James odkupił się w G2, przed powrotem do Miami jest 1-1

Niewiele można zrobić, gdy najlepszy gracz na Świecie wchodzi na wyższy bieg. LeBron James zdobył wczoraj 35 punktów (14/22 z gry, 3/3 z dystansu), zebrał 10 piłek i rozdał 3 asysty, ale Heat i tak by nie wygrali gdyby nie kluczowe zagrania Bosha i spudłowane rzuty wolne Spurs.

Drużyna Stan I kw. II kw. III kw. IV kw. Wynik
Miami Heat 1 19 24 34 21 98
San Antonio Spurs 1 26 17 35 18 96

Wnioski ze spotkania

  • Na początku oddajmy królowi to co królewskie. James zaczął mecz w post-up i choć nie był tam skuteczny (zaczął bodaj od 1/5 z gry) to od razu sprawił, że obrońcy zaczęli dawać mu trochę więcej miejsca poza pomalowanym. To najbardziej odpłaciło się w trzeciej kwarcie, w której LBJ rozrzucał się na dobre i wyprowadził Heat na kilkupunktowe prowadzenie. W takiej dyspozycji grający przeciw niemu obrońca może tylko kręcić głową, ale ostatecznie to nie jego popisy przeważyły szalę wygranej.
  • Kluczem okazał się… Chris Bosh. Wielokrotnie krytykowany podkoszowy trafił najpierw niezwykle ważną trójkę (na prowadzenie 95-93 na 1:17 do końca), a w ostatniej akcji swojego zespołu dobrze wykorzystał przewagę 2 na 1 po nieudanej pułapce i odegrał do Wade’a, który wbił gwóźdź do trumny SAS. Inna sprawa – Popovich postanowił zagrać tak jak zrobiłby komentujący mecz Van Gundy. Nie faulował przy 28 sekundach na zegarze i trzech punktach straty, ale próbował przechwytu i trapu. Osobiście faulowałbym i liczyłbym na pudła z linii + swoją własną ofensywę. Btw. Bosh zaliczył też dwa wsady (2+1) po dryblingu. Tego dawno u niego nie widziałem.
  • Wypada też wspomnieć o tym, że dobre zagrania Bosha mogłyby nic nie znaczyć, gdyby nie pudła graczy Spurs z linii rzutów wolnych. Przy dwupunktowym prowadzeniu na niecałe 7 minut do końca Parker (po faulu Chalmersa, o tym jeszcze później) i Duncan spudłowali kolejne 4 rzuty z linii. To mógł być kluczowy moment bo SAS by odjechali i mogliby rozgrywać spokojniejszą końcówkę. Ostatecznie SAS z wolnych mieli tylko 12/20 (60%) przy 16/21 (76.2%) Heat.
  • Teraz napiszę coś, z czym fani Heat mogą się nie zgadzać. Moim zdaniem, w tym meczu przyjezdnym bardzo pomogli sędziowie. Wątpliwe gwizdki na ich korzyść zdarzały się zawsze, gdy Spurs zbierali się na zryw. Tak było z wolnymi Chalmersa gdy odbił się od Parkera. Tak było z analogicznym zagraniem Wade’a. Tak było gdy Leonard był faulowany przy wejściu pod kosz, a sędziowie nie tylko zignorowali przewinienie, ale dodatkowo gwizdnęli faul w ataku na Jamesie. Tego był zdecydowanie zbyt dużo.
  • W ogóle praca trójki z gwizdkami w tym meczu była moim zdaniem bardzo, bardzo słaba. Faule odgwizdywane na Leonardzie (dwa razy przy walce o pozycję z Jamesem, gdzie był kontakt dopuszczany na drugiej połowie) czy Lewisie (za każdym razem gdy dotknął Parkera po przekazaniu) były słabe. Inna sprawa – Chalmers, Wade i Ginobili powinni zostać ukarani przez ligę za flopowanie. Pierwsi dwaj rzucali się jak ryba wyrzucona na brzeg przy każdym rzucie (a sędziowie z radością gwizdali, choć to gracze Spoelstry inicjowali kontakt), Argentyńczyk zaś w ostatnich dwóch minutach częściej był na tyłku niż na nogach.
  • Spurs zabrakło w tym meczu punktów w pomalowanym (34 przy 44 Heat). Pierwsze minuty spotkania przypominały to co działo się w G1, ale później goście zmienili obronę pick-and-rolli i zdecydowanie przyspieszyli rotacje co skutkowało brakiem pozycji lub rzutami przez ręce dwójki-trójki defensorów.
  • Kolejny dobry mecz w tej serii zaliczył Tim Duncan. Weteran zaliczył następne double-double (18 punktów, 15 zbiórek) i jednocześnie zrównał się z Magiciem Johnsonem jako rekordzista pod względem podwójnych zdobyczy w PO.
  • Faul, który Chalmers zrobił na Parkerze też moim zdaniem powinien się spotkać z dodatkową karą. Uderzenie łokciem w żebra Francuza było z premedytacją i nie próbujmy ściemniać, że Rio po prostu przebiegał i niechcący machnął ręką. Tak było to celowe, tak gwizdek był dobry (2 rzuty i posiadanie), tak – powinien otrzymać ostrzeżenie od ligi bo dla takich zagrań nie ma miejsca w Finałach.
  • Heat mają teraz przewagę parkietu i piłka jest po stronie Spurs. Szczerze mówiąc nie jestem w stanie przewidzieć przebiegu G3 i G4, ale nie ma co się oszukiwać – teraz to Heat są faworytami.
  • Nadziei SAS szukałbym w tym, że w czwartej kwarcie drużyna z Miami grała już swoją najlepszą obronę, a mimo to mecz zakończył się na styku. Tak może kończyć się każdy kolejny mecz w tej serii. Limit pecha musi się w końcu wyczerpać i choć jedna taka końcówka musi paść ich łupem.
Statystyka rzutowa Spurs w czwartych kwartach G1 i G2.
Statystyka rzutowa Spurs w czwartych kwartach G1 i G2.
  • Dobrym pomysłem byłoby moim zdaniem również wypuszczenie na 2-3 minuty Baynesa, który będzie mógł powalczyć z Birdmanem. Andersen jest głównym energizerem z ławki Heat, a Spurs dzisiaj nie potrafili go stłamsić na desce.
  • Mecz nr 3 już w nocy z wtorku na środę. Nastawcie budziki. Będzie się działo.

