Szerszenie wróciły do gry, fatalny finisz Kozłów

Pierwsza część tytułu oddaje dwie rzeczy; po pierwsze witamy z powrotem w lidze Charlotte Hornets, którzy wczoraj zostali przywitani gromkimi brawami i miejscowy zespół był od początku spotkania gorąco dopingowany przez Michaela Jordana. Po drugie, Kozły już był w ogródku już witały się z wygraną i w końcu dały się dogonić m.in. dzięki fantastycznej trójce Kemby Walkera, by w dodatkowych 5 minutach przegrać mecz i dogrywkę.

Jeszcze przed meczem klub z Północnej Karoliny poinformował o wykorzystaniu opcji kontraktowych przy osobach Michaela Kidda-Gilchrista (4 rok) i Cody’ego Zellera (3 rok) a przy dzień wcześniej parafowanej nowej umowie z Kembą Walkerem mogą być spokojni o przyszłe losy swoich graczy.

Mecz miał kilka tytułów i tak zastanawialiśmy jak w debiucie wypadnie Jabari Parker ( 8 pkt i 3/9 z gry w 36 minut ), jaki wpływ na grę swojego nowego klubu będzie miał Jason Kidd (do trzeciej kwarty jego podopiecznym szło naprawdę świetnie i po przeciętnej pierwszej kwarcie grali jeszcze dokładniej w ataku i skuteczniej w obronie) oraz jak w nowym otoczeniu wypadnie Lance Stephenson (Lancelot zmagał się bólem nogi i nie imponował skutecznością – 3/12 – ale znów pokazał się jako wszechstronny zawodnik – 13zb i 8as).

Do gry wrócił też Larry Sanders, który nie tylko był obiektem spekulacji transferowych (zainteresowanie ze strony Nets i Mavs) ale również zastanawiano się czy utalentowany defensor znajdzie w sobie motywację i podporządkuje się reżimowi nowego trenera. Larry wypadł całkiem solidnie w swoim come backu, zatrzymując Ala Jeffersona na skuteczności 6/15 z gry oraz samemu aplikując rywalom 10pkt i 5zb (5/8 z gry).

W pierwszej kwarcie mógł się podobać Brandon Knight , który udanie prowadził Kozły notując m.in. 6 asyst i z powodzeniem obługując wysokich Bucks. Co można było zauważyć w grze Milwaukee to szybki powrót do obrony bez zbędnego tracenia energii przy walce o ofensywną zbiórkę. Bucks Kidda będą przede wszystkim dbać o szybki powrót do obrony. Ogólnie pierwsze 12 minut odbywało się w rytmie pre-season, oglądaliśmy sporo strat i sporo pospiesznych decyzji rzutowych. Co można było zauważyć ze strony nowych Hornets, to pozytywne zmiany przy Michaelu Kidd-Gilchristcie , który po okresie pracy z Markiem Pricem dokonywał lepszej selekcji rzutów i trafiał niepilnowany. MKG miał w pierwszej kwarcie 3/3 z gry a w całym meczu 6/8 przy 17 pkt. Druga pozytywna zmiana w taktyce ofensywnej dawnych Cats to dojście do składu Marvina Williamsa. Ex zawodnik Jazz i Hawks zastąpił w S5 przechodzącego do Heat Josha McRobertsa i stał się tzw. strech four w zespole Steve’a Clifforda. Efekt, w pierwszych paru akcjach Williams trafił 2 z 3 rzutów zza łuku a w całym spotkaniu imponował skutecznością z gry na poziomie 8/12 (19 pkt i 3/6 za trzy). Jak dla mnie to X-factor meczu .

