Fast Break: Uśpione Niedźwiedzie

grizzlies-head-coach-dave-joergerJesień w pełni, ale w Tennessee ktoś zbyt szybko zapadł w zimowy sen. Memphis Grizzlies pod wieloma względami wyglądają po prostu fatalnie. Właściciel Robert Pera może próbować zrzucić winę za złe wyniki drużyny na Dave’a Joergera, ale czy to na pewno on jest odpowiedzialny za taki stan rzeczy? Czy po prostu Niedźwiedzie dogania wreszcie wszechobecna koszykarska nowoczesność?

Od kilku sezonach Grizzlies stoją w miejscu – dosłownie i w przenośni. Ruch w ofensywie z trzema zawodnikami pierwszej piątki, którzy nie rzucają za trzy punkty siłą rzeczy jest ograniczony do minimum. Przeciwnicy mogą sobie pozwolić na bardzo swobodne bronienie Marca Gasola, Zacha Randolpha i Tony’ego Allena, kiedy Mike Conley ma piłkę w rękach. Najlepszy Offensive Rating w drużynie ma… Allen (101.4). Ich braki w ofensywie dało się jednak zwykle przykryć elitarną defensywą.

Siódmą od końca defensywę w lidze trudno nazwać elitarną. Marc Gasol zapracował sobie w poprzednim sezonie na maksymalny kontrakt, ale na początku obecnego nie pokazuje tego, czego spodziewalibyśmy się po jednym z najlepszych obrońców na swojej pozycji w lidze. Nie wspominam już o jego bardzo słabej dyspozycji po drugiej stronie parkietu.

Prowadzący grę Conley również nie gra dobrze, jednak to jest bardzo łatwo wytłumaczyć. Droga pod kosz jest zwykle zamknięta przez duet Gasol-Randolph, akcje pick-and-roll są bronione przez trzech rywali, bowiem wiedzą oni, że nie muszą zajmować się Tonym Allenem na obwodzie. Dodajmy do tego słabą strzelecką formę Cournteya Lee i 50-punktowa katastrofa w Oakland gotowa.

PORTLAND, OR - NOVEMBER 5: Tony Allen #9 of the Memphis Grizzlies sits on the court after a call went against the Memphis Grizzlies during the fourth quarter of the game against the Portland Trail Blazers at Moda Center on November 5, 2015 in Portland, Oregon. NOTE TO USER: User expressly acknowledges and agrees that, by downloading and or using photograph, User is consenting to the terms and conditions of the Getty Images License Agreement. (Photo by Steve Dykes/Getty Images)
Tony Allen ma najlepszy Off.Rtg w zespole Memphis

W podcascie zapowiadającym dywizję Southwest powiedziałem, że zamiana Kosty Koufosa na Brandana Wrighta nie będzie miała wielkiego znaczenia w defensywie. Wygląda na to, że się myliłem. Kiedy jest na parkiecie, Grizzlies tracą o 14 punktów więcej na 100 posiadań. W fatalnej formie jest Matt Barnes, a jedynym zawodnikiem, który gra powyżej oczekiwań jest JaMychal Green. Dzięki swojej niezłej grze to właśnie on pozostał w Memphis, a nie Jarnell Stokes.

Przed wymianą Beno Udriha mówiono o tym, że z Memphis może zostać wytransferowany Zach Randolph. Problemy są dwa. Z-Bo jest obecnie najefektywniejszym zawodnikiem Grizzlies w ofensywie i jeśli jego następca nie sprawdziłby się, to Grizzlies zostają z pierwszą opcją w ataku w postaci Mike’a Conleya i drugą w postaci Marca Gasola. Po drugie, kto odda prawdziwego stretch-four za 34-letniego silnego skrzydłowego, grającego w „starym” stylu? Bo jeśli pozyskaliby kogoś na inną pozycję, to „czwórkę” zająłby prawdopodobnie Jeff Green, który absolutnie mnie nie przekonuje.

Co z Mario Chalmersem? Co ciekawe, pochodzący z Alaski rozgrywający miał do tej pory NAJLEPSZY Net Rating w lidze. W Heat najczęściej grał w piątce z m.in. Chrisem Boshem i Justisem Winslowem. Ustawienie to, było najlepszym defensywnym ustawieniem Żarów. W Grizzlies będzie niewątpliwie zdecydowanie wzmocnieniem obrony, kiedy na parkiecie będzie brakowało Conleya, ale co z atakiem? 9% za trzy, 31% z gry. Chalmers może dobrze działać w ustawieniu z trzema dobrymi strzelcami, ale w Memphis snajperów brakuje.

Na przykładzie Utah Jazz widzimy, że dobrze pracująca obrona może wygrywać mecze. Widzieliśmy to też na przestrzeni kilku ostatnich sezonów w mieście Elvisa. Więc kluczem do powrotu starych dobrych Niedźwiedzi będzie raczej powrót do ubiegłorocznej formy Marca Gasola niż nagła zmiana systemu gry zespołu na szybszy, z prawdziwą stretch-four. Gdy poprawi się obrona, to automatycznie wpłynie to na zwiększenie energii w ofensywnych posiadaniach. „Grit N’ Grind” i głowa do góry.


