kilku zwycięstwach w Houston powiedział, iż czuje się lepiej oraz odetchnął w nowym otoczeniu. Wydaje się, że kolejne duże występy Williamsa są tylko kwestią czasu.

6. MIP

Michał Wróblewski: Tu się nic nie zmieniło, Giannis Antetokounmpo jest dla mnie jedynym kandydatem, wskoczył on w tym sezonie do top 10 zawodników w lidze z poziomu top 50. Bez zmiany w czasie gry poprawił się we wszystkich statystykach. Pkt 23.2/16.9, zb. 8.6/7.7, ast 5.4/4.3, stl 1.7/1.2, blk 2.0/1.4. Bucks pozbawieni Parkera prowadzeni przez niego dalej walczą o playoffs, a Giannis jest liderem z prawdziwego zdarzenia. Gdyby tylko rzucał za 3 pkt skuteczniej niż 28% to byłby nie do zatrzymania.

Paweł Mocek: Giannis Antetokounmpo. Już w końcówce poprzedniego sezonu Greek Freak pokazywał, że w niedalekiej przyszłości możemy być świadkami jego wejścia do grona najlepszych zawodników w lidze i jak na razie nie zawodzi oczekiwań. W praktycznie taką samą liczbę minut, średnie Antetokounmpo skoczyły z poziomu 16.9 PKT, 7.7 REB, 4.3 AST, 1.4 BLK i 1.2 STL (50.6% z gry, 72.4% z linii rzutów wolnych) skoczyły do 23.3 PKT, 8.7 REB, 5.5 AST, 2.0 BLK i 1.7 STL (53.1% z gry, 86.1% z linii rzutów wolnych) na mecz i przejął zdecydowanie większą rolę w ataku drużyny z Wisconsin. To od niego najczęściej zaczynają się ataki zespołu i coraz częściej także na nim się kończą (15.8 rzutu na mecz). Dzięki swojemu wzrostowi, mobilności i zasięgowi ramion jest także bardzo przydatny w defensywie i robi po tej stronie parkietu sporą różnicę – bez niego na parkiecie Bucks tracą o 4 punkty na 100 posiadań więcej niż z nim.

Mateusz Połuszańczyk: Giannis Antetokounmpo – poprawił się znacząco w każdym elemencie koszykarskiego rzemiosła. Co więcej – jest liderem drużyny pod każdym względem (punkty, zbiórki, asysty, przechwyty, bloki). Dwukrotnie notował triple-double w bieżącej kampanii, zadebiutował w All-Star Game, a dzięki jego wspaniałej grze Bucks nadal liczą się w walce o miejsce w czołowej ósemce Wschodu. W zdobyciu Most Improved Player może mu zagrozić Nikola Jokić, który również zaliczył wyraźną zwyżkę formy w stosunku do poprzedniego sezonu. Szczególnie warto zwrócić uwagę na jego rozwój w roli podającego. Nuggets okupują ostatnią pozycję premiowaną awansem do play-offów i nic nie wskazuje na to, żeby mieli wypaść poza ósemkę.

Woy: Nie mam wielkiego wyboru i pójdę za tym samym głosem co koledzy, Giannis Antetokuonmpo. Sam awans do All Star Game jest dużym dowodem na postęp Greek Freaka. Statystyki i wzrost ich pod każdym względem tylko potwierdzają progres uniwersalnego skrzydłowego.

Komentarze do wpisu: “4-na-5 : nagrody na 3/4 sezonu

  1. 1. Westbrook
    2. Leonard
    3. Šarić
    4. Pop
    5. Lou Williams
    6. Jokić

  2. 1.Thomas
    2.Marcus Smart
    3.Jaylen Brown
    4.Brad Stevens
    5.Marcus Smart
    6.Marcus Smart

    1. serio, KL za mało gra, James przegrywa, z Hardenem może być ciężko ale wskazałbym na RW

  3. 1. RW.
    Ma już 31 TD. Ja obstawiałem, że uzyska w sezonie 35 TD, ale może go nie doszacowałem -; Jeżeli pobiłby,albo zrównał się z rekorderem Oscara Robertsona, to byłoby coś. Chociaż już jest wielki. Gdyby nie Russ, to zdecydowanie K. Leonard. Nie będę ukrywał, że to jest mój ulubiony gracz. W każdym praktycznie meczu potwierdza swoja klasę.
    2. Nie widziałem jak gra Gobert, więc zostaje przy parze D. Green/ K. Leonard
    3. Nie będę orginalny więc J. Embiid. Ma niesamowity potencjał, ale tez wydaje się szklanym zawodnikiem jak A. Davis, który bardzo dobre mecze przeplata z przeciętnymi. Zobaczymy.
    4. We wcześniejszym typowaniu obstawiłem M. D’Antonio. Chodził mi nawet po głowie Kerr, który umiejętnie wpasował KD do Warriors. Z drugiej strony był Brooks. Nawet sam napisałem w początkowej fazie sezonu, że Wizards są najrówniejszą drużyną. Graja cały czas tak samo beznadziejnie. Brooks pokazał, że zna się na swojej robocie. I stary dobry Pop. Od lat ciągle jeden z najwybitniejszych trenerów. I przy absencji KD, SAS maja szansę zostać najlepszą drużyna ligi. NAPRAWDĘ nie wiem na kogo głosować.
    5. Bez zmian Eric Gordon.
    6. Nie tylko statystyki, ale jego wpływ na grę drużyny. Więc wybór jasny Giannis A.

  4. Przy COTY jak dla mnie brak choćby honorowego wymienienia coacha z Miami. To co robi w tym sezonie ekipa coacha Spo przerasta wszelkie oczekiwania.

Comments are closed.