Plusy i minusy transferowego lata – Houston Rockets

houKiedy swoją przygodę z NBA play offs 2014 zakończyły Rakiety prowadzone przez Kevina McHale’a to większość fanów byłych dwukrotnych Mistrzów NBA spoglądała w stronę Daryla Morey’a. Większość z nich wierzyła, że ufający swojemu trenerowi działacz wyciągnie kolejnego królika z kapelusza i do duetu Harden-Howard dokoptuje trzecie wielkie nazwisko, zdolne wrzucić Houston na sam top zachodniej części NBA. Mijały kolejne dni a fani NBA słyszeli o kolejnych przymiarkach transferowych wokół Carmelo Anthony’ego, Chrisa Bosha, LeBrona Jamesa oraz Kevina Love’a. Gdzieś w kuluarach padały też inne, mniejsze nazwiska. Jeśli jednak wierzyliśmy doniesieniom z obozu Morey’a to również byliśmy o krok od wypatrzenia kolejnego gracza formatu All Star zmierzającego do Toyota Center.

Off-season 2013 – czyli kolejny bombowy transfer

By zrozumieć nasze oczekiwania musimy cofnąć się do początku lata 2013, kiedy to Darel Morey okazał się prawdziwym managerskim geniuszem wyciągając z L.A. samego Dwighta Howarda. Również przed sezonem 2011/12 Morey popisał się nie lada wyczynem ściągając do siebie Jamesa Hardena (ruch naprawdę godny uwagi i w mojej opinii najlepszy dotychczasowy deal managera). Ci dwaj uznani w lidze gracze mieli pozwolić przywrócić fanom Rockets sen o kolejnym Mistrzostwie, a niewątpliwe jest, że dwa transfery pozwoliły nam realnie myśleć o rosnącej potędze klubu z Texasu. Koniec końców – Harden i Howard to najlepsi gracze na swoich nominalnych pozycjach.

Off-season 2014 – czyli z dużej chmury mały deszcz

Anthony-Bosh-James-Love – któreś z tych wielkich nazwisk miało wesprzeć przegrywających z Blazers w play offs w walce o zdetronizowanie lokalnych rywali z San Antonio. Praktycznie dojście do składu Morey’a i McHale’a – LeBrona Jamesa – ustawiłoby Rakiety na bardzo wysokim miejscu w konferencji zachodniej. Wydaje się, że przy młodszym duecie Beverly – Jones to sam James , wsparty jeszcze Hardenem i Howardem , mógłby/mogliby nawet zaatakować rekord słynnych Chicago Bulls (72-10). Spadając z obłoków chmur na ziemię , gdzieś za pobliskim zakrętem zaczaił się Mark Cuban , wykonujący nieciekawy dla Rockets ruch i przejmujący do Mavs obiecującego skrzydłowego Chandlera Parsonsa (za grube dolary) . Sytuacja dla Morey’a i spółki zrobiła się nieciekawa a na dodatek słyszeliśmy kolejne plotki o zbliżającej się parafce Anthony’ego pod kontraktem Knicks oraz maxie Bosha w Miami czy w końcu wielkim powrocie Króla do Ohio. Co ciekawe, już wcześniej, Morey zaostrzył nasze apetyty kolejnymi wysyłkami wysokich kontraktów – Jeremy’ego Lina do L.A. Lakers oraz Omera Asika do N.O. Pelicans. Realnie rzecz biorąc, trzy solidne ogniwa zespoły już uciekły, a na pocieszenie Rakietom został angaż powracającego do Houston Trevora Arizy… Czy to nie trochę mało?