Andre Drummond staje się najlepszym środkowym na Wschodzie

Trzy lata temu LeBron James otrzymał dwie nagrody dla najlepszego zawodnika tygodnia dwa razy z rzędu na początku sezonu. Konia z rzędem temu, kto przewidział kolejnego gracza, któremu to się uda.

Andre Drummond, tak samo jak i cała drużyna Detroit Pistons jest jak na razie rewelacją w konferencji wschodniej. W założeniu Stana Van Gundy’ego, jego środkowy ma być dominującą siłą podkoszową, na którym będzie się skupiać defensywa rywali i otworzy tym samym pozycje dla strzelców z dystansu. Brzmi znajomo, prawda fani Orlando? 22-letni Dwight Howard zaliczał średnie na poziomie 21 punktów i 14 zbiórek. 22-letni Andre Drummond (stan na 11. listopada) zdobywa 19 punktów i 20 zbiórek na mecz.

Jego wyczyny na początku sezonu są niewątpliwie bardzo imponujące, a nazwiska z jakimi jest zestawiany ze względu na swoje występy mówią coś nawet niedzielnym fanom NBA. Jego statystyki ze startu sezonu porównywane są z tymi sprzed pół wieku, kiedy to rywalom śnił po nocach się Wilt Chamberlain oraz sprzed 30 lat, gdy w lidze dzielił i rządził Kareem Abdul-Jabbar. Tylko trzech aktywnych zawodników ma w swoim dorobku kilka meczów na poziomie 25/25: Howard, Drummond i Al Jefferson. Środkowy Pistons ma ich rzecz jasna najwięcej (3).

Andre poprawił się w ofensywie, ale w post-up cały czas ma jeszcze bardzo, bardzo dużo do poprawy. W tym sezonie jak na razie punktował w 16 z 43 akcji, w których grał tyłem do kosza, co daje skuteczność na poziomie 37.2%. Jednak nawet to jest postępem w stosunku do poprzedniego sezonu.

Drummond jest najlepszym zbierającym w lidze. I nikt nie jest nawet blisko niego. Zbiera on 27.2% piłek z tablic, co jest wynikiem najlepszym od… Dennisa Rodmana. W 7 meczach sezonu miał po kolei: 19, 10, 20, 29, 17, 27 i 15 zbiórek. Takich cyferek nie powstydziłby się nawet Charles Barkley, czy Moses Malone.

Czy jego fantastyczna seria będzie trwać dalej? Szczerze w to wątpię, choć koronę najlepszego zbierającego ligi nikt nie powinien mu zabrać. Jego gra w ofensywie będzie po części zależeć od formy rozgrywających Tłoków, ale jeśli jego współpraca z Reggiem Jacksonem będzie układała się tak jak do tej pory, to może on być jednym z głównych kandydatów do meczu gwiazd. Nadeszły dobre czasy dla Detroit.


Panu już dziękujemy

20151106_HA_KingsVsRockets00887Przed rozpoczęciem sezonu zadawałem sobie pytanie, kto pierwszy wyleci z Sacramento, DeMarcus Cousins, czy George Karl. Obstawiałem raczej tego drugiego i myślę, że jego czas w stolicy Kalifornii dobiega powoli końca.

Królowie przegrali sześć meczów z rzędu. W czterech z nich nie mogli skorzystać ze swojego najlepszego zawodnika, a kiedy już powrócił do pojawiła się sprawa spoza parkietu. DeMarcus Cousins oświadczył wszem i wobec, że zawodnicy Kings muszą się spotkać, bez kamer, bez pośredników i porozmawiać, by „rozwiązać pewne problemy, o których nie może głośno mówić”.

Jakie to problemy? Możemy się tylko domyślać. Na parkiecie, Kings wyglądają trochę tak, jakby im za bardzo nie zależało. Całkiem niezłe wejście do zespołu zaliczył Rajon Rondo, ale oprócz tego niewiele można powiedzieć dobrego o tej drużynie. Zawodnicy nie wierzą w powodzenie systemu trenera, a trener wymaga od zawodników większego zaangażowania. Po prostu Sacramento.

Spotkanie, na którym mieli spotkać się sami zawodnicy, przerodziło się w ogólne zebranie całej drużyny: razem z trenerami i przedstawicielami zarządu. Czy coś to zmieni – zobaczymy w ciągu następnego tygodnia. Na miejscu George’a Karla czułbym się jednak zagrożony. Vlade Divac już prawdopodobnie rozgląda się za jego następcą. Dlaczego?

demarcus-cousins-nba-sacramento-kings-utah-jazz-850x560W ubiegłym sezonie defensywny styl gry Mike’a Malone’a był tym, jaki najbardziej pasował DeMarcusowi Cousinsowi, jak i całej drużynie. Sacramento zaczęło sezon 9-5 i nie wiadomo co by się stało, gdyby Cousins nie doznał zapalenia opon mózgowych. Zawodnicy, szczególnie Boogie, pamiętają o tym i widzą, jak źle działa defensywa pod Georgem Karlem, który preferuje zupełnie inny styl gry. Powoduje to konflikt, w którym jak na razie chyba nikt nie jest w stanie przyznać się do popełnionych błędów.

Ostatnio na meczu przeciwko San Antonio Spurs przy boku Viveka Ranadive’a na trybunach zasiadł popularny raper Drake. Kings na pewno dużo by dali, żeby móc za parę lat zanucić sobie „started from the bottom, now we here”.