Boxscore

Heat: Lewis 14, James 35 (10zb), Bosh 18, Chalmers 5, Wade 14 (7zb), Andersen 3 (9zb), Haslem 0, Jones 0, Cole 0, Allen 9

Spurs: Duncan 18 (15zb), Leonard 9, Splitter 2 (6zb, 5ast), Parker 21 (7ast), Green 9, a także Bonner 0, Diaw 7 (10zb, 5ast), Mills 8, Ginobili 19, Belinelli 3

Komentarze do wpisu: “James odkupił się w G2, przed powrotem do Miami jest 1-1

  1. Rzeczywiście gwizdki trochę lekko na korzyść Heat, ale nie na tyle, aby mogło to zagwarantować zwycięstwo w tym meczu. Zdarzało się też takie, że nie było gwizdków, co moim zdaniem było na korzyść SAS (ręka Duncana w oku Chamlmersa, drugi faul Jamesa, gdzie nawet nie dotknął TD; wejścia Allena pod kosz – nawiązywał kontakt, ale nie zachowywał się, jakby właśnie stracił głowę).
    Mecz w zasadzie mogło wygrać SAS, szczególnie po fenomenalnej pierwszej kwarcie, ale jeśli dopuszcza się do takiego przełomowego momentu (4 spudłowane osobiste i w odpowiedzi trójka Jamesa), to pretensje powinno się mieć do siebie. Ogółem to finały takie, jak być powinny, oby tak dalej.

