Drobnym drukiem: Janowicz, statystyki i Pacers

W tym tygodniu zmieniłem trochę formułę swojego felietonu i zamiast jednego tematu przewodniego, będzie kilka które bardzo chciałem poruszyć, a nie dałyby mi wystarczająco dużo tekstu na osobny artykuł.

Janowicz gate

Wiem, pewnie macie już tego dosyć (i ja też), ale szybko zahaczę o ten temat poruszając wątek koszykarski.

Po pierwsze – nie uważam, że w interesie państwa jest sponsorowanie profesjonalnego sportu. Decydując się na taki krok (młody) sportowiec wybiera sposób na życie. Tak jak student prawa czy medycyny przez kilka(naście) lat szkoli się w swoim zawodzie, by (jeżeli się uda) w końcu zbierać z tego plony – tak samo tenisista, piłkarz czy koszykarz pracuje na treningach by później móc podpisać zawodowy kontrakt lub wygrać wysoko opłacany turniej.

W sporcie trzeba mieć trochę szczęścia, trochę talentu i niesamowicie wiele samozaparcia. Talent zwykle jest tą iskrą, która sprawia że decydujesz się np. na koszykówkę. Szczęście może sprawić, że szybko wyłoni cię łowca talentów, trener lub profesjonalna drużyna. Bez setek, albo tysięcy godzin spędzonych na ćwiczeniach jednak nic nie osiągniesz.

Czy do tego potrzeba najnowocześniejszych kortów, boisk i hal na Świecie? Dotychczasowa historia pokazuje, że nie zawsze – a nawet więcej, że często brak takich warunków w połączeniu z samozaparciem daje rezultaty, o których młody sportowiec-celebryta w modnej fryzurze i z torebką na ramieniu  może tylko pomarzyć.

Popatrzcie na NBA. Tam na palcach jednej ręki można policzyć zawodników, którzy a) pochodzą z kompletnej rodziny, b) mieli dostęp do hal, odżywek i trenerów od najmłodszych lat czy c) znaleźli kogoś, kto w nich zainwestował przed trafieniem do NBA. Zwykle, lub nawet stereotypowo, historia wygląda tak: wielodzietna rodzina, samotna matka poświęcająca wszystko by wychować swoje dziecko, młody zawodnik zdzierający piłka za piłką by być lepszym i zapomnieć o szarej rzeczywistości, przełożenie treningów w udaną grę w szkole podstawowej/średniej, angaż do dobrego programu w NCAA, awans do NBA i dopiero tutaj pojawiają się prawdziwe pieniądze i sponsorzy.

Jasne, tenis (sport indywidualny) i koszykówka to zupełnie dwa inne Światy. Tym co jednak łączy jedno i drugiej jest fakt, że bez niesamowicie ciężkiej pracy nic się nie osiągnie. Co robił James czy Durant po porażkach? Narzekał na wszystkich dookoła, czy brał się jeszcze bardziej w karby?

Statystyki

Statystyki – i te podstawowe, i te bardziej zaawansowane stały się oczkiem w głowie w NBA. Kibice i dziennikarze są zarzucani nowymi danymi, które mogą mówić nam od choćby ilości punktów na mecz jakie zdobywa konkretny zawodnik po dane na temat tego ile razy zebrał piłkę z rywalem na plecach po udanym zastawieniu.

Mamy wszystko, a tak naprawdę nie mamy nic.

Czemu? Bo koszykówka jest sportem zespołowym, w którym zależności są niesamowicie trudne do skalkulowania.

Przykładowo – Tony Parker z łatwością w systemie, w którym gra jest kreowana tylko przez rozgrywającego mógłby mieć 8-10 asyst na mecz, ale w Spurs ma tylko 5.8 w tym sezonie bo taki plan na grę ma Popovich (i jak widać całkiem niezły to plan). Czy Francuz jest więc gorszym rozgrywającym niż np. Ty Lawson (8.8 apg przy bardzo podobnym stosunku asyst do strat)?

Gdy patrzymy często na boxscore Thunder to zauważamy bardzo niską produktywność Kendricka Perkinsa i natychmiast odzywają się głosy o pozbyciu się no bo przecież to żart by za 8.7 mln $ mieć 3.4 pp i 4.9 rpg. Problem w tym, że w protokole nikt nie uwzględnia zasłon centra OKC (jest w tym najlepszy w Thunder i jest też pierwszym wyborem Duranta bo po prostu daje mu dużo miejsca na rzut (gdy obrońca przejdzie dołem), albo dobry matchup gdy zostanie przy nim wysoki). Mało tego, on jest też „policjantem” w Oklahomie i to ten gość, który trzepnie w głowę rywala, który będzie chciał zaatakować KD, Westbrooka czy Ibakę.

Trzecia rzecz – określeni zawodnicy potrzebują określonych partnerów. Jeszcze rok temu narzekaliśmy, że „ten Dragic to nie jest Nash i nie potrafi wykorzystać Gortata”. Teraz, „nagle” okazało się, że Słoweniec jednak potrafi grać, a rzesza fanów widziała go nawet w ASG.

Co się zmieniło? Partnerzy, trener i system gry. Co najbardziej zaskakujące – partnerzy (teoretycznie) zmienili się na gorszych, ale okazało się, że razem nagle grają wiele lepiej niż wcześniej osobno. Tegoroczni Suns są idealnym przykładem takiej sportowej synergii.

O co mi chodzi? O to, byśmy nie patrzyli tylko w cyferki oceniając zawodników. Nic nie zastąpi wciąż obejrzanych spotkań (League Pass z odtworzenia rządzi). To tam widać najwięcej, ponieważ czasem graczem zmieniającym przebieg meczu jest ten, który w boxscore zostaje z 2 punktami i 1 zbiórką.

