Pobudka Wielkiej Trójki

Bez wątpienia pojedynek w Quicken Loans Arena między Cavaliers a Pelicans zapowiadał się interesująco i kibice, którzy obejrzeli to spotkanie, nie mogli narzekać na nudę. Kawalerzyści wygrali 118:111, a świetną partię rozegrała cała Wielka Trójka (Irving, James i Love). Chyba po raz pierwszy w tym sezonie zdarzyło się tak, że wszyscy trzej zagrali na bardzo wysokim poziomie. LeBron James zanotował swoje 38. triple-double w sezonie regularnym (32 pkt, 12 zb. i 10 as.).

W spotkanie lepiej weszli gospodarze, którzy rozpoczęli mecz od prowadzenia 7:0. Jednak z minuty na minutę to goście z Nowego Orleanu zaczęli przejmować inicjatywę na parkiecie, głównie za sprawą dobrej gry Anthony’ego Davisa, który tego dnia nie zawiódł. Jednak bohaterem Pelikanów okazał się być ktoś inny, a mianowicie Ryan Anderson. Były skrzydłowy Orlando Magic trafiał z każdej pozycji i pierwszą kwartę zakończył z dorobkiem 10 punktów. Z kolei jego drużyna prowadziła 28:24.

Festiwal strzelecki Andersona trwał w najlepsze także w drugiej kwarcie, a gracze Cleveland (szczególnie Big Three) nie potrafili znaleźć na to recepty. W pewnym momencie przewaga Pelicans wynosiła już 12 punktów. Zespół z Ohio starał się poderwać LeBron James, aby nie dopuścić do kolejnej porażki przed własną publicznością, bo przecież nie tego się po nim spodziewano. Do przerwy jednak wciąż prowadzili goście (51:56), a Anderson miał na koncie 23 punkty! Po stronie gospodarzy dorobek Wielkiej Trójki nie prezentował się tak imponująco: James i Love po 10 punktów, a Irving o połowę mniej, ale najlepsze miało dopiero nadejść.

Król postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Po przerwie zdobył na starcie 9 „oczek” w swoim stylu, a więc wbijając się w defensywę rywali. W pierwszej połowie Tyreke Evans trochę uprzykrzył życie LeBronowi, ale nie po przerwie. Trzecia kwarta to dominacja Kawalerzystów, a konkretnie Jamesa i Irvinga, którzy łącznie zdobyli 30 punktów spośród 34 całej ekipy w trzeciej kwarcie i to Cleveland uzyskało prowadzenie 85:79 na 12 minut przed końcem spotkania.

W ostatniej kwarcie Pelikany musiały polegać na grze swoich najlepszych graczy dotychczas, a więc umiejętnościach Anthony’ego Davisa i Ryana Andersona. Gdyby do wspomnianej dwójki włączył się jeszcze jeden kluczowy zawodnik, to bardzo możliwe, że rezultat na tablicy wyników byłby zupełnie inny. Niestety, killer mode włączył tym razem Kevin Love, który czterokrotnie w ostatniej kwarcie trafiał z dystansu. Podopieczni Monty’ego Williamsa nie zamierzali jednak składać broni i zmniejszyli przewagę Cavs do zaledwie dwóch punktów (101:99), ale gospodarze szybko wyszli z opresji i nie pomogła dobra postawa Davisa w strefie podkoszowej. Cavaliers już nie dali wydrzeć sobie tego zwycięstwa, a Wielka Trójka (nareszcie!) zagrała na miarę swoich możliwości. 38. triple-double LeBrona w sezonie regularnym, świetny Love na dystansie (6/9), 27 punktów Irvinga w drugiej połowie i aż 9 asyst. Podejrzewam, że taka postawa Andersona (11/19 z gry, 8/12 z dystansu) i Davisa (27 pkt i 14 zb.) w innym spotkaniu niż z Cleveland wystarczyłaby do wygrania spotkania.

