Billy King – Hazardzista, który zawsze przegrywa

Hazardziści często powtarzają, że za chwilę karta się obróci. Nie można przecież przegrywać w nieskończoność i w końcu zaczną się zwycięskie rozdania. Patrząc na karierę Billy’ego Kinga wydaje się, że mamy do czynienia z podobnym przypadkiem, z tym że jak do tej pory cały czas górą jest kasyno.

King został GMem Brooklyn Nets (wtedy jeszcze New Jersey Nets) 14-tego lipca 2010 po sezonie, w którym jego nowy pracodawca wyrżnął o ligowe dno z bilansem 12-70.

Tamten zespół z ławki prowadzili kolejno Lawrence Frank (0-16), Tom Barrise (0-2) i Kiki Vandeweghe (12-52), a na boisku liderami byli młodzi Brook Lopez (21 l.), Devin Harris (26), Courtney Lee (24) i Yi Jianlian (22). Poza nimi i może jeszcze Raferem Alstonem i Krisem Humphriesem  niewiele było w zespole jakości, ale można było powiedzieć, że jakiś trzon istnieje. Nasz bohater był jednak innego zdania.

Pracę rozpoczął z przytupem i do końca sezonu dokonał jedenastu transakcji wliczając w to zatrudnianie wolnych agentów (najbardziej rozpoznawalnym z nich był Joe Smith).

Specjalnością Kinga stały się jednak wymiany, a zwłaszcza te duże.  Już pierwsza zwiastowała, że przebudowa będzie konkretna.

Nets: Troy Murphy (z Pacers)

Rockets: Courtney Lee (z Nets)

Pacers: Darren Collison i James Posey (z Hornets)

Hornets: Trevor Ariza (z Rockets)

W skrócie. Młody i rozwijajacy się obrońca (dla którego nie miał zastępcy) za przeciętnego i już nie pierwszej świeżości wysokiego, dla którego jak się później okaże poprzedni sezon był ostatnim na przyzwoitym poziomie.

Billy się jednak dopiero rozkręcał. W czasie, gdy wszyscy kupowali prezenty gwiazdkowe on dopinał szczegóły kolejnej wymiany.

Nets: Sasha Vujacic (z Lakers) i wybór z pierwszej rundy draftu 2011 (z Lakers, został z nim wybrany JaJuan Johnson)

Rockets: Terrence Williams (z Nets)

Lakers: Joe Smith (z Nets), wybór z drugiej rundy draftu 2011 (z Nets, został z nim wybrany Darius Morris), wybór z drugiej rundy draftu 2012 (z Nets, Robert Sacre), Sergei Lishouk (z Rockets)

Celem tej wymiany miało być zgromadzenie zasobów (pierwszorundowe wybory) do ściągnięcia Carmelo Anthony’ego. Jak wiemy z perspektywy czasu – niekoniecznie to wypaliło.

To co najlepsze w tym sezonie jest jednak jeszcze przed nami.

Nets: Deron Williams (z Jazz)

Jazz: Derrick Favors, Devin Harris, gotówka, wybór z pierwszej rundy draftu 2011 (Enes Kanter), wybór z pierwszej rundy draftu 2013 (Gorgui Dieng)

Okej, kto pamięta Derona Williamsa z tamtego okresu wie, że to był absolutnie elitarny rozgrywający. Gość, który deptał po piętach Chrisowi Paulowi i wcale nie było oczywistym kto jest najlepszym rozgrywającym w lidze. Mimo wszystko cena jaką za niego zapłacona była ogromna, a wkrótce ta decyzja zapoczątkowała lawinę.

Nets: Dan Gadzuric i Brandan Wright (obaj z Warriors)

Warriors: Troy Murphy i wybór z drugiej rundzy draftu 2012 (z którym później został wybrany… Draymond Green)

W tym momencie (zanim wszystkie te draftowe wybory zaczęły Nets gryźć w tyłek) wydawało się, że Billy jeszcze wie co robi. Kolejne ruchy jednak mu nie pomagały.

Szybko wymienił wybranego w drafcie Johnsona na MarShona Brooksa, a później w połowie sezonu za wybór w drugiej rundzie draftu 2015 wyciągnął z Jazz Mehmeta Okura vel. jestem w tym momencie tylko wysokim kontraktem.

Turek przydał mu się szybko, bo niecałe trzy miesiące później już był w drodze do Portland dokąd trafił wraz z Shawne Williamsem i wyborem w pierwszej rundzie draftu 2012 (z którym wybrany został… Damian Lillard) w zamian za Geralada Wallace’a.

To był już drugi pełny sezon panowania Kinga w New Jersey, a zespół wciąż nie potrafił odbić się od dna. Po 24-58 w 2010/2011 przyszło 22-24 rok później. Oczywiste więc było, że Billy znów wyruszy na łowy.