Indiana Pacers

O Pacers napisano ostatnio sporo ponieważ ich zapaść formy jest jedną z najdziwniejszych historii tego sezonu. Klub, który przez 3/4 sezonu wydawał się być pewniakiem do wygranej w ECF nagle zaczął pracować jak maszyna, w której tryby wsypano piach.

W takiej sytuacji powodów zawsze jest kilka, ale jedna rzecz rzuciła mi się w oczy w szczególności.

Każdy gracz Pacers gra ostatnio zdecydowanie gorzej niż przez większość sezonu. Zwykle, w trakcie gry gracze notują skoki i spadki formy, ale odbywa się to niejako rotacyjnie (przykładowo w Spurs spadki formy zaliczali już Duncan, Leonard, Parker i Ginobili, ale zawsze wtedy potrafili nadrobić to inni i w sumie drużyna na tym nie cierpiała). Tutaj mamy totalną zapaść i to mogę wytłumaczyć tylko w jeden sposób – coś stało się z „chemią” w drużynie.

Co się zmieniło? Przyszedł Bynum (niekoniecznie tytan pracy i gracz „mentalnie” pasujący do Pacers), odszedł Granger (lubiany w szatni) i przyszedł Turner (nowa osoba walcząca o kontrakt). Czy to wszystko popsuło? Trochę mało znając realia NBA, gdzie każdy gracz wie, że ma do czynienia z biznesem i jednego dnia może być w Los Angeles by następnego szukać mieszkania w Milwaukee.

Dołóżmy do tego jednak jeszcze to, że coraz bardziej o „swoje” zaczęli dopominać się Hibbert (rzuty) i Stephenson (po sezonie będzie walczył o wysoki kontrakt, a ego już ma wielkie) + fakt, że Frank Vogel trochę nad tym wszystkim przestał panować i mamy receptę na katastrofę.

Co wobec tego zrobić? W polskim sporcie panuje niepisana zasada, że najlepiej w takiej sytuacji wyjść drużyną „na piwo”. Po prostu trzeba dać zawodnikom wypowiedzieć swoje żale twarzą w twarz, nawet trochę poboksować (kontrolowanie i ważne, żeby skończyło się klasycznym „misiem”) i oczyścić atmosferę.

W NBA to może nie przejść, ale po prostu musi przelać się czara goryczy i nastąpi wybuch w szatni. Gracze na siebie trochę pokrzyczą i od następnego meczu powinniśmy zobaczyć postęp. Tutaj chyba padnie na Davida Westa, który będzie tym „bezpiecznikiem”. Oby tylko „odskoczył” przed PO bo wtedy może być już za późno.

Komentarze do wpisu: “Drobnym drukiem: Janowicz, statystyki i Pacers

  1. CZy państwo powinno dopłacać do sportu? Sprawa nie jest taka łatwa bo sport to również prestiż i reklama. Ja byłbym za tym by państwo zapewniało sportowcowi warunki do treningu (przykład Bródki który musi trenować w Holandii) i tyle.
    Jeśli natomiast miało by coś jeszcze dopłacać to sportowiec powinien oddawać gdy będzie zarabiał. Czyli państwo daje wyszkolenie ale zawodnik musi potem odpalać państwu np 5% z dochodów. Ciężko to odnieść do wszystkich sportów i kłuci sie to np przede wszystkim z igrzyskami gdzie państwo dodatkowo płaci za wyniki. Generalnie sprawa nie jest łatwa jednak sa ludzie bardziej potrzebujący niż sportowcy.

    1. Jakby nie było sportowcy tak jak wszyscy płacą podatki od swoich zarobków, więc oznaczałoby to ni mniej ni więcej jak wyższe opodatkowanie dochodów z „działalności” sportowej… A o ile sytuacja w sportach drużynowych jest jeszcze w MIARĘ stabilna (chociaż szkolenie młodzieży leży i raczej długo się nie podniesie) to w sportach indywidualnych jest katastrofa.

      Osobiście uważam, że państwo powinno wspierać sportowców do osiągnięcia wieku seniora, później każdy powinien o siebie zadbać sam (czytaj: sponsora czy też klub, który będzie łożył na jego karierę).

    2. @Archinho91 – Nie zrozumiałeś chyba. Wykształcenie każdy powinien mieć bezpłatne. Ci najlepsi moga mieć jakieś małe stypendium (za wyniki w nauce/wynikach sportowych) jednak dodatkowe pieniądze które dawało by państwo (nakłądy na szkolenie) było by czymś w rodzaju pożyczki pod zastaw. My teraz tobie dajemy ale w przyszłości odpalasz nam jakiś mały procent z twoich dochodów (np z reklam).
      Ostatnio czytałem o jakimś tenisiście z Japonii na którego łożyło państwo (u nas na Radwańskie i Jakowicza łożyli rodzice). Zdaje sie ze działa to w Chinach gdzie sportowcy są szkoleni ale dochód z wyników nie należy w całości do nich.
      Podobnie działa to teraz w wielu firmach . Zakładasz firmę i potrzebujesz kapitału? Idziesz do banku czy „przedsiębiorcy” a on daje ci 2 opcje albo zwykłą pożyczkę którą musisz spłącić albo za dokapitalizowanie chce mieć ileś procent w twojej firmie i benefity z tego tytułu gdy w przyszłości firma będzie przynosiła dochody.

