Ciekawostki statystyczne (49)

MEMPHIS GRIZZLIES 95:87 NEW YORK KNICKS

– To był trzeci mecz Knicks rozegrany w Madison Square Garden w południe czasu lokalnego (18:00 w Polsce). Wszystkie te spotkania Nowojorczycy przegrali i jedyna pozytywna wiadomość jest taka, że dziś rozmiary porażki były zdecydowanie mniejsze, niż poprzednio (-31 ze Spurs, -41 z Celtics). Ale przegrana to przegrana i Knicks na Wschodzie wyprzedzają tylko wielką trójkę Magic, Sixers i Bucks. Są 0-8 przeciwko drużynom Konferencji Zachodniej. Tylko Milwaukee nie ma jeszcze na swoim koncie zwycięstwa z jakimś zachodnim teamem (0-5).

Carmelo Anthony zdobył 30 punktów (11-22 FG) i zebrał 7 piłek, ale ten sezon jest doskonałym przykładem na to, że punkty Melo (drugiego strzelca NBA) nie są żadnym gwarantem sukcesów drużyny. To już ósmy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym Anthony przekroczył barierę 30 punktów, jednak Knicks wygrali tylko dwa z nich. Tylko jeden gracz ma na swoim koncie więcej niż trzy takie występy w przegranych meczach – Stephen Curry (bilans 2-5).

– Z wyjątkiem Anthony’ego pierwsza piątka Knicks trafiła dziś tylko 6 z 25 rzutów, nie pomogło nawet po 16 punktów, jakie dostarczyli rezerwowi JR Smith (4 zb, 7 ast, 4 stl, 6-12 FG) i debiutant Tim Hardaway Jr. (7-13 FG).

– Grizzlies zakończyli wreszcie serię pięciu porażek, przez którą stali się trzecią najgorszą drużyną Konferencji Zachodniej. Coś jest na rzeczy, jeśli ich bilans 11-15 nawet na Wschodzie dawałby dopiero ósme miejsce (to mi się chyba nie znudzi). Dziś do zwycięstwa Memphis poprowadził ich lider, a były gracz Knicks, Zach Randolph (25 pkt, 15 zb, 9-18 FG, 5 TO). To on stał na czele miazgi, jaką Grizzlies sprawili Nowojorczykom pod koszami (56-29 na deskach, 60-28 w pomalowanym). Tak powinno się grać, jeśli chce się wygrać mecz mimo 1-9 za trzy oraz z 9 stratami więcej od swoich rywali.

Mike Conley dziś zagrał, ale miał tylko 9 punktów z 18 rzutów oraz 8 asyst. Świetnie spisał się jednak jego kolega z obwodu pierwszej piątki Niedźwiedzi. Tony Allen miał 19 punktów (8-13 FG) oraz 8 zbiórek, bijąc swój strzelecki rekord sezonu. Co ciekawe, w dwóch poprzednich meczach zdobył po 16 punktów. Fajnie, że coś się dzieje. 11 punktów z ławki dodał Jerryd Bayless (14 min), Kosta Koufos w 16 minut gry był o zbiórkę od double-double (10 pkt, 9 zb), 10 punktów miał również Ed Davis.

WASHINGTON WIZARDS 106:99 BOSTON CELTICS

– Wizards rzucili w pierwszej kwarcie tego spotkania tylko 14 punktów, by w trzech kolejnych mieć 30, 30 i 32. Odrobili 18 punktów straty i wygrali swój trzeci mecz z rzędu, odbijając się po serii czterech porażek. Celtics mają ujemny bilans meczów u siebie (7-8) i ogółem 12-16, ale wciąż są mistrzami Atlantic Division. No tak.