Nasz weteran wymian znów zaszalał i ściągnął jeden z najwyższych kontraktów w lidze w osobie Joe Johnsona oddając w zamian połowę składu (Jordan Farmar, Anthony Morrow, Johan Petro, DeShawn Stevenson, Jordan Williams, wybór w pierwszej rundzie draftu 2013 (Shane Larkin) i w drugiej rundzie draftu 2017). Patrząc z boku, to gdyby nie zamordował tym budżetu swojej własnej drużyny to nie wyszło mu to tak źle.

Po podpisaniu umów z Teletoviciem, Stackhousem, Bogansem, Watsonem, Blatchem i Childressem Billy miał ochotę rozsiąść się w fotelu i czekać na Playoffy. Rozstawieni z czwórką Nets nie potrafili jednak utrzymać przewagi własnego parkietu i w decydującym spotkaniu polegli z rąk Noah i Belinelliego (obaj po 24 punkty) przy zaledwie 2/14 z gry Iso Joe.

Sezon 2013/2014 ponownie zaczął się od trzęsienia ziemi. Na stanowisku trenera zatrudniono debiutującego w tej roli Jasona Kidda, a po wybraniu w drafcie Masona Plumlee (bardzo solidny pick z 22 numerem!) wszyscy czekali na kolejną dużą wymianę i się nie zawiedli.

King posłał do Bostonu Bogansa, Brooksa, Humpriesa (i jego przepłacony kontrakt), Josepha, skorupę pozostałą z Geralda Wallace’a, wybór w pierwszej rundzie draftu 2014 (James Young), wybór w pierwszej rundzie draftu 2016 i wybór w pierwszej rundzie draftu 2018 + prawo Celtics do zamiany wyborów w pierwszej rundzie draftu 2017 za Kevina Garnetta, Paula Pierce’a, Jasona Terry i DJ White’a.

Uff.

Po chwili do składu dokoptowani zostali jeszcze Kirilenko i Anderson, a skład Brooklyn Nets wyglądał (na papierze) imponująco jak cholera:

S5: Williams – Johnson – Pierce – Garnett – Lopez

Ławka: Livingston, Anderson, Blatche, Teletovic, Plumlee, Kirilenko, Thornton, Terry, EvansW tym momencie

Nets mieli być postrachem ligi i osiągnąć zdecydowanie lepsze wyniki w Playoff. W sezonie zasadniczym nie było tak dobrze i skończyło się na bilansie 44-38, który już w pierwszej rundzie skazywał klub z Brooklynu na więcej spotkań wyjazdowych. Ekipa weteranów stanęła jednak na wysokości zadania i w siedmiu meczach uporała się z Toronto Raptors, a bohaterami byli Joe Johnson (11 punktów z rzędu w czwartej kwarcie i 26 w sumie) i The Truth, który w ostatniej akcji zablokował Kyle’a Lowry’ego.

To było jednak wszystko na co tego lata było stać Nets. W kolejnej rundzie przejechała się po nich rozpędzona drużyna Heat (4-1).

Billy znów musiał handlować. Najpierw oddał do Milwaukee swojego trenera za dwa drugorundowe wybory (2015 i 2019). Później zatrudnił Lionela Hollinsa by po chwili odpalić kolejne rakiety.

Nets: Jarrett Jack (z Cavaliers), Sergey Karasev (z Cavaliers)

Celtics: Thornton (z Nets), Tyler Zeller (z Cavaliers), przyszły wybór w pierwszej rundzie draftu (z Cavaliers)

Cavaliers: przyszły wybór w drugiej rundzie draftu (z Celtics) + prawa do trójki graczy (Karamen, Drejer i Bavcic)

Po tych wymianach rozpoczął się proces ponownego czyszczenia składu. Wkrótce z drużyny odeszli Kirilenko, Garnett (za T. Younga – niezła wymiana!) i całkiem niedawno Williams i Teletovic. By osiągnąć to co widzimy na grafice poniżej.

Nets
Źródło: ESPN

Czy to jest skład, który może walczyć o tytuł? W żadnym przypadku. Czy choć o rozstawienie w pierwszej rundzie? Nie sądzę. W gruncie rzeczy może się okazać, że będzie miał problemy nawet z awansem do PO bo Cavaliers, Heat, Bulls, Raptors, Wizzards, Bucks, Pacers czy Celtics na papierze wyglądają lepiej, a są przecież jeszcze choćby Pistons czy Magic.

Podsumujmy więc trochę karierę Kinga w Nets.

By pozyskać piątkę graczy, z których w klubie pozostał już tylko jeden (i to tylko dlatego, że kontrakt Iso Joe jest wręcz niemożliwy do wymienienia) – Williamsa, Johnsona, Terry’ego, Pierce’a i Garnetta oddał bezpośrednio lub pośrednio: Courtney’a Lee, Derricka Favorsa, Devina Harrisa, Enesa Kantera, Gorgui Dienga, Draymonda Greena i Damiana Lillarda, a nie uwzględniam jeszcze całej plejady innych zawodników + przyszłych wyborów w drafcie, z których skorzystają najbardziej Celtics.