  2. Ale też ciężko wymagać od państwa budowania toru bo Bródka zdobył medal. Dla przykładu pod Krakowem stoi już tor do kajakarstwa górskiego za bardzo ciężkie miliony i trenuje na nim pięciu sportowców na krzyż. W takiej sytuacji wolałbym żeby państwo zapłaciło za te treningi w Holandii a w Polsce wybudowało coś dla większej grupy zainteresowanych. Występy na olimpiadzie to faktycznie prestiż dla kraju ale poza tym uważam, że sport zawodowy powinien się utrzymywać sam. Państwo może ewentualnie stosować jakieś ulgi np. podatkowe. Natomiast odnośnie Indiany i metod wyjścia z kryzysu to w Polsce najczęściej stosuje się zwolnienie trenera:)

    1. Tzw. „efekt nowej miotły” – z tym, że NBA to jednak ten „lepszy Świat”, gdzie przeważnie trenera wybiera się rozsądniej i daje mu szanse na pokazanie swoich umiejętności przez dłużej niż 4-5 miesięcy :)

    2. Zgadza się. Powinniśmy budować ale z rozwagą a nie z rozmachem tak jak ma to miejsce np w piłce nożnej (klub nie jest w stanie utrzymać obiektu). Np tak by dany obiekt służył do różnych celów różnych dyscyplin.

  3. Jestem ciekaw ile krajów na świecie jest w stanie pomagać młodym, utalentowanym, perspektywicznym tenisistom, golfistom czy żeglarzom? To są najdroższe do uprawiania sporty, wymagające 1 trenera na max 2-3 zawodników, kupy szmalu na sprzęt i miejsce do uprawiania(wjazd na kort, pole czy wyjazdy na żagle) Tor z którego skorzysta Bródka, przyda się także dzieciakom na wf, zawody, może jakieś imprezy ale kabza na 1 tenisistę to przesada. To jak budować tor bobslejowy dla 1 ekipy.
    Wk..wia mnie taka roszczeniowa polityka. Jak starzy wymyślili mu tenis a nie kosza, nogę czy siatkę to musieli łożyć i nie ma co biadolić.
    Trzeba być bufonem i palantem, żeby odwalić taką żałość po meczu dla KADRY!

  4. Prosta sprawa- Polska ma za sobą lata zaborów (co do zasady był wtedy dość solidny rozwój, zwłaszcza porównując z demokracją szlachecką), które skończyły się wojną, a następnie trudnościami w dostosowaniu ziem należących do trzech różnych zaborów, potem mieliśmy II wojnę światową, w której Polska była krajem, który poniósł największe straty (chodzi mi o to, że całe terytorium było terenem walk i okupacji), następnie lata komunizmu i dopiero od relatywnie krótkiego okresu możemy rozwijać się pomyślnie (tak naprawdę kasa pojawiła się dopiero po wejściu do Unii i można obserwować zmiany praktycznie z roku na rok). To jak sport u nas ma być na poziomie USA czy chociaż Niemiec? Polski dochód narodowy to niecałe 500 mld dolarów, a USA 12 bln! Nawet dając państwa porównywalne wielkościowo i ludnościowo- Hiszpania pogrążona w kryzysie ma 1,5 bln dolarów dochodu! I tak stopniowo się to zmienia, ale nie da się nadrobić tylu lat zapaści w przeciągu nawet jednego pokolenia. I niech się Janowicz cieszy, bo gdyby był w NBA to już by za taką konferencję pociągnęli go po kieszeni.

  5. Moim zdaniem Janowicz ma rację, przynajmniej w większości, nie pomagamy sportowcom, którzy są tego warci a promujemy nieudaczników. Zabieramy na olimpiadę dużą reprezentację, a później zawodnicy są przedostatni i ostatni, jak jest w środku stawki jest sukces i na to są pieniądze żeby takich zabrać, a są przypadki, że sportowiec musi pracować bo nie ma pieniędzy, żeby normalnie trenować i taki w wielu przypadkach zdobywa medal. Oczywiście nie oczekuję od razu super miejsc do treningów, torów itp. ale rozsądnie wydawanych pieniędzy na sport.
    Druga sprawa to media, które pompują balonik oczekiwań, tak było przed Euro2012, tak było przed Eurobasketem i tak będzie przed mistrzostwami świata w siatkówce, a potem nagle są ogromne rozczarowania i potężna krytyka. Pomyślcie sobie co by pisali o Stochu i Kowalczyk, gdyby nie zdobyli złotych medali, więc nie dziwie się, że Janowicz się wściekł :)

  6. Krótko, w Polsce sportowcy mają przechlapane, bowiem jeśli nie mają bogatych Rodziców to na sukces bardzo ciężko liczyć. Trenerzy i scouci są tak marni ,że potrafią zdemotywować największe talenty lub je po prostu przeoczyć (Robert Lewandowski i Legia;-):-) Porównujemy się do najlepszych, ale nasze systemy kształcenia/wychowywania sportowców są na poziomie „epoki kamienia łupanego”. Dziś są skoczkowie , jest Kowalczyk i jest Radwańska, ale tak naprawdę większość topowych sportowców (wśród nich Lampe i Gortat) wychowali się/trenowali zagranicą lub zostali wytrenowani przez nie-polskich trenerów (przed Kruczkiem z iloma pracował Stoch? lub Małysz?? Kowalczyk ma Wieretelnego, Bródka trenuje w Niemczech i Holandii etc).
    Ręczni i ręczne mają już zagranicznych coachów, siatkarze (siatkarki miały) również, nożni mieli i bezsensownie wrócono do polskiej myśli szkoleniowej, gdzieś po drodze są jeszcze inne dyscypliny jak hokej (kiedyś Czesi a dziś Rosjanie).
    Fajne jest jeszcze to, że sukces zawsze ma wielu ojców typu wizyty u Premiera, Prezydenta czy odznaczenia…Ehhh.