– Po 12 minutach tego meczu nikt nie spodziewał się, że Wizards uda się wywieźć z Bostonu zwycięstwo. Celtics wygrali pierwszą odsłonę 30:14, i co ciekawe jest to ich czwarty grudniowy mecz, w którym zdobyli w 1Q przynajmniej 30 punktów. W tym miesiącu ich średnia to 30.4 punktów na pierwszą kwartę, wynik o 5.4 lepszy od ich rywali. Mecz składa się jednak z czterech kwart, w tym – uwaga – z czwartej, w której dziś Celtowie zaliczyli 5 minut i 16 sekund bez celnego rzutu z gry. To pomogło Czarodziejom dopełnić come-back, który dał im trzecią wyjazdową wygraną z rzędu. To mniej szokujące niż fakt, że ostatnią taką serię koszykarze ze stolicy Stanów Zjednoczonych zaliczyli.. 12 lat temu. Wtedy jeszcze po parkiecie w ich koszulce biegał Michael Jordan, dacie wiarę?

– Bohaterem pierwszej kwarty był zdecydowanie Jared Sullinger, który rozpoczął to spotkanie od 10 punktów i 4 zbiórek. W całym meczu miał ich 22 i 11, będąc drugim najlepszym graczem Bostonu w tym spotkaniu, po Averym Bradleyu (26 pkt, 12-18 FG). Po przerwie gospodarze zostali jednak zdominowani przez Trevora Arizę, który w drugiej połowie zdobył aż 19 ze swoich rekordowych w tym sezonie 27 punktów. W całym meczu trafił 9 z 18 rzutów z gry, w tym 5 na 8 trójek, miał też 8 zbiórek. Marcin Gortat dołożył 13 punktów, 11 zbiórek i 4 bloki (6-9 FG). Fajną linijkę miał John Wall, autor 20 punktów, 9 asyst i aż 6 przechwytów. To jego trzeci taki występ w karierze, a więc też w barwach Waszyngtonu, nikt w ciągu ostatnich 28 lat nie miał w Wizards tylu podobnych stat-line’ów. Trzy miał również Gilbert Arenas.

– Spośród graczy obu drużyn warto jeszcze wyróżnić Nenego (13 pkt, 8 zb, 5 ast, 4-6 FG, 23 minuty z ławki) i Kevina Seraphina (13 pkt, 6-9 FG) z ekipy gości oraz Jeffa Greena (13 pkt, 4-13 FG, 0-6 3pt), Brandona Bassa (11 pkt, 11 zb) i Jordana Crawforda (11 pkt, 8 ast, 5 TO) z Bostonu. Bradley Beal miał tylko 9 punktów i też aż 9 pudeł z 12 rzutów z gry.

SACRAMENTO KINGS 105:100 ORLANDO MAGIC

– W Tankathonie Magic dzięki tej porażce wyprzedzili Kings. To jest twarda walka. Orlando dwa ostatnie mecze przegrało na własnym parkiecie z dwiema najgorszymi drużynami Konferencji Zachodniej, są już 2-9 przeciwko niej oraz mają 10 porażek w 12 ostatnich meczach.

– Powoli do dawnej formy wraca rewelacja końcówki poprzedniego sezonu, Tobias Harris z Magic. Po double-double (14/10) przeciwko Jazz dziś rzucił aż 21 punktów, trafiając 7 z 11 rzutów z gry. Cieszy przede wszystkim jego wreszcie dobra skuteczność, w czterech poprzednich meczach ta nie przekroczyła nawet progu jednej trzeciej. Kolejny bardzo dobry mecz miał Arron Afflalo, którego mimo wyników klubu ciężko będzie pominąć w wyborze rezerwowych obrońców do składu Konferencji Wschodniej na Mecz Gwiazd. Nie dość, że generalnie panuje tam straszna bieda, to jeszcze sam Afflalo radzi sobie naprawdę świetnie, dziś miał 26 punktów na 9-17 z gry. Z 21.8 ppg jest dziesiątym strzelcem ligi i czwartym na Wschodzie (po Melo, Jamesie i George’u).