Druga odsłona to bench mob (lub mode jak kto woli) Jasona Kidda. Spory potencjał na ławce trenera-drugoroczniaka to nie mrzonki. Ławka Bucks ma potencjał i zaraz po wejściu na boisko Giannisa A. , OJ Mayo , Ersana Ilyasovy i Johna Hensona obejrzeliśmy zryw w wykonaniu gości. Fantastyczny spacing czyli rozciągnięcie gry i przede wszystkim wzajemne szukanie się przez graczy Kozłów na wolnych pozycjach. Trzy trójki zawodzącego w poprzednich rozgrywkach Mayo były niczym piorun w obronę Szerszeni. Warto dodać, że w tym samym momencie przebywali na parkiecie starterzy rywali jak MKG, Kemba Walker czy Marvin Williams. Dopiero skoncentorowanie gry wokół Ala Jeffersona i trzy z rzędu punktowe akcje Big Ala pozwoliły Hornets zniwelować część strat (z minus 13 do minus 9).
Trzecia ćwiartka to pójście za ciosem Kozłów, świetne przejście z obrony do ataku, korzystanie z błędów przeciwnika (jak starty czy niecelne rzuty) i efektowne akcje kończone przez Sandersa oraz Parkera. Następnie dystansowe trafienie Jareda Dudley. Dwie trójki Brandona Knighta przyniosły Bucks najwyższą przewagę w meczu – 24 oczka – 74:50!
Tuż po przerwie na żądanie Steve’a Clifforda przewaga zaczęła topnieć, a Hornets zabrali się do roboty. Bardziej efektywna obrona (choć tylko na moment) oraz solowe akcje Walkera i Stephensona doprowadziły do runu 11-2 na korzyść Szerszeni. Do końca kwarty 15 punktów przewagi dla Bucks było już standardem.

Kwarta numer cztery mogła być przełomowa dla losów spotkania. Bucks nadal kontrolowali przebieg wydarzeń na parkiecie rywala, choć osobiście uważam , że gdyby podopieczni Jasona Kidda zagrali na jeszcze większej koncentracji w pierwszych minutach poprzedniej odsłony to mogliby nawet i znów wypracować 20 punktów zaliczki bez większego wysiłku. W rzeczywistości jednak straty Mayo oraz Zazy Pachulii (x2) nieco zawaliły ich plan…Od strony Bucks przeważali nadal obwodowi – Mayo i Jeryd Bayless – Hornets preferowali grę bliżej kosza (bo zza łuku im nie szło – 6/21) stąd też częstsze dogrania do Jeffersona i Jasona Maxiella. Między siódmą i dziewiątą minutą kwarty doszło do jakiejś katastrofy w szergach Bucks; czy gracze Kidda poczuli się zbyt pewni swego i widzieli się już w roli zwycięzców? Fatalne minuty Middletona (strata, niecelne dobitki , następnie błąd kroków) oraz kolejne błędy Knighta (który przesadzał z solowymi zagraniami) i dał sobie zabrać piłkę (Walker) oraz został zablokowany (przez Jeffersona). Wszystko to zostało skrzętnie wykorzystane przez rywala i dwie minuty wystarczyły by przewaga Kozłów stopniała do trzech oczek. Po trzeciej trójce w meczu Marvina Williamsa Hornets poczuli krew…Niecelny floater Knighta oraz faul w ataku Sandersa oraz szalejący Kemba Walker, najpierw trafiający po wejściu na kosz, a następnie trafiający zza łuku i na remis (100-100 na 1.6 sek do końca 4kw).

W dogrywce zwyciężyło doświadczenie i stoicki spokój Marvina Williamsa. Dwa trafienia weterana oraz drugi celny rzut w meczu (2/11) po wejściu Gary’ego Neala pozwolił Hornets zakończyć mecz z happy endem. Z przeciwnej strony, mimo, że Middleton trafił dwa wcześniejsze rzuty w dogrywce, to jego rzut rozpaczy zza łuku nie przechylił wygranej na korzyść niżej notowanej ekipy. Bucks tak naprawdę bardziej przegrali ten mecz, niż Hornets go wygrali. Szerszenie skorzystali na niemocy przeciwnika i serii błedów z czwartej kwarty.

Wynik: 108:106 dla Charlotte Hornets

Najlepsi strzelcy: (HORNETS) Walker 26, Williams 19, Kidd-Gilchrist 17, Jefferson 14 (10zb) oraz (BUCKS) Knight 22 (13 as), Mayo 17, Middleton 17.

Na plus: Walker (26pkt-6zb-5as) – Williams (19pkt i 8/12 z gry) – Kidd-Gilchrist (17pkt i 8zb) – Stephenson (7pkt-13zb-8as) oraz Mayo (17pkt i 6/10 z gry)

In minus: Neal (2/11 z gry) Ilyasova (5 fauli w 12 minut) i Knight (5/17 z gry i 4 straty)

Następni rywale: Bucks z Sixers, Hornets z Grizzlies