  7. Do Autora – ogólnie zgadzam się z tym co napisałeś w Janowicz Gate, ale trzeba też napisać, że większość rodziców nie chce, aby ich dzieci uprawiały zawodowo sport. Tu nie chodzi nawet tak bardzo o to, że rodzicom marzy się wyższe wykształcenie dziecka (w USA system uczelniany jest całkiem fajnym rozwiązaniem tego problemu), tylko, że stopa zwrotu jest bardzo niepewna. Rozstrzał zarobków jest ogromny – nieporównywalny z normalnymi zawodami nauczyciela, lekarza, czy handlowca. Szansa na bycie all starem jest minimalna, a dla dziecka chcesz jak najlepiej. W związku z tym ryzyko jest zbyt duże, żeby wykształceni rodzice pozwalali dzieciakom 100% realizować się w sporcie, więc mamy nadreprezentację sportowców, którzy pochodzą ze specyficznego środowiska.
    Dlatego, jak przypuszczam, zamiarem osób, które wymyśliły dotowanie profesjonalnego sportu z publicznych pieniędzy jest choćby częściowa redukcja ryzyka. Im bogatszy kraj, tym taka dotacja znaczy więcej.

  8. @Woy

    Trochę rozjazd zauważam, bo z jednej strony krytykujesz polski system „szkolenia” za demotywowanie i brak umiejętności (zgadzam się z tym), a z drugiej także krytykujesz zatrudnianie zagranicznych trenerów i wyjazdy poza kraj. W tym drugim nie widzę nic złego – każdy chce być lepszy. Np. Holendrzy postawili bardzo mocno na łyżwiarstwo szybkie (kosztem innych zimowych sportów) i zbierają tego plony. Są w tym najlepsi. Czemu nie mamy się od nich uczyć?

    Inna sprawa, że podpinanie się polityków i masy klakierów pod cudze sukcesy też mnie denerwuje – tutaj powinna reagować jednak przede wszystkim opinia publiczna, która po czymś takim polityka powinna zdyskredytować w wyborach.

    @Artur

    To zależy jak spojrzysz na sport. Np. popatrz na polską ligę piłkarską i na to jakie „tuzy” zarabiają tam kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie. Mając trochę lepsze od podstawowych zdolności motoryczne można się tam wbić (a przynajmniej powinno tak być – wiem, że tak nie jest bo system jest spieprzony). Czyli to nie jest takie high risk – low reward. To jest high risk – very high reward. Najlepsi zostają multimilionerami. Dobrzy – bogatymi ludźmi, a i dla średnich coś pozostanie.

    To strategiczna decyzja dla młodej osoby i jej rodziców, ale podobnie jest np. z wyborem liceum/technikum/zawodówki/studiów itd.

    Ja jestem prywatnie zdania, że dotowany powinny być sport amatorski + np. akademie piłkarskie, koszykarskie, tenisowe czy narciarskie. Gdy jednak przechodzimy na zawodowstwo wsparcie powinno się kończyć – tu zaczyna się biznes i pora na sponsorów.

    1. Nie krytykuję wyborów zagranicznych, po prostu je stwierdzam i sugeruję ,że przy sukcesie jesteśmy niemal skazani na nie. Holendrzy nie tylko są dobrzy w łyżwiarstwie , jak na mały kraj świetnie radzą sobie w footballu oraz wracają z niebytu siatkarskiego. Warto sprawdzić ile mają ludności oraz jaki obszar kraju posiadają:-)
      Btw. jedno mnie zastanawia jakich sportowców, przy malejącej liczbie zajęć z WF- u i słynnych zwolnieniach z niego, będziemy mieć w przyszłości (lekkoatletyka, panczeniści, zapaśnicy czy hokeiści).

    2. Mateusz – pominąłes jeden poważny problem
      Otóż na kształcenie nie ma pieniędzy już teraz a będzie jeszcze mniej.
      Społeczeństwo sie starzeje i emerytury/renty bedą coraz to bardziej drenowały budżet państwa polskiego. Już nie będzie tak dobrych pomysłów jak pomysł OFE czy grabienie lasów państwowych. Bedzie coraz mniej firm które można wysprzedać zagranicznym inwestorom. Jak myślisz komu najpierw zabiorą przywileje? Gdzie będą ciąć? Zabiorą górnikom? Pielęgniarkom? Nie
      Zabiorą tym którzy mają najmniej do gadania czyli np dotacje na sport.
      Także pomarzyć dobra rzecz ale tu trzeba wdrażać konkretne pomysły które mogą coś dać.
      Dlatego wyszedłem z pomysłem jak przy pożyczkach na działalność gospodarczą z procentem od zarobków który zwraca za szkolenie.
      O wyborach polaków nawet nie wspomnę.

  9. Te zwolnienia to dla mnie jest jakiś żart i imho rodzice powinni być za to wręcz karani – np. poprzez zwiększenie składki na rzecz NFZ bo własna decyzją zwiększają ryzyko zachorowania u dziecka.

    Choćby tutaj są zadania dla Państwa.