  2. Widać, że analizę napisał fan Spurs. Sas nie wyglądali w tym meczu za dobrze ,u Heat natomiast było widać dużą koncentrację, kilka razy na przełomie 3-4 kwarty wydawało się ,że zaraz odjadą, ale cały czas czegoś brakowało i przede wszystkim Spurs siedziała trójka. Kawhi na razie nie istnieje w tej serii, niemoc w obronie odbija się na jego ofensywie. LeBron był wielki – zwłaszcza w trzeciej kwarcie.

    1. Odważna teza o tej niemocy Leonarda w obronie…

      O tym, że jestem fanem Spurs wiedzą wszyscy na tej stronie :) Mimo wszystko, staram się zachować jakiś umiar i być w miarę obiektywnym – choć, jak rozumiesz, serce nie sługa.

  3. Mam wrażenie, że Heat (LeBron w szczególności) są mocniejsi psychicznie niż kiedykolwiek. Tego czego zabrakło w finałach z Dallas pojawiło się już w zeszłym roku i teraz jest bardzo widoczne.
    O meczu: Zły wybór Popa na koniec, pułapka się nie udała i Bosh ograł obronę SAS jak dzieci. „Miękki” Bosh pokazał dziś jaja i zagrał dwie kluczowe akcje. Trójka usiadła, potem zagrał do Wade’a i po zawodach. Pięknie pofrunął też do kosza, unikając w locie bloku od Duncana i Greena. Aż miło popatrzeć LeBron dziś na poziomie najlepszych w historii. Heat byli dziś skoncentrowani na maxa ale to już widzieliśmy wcześniej w tych PO. Kto wie, czy bez problemów z klimą/skurczami Jamesa nie było by 0-2 przed wizytą w Miami.

    1. a kto wie trafiliby SAS jedną trójkę, albo wolne, więcej i byłoby 2-0 dla nich :)
      mecz nr 2 był wyrównany mimo że przejął go James; wszystko może się jeszcze zdarzyć; Miami to przewaga talentu i zespół wypoczęty, którego dotychczasowe serie nie za bardzo musiały angażować, SAS też są wypoczęci, ale dlatego że grali cały sezon długą ławką

  4. a jak inaczej to nazwac skoro lebron mu rzuca srednio 30pkt przy prawie 60% skutecznosci
    ale leonard robi co moze i robi to swietnie, poprostu lebron jest jeszcze lepszy niz rok temu
    wydaje sie ze powinni zmienic krycie, lebrona nic nie powstrzyma,a leonard cale sily poswieca na obrone bedac bezproduktywnym w ataku

    1. Proszę Cię. Tylko Leonard może w jakiś sposób ograniczyć Jamesa. Co z tego, że rzuca średnio 30 ppg. Przeciwko komu w lidze, gdy jest skoncentrowany i w gazie tyle nie rzuca? No właśnie.

      Trzeba mu tylko odbierać inne rzeczy. Wczoraj odebrali rozgrywanie i dzięki temu mecz był równy. W planie na to spotkanie było odpuszczanie mu długich rzutów. Do dziennikarzy Green po meczu powiedział, że SAS mogą żyć z nimi. Co innego z penetracjami i wprowadzaniem w grę partnerów.

      Poza tym, co to zmieni że Leonard przejdzie powiedzmy na Wade’a? W ataku on wciąż jest maksymalnie gościem na jakieś 15 ppg (kontry, które Heat odbierają; trójki i parę akcji po dryblingu rzucanych jedną ręką). Jeżeli myślisz, że po czymś takim walnie 25+, to chyba nie widziałeś żadnego meczu SAS w tym sezonie.

      Mecz był przegrany 2 punktami (w praktyce 5). Gdyby TP i TD trafili wolne to mogłoby być 2-0. Te zespoły się znają – tu nie będzie niesamowitych zmian, ale ulepszanie tego co funkcjonuje.