Rudy Gay nie miał już problemów z kolanem i rozegrał 39 minut, w czasie których zdobył aż 23 punkty, ale przy przeciętnej skuteczności 8-20 z gry (choć 3-6 za trzy) i tak to prawdopodobnie będzie wyglądać, Kings. Dziś trochę zaraził się tym DeMarcus Cousins (14 pkt, 11 zb, 5-14 FG, 4-9 FT), ale trzeba docenić świetną postawę Isaiaha Thomasa, który zanotował 23 punkty, 9 asyst, 5 zbiórek i 4 przechwyty przy 8-15 z gry. Odkąd po wymianie z Raptors Thomas wskoczył do pierwszej piątki Sacramento, spędza na parkiecie średnio prawie 39 minut na mecz (to byłby drugi wynik w NBA). Na sześć ostatnich spotkań aż trzy razy przekroczył 40 minut. Dobre wejście z ławki zaliczył Marcus Thornton (15 pkt, 6-10 FG, 3-6 3pt, 23 min), 11 punktów oraz 7 zbiórek (5-7 FG) miał na koncie Jason Thompson.

Victor Oladipo po 16 kolejnych występach w pierwszej piątce dziś wchodził z ławki i zdobył 12 punktów (5-13 FG) w 21 minut. Tymczasem Ben McLemore z Kings zdobył 9 punktów (3-3 FG) w 17 minut. Co jeszcze słychać w Orlando – 13 punktów (5-9 FG) miał Jameer Nelson, 10/8/3 dołożył Glen Davis (5-8 FG). Mocno zawiódł mnie za to Nikola Vucević, który dołożył mi do fantasy 4 punkty (2-6 FG), 9 zbiórek i 5 strat.

– Cousins po 25 meczach sezonu notuje średnie powyżej 20 punktów i 10 zbiórek jako drugi gracz Kings od ich przenosin do stolicy Kalifornii w 1985 roku. Poza nim sztuki tej, i to aż czterokrotnie, dokonywał Chris Webber (1998-2002).

UTAH JAZZ 88:85 CHARLOTTE BOBCATS

– Bobcats pokazali dziś, że nieprzypadkowo tracą drugą najmniejszą liczbę punktów na mecz w NBA, po Pacers. Kłopot w tym, że trzeba jeszcze rzucić więcej punktów od rywala, i tego dziś Charlotte zabrakło. Jazz pokonali ich po raz dziewiąty z rzędu, wygrywając pięć ostatnich spotkań na ich parkiecie. Jazz, którzy długo nie potrafili wygrać poza domem, teraz mają na wyjeździe lepszy bilans (5-12) niż u siebie (3-10).

– Gospodarze mieli o 5% lepszą skuteczność z gry, dwie zbiórki w ataku więcej i tylko cztery straty mniej, jednak sporo stracili w swoim najmniej ulubionym elemencie, czyli w rzutach za trzy. Jazz trafili 10 na 21 razy z dystansu, tymczasem Bobcats na 12 prób wykorzystali tylko dwie. Sam Trey Burke z Utah (20 pkt, 3 zb, 4 ast, 26 min) miał 4-8 za trzy. Po dwa trafienia zza łuku dołożyli także Richard Jefferson (13 pkt) i Gordon Hayward (12 pkt, 10 zb, 3-11 FG). Ten ostatni zaliczył już trzeci występ jako obrońca w pierwszej piątce Jazz, w którym zanotował dwucyfrową liczbę punktów i zbiórek. Spośród guardów więcej takich meczów na koncie ma tylko Lance Stephenson (4). Trzy takie występy, podobnie jak Hayward, ma także Russell Westbrook.

– 14 punktów i 9 zbiórek zaliczył Enes Kanter, 11 oczek z ławki dorzucił Alec Burks. Al Jefferson przeciwko swoim byłym kolegom z zespołu Salt Lake City zanotował 19 punktów, 11 zbiórek (6 w ataku) i 3 bloki, jednak całkiem dobrą skuteczność poza nim mieli tylko najlepszy strzelec Charlotte w tym meczu Kemba Walker (20 pkt, 5 zb, 4 ast, 5 TO, 9-16 FG) i debiutant Cody Zeller (8 pkt, 3 zb, 2 ast, 4-5 FG, 19 min). Gerald Henderson miał 12 punktów, ale przy słabym 4-14 z gry, natomiast Ramon Sessions dostarczył 11 oczek na 4-10.