  10. Polska powinna wspierać sport amatorski!!!
    masowy!!!
    dla całych rodzin
    dla dzieci
    na sport zawodowy nie mamy pieniędzy!!
    Sportowcy zawodowi powinni być zdani tylko i wyłącznie na siebie!!!!
    wolny rynek – taka ich praca, państwo nie dopłaca do sprzątaczek, śmieciarzy i innych zawodów więc do sportowców zawodowych też nie powinno!!
    znajdźmy pieniądze na festyny dla dzieciaków
    na zajęcia sportowe w przedszkolach i podstawówkach (klasy 1-3)
    na baseny
    fajne boiska przy szkołach (przede wszystkim podstawówki)
    sport zawodowy to doping, ubytki na zdrowiu układy przekręty i wielkie pieniądze
    niech się bawią my oglądajmy
    ale państwo niech znajdzie fundusze na najmłodszych
    budujmy dom od fundamentów (dzieci)
    a nie od dachu (sport zawodowy)

  11. Janowicz to kretyn. Czy to pierwszy taki przypadek w jego karierze? Interesuje się tenisem niemal równie mocno jak NBA i Jerzyk już za juniora był znany z bufonady. Teraz jak doszły mu sukcesy to szajba mu totalnie odpierdoliła. Nikogo by nie obeszła porażka w śmiesznym pucharze Davisa, ale ten cyrk jaki odstawiał na konferencji jest bardziej kompromitujący niż ta porażka z nieznanym 17 letnim Chorwatem. Oskarżenia Janowicza są chore, dość powiedzieć, że u Nas sporo się ostatnio buduje takich obiektów sportowych, a problemem jest właśnie ich nierentowność. Unia chętnie dorzuca do takich gównianych projektów. Powinien spuścić głowę po porażce, a nie focha odpierdolił. Niech pamięta, że jego pieniądze które zarabia to efekt zainteresowania tym sportem. Żałosny facet i tyle. Nie wiem jak to jest z naszymi sportowcami jak Janowicz, Lewandowski czy Kowalczyk, że łącznie z ich sukcesami pojawia się zupełna arogancja.

    1. Ja ze słowami Jeżyka sie zgadzam. niestety powiedział to wtedy kiedy zwykle mówi sie takie rzeczy a nie powinno sie tego rozbić. Mówi sie gdy jest sie wkurzonym i rozgoryczonym a powinno się mówić na spokojnie w normalnym wywiadzie a nie po porażce.
      On nie mówił tylko o tenisie. On mówił o całym sporcie w Polsce. O tym że państwo nie pomaga i młody człowiek jest zostawiony samemu sobie. Wiele talentów wtedy odpada. On czy Radwanskie mięli tego farta ze były pieniądze rodziców. Gdyby nie to pewnie nikt z nas by o nim nie usłyszał.
      Tak więc nie ma wsparcia ale polacy, dziennikarze i zwykli ludzie (małoletni hejterzy czy często nieudacznicy życiowi którzy sportem zapełniają swoje nędzne życie) mają czelność wypowiadać sie o tym ze powinien grać lepiej, że jest cieńki i nic nie umie.
      Dobrze powiedział. Sam znam osobe który hejtuje choć na tenisie sie wogóle nie zna.
      Niestety taki mamy naród ze zapełniamy sobie życie wynikami innych i ganimy ich gdy ich nie mają bo zabierają nam tym tą namiastkę szczęścia która powinni nam dać. Smutne to. Niestety.

  12. Pisanie, że taki mamy naród też nie jest OK. Niezależnie jaką pracę wykonujesz (bo przecież dla Janowicza tennis to praca), zawsze będą ludzie którym Twoja praca się nie spodoba (i nie zależy to od miejsca na świecie w którym żyjesz).
    Jeżeli jesteś architektem ludziom nie spodoba się Twój projekt, jeżeli jesteś programistą będą ludzie krytykować Twój kod lub klient zgłosi Ci błędy w oprogramowaniu, jeżeli prowadzisz szkolenia to w każdej grupie osób znajdzie się ktoś kto powie, że podałeś za mało przykładów praktycznych czy nie odpowiada mu tempo szkolenia, itd, itd.

    Radzenie sobie z krytyką i wymaganiami, które pojawiają się im wyższe stanowisko zajmujesz (czy wyżej jesteś w rankingu) jest częścią odpowiedzialnego i dorosłego podejścia do życia. Nie obrażasz się, jeżeli ktoś Cię krytykuje, bo tak zachowują się dzieci.

    1. tylko widzisz..
      Architekta czy osobę prowadząca szkolenia skrytykuja ludzie twarz w twarz
      Janowicz czy inna znana osoba jest opluwany przez wszystkich a dodatkowo przez dziennikarzy którzy węszą sensacji i robią wszystko by taka osoba wybuchła bo to dla nich używanie i kasa.
      Także prose, nie porównuj Janowicza do architekta bo na Jeżyk ma na barkach presję połowy społeczeństwa. Zresztą tak jak Radwańska a już tym bardziej w tym turnieju w katowicach bodajże. Jeśli nie jestes znany to nie próbuj zrozumieć co przechodzi znana osoba. Są różne osobowości i charaktery i niektórzy po prostu nie wytrzymują psychicznie. jedni duszą wszystko w sobie moga mieć depresje a drudzy wybuchają

    2. Nadal się nie zgodzę. Projekt możesz pokazać w internecie i zawsze znajdą się „hejterzy”. Możesz zaprojektować nowe osiedle/ budynek a na facebooku czy innym badziewiu pojawią się grupy osób nie lubiących Twojego projektu. Idąc dalej, na szkoleniu nie krytykujesz prowadzącego twarzą w twarz, standardowo robisz to w ankiecie na koniec szkolenia.
      Oczywiście jest różnica w oczekiwaniach i ilości osób krytykujących, ale to wiąże się z wykonywanym zawodem i co za tym idzie zarabianymi pieniędzmi. Jeżeli zarządzasz projektami za kilkanaście czy kilkadziesiąt milionów, też na co dzień musisz radzić sobie z oczekiwaniami i stresem. Albo Cię to „zje” i nie będziesz spał po nocach albo sobie poradzisz i będziesz zarabiał pieniądze niedostępne dla 98% społeczeństwa.