  5. LB tez nie zawsze będzie miał taką skuteczność, dzisiaj zagrał na wysokim procencie i przede wszystkim 3/3 z dystansu. TP i TD spudłowali wolne a mieli ogromna szansę mieć 2-0 przed wizyta w Miami. Co do sędziowania jakiejś rażącej stronniczości nie widziałem, zawsze są kontrowersje a sędziowanie w tych PO do najlepszych nie należy.
    Zgodzę się natomiast z Mateuszem że Chalmers powinien dostać karę, chociaż nie wiem czy Cole w podstawowej piątce nie byłby gorszy dla SAS. Ewidentne uderzenie z premedytacja łokciem Parkera, i w żadnej sytuacji nie można tego nazwać walką o pozycję.
    Heat mają teraz przewagę parkietu ale liczę że SPURS odbija to cobie na florydzie.

  6. Mateuszu wybaczamy widoczną nostalgię w odniesieniu do pewnej drużyny z Teksasu. Tym bardziej po kolejnej nieprzespanej nocy i minimalnej przegranej Ostróg. Mam tylko zastrzeżenia co do opierania się na tzw. „gdybologii”. W pewnych punktach przyznam Ci oczywiście rację – sędziowanie bardzo nierówne, było kilka niezrozumiałych decyzji. Nie można jednak każdego meczu kończyć tezą , że gdyby… Przerabialiśmy to po Game 1 gdzie „gdyby nie problemy Jamesa Miami wygrało by spotkanie” z czym pewnie się nie zgadzałeś. Rzuty wolne trzeba było po prostu trafiać, a skoro był z tym problem to znaczy, że niektórzy nie wytrzymują finałowej presji. San Antonio miało przewagi w wielu innych aspektach gry i nie potrafiło tego wykorzystać: Rzuty trzypunktowe, straty Miami, ławka dająca 37 punktów czy liczba asyst. Skuteczne wyłączenie z gry Leonarda i Greena na chwilę obecną daje Miami wiele dobrego. Sztab trenerski Spurs ma również do obrobienia pewną lekcję związaną z decydującą akcją meczu i rzutem za 3 Bosha. Było to już grane wielokrotnie – w tym w serii z Pacers.

    1. Generalnie nie lubię „gdybać”, bo to niczemu nie służy. W tym przypadku, musiałem jednak wskazać punkt, który (moim zdaniem) zaważył na przebiegu spotkania. Myślę, że możesz się zgodzić, że mecz wyglądałby inaczej, gdyby na 6 minut do końca SAS mieli 6-10 punktów przewagi. Jaki był powód tych pudeł – do końca nie wiem. Parker był obity jeszcze po rzucie, ale raz powinien trafić. Duncan w tym sezonie dobrze rzuca i też spudłował – brak koncentracji (?), albo tak jak mówisz presja…

      Z obroną trójek Heat jest problem, bo u nich może je trafić cała piątka. W zasadzie to jest tak, że SG i SF kreują grę i wchodzą pod kosz, a PG, PF i C rozciągają grę. Kogoś trzeba niestety odpuścić na dystansie, jeżeli nie chce się wpuszczać za każdym razem Wade’a i Jamesa pod obręcz…

  7. Mecz ewidentnie sprzedany.
    Faul Rio powinien zostać ukarany zawieszeniem.
    Flop Wadea to po prostu kpina z sędziów, kibicow i profesjonalnego sportu.
    Gdyby to James dostał takiego łokcia od Kawhi to byłoby zawieszenie i tłumaczenie porażki tym zdarzeniem.

    1. Tak samo głośno krzyczałeś jak James dostał łokcia od McRobertsa? Flopa Manu przegapiłeś? Rozumiem, że porażka boli, ale można trochę się zastanowić, zanim palnie się głupotę.

  8. Kloc miał dzisiaj szczęście, że rzut mu siedział. Pod koszem nie istniał. Miami bez niego nie istnieje-dlatego nie życzę im tytułu. Kto nie kibicuje San Antonio ten gimbus – proste.