HOUSTON ROCKETS 114:97 DETROIT PISTONS

– Od sezonu 2008/09 Rockets pokonali Pistons dziewięć razy na dziesięć starć. Tłoki wygrały z Houston tylko po dogrywce w marcu 2010 roku. Detroit w ciągu ostatnich dwóch tygodni przegrało aż pięć spotkań na własnym parkiecie, tracąc w nich średnio 114.4 punktów. Wczoraj Bobcats rzucili im 116.. Kilka drużyn w lidze ma u siebie gorszy bilans niż na wyjeździe, to rzeczywiście dziwna sprawa, jednak u nikogo nie zaszło to tak daleko, jak w przypadku Pistons, którzy w Pałacu wygrali tylko 6 z 16 meczów przy 7-6 poza domem.

– Nawet nie ma o czym mówić, Pistons nie mogli wygrać tego meczu. Zgubili aż 10 punktów na linii rzutów osobistych (16-26 FT), pozwolili Rakietom na prawie 56% skuteczności z gry, samemu trafiając niecałe 45%, ale przede wszystkim mieli tylko jedną celną trójkę na 12 prób. Rockets trafili 9 z 23. Gospodarze nie mieli też przewagi pod koszami, Dwight Howard praktycznie sam zjadł cały wysoki tercet Detroit. Josh Smith miał 19/6/3/3/2, ale trafił tylko 8 z 20 rzutów. 10 punktów i 11 zbiórek zaliczył Greg Monroe, 9 oczek, 6 zbiórek i 4 bloki dołożył Andre Drummond, ale na twarzy Howarda budzi to tylko uśmiech. Brandon Jennings miał 8 punktów (2-11 FG) i 10 asyst, z całkiem dobrej strony pokazali się tylko rezerwowi Pistons, 12 punktów miał Kyle Singler, 11 Will Bynum, a po 9 – Rodney Stuckey i Luigi Datome (4-5 FG, 13 min).

– A, bo jeszcze nie wspomniałem – Dwight Howard pyknął 35 punktów (13-18 FG), 19 zbiórek, 5 asyst i 3 bloki. Trójka Smith-Monroe-Drummond miała o tylko trzy punkty i cztery zbiórki więcej od samego jednego środkowego Houston. To już 15. w karierze Dwighta występ na poziomie 30/15/70%, spośród aktywnych graczy drugie miejsce pod względem liczby takich spotkań ex aequo zajmują Carlos Boozer, Tim Duncan i Kevin Garnett (po 5, razem tyle samo co Howard). Ostatnim graczem Houston z 35/19/5 i trzema blokami był Hakeem Olajuwon (1996), ostatnim zawodnikiem w całej lidze z taką linijką przy 72% z gry był Tim Duncan (2003).

James Harden w tym spotkaniu nie zagrał, ale świetnie zastąpił go Francisco Garcia, który zanotował 16 punktów, 5 zbiórek i 4 asysty. Trafił 6 z 11 rzutów z gry oraz 4 na 8 trójek. Kolejny świetny mecz rozegrał Chandler Parsons, dziś autor 20 punktów (9-15 FG) i 7 zbiórek. Patrick Beverley rzucił 10 punktów w 14 minut, zanim nie opuścił parkietu z powodu kontuzji ręki. Jego minut nie zmarnował Aaron Brooks (10 pkt, 7 ast, 4-10 FG). Omri Casspi zaliczył 13 punktów, 6 zbiórek, a także rekordowe w karierze 7 asyst.