Bilans strat i zysków

Ariza to poniekąd świetny defensor, mający w nogach bardzo udany sezon, ale to również gracz znany z gry w cieniu wielkich zawodników. To skrzydłowy gwarantujący pewną jakość w obronie i stałe punkty w ataku, ale nie jest on graczem nietuzinkowym i tak kreatywnym jak osoby w które naprawdę celował Morey. Niestety teżto nie jest skrzydłowy gwarantujący Rockets postęp w grze oraz to nie jest osoba zdolna do wyciągnięcia zespołu ponad wyższy poziom niż notowany w sezonie 2013/14. (Wydawało się, że Chandler Parsons to właściwa osoba na właściwym miejscu a tu taka zmiana). Na pewno już nie przy odejściu pary Lin-Asik i bez dodatkowych uzupełnień, gwarantujących szerszą rotację i mocniejsze zmiany. O ile Trevor miał fantastyczne play offs na Wschodzie, o tyle w Houston jego atak zejdzie na drugi plan, a McHale głównie zacznie bazować na jego defensywnie. W dodatku zadajemy sobie pytanie czy warto było odpuszczać bardziej kreatywnego w ataku Chandlera Parsonsa i inwestować w starszego Arizę? Osobna sprawa to fakt, iż odejście Parsonsa do Mavs zaburzyło nieco chemię w zespole 2-krotnych Mistrzów NBA.

Mocne i słabe strony

Mocną stroną są i będą dwaj liderzy – Dwight Howard i James Harden. Dodatkowo w obronie wesprze ich powracający do pełni formy Patrick Beverly, a jeszcze większą pewność siebie powinien zyskać Terence Jones. Jeśli jednak spojrzymy na głębię składu i uboższą ławkę Kevina McHale to śmiem twierdzić, iż nie ma on czegoś, co nazwalibyśmy bogactwem wyboru. Joey Dorsey i Ish Smith nie są (znów) nazwiskami o których marzyli fani Rockets i w których celował Morey (i spółka). Pytanie dodatkowe, co się stanie, kiedy Kevin McHale złapie zadyszkę ze swoim zespołem? Czy nie stanie się on celem numer (czytaj z czasem do zwolnienia) jeden obecnego managera klubu??

Podsumowanie letnich wydarzeń

Oddanie wysokich kontraktów Lina oraz Asika wydawało się klasyczną robotą, zmierzającą ku pozyskaniu Super Stara. Tymczasem gwiazda nie nadeszła i najbliższe tygodnie nie pozwalają nam wierzyć w jakąś sensacyjną wymianę z udziałem Morey’a i spółki. Wydaje się mi, że po dwóch kolejnych tłustych latach transferowych i przechwyceniu Hardena czy Howarda sternicy Rockets stali się zbyt pewni siebie oraz nie przygotowali „planu B” na wypadek niepowodzenia przy wielkich gwiazdach. Jeśli cofniemy się o parę tygodni to wydaje się, że realne szanse na wyciągnięcie D.J. Augustina (wsparcie dla PG wydaje się nadal konieczne), Danny’ego Grangera (mógłby balansować między pozycją numer 3 i 4) oraz Xavierze Henrym (energizer z ławki) lub DeJuanie Blairze (zmiennik Howarda i następca Asika , mogący zagrać również na czwórce) – czyli wartościowych zadaniowców – dzięki którym Rockets mogliby realnie myśleć o ataku na najwyższe pozycje Zachodu. Dziś wiemy też, że czasami łatwiej byłoby powalczyć o solidne uzupełnienia niż rzucać się głęboką wodę czyli te największe – grube – ryby.

Opinia autora:

Wprawdzie Rockets stracili Parsonsa i nie pozyskali nikogo głośniejszego niż Ariza, ale też nie można też do końca zakładać, iż odpadli w wyścigu o TOP3 Zachodu. Drugi rok w Houston Dwighta Howarda może być tylko lepszy dla centra, natomiast sam Trevor Ariza szybko odnajdzie się na starych śmieciach, znajdując dla siebie rolę w przy nowych kolegach. W zasadzie i tak naprawdę najwięcej będzie zależało od pracy i taktyki Kevina McHale’a oraz zdrowia najlepszych graczy drużyny, w tym Jamesa Hardena. 50 zwycięstw Houston Rockets powinno być planem minimum na kolejne rozgrywki. Chyba, że Morey jednak wyciągnie trzeciego królika z kapelusza…

Komentarze do wpisu: “Plusy i minusy transferowego lata – Houston Rockets

  1. Sessions nadal jest wolny.
    O ile sie nie mylę jest najlepszym rozgrywającym jaki pozostał.
    Zatem Houston lub Indiana?