  13. Cieszę się, że pojawiło się tyle komentarzy dot. sprawy Janowicza bo mnie ta sprawa również po prostu „gotuje”. Słowem wstępu: TAK Janowicz wypowiedział się w sposób nieakceptowalny, TAK Janowicz nie umie przegrywać, TAK ma wyraźnie słabą psychikę, ale to co chciał w nieelegancki sposób przekazać to PRAWDA. Pisząc ten komentarz starałem się dobrze wyważyć słowa, ale najlepsze podsumowanie jakie mi przychodzi do głowy to, że w Polsce naprawdę nie ma perspektyw ani sportowych ani życiowych, niestety. Sam mam 5-letnią córkę, która od roku upodobała sobie tenisa i próbujemy to ciągnąć, ale to co mówili Janowicz i Radwańska to jest wszystko prawda, te stare balony, granie w rękawiczkach, swetrach, czapkach, niewykwalifikowani trenerzy, trudności na każdym kroku (nie możesz wynająć samego kortu na lekcje z własnym trenerem, który prowadzi Twoje dziecko – musisz do lekcji wziąć lokalnego, dla Twojego dziecka przypadkowego, trenera) do tego wszystkiego, mimo tych warunków, drożyzna straszna. Konsultując się innymi rodzicami – jesteś zdany kompletnie na samego siebie + masz jeszcze mnóstwo przeszkód, a w Związku panuje kolesiostwo na całego. Ale zostawmy tenisa bo to dotyczy WSZYSTKICH dyscyplin, naszej kochanej koszykówki również, co się dzieje w polskich klubach wszyscy wiedzą – tragedia, szkolenie młodzieży to jest jakiś żart. Przykład pierwszy z brzegu Ponitka, śmiem twierdzić, że gdyby był z USA, ze swoim „wrodzonym” talentem byłby już w NBA i to niezłym grajkiem, przechodząc wszystkie etapy szkolenia zza oceanu, w Polsce, jakimś cudem też stał się dobry, grał z USA wygrywając srebro jak równy z równym, no i co się stało? Otóż nic! Śmiem twierdzić, że prawdopodobnie nawet nie powącha NBA i nie jest to kompletnie jego wina… W innych krajach naprawdę są jakieś perspektywy, możliwości, warunki, nie trzeba szukać daleko na zachód w Europie ani w USA, blisko w Czechach też jest przepaść na plus w stosunku do nas. Nie chcę szukać winnych bo to nic nie da, naszą smutną historię ładnie na szybko opisał @M, dodałbym jeszcze do tego popisy ostatnich partii rządzących bo to również równia pochyła. Kończąc jeszcze o perspektywach życiowych, tu również smutna prawda – każdy z nas ją zna. Nie mam pojęcia jak radzą sobie dzisiaj „młodzi” (23-28) świeżo po studiach, nie zazdroszczę – widzę, że jest tragicznie na rynkach: pracy, mieszkaniowym, etc. Nie chodzi o sukces zawodowy, nawet jak go masz NIC Ci to w Polsce nie daje, wiem coś o tym… Sam jestem z tzw. Oszukanego pokolenia lat 80 gdzie wmawiano nam uczenie się i zapierd…anie, i tak robiliśmy! Po kilku kierunkach studiów, kilku językach obcych, różnych Państwowych uprawnieniach, na dyrektorskim stanowisku, w Polsce wciąż NIC to nie znaczy. Przy odkładaniu kilku tysięcy miesięcznie co przewyższa pensję wielu osób (które ciężko pracują) nie jesteś w stanie w żadnym rozsądnym horyzoncie czasowym (kilkunastu lat) odłożyć na mieszkanie lub dom. Co pozostaje ludziom? Kredyt za 3k mies. + 1 k. opłat łącznie na 30 lat, no thx… Skąd mam wiedzieć czy w naszym wspaniałym kraju za 10 lat będę miał pracę. W Stanach jak ktoś nie jest głupi i przy tym zapierdala naprawdę ma dom, wakacje, ciuchy itp. – zwykłe życiowe sprawy. U nas niestety dupa. Sory za chaos – wiele myśli przechodzi przez głowę i nie sposób je uporządkować.

    1. Bardzo rzeczowy komentarz;

      dodam tylko ,że b. dobrze znam Czechy i panującą tam kulturę sportową, która jest na dużo wyższym poziomie niż w Polsce, niestety (boiska piłkarskie i tzw. orliki były tam normalnością 10 lat temu).
      Ponadto ISIA trenowała w pobliskim mi Prostejovie i grający tam swego czasu koszykarze z Polski mówili, że bardzo sobie chwaliła tamtejsze warunki (a swego czasu wpadał tam i Pete Sampras).

      Co do Polskiej Ligi Koszykówki (link u góry NASZKOSZ) to praktycznie brak słów , kiedy czytamy i słyszymy o kolejnych upadających lub ledwo wiążących koniec z końcem klubów jak Kotwica, Anwil oraz Polpharma . Co ciekawe kiedy porównywałem naszą ligę z czeską (jestem stałym bywalcem FORUM BASKETA2) to oczywiście wielu zakładało, że to mrzonki i pewnie mój punkt widzenia jest nieco spaczony. Ale osobiście miałem okazję zwiedzić parę klubów z Czech (Ostrava, Opava, Prostejov) i widzę ,że poziom szkolenia jest dość intensywny (w naszych klimatach to we Wrocławiu lub Radomiu sytuacja może się mieć podobnie).