CLEVELAND CAVALIERS 84:100 CHICAGO BULLS

– Bulls, którzy jako jedna z ostatnich drużyn w tym sezonie doznali pierwszej porażki na własnym parkiecie, dziś odnieśli w Chicago swoje pierwsze zwycięstwo od 5 grudnia (z Heat). W międzyczasie United Center zdobyli czterej rywale Bulls z rzędu, Pistons, Bucks, Raptors i Magic. Pogratulować. Cavaliers nie dołączyli jednak do tego grona, ponieważ Byki po raz pierwszy od wspomnianego meczu z Miami dobiły do granicy 100 punktów. W ośmiu spotkaniach rozegranych od tamtej pory podopieczni Toma Thibodeau cztery razy nie wyszli nawet za osiemdziesiątkę. Dziś jednak trafili aż 65% rzutów w pierwszej kwarcie, zdobywając do przerwy aż 60 punktów. Tylko, że Cavaliers to druga najgorsza drużyna w lidze na wyjazdach (2-12), po Sixers, którzy dziś przegrali w Milwaukee. Wschód.

– Bulls, którzy zajmują przedostatnie miejsce w NBA pod względem skuteczności z gry (przed Bucks), dziś trafili aż 53,6% rzutów z gry przy 40% Cleveland. Cieszy zwłaszcza 10-15 z dystansu (Cavaliers 4-18). To dlatego Chicago wygrało ten mecz tak pewnie mimo popełnienia aż 21 strat i wymuszenia zaledwie dziewięciu. Żadna drużyna nie wygrała spotkania różnicą min. 12 punktów przy tak dużej dysproporcji w liczbie strat od listopada 2012 roku (Pistons-Sixers), dla Bulls to drugi taki mecz w ciągu ostatnich 30 lat i pierwszy od 2004 roku. Cavaliers oddali dziś 90 rzutów przy tylko 69 próbach drużyny gospodarzy.

– Generalnie w Chicago nie dzieje się za dobrze, ale dziś w ogóle nie było tego widać. Nawet DJ Augustin zdobył 18 punktów, rozdał 10 asyst i zebrał 5 piłek w aż 46 minut gry. Debiutant Tony Snell miał 17 punktów przy pięciu celnych rzutach za trzy (rekord kariery). 15 punktów z ławki dodał Taj Gibson, po 11 dołożyli Mike Dunleavy (5-7 FG) i Joakim Noah (18 zb, 4-11 FG). Wreszcie, najlepszym strzelcem zespołu był dziś Carlos Boozer (19 pkt, 9 zb, 4 ast, 8-14 FG).

– Nie wiem, jak czuł się Kyrie Irving, ale zagrał na pewno gorzej niż wczoraj przeciwko Bucks. Teraz miał tylko 14 punktów z 16 rzutów oraz 5 asyst. Bez Diona Waitersa 21 punktów oraz 10 asyst z ławki dostarczyli razem Jarrett Jack (4-13 FG) i Matthew Dellavedova. Najlepszym graczem Cleveland był dziś jednak Andrew Bynum (19 pkt, 7 zb, 9-15 FG, 27 min). 10 punktów oraz 7 zbiórek dostarczył Tristan Thompson.

PHILADELPHIA 76ERS 106:116 MILWAUKEE BUCKS

– To był mecz dwóch najgorszych drużyn Konferencji Wschodniej. Starcie najgorszej ekipy na wyjeździe z najgorszym teamem u siebie. 76ers-Bucks. Coś tam w tym meczu się jednak działo, przede wszystkim Bucks trafili 52,4% rzutów z gry oraz 23 z 25 wolnych i zostali czwartą kolejną drużyną, która rzuciła Filadelfii przynajmniej 115 punktów. To jest metoda Szóstek – z Nets stracili 130 i wczoraj 121 punktów, z Blazers 139. Ostatnią drużyną, która w czterech kolejnych meczach traciła min. 115 punktów, byli Nuggets w kwietniu 2011 roku, natomiast Sixers po raz ostatni zanotowali taką serię w 1997 roku.

