Garnett wraca do Minnesoty, co wniesie do watahy ?

8 lat temu Kevin Garnett opuszczał Minnesotę i wybrał się do Bostonu, by wraz z Celtami dwukrotnie zagościć w finałach NBA. Ponadto, cel i jego bostońska misja zostały wypełnione powodzeniem – KG dostał swój upragniony tytuł. Lata mijały, kontuzje nie oszczędzały legendy NBA oraz wielokrotnego All Stara na pozycji numer 4 i przed sezonem 2012/13 – wraz z Paulem Piercem – został oddany na Brooklyn, tak by Celtowie mieli większe możliwości w salary cap. Przez moment, przed rozpoczęciem bieżących rozgrywek wydało się, że KG może zakończyć karierę, jednak nowy trener Siatek – Lionell Hollins – skutecznie odwiódł gracza od podobnego zamiaru. Garnett miał jeszcze raz wstrząsnąć zespołem by ten powalczył o play off 2015. Mijały kolejne mecze, kontuzje nie szczędziły następnych graczy Nets, a zespół nie spełniał oczekiwań. Trener Hollins wraz z Generalnym Managerem Billym Kingiem zdecydowali się na pokerową zagrywkę. Mimo faktu, iż Kevin nie miał w swoim kontrakcie klauzuli dotyczącej wymiany to postanowili spróbować wymienić weterana do Minnesoty, za Thaddeusa Younga. Garnett się zgodził i historia zatoczyła koło.

W 1995 roku Big Ticket wchodził do NBA bezpośrednio po szkole średniej i uważany był za wielce utalentowanego zawodnika o ogromnym potencjale. Zaledwie dwa lata później od swojego wilczego debiutu wystąpił już w All Star Game, w Cleveland. Miał okazję stanąć w szranki z największymi ligi (m.in. Michaelem Jordanem). Od momentu jego debiutu w Minnesocie, hala Target Center zyskała nowego sportowego idola, który wypełniał obiekt do ostatniego miejsca. Garnett bardzo szybko zyskał miejscową sympatię i zyskał jakże popularny status „franchise playera” czyli wynoszącego zespół na piedestał. Dzięki wysokim zdolnościom do gry w obronie oraz niezwykłej i rzadko spotykanej wszechstronności w ataku (KG z powodzeniem występował na trzech wyższych od dwójki pozycjach) Timberwolves ewaluowali, byli traktowani coraz bardziej poważnie w ligowej hierarchii. Lata mijały Minnesota dostawała się do play off, a ówczesny (jak i teraźniejszy) trener Flip Saunders miał okazję współpracować z nie tylko z Garnettem, ale również z Samem Cassellem oraz Latrellem Sprewellem. Sezon 2003-2004 stanowił wilcze momentum, drużyna zdobyła Mistrzostwo Midwest Division i wygrała 58 spotkań. W wielkim finale Zachodu uległa Lakers (2-4). Big Ticket został ligowym MVP 2004 roku.

Kevin został w Minnesocie do 2007 roku, do kiedy właściciel drużyny – Glen Taylor – zdecydował się na gruntowną przebudowę i oddał Garnetta do Bostonu. KG nie chciał tej wymiany, myślał raczej o wierności barwom…Wśród Timberwolves spędził 12 sezonów.

Kiedy pojawiła się możliwość o transferze powrotnym do stada Wilków to reakcja Sama Mitchella (ex gracza, asystenta Wilków) była natychmiastowa „On jest naszą historią, twarzą organizacji. Pozwólmy mu prowadzić młodszych graczy, niech przekaże im wiedzę i doświaczenia”. Jeszcze lepiej zareagował Ricky Rubio „Będę robił to, co powie. Słuchał jego rad”.