      W końcu, u nas jest fajnie jak jest dobrze i są sukcesy, ale jak mamy nieurodzaj i stale liczymy na Lampe, Gortata i paru naturalizowanych koszykarzy , pudrując problem szkolenia młodzieży i kreowania następców zawodników, którzy sami sobie zgotowali sukces.

      Puenta: Marcina Gortata kiedyś nie chciano we Wrocławiu, a dzisiejszy dyrektor sportowy Turowa nie miał oka i przeoczył talent gracza, który chciał bardzo dostać się do Śląska. Kilka lat później na testy po pobycie w USA przyjechał Adam Hrycaniuk i Śląsk również na nim się nie poznał, a gracz trafił pod skrzydła Tomasa Pacesasa do Asseco.

      Pozdro.

    2. Jeśli na poważnie myślisz o tenisie dla swojej córki to zamiast płacić co 10-18zł za kort taniej będzie go wybudować samemu. Jeśli nie masz działki to wynająć poza miastem jakieś pole.
      Jeśli już będzie to może nawet znajdziesz osobe która też będzie chciała trenować i sam będziesz pobierał jakąś opłatę by np spłacić tą działkę. Przynajmniej ja bym tak zrobił. Zresztą lubie tenisa (rekraacyjnie) ale te ceny zabijają moją kieszeń i sam sie rozglądam za jakimś klepiskiem gdzie można linie namalować i siatkę przywiesić. Z tym ze do poważnych planów klepisko juz nie wystarczy.

    3. Nie wiem czy dobrze zrozumiałem… 10-18 zł za kort? za godzinę? czy o tyle więcej? Cena kortu za godz. w zimę to 70-80zł razem z trenerem to 150zł za godz. Niesamowite kwoty jakie trzeba płacić. Wierz mi budowę kortu rozważałem już z detalami tylko o ile letni nie kryty da się zrobić w jakiejkolwiek możliwej cenie (choć to i tak mega dużo) to postawienie krytego (w Polsce przez większa część roku jest zimno i mokro!) to jest już kosmos. Poza tym jest w tym inny haczyk, co zrobię jak za 2 lata córka powie, że jej się znudził tenis? To tylko małe dziecko i nie wiadomo co z tego będzie mimo dużego zapału teraz. Ogólnie temat tenisa w Polsce jest dla (bardzo) bogatych ludzi, z koszem na szczęście jest już dużo lepiej.

    4. Racja.Podałem najtańsze ceny za godzinę w sezonie letnim w moim mieście. Normalnie godzina na korcie kosztuje 22-25zł a w zimie tak jak piszesz.
      Jak widzisz ważne jest co będzie gdy.. Jeśli kupisz jakiś skrawek terenu na wsi lub go wynajmiesz to warto się rozejrzeć za innymi osobami które mogły by też tam trenować za opłatą i ewentualnie w przyszłości odkupić działkę gdy tenis sie małej znudzi.
      Pogadaj z córka jak ona to widzi, jakie ma zainteresowania i czy jest to dla niej rozrywka czy moze za jakiś czas treningi jej będą sie przykszyć. Lubi zakwasy w mięśniach, lubi sie zmęczyć (bo tak właśnie będzie). Chociaż ona ma dopiero 5 lat :-( więc co tam można z nią pogadać choćby o tym że w przyszłości to moze być dobry zarobek.
      Co do zimy można by pomyśleć o baloniku jakimś zamiast od razu cegieł i stali. Balonik taki obły by śnieg z niego sie zsuwał (niektóre baseny mają takie zakładane na zimę).

  14. W temacie Janowicza i polskiego sportu już wszystko zostało powiedziane.
    Należy zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt tego wybuchu, do tej pory pomijany, a to głównie przez niego nakręcana jest nagonka – mianowicie uderzył w dziennikarzy.
    Poznałem to środowisko wystarczająco dobrze i stwierdzam, że gość ma absolutną rację.
    Dziennikarze to święte krowy z przerośniętym ego, bo z dnia na dzień dostali numery do znanych sportowców i siłą rzeczy się z nimi spotykają, a każdy klub/sportowiec liże ich po jajkach bo musi, bo bez mediów nie ma sponsorów, a bez sponsorów nie ma pieniędzy. Czują się panami świata i z tego korzystają.
    Spróbuj nie dać akredytacji, odmówić wywiadu czy głupio odpowiedzieć na głupie pytania to dziennikarska duma zostanie urażona, a prowodyr ma gwarantowane okrzyknięcie bufonem i krytyczne komentarze w artykułach. O jakiejkolwiek etyce dawno zapomniano, najważniejsze to upić się w darmowym bufecie, a potem zgnoić gościa dla sprzedaży w imię „wolności słowa”.
    Janowicz uraził dziennikarzy, a oni mu tak łatwo nie odpuszczą.