 

 

Cleveland Cavaliers (3-3) – New Orleans Pelicans (3-3) 118:111

(24:28, 27:28, 34:23, 33:32)

Cavaliers:  James 32 (12 zb. i 10 as.), Irving 32 (9 as.), Love 22, Varejao 12, Thompson 6, Harris 5, Marion 4, Miller 3, Cherry 2

Pelicans: Anderson 32, Davis 27 (14 zb.), Holiday 16 (5 as.), Gordon 10, Asik 8 (10 zb.), Rivers 8, Evans 6 (10 as.), Fredette 4

Komentarze do wpisu: “Pobudka Wielkiej Trójki

  1. Świetny mecz Pels! Ale Cavs,takich chce się ich oglądać cały sezon! A akcje na linii Kyrie-James wyglądały niesamowicie!

  2. Przyznam że mało jest opisów spotkań gdzie podawane jest co się działo. Run w 3 kwarcie- i nic o nim nie ma.

    Przyznam że jeśli takie opisy ma się czytać to już 100 razy bardziej wolę czytać relacje Lordama. Bo tutaj więcej informacji ważnych nie ma.

    1. Przyznaję bez bicia, że to nie był mój najlepszy tekst. Dla mnie wniosek jest prosty – najlepiej pisać od razu po meczu, bo pamięć świeża. Obiecuję poprawę ;)

  3. Świetnie w tym sezonie wyglądają Pelicans. Oglądam ich z wypiekami na twarzy :)
    Szkoda, bo Cavs byli spokojnie do ogrania, trzymali wynik przez 2/3 meczu – dali się rozegrać najpierw Irvingowi potem doszedł James i było po faworach . Z czasem okrzepną i staną się prawdziwą siłą na zachodzie, bo w sumie niczego im nie brakuje młody lider (b. przypomina KD35 jeżeli chodzi o mentalność) wyrównany skład, bez jakiś wielkich dziur poza Asikiem w ofensywie( taki turecki Perkins :P )
    A co do Cavs, mam nadzieję że zaliczą widowiskowego faila w tym roku. Cała historią z Jamesem i klejeniem allstar teamu to dla mnie odgrzewany kotlet z mocno naciąganą ideologią (król wrócił etc.), wielkiem hypem.

  4. A ja bym się nie podniecał, Cavs wcale nie wyglądają dobrze. Nie lubie gdybania ale w 3Q przez bodajże 7min Pelikany nie zdobyły punktu i to nie przez dobrą obrone miejscowych(zresztą mimo takiego przestoju uzbierali ich aż 111…). Obrona Cavs to wciąż tylko pozory dodając do tego kilka szczęśliwych rzutów sprzed nosa rywala (szczególnie trójki Irvinga oraz zostawianie zupełnie wolnego na dystansie Love’a) to wystarczyło wyeliminować jedną z tych rzeczy i wynik wyglądał by zupełnie inaczej… Tak wiem w koszykówce łatwiej powiedzieć niż zrobić i decyduje dyspozycja dnia, ale mimo wielkiego meczu całej BIG3, Pelikany były blisko…

  5. Przyznam, że nie obejrzałem żadnego meczu cavs w tym sezonie, ale zastanawia mnie jedno. Blisko 40 min ,w dotychczasowych meczach sezonu, członków wielkiej trójki nie odbije się im czkawką? o ile lbj nie jest wybitnie podatny na kontuzje to o pozostałych 2 już tego powiedzieć nie można a i czołg james może w końcu nie wytrzymać. Stąd pytanie czy nie są oni już na starcie sezonu zbytnio eksploatowani. Ja wiem, że nowy zespół i jest potrzeba zgrania i poukładania tego wszystkiego, ale nie wiem czy przyspieszenie tego procesu jest warte zajechaniem swoich podstawowych zawodników. Chyba, że trener w miarę rozwoju sezonu im odpuści? Jestem ciekaw.

Comments are closed.