Co ciekawe w całej sytuacji jest jeden podtekst, zarówno Flip Saunders jak i Kevin Garnett myślą o przejęciu klubu z rąk Glena Taylora , natomiast sam KG ma zamiar pokierować watahą (szatnią) przez następne 2 pełne sezony. Nie jest skromny, mówiąc, że marzy o mistrzostwie w Twin City. Już dziś wiadomo, że do swojej roli – mentora – podszedł bardzo poważnie. Ostatnie doniesienia z kompleksu Target Center są bardzo pozytywne. Już na pierwszym spotkaniu z drużyną młodzieniaszków nowa-stara twarz organizacji wydała zakaz używania telefonów/smartfonów w szatni. Gracze mają być skoncentrowani na meczu i przeciwniku.
KG jako pierwszy – o 9.30 rano – pokazał się na siłowni i oczywiście ostatni z niej wyszedł. Tym samym zaskoczył Andrew Wigginsa. Sam zwycięzca konkursu wsadów – Zach LaVine żartował, zastanawiając się, czy nie będzie zmuszony oddać Garnettowi jego szafki?! KG wróci do gry z numerem 21 , ale zanim do tego dojdzie zaprowadzi porządek w sztani Wolves, a następnie nauczy Młode Wilki agresywnego grania.

Pierwszy trening nie odbił się bez echa. Ricky Rubio skwitował pierwsze zajęcia ze Starym Wilkiem w ten sposób „darł się na Nikolę Pekovića, sugerując szybki powrót do obrony. Nie wydaje mi się, że ktoś wcześniej krzyczał na Peka przy powrocie do obrony…Wszyscy go słuchają, wszyscy go szanują. Robi wszystko by było lepiej”. Natomiast Garnett skwitował swój transfer następująco ” Mogę sporo przekazać. To idealna sytuacja. Historia zatoczyła koło”.

Debiut #2 Kevina w Minnesocie dziś o 2.00 polskiego czasu. Dodatkowym smaczkiem dla nas i pretekstem do obejrzenia meczu jest starcie z Washington Wizards. Poprzednie , łatwe zwycięstwo Wizards raczej się nie powtórzy…Czy dziwi Was, że wszystkie bilety już zostały wyprzedane? Miłego oglądania!

Komentarze do wpisu: “Garnett wraca do Minnesoty, co wniesie do watahy ?

  1. Nie sądziłem, że to możliwe a jednak.
    #21 z powrotem w domu…
    Świetny tekst, osobiście dziękuję Woy !

  2. Pamietam jak dzisiaj ten numer Magic Basketball z draftem 95, a to już niemal 20 lat. Zestarzał się człowiek, zestarzał się Kevin. Daj mu Boze zdrowie. Rozmawialiśmy jakiś czas temu nt jego charakteru. Nie każdemu może się podobać zachowanie Ticketa, ale klasy koszykarskiej nigdy mu nie odmowimy. Walcz KG, jesteś jednym z ostatnich koszykarzy, którzy pamietaja przełom wieków i mimo iż nigdy nie kibicowałem ani Tobie, ani Duncanowi czy Dirkowi z biegiem czasu szanuje Was coraz bardziej. Grajcie ile chcecie i uczcie młodzież prawdziwej koszykówki na jakiej ja i pewnie wielu tutaj wyrosłem.

    1. Mam podobnie jak ty. Kiedy pojawiali się w lidze Garnett, Duncan, Bryant, Pierce czy Nowitzki prawie w ogóle nie robili na mnie wrażenia. Na pewno nie tak, żeby porzucić Bulls czy Sixers. Jednak z czasem mój szacunek i wdzięczność dla nich, że grają w taki sposób, rosną i rosną. Niesamowita ekipa podtrzymuje ciągle pamięć o koszykówce przełomu wieków. Obyśmy mogli podziwiać ich jak najdłużej. Pozdrawiam.

    2. Trzech pierwszych i ich początki doskonale pamiętam. Garnettowi kibicowalem BARDZO. Od początku byłem fanem tego wszechstronnego patykowatego talentu. Rozbrajal mnie kosmicznymi wsadami i blokami z drugiego piętra. Miał moc. Fani go kochali od pierwszego występu.
      Duncan imponowal tym swoim rzutem o deche i spokojem w grze. Był i jest dla mnie fenomenem, o którego początkach pływania sporo czytałem. Od początku dość jasne było dla mnie, że będzie dominatorem z sukcesami.
      W końcu Bryant imponowal techniką, sprawnością i kocimi ruchami, łatwością mijania rywali czy zdobywaniem punktów. Widać było ogromne podobieństwo gry do Jordana. No i ten ASG w NY.