    1. Ja nie kibicuje i nie bede kibicował SAS. A za Gimbusa to mogłyś porządnie w pysk dostać

  9. To tylko moja wlasna opinia. Kibice Heat moga sobie podac rece z kibicami Realu. Kibicuje drużynie a nie pseudogwiazdom.Te flopy i te stronnicze gwizdki wywołują odruch wymiotny…
    W Niemczech gimbusy nosza koszulki Lebrona a „staruchy” Nowitzkiego stad moje zdanie. A te płacze o klime w Hali a raczej jej brak to juz w ogóle chyba tylko kibice z podstawówki powodują. Byscie mogli sie chociaż trzymac kciuki za graczy z Europy Belinelli Parker Diaw a idziecie slepo za produktem amerykanskiego show biznesu Lebronem Ronaldo napompowanym tarano koszykarzem bez techniki, bo wylapuje tysiace alleyuppow.

    1. @LJ, daj już sobie luzu , serio. Ja trzymam kciuki za normalność i jakiś poziom na forach internetowych. Ten Tarano to zasługuje na trochę szacunku. Btw. pozdrowienia od fana Realu – od jakiś 30lat – z ery Michela i Butrageno.

    2. Przerzucanie się argumentami w tym temacie już się kończy ale chciałem powiedzieć, że strasznie dziecinne te kłótnie o „prawdziwych” kibiców. To nie pierwsza taka dyskusja i obserwuję, że trzeba być kibicem jednego klubu od x lat by być „prawdziwym”. A co z młodymi ludźmi, którzy zaczynają przygodę z kibicowaniem od kilku lat? Dla nich historia nie ma takiego znaczenia, liczy się co się dzieje w danym klubie teraz. Dla nich „historia” jest teraz. Co z ludźmi, którzy przestali kibicować z jakiegoś powodu na kilka lat, wracają do swojej pasji, a ich były ulubiony klub nie przypomina już tego czemu kibicowali przed laty..? Wybierają inny, proste. Na podstawie tego co tam się dzieje teraz. czy to jest naganne? Moim zdaniem nie. I nazywanie tych ludzi „gimbusem”, czy „bandwagonem” (ciekawe słowa swoją drogą, nauczyłem się ich na tym forum, w moim codziennym życiu nikt tak nie mówi) nie ma sensu. Pokazuje tylko ograniczone myślenie człowieka, który ich używa.

    3. Niektórzy kibicuj Heat od czasów Glena Rice, LJ. A w piłce kibicuję The Redds. Zresztą tak jak powiedziałeś ” na szczęście” to tylko twoja własna opinia. No i proponuję http://www.enbiej.de – (mocny argument) staruchy noszą koszulkę Dirka. Jak dla mnie to mogą sobie nosić koszulki nawet Franka Brickowskiego – sprawdź sobie http://www.google.de

  10. :) Ok wrzucam na luz… serio.
    Woy tu lubisz miec zawsze racje, najczesciej ja masz.
    Sorki, że zanizylem poziom tego forum i za nienormalnosc.

    Zdaje sie, ze każdy ma prawo do swojej opini. Zeby byla jasność, bo nie wspomniałem nie wrzucam do jednego worka kibiców Heat bądź Realu. Jak zobacze Cie w trykocie Butrageno to na pewno oddam honor.
    Z zaproszenia na Onet nie skozystam, bo tam wlasnie najbardziej promuje sie pseudogwiazdy.

  11. Ja tylko przypomnę, że po Game1 spodziewałem się podwójnie zmotywowanego LBJa, zwłaszcza po tych parodiach jego skurczów itp. No i wyszło jak wyszło, przenosimy się na Florydę….

  12. Ja kibicuje San Antonio jednak myślę że mimo wszystko Miami jest lepsze. Jeśli SA chcą wygrać to muszą zredukować skuteczność Miami. Inaczej nie wygrają. A już tym bardziej gdy Miami rzuca powyżej 50% i ma w dodatku więcej zbiórek od nich (w tym meczu 49 do 43 dla Miami).