  15. Panowie, prosze skupcie sie na koszykowce.
    Lubie czytac tutaj zarowno artykuly, jak i komentarze, ale po takiej dyskusji moge sie zniechecic do czytania zarowno autorow, jak i wspolkomentujacych :)
    Porusze tylko kwestie autora (ktory tutaj niejako wiecej znaczy).
    Jestem bylym sportowcem, ktory od 6 roku zycia mial po kilka godzin dziennie zajec sportowych pozalekcyjnych. Juz w podstawowce chodzenie na lekcje WF bylo dla mnie nudne – nic tam/prawie nic nie bylem w stanie sie nauczyc nowego. W szkole sredniej stalo sie to meczace jak musialem grac w jakakolwiek gre zespolowa z ludzmi ktorzy byli kilka poziomow umiejetnosci nizej, a na studiach to juz byla totalna porazka, wiec zalatwilem sobie zwolnienie od trenera (juz zupelnie innego sportu na ktory rowniez uczeszczalem). Moj syn lat 5 chodzi na gimnastyke sportowa i basen, bo lubi. W pilke nozna pogrywa, dwutaktu sie pewnie niedlugo nauczy grajac ze mna. Naprawde potrzebne mu sa zajecia WF OBOWIAZKOWE, karane jakas skladka, bo jakis urzednik panstwowy tak ustalil?
    Ja wiem, ze kazdy wie lepiej co jest dobre dla innych, i kazdy chcialby wszystkim narzucic swoja madrosc zyciowa :) Ale (delikatnie) zalecam przemyslenie niektorych swoich pogladow.

    1. i vice versa –

      ” Ale (delikatnie) zalecam przemyslenie niektorych swoich pogladow”

      zwłaszcza czytając to

      „ale po takiej dyskusji moge sie zniechecic do czytania zarowno autorow, jak i wspolkomentujacych”

      Btw. BLOG = wyrażanie przemyśleń.

  16. Co do Janowicza i meritum – reprezentowal Polske w tych meczach (podobno mial orzelka – nie wiem, nie ogladalem), i dostawal za to kase (spora – jakies 80 tys. PLN za dwa mecze). Jesli ja komus place i ktos mnie reprezentuje, to mam wymagania/oczekiwania. Czy tez nie, myle sie i nie powinienem miec?
    Jesli jednak mozna miec jakies oczekiwania, to jego wypowiedz (w wiekszosci zreszta prawdziwa), jest ZUPELNIE NIE NA TEMAT, a ma tylko odwrocic uwage od jego porazek.

    pozdrawiam

    1. Taka prawda. Można dyskutować czy Janowicz ma rację czy nie, ale on sam rzucił ten temat tylko po to, by bronić się od swojej porażki, a zrobił w to kompromitujący i dziecinny sposób. Po za tym u Nas są warunki do trenowania. Często te ośrodki stoją puste lub trenują tam dziadki. Problemem są właśnie pieniądze, by w ten sport inwestować. Tenis wymaga sporych nakładów finansowych, a jeśli 3/4 społeczeństwa zarabia poniżej 3000 brutto ( tak przedstawiają się dane społeczeństwa w Warszawie! strach pomyśleć co może być w innych miastach ) to ciężko się dziwić, że w ten sport rodzice nie inwestują.

    2. Styl był fatalny i to nie podlega dyskusji, ale nie wiem czy pamiętacie Jacka Laskowskiego, jak przed laty, po słabym , wymęczonym zwycięstwie kopaczy (chyba z Mołdawią) zapytał wprost Antoniego Piechniczka (trenera kadry) czy podobał mu się styl gry biało-czerownych? Antek od razu walnął ciętą ripostą – co to w ogóle za pytanie?! Laskowski szybko zmienił pracę z TVP na C+. Takie coś, jak zadawanie mądrych pytań i wyczucie czasu też powinno cechować dobrego dziennikarza. Weźmy jeszcze na tapetę chłopaka z Niemiec i stacji ZDF , który zadał pytanie Jurgenowi Kloppowi (a ten trener rzucił mikrofonem!), o styl porażki z Realem. Ciekawe , gdzie ten KOZAK był przedwczoraj, jak Klopp niemal ograł Real (i tylko Mihtarjan się nie popisał) :-))

  17. Woy,
    chyba masz racje, ze zachowalem sie jak na forum Onet’u – zawsze emocjonalnie reaguje, jak ktos chce cos narzucac innym bez przemyslenia sprawy – kajam sie :)
    Gdy piszecie o koszykowce, blog jest naprawde fajny i kontynuujcie dobra robote.
    Finley – znam to z autopsji …
    pozdrawiam

    1. ktoś ostatnio tenis porównał do prowadzenia własnej działalności gospodarczej. I chyba to jest trafione w punkt porównanie. Najpierw trzeba sporo zainwestować, by potem móc zbierać profity o ile oczywiście przyjdzie sukces. Często narzekamy, że miasta inwestują w kluby sportowe, a te są jednak wizytówką miasta. A tenisista? Nie widać powodów by w Niego inwestować. Tu oczywiście Janowicz mógłby krzyknąć, że w takim razie dlaczego mamy wobec Niego oczekiwania. Po pierwsze reprezentuje Polskę co już samo w sobie jest wielką nobilitacją, a po drugie za każdy mecz dostał po 100 tys. mimo dwóch porażek.

  18. Tu nie chodzi tylko o sport, ale o całą sytuację odnośnie życia w naszym kraju.
    Jeżeli chodzi o sport to można się spierać, czy Janowicz ma racje czy nie. Natomiast to , że Polacy są gnojeni na każdym kroku przez władzę i jest totalna samowola i bezczelność kliki rządzącej to zgadzam się z nim w 100%.
    To co robiło SLD w porównaniu z rządami PO i PSL to pikuś. Pan Pikuś. Takiej samowoli i bezprawia jak traz, w tym kraju po 89 r nie było. Rrzną nas w żywe oczy.Mam nadzieję, że znajdzie się jakiś przywódca, który chwyci tych wszystkich ssynów za pysk i zrobi porządek. Nie oglądając sie na Unie i inne śmieszne instytucje, które kręcą lody kosztem Polski i Polaków, bo serce mnie boli jak widzę co się teraz wyprawia.

Comments are closed.