    3. Ja z kolei mam takie reminiscencje odnośnie tych panów:
      Garnett – wielu rozpisywało się na temat jego kontraktu, bodajże 121 milionów za 7 lat. Tylko, że za dużo i za dużo. No i że za młody, żeby tyle zarabiać.
      Bryant – że zaskoczył tym konkursem wsadów i że był powiewem młodości. Jednak to właśnie tamten konkurs dał do myślenia na temat sensu konkursu. W 1998 zrezygnowano z Slam Dunk Contest a w 1999 był lokaut. W 2000 wiadomo, Vince Carter odbudował renomę konkursu i to w jakim stylu.
      Duncan – wszedł do ligi z tragiczną historią huraganu, który zniszczył jego basen i przez to musiał skończyć z trenowaniem pływania. Każdy materiał o nim zawierał taką notkę.
      Pierce – Celtics w drugiej połowie lat ’90 to jakieś piekło a on i Antoine Walker mieli nawiązać do wielkich lat drużyny.
      Nowitzki – Wunder Dirk miał odmienić losy drużyny będącej typowym dostarczycielem punktów.
      ;-)

    4. Ahh też pamiętam tamten nr MB, nawet mi się przewija obraz okładki. Nie zapomnę jak zawsze czekałem, aż się ukaże nowy numer (oraz pro basket – do dziś mam wszystkie kupione egzemplarze zachowane). Co do Garnetta cieszy niesamowicie, że wrócił tam, gdzie wszystko rozpoczął. Młodzi na pewno dużo się mogą od niego nauczyć bo doświadczenie i osiągnięcia ma jak mało kto. Woy, a cóż to za zmiana zasad funkcjonowania strony? :-) chciałem dać komentarz a tu wymagana rejestracja i jakieś śmieszne mordki są przy komentujących :-)

  3. Przed sezonem było wiele opinii, że obecnym składem Timberwolves mogą wiele ugrać. W tym sezonie kontuzje im to nie umożliwiły. Teraz doszedł Garnett + dodatkowo będzie kolejny wysoki nr w drafcie. Wiele zależeć będzie od tego jak długo KG21 zostanie w Minneapolis. Mając w składzie można powiedzieć drugiego trenera, ambitnego musi być dobrze.

  4. Nie mogę się doczekać meczu. Niestety na żywo odpada, ale jutro po pracy od razu ściągam wersje HD i na wieczór będzie jak znalazł. Żeby mi tylko ktoś wyniku w międzyczasie nie podał :P

  5. Gdy wchodził w 95 do ligi myślałem sobie kurcze juz młodsi ode mnie zaczynają grać w NBA ! Dzis mija 20 lat a on wciąż gra i to na powrót w domu. Piękna sprawa.

    1. Fajnie nie? :) Ładna historia w ogóle z tym Garnettem. Misia tez zdobył. Spełniony jest na pewno. A teraz sobie przygotuje grunt pod klub, który za 2-3 lata będzie m.in. jego własnoscią :)

  6. Graczem, przy którym stwierdziłem, że młodsi ode mnie wchodzą do ligi był Tracy McGrady. Pamiętam, jak staro się wtedy poczułem.

    Gdy Garnett zaczynał, pomyślałem :” co za szkieletor, połamią go”. Jak wiemy, dał radę.

    Ten numer MB z 1995 roku pewno jeszcze posiadam, zbiera kurz w piwnicy. Pamiętam, jak czekałem na wypłatę z bratniaka, a numery w kiosku znikały, ale załapałem się.

    Z tego draftu gwiazdą wydawał się Jerry Stackhouse, lecz moim ulubieńcem był Shawn Respert. Cieszyłem się, że wybrali go PTB, załamałem, jak oddali do Milwaukee za Gary Trenta. Szkoda, że nie zrobił kariery, strzelcem był niesamowitym. O ile pamiętam, grał jakiś czas w Polsce

  7. Wytłumacz się chłopie z tych ostatnich Typerowych absencji, byłeś wielką nadzieją białych na playoffy:) Jeśli jest to co myślę, to wiedz, że przejrzałem Twój plan;-)

    1. nie ma absencji wysłałem maila do lordama :) powinien uwzglednic :)

  8. I plan oczywiście jest :) w razie niepowodzenia wchodzę za Qumawana :)

Comments are closed.