  13. A ja kibicuję Miami od czasów Ronego Saikaly :P – Prawdziwy kibic zespołu, zawodników uważa za pionki, kolejne na przestrzeni lat. Liczy się ogólny klimat i ogólna aura jaką wytwarza „firma”. Heat to ognisty team, z temperamentem, to widać w starciu z SAS. Dlatego Ostrogi mogą się zacząć bać, bo ten ogień z Miami zaczyna topić ich stal. W Miami będzie bardzo gorąco, w drużynie Heat zaczynają się rozkręcać zawodnicy, a przeciwnicy nie mają na to recepty…

  14. Ludzie zajmijcie się lepiej plewieniem chwastów w ogródkach zamiast wypisywać mówiąc delikatnie – niemądre komentarzy. Jak komuś brakuje okazji żeby się wyżyć na Jamesie czy Miami to podpowiem i zasugeruje możliwość stworzenia własnej stronki gdzie można będzie pluć, kopać, obrażać i kłócić się do woli. Jest spore zainteresowanie w tym temacie więc będzie można na reklamach nawet parę groszy zarobić. I przestańcie z tym przenoszeniem sympatii piłkarskich na pole NBA. Zawsze sądziłem, że koszykówka to sport elitarny i interesują się nim również osoby o odpowiednim intelektualnym poziomie. Ale jak widać niektórzy wkraczają ze swoimi plebejskimi tekstami w obszar naszej ukochanej ligi. Przypominam, że na łamach strony istnieje czat i można tam wylać swoje frustracje na żywo. Cosmo błagam – jakie parodie? Miałeś kiedyś skurcze? Uważasz, ze James stwierdził, że mu się dziś nie chce? Come on, stać Cię na lepsze tezy.

  15. twkarol, po pierwsze to jakie frustracje? Moja wypowiedź odnosi się do bezsensownego parodiowania skurczów przez kibiców Spurs i innych, czego obrazków było pełno w internecie w ostatnich dniach. Ponadto już po Game1 pisałem, że znając psychikę LBJa to dziś wyjdzie na podwójnym gazie, bo jednak mimo wielu lat w lidze nie jest graczem tak obojętnym jak inni i zapewne czuł, że w Game1 w jakimś stopniu zawiódł, nawet jeśli głośno o tym nie powiedział. Te kibicowskie drwiny tylko zapewne dodały mu jeszcze kopa. W żadnym zdaniu nie chciałem sugerować, że LBJ udawał, bo sam sport uprawiałem i wiem, że na to mocnych nie ma…..

  16. Kibice SAS placza o flopowanie…to chyba szczyt hipokryzji i bezczelności. A Ginobli i Parker to co robia?

    LeBron był wielki. Naprawde Diaw i Leonard grali na Nim niezla defensywę, ale facet trafial wielkie rzuty. Wygral ten mecz w pojedynke. Bosh może rzucil ważne punkty w 4 kwarcie, ale tak to go caly mecz nie było. Wade jeszcze gorszy. Przez większość meczu miał więcej strat niż rzutow. LeBron king, chyba jego najlepszy mecz w finałach.

  17. Pytanie, to nie kto jest silniejszy, tylko kto zada ostatni cios. Game 1 i perfekcyjna 4 kwarta SAS, game 2 i bezbłędny LBJ, a co będzie w game 3? Jeśli San Antonio w jakikolwiek sposób ograniczy Jamesa w pomalowanym mają tą serię w kieszeni, bo na dystansie jest o połowę mniej produktywny niż pod koszem, to nie KD, który rzuca trójki z połowy parkietu. Wchodząc pod kosz uruchamia całą grę Heat, otwierają się pozycję dla Bosha, Allena, Lewisa. Aha, i co do flopów to i tak pół biedy w porównaniu do tego co działo się 2 czy 3 lata temu… to był istny kabaret.

Comments are closed.