  2. Dla mnie Houston mocno w dół, trochę mi przypominają Blazers z przed bodaj 2 sezonów gdzie była pierwsza piątka i nikt poza tym. Z obecnym składem PO i odpadnięcie w pierwszej rundzie. Top3 przy Spurs, Thunder, Clippers, Dallas , Memphis, Warriors? Wątpię :)

  3. Dla mnie Rakiety są jednym z głównych faworytów na majstra.Wg mnie dotychczas grali poniżej oczekiwań,może ten sezon będzie przełomowy?? Ławkę rzeczywiście mogliby wzmocnić,ale i tak wierzę w potencjał klubu z Teksasu. Nie mogłem uwierzyć,że PTB im dokopali,stąd moja wielka radość po 1. rundzie( kosztem paru kolegów z forum,których jakoś polubiłem). Moje marzenie: finał WCF Rockets- Blazers,no może jeszcze Dallas zamiast Houston:)). Abstrakcja??

    1. Jak dla mnie tak. Nie wierzę w sukces drużyny, gdzie na centrze gra wielki dzieciak, a prowadzi ich w ataku nowe wcielenie Melo, czy Brodacz. To niemożliwe.

    2. Stracili Parsonsa- a to bardzo dużo. Za czapkę gruszek oddali solidnego Lina i Asika.
      Więc nawet jak niby grali poniżej oczekiwań to teraz są po prostu słabsi kadrowo.
      Ja pójdę w drugą stronę – jest szansa że Rockets wypadną poza PO. Kosztem Pelicans

    3. Nie podlizuj się :) Dalej Ci nie darowałem Lillarda :) a swoją drogą zamilkłem ostatnio na forum, bo czekam, ąz w końcu Morey zrobi jakaś maniane. Wierze w te jego wybory w drafcie. Juz przykład Jones’a czy Parsonsa pokazał , że Houston mają niezły scouting. Owszem dzisiaj ławka wygląda jak piątka Jeziora Tarnobrzeg, ale zobaczymy jak to będzie wyglądało w sezonie.

  4. W to że wypadną z PO nie wierzę. Duet Harden – Howard jest bardzo dobry… na RS. Słabych ograją, wykorzystają warunki fizyczne, cwaniactwo itp. Ale jak przyjdzie do PO i staną na przeciwko PTB, Mavs, Clippers czy GSW to nagle okazuje się, że nie mają czym ukąsić. Hardenem? A może Howardem? Bez jaj… Przyjście Bosha i potem utrzymanie Parsonsa wywindowałoby ich do faworytów konferencji. Ale obecnie to drużyna bez przyszłości – do PO wejdzie i wyleci już w pierwszej rundzie. Półfinał konfy to maks i to też na farcie wielkim.

  5. A co jak by im się Mariona udało podpisać? Beverley-ariza-Marion-Howard=defensywna potęga… oczywiście ławka jest dramatycznie słaba ale dobry trener by to rozwiązał.

    1. W jaki sposób dobry trener miałby rozwiązać to, że ławka jest słaba? Wyczarować lepszych? :D

  6. Decos,to jest właśnie dobry trener,który robi kogoś z nikogo,wyciska najlepsze i motywuje do pracy. Przypomnę Bulls Phila Jacksona i nazwiska Randy Brown,Steve Kerr,Judd Buechler,Bill Wennington.

  7. Może i dobry trener by to rozwiązał, ale McHale na pewno takim nie jest.
    Też myślę, że Rakiety odpadną w 1.rundzie PO, ale też spodziewam się, że Morey coś wymyśli i ktoś nowy jeszcze ich zasili, jak nie teraz to zimą.

Comments are closed.