Okej, możecie powiedzieć że nie wszystko jest takie czarno-białe, a Nets a.d. 2013/2014 mogli wypalić (może gdyby nie debiutujący szkoleniowiec, którego zatrudnił… King), a wówczas całe te dywagacje nie miałyby sensu, ale musicie przyznać, że przez ponad 5 lat pracy okolicach Nowego Jorku Billy nie zrobił choćby jednej wymiany, na której wyszedłby zdecydowanie lepiej niż gdyby nie robił nic.

Taka seria nie może być dziełem przypadku. Jest raczej przemyślaną głupotą, w której wszystko jest stawiane na tu i teraz nie patrząc nawet w krótkoterminową przyszłość (picki!) i to, że pozyskiwani gracze zwykle są już po drugiej stronie krzywej formy.

Nie chcę być niesprawiedliwy i wiem, że duży wpływ na działania Kinga miał Prokhorov. Ostatecznie jednak to on firmuje porażkę projektu pt. „Hello Brooklyn”.

Jedyne co udało się osiągnąć przez ten czas to zrobienie z bardzo słabej ekipy ligowego średniaka za wielkie pieniądze i trochę zamieszania w mediach.

To bardzo wysoka cena za brak perspektyw na kolejne sezony i próby ekscytowania fanów sprowadzeniem Bargnaniego, Younga czy Larkina – tego samego Larkina, którego oddali jako draftowy pick w 2012 roku.

Żeby zakończyć z przytupem – przy odrobinie pecha (zamiany picków) Nets mogą nie wybierać w pierwszej rundzie draftu nawet do 2020 roku.


Komentarze do wpisu: “Billy King – Hazardzista, który zawsze przegrywa

  1. Trzeba przyznać że potencjał w Nets mógłby być.
    Mimo że obecna nazwa nie istnieje długo to i tak jest to jeden z bardziej rozpoznawalnych klubów z NBA. Jednak mając właściciela który doświadczenie koszykarskie ma tylko ze szkoły + GM który sam nie wie czego chce nie da się odnosić sukcesów.

  2. King powinien zostać zwolniony. Mówię to bez cienia kibicowskiej goryczy – wyłącznie ze względów biznesowych. Podsumowując Mateusz, można by także stwierdzić, że jedyne czego dokonał to sprawił, że Lopez stał się starszy i nie ma kim obudować największej gwiazdy drużyny. W tym sezonie stawka na wschodzie bardzo im ucieknie a jedyna perspektywa na poprawę składu jest przerażająca. Ta perspektywa to liczenie na to, że odrzuty, renegaci, Morrisy innych drużyn przyjdą grać dla Nets. Nets mogą liczyć tylko na zawodników, którym gdzieś nie wyszło, których inni nie chcą i którzy akurat odpalą na Brooklynie – Larkin, Young, Robinson, zaraz Stauskas, Fredette, Bennet…
    Cała ta jego praca przypomina mi wymianę Dirka Nowitzkiego za Roberta Taylora w noc draftu 1998 roku(brawo Bucks!!!)…Hall of Famer za faceta, który w 2011 roku zmarł na atak serca z nadwagi…(R.I.P. „Tractor”)

    1. Od Fredette proszę się odstosunkować – wypali w tym roku w Spurs ;)

    2. Również na to liczę. Oby Pop zrobił z niego drugiego Greena lub może bardziej w podobieństwo fizyczne – Millsa :)

  3. Mimo wszystko trzeba pamiętać że to była drużyna budowana w oparciu o Williamsa. Przecież Iso Joe został sprowadzony głównie jako wabik aby Deron widząc że ma z kim grać podpisał nową umowę bo przecież chętnych na niego w tamtym czasie nie brakowało. Kto mógł przypuszczać że w ciągu ledwie kilku sezonów zrujnowane kostki zrobią z Williamsa ligowego przeciętniaka ? Do tego często łamiący się Lopez. To już dwóch graczy którzy mieli ciągnąć drużynę będąc w swoim prime. Ba, nawet Kirilenko gdy przychodził za małe pieniądze (bo większe pewnie przytulił pod stołem od swojego rodaka właściciela) to wielu mówiło że to świetny deal, że jest dobry zadaniowiec na ławkę. Minęły 2 lata a Kirilenko już nawet nie gra w koszykówkę. Jasne że King zrobił mnóstwo złych ruchów, albo inaczej. Zamysł miał dobry, ale postawił na złe konie. Ekipa 2013/14 na papierze wyglądała naprawdę imponująco i dobrze że autor to podkreślił. Zabrakło przede wszystkim zdrowia i być może doświadczenia na ławce żeby to ogarnąć.

Comments are closed.