– Aż trzech graczy Milwaukee zdobyło więcej niż 20 punktów i Bucks zakończyli serię pięciu porażek. Mają najgorszy procent zwycięstw w lidze, ale Jazz mają o jedną porażkę więcej. Kolejny świetny mecz rozegrał Khris Middleton, który po raz czwarty w tym sezonie przekroczył barierę 20 oczek. Dziś zbliżył się na dwa punkty do swojego rekordu kariery, rzucając 27 punktów, z czego 20 po przerwie. W całym meczu trafił aż 11 z 15 rzutów (10-10 za dwa!), dokładając 5 zbiórek i 4 asysty. Po kontuzji wrócił Caron Butler i od razu zanotował 22 punkty oraz 11 zbiórek, choć spudłował 13 z 21 rzutów, w tym 8 z 10 za trzy. Brandon Knight miał 21 punktów, 6 asyst i 4 zbiórki (7-13 FG). Świetnie spisali się debiutanci Milwaukee, Miroslaw Raduljica pobił swój rekord, zdobywając 14 punktów (5-7 FG), z kolei Giannis Antetokounmpo dodał 12 punktów. Ekpe Udoh punktów nie miał, ale za to zebrał 7 piłek i zablokował aż 5 rzutów.

– Przed Middletonem ostatnim niskim graczem, który zdobył 27 punktów przy min. 10-10 za dwa, był Jarrett Jack (2009). W Bucks nikt nie dokonał tej sztuki od 1997 roku (Vin Baker).

– Sixers w tym meczu ciągnęli Thaddeus Young, który zagrał jeszcze lepiej niż wczoraj i miał 30 punktów (11-19 FG, 4-4 3pt) oraz 10 zbiórek. Ostatnim zawodnikiem Philadelphii z 30/10 przy 57% skuteczności z gry oraz czterema celnymi rzutami za trzy był Charles Barkley (1991). 25 punktów oraz 11 zbiórek (7 w ataku, 10-15 FG) dołożył Spencer Hawes. Kolejną świetną linijkę zaliczył Michael Carter-Williams, który dziś miał 19 punktów i 12 asyst. Tylko 2 z 15 rzutów trafił jednak Evan Turner.

OKLAHOMA CITY THUNDER 113:100 SAN ANTONIO SPURS

– Thunder nie wygrywają tylko u siebie, dziś w San Antonio wywalczyli swoje dziewiąte zwycięstwo z rzędu, dzięki czemu umocnili się na pierwszym miejscu pod względem bilansu w NBA. To już 22-4. Dzisiejsza wygrana jest jednak o tyle ważna, że Oklahoma wreszcie przełamała się w hali Spurs, gdzie przegrała sześć poprzednich spotkań. To ich pierwsze zwycięstwo w San Antonio od listopada 2009 roku. W tych sześciu przegranych meczach Thunder rzucali średnio tylko 89.3 punktów na skuteczności 40%. Dziś to było 113 punktów i prawie 49%.

– Ten mecz rozstrzygnął się między rozgrywającymi obu drużyn, Kevin Durant miał tylko 17 punktów, 6-14 z gry i ogólnie mało do powiedzenia. Serge Ibaka miał po 14 punktów i zbiórek, ale przyjmijmy, że dostało to zrównoważone przez 17/10 Tima Duncana i 17 punktów (5-8 3pt) Marco Belinelliego. Szeroki skład Spurs wygenerował jeszcze 14/5/5 Borisa Diawa (6-9 FG) i 11 punktów z 5 asystami Manu Ginobiliego. Zostaje nam Tony Parker, który zdobył co prawda 23 punkty (11-13 FT), rozdał 8 asyst i rozegrał naprawdę dobre zawody, jednak naprzeciw siebie miał Russella Westbrooka, który był jeszcze wspierany przez Reggiego Jacksona (21 pkt, 8-14 FG).

– Westbrook, który w poprzednich 19 meczach ze Spurs miał tylko 36% skuteczności (najgorszy wynik przeciwko jednej drużynie), dziś stał się niejako symbolem tego przełamania Thunder w San Antonio, zdobył 31 punktów i rozdał 8 asyst, trafiając aż 13 z 22 rzutów (59% – najlepszy wynik w karierze przeciwko Ostrogom). Thunder przystąpili do tego meczu ze średnią 110 punktów i 50,2% z gry w ośmiu ostatnich spotkaniach. Dziś po pierwszej kwarcie był remis 21:21, ale w drugiej Oklahoma zdobyła aż 40 punktów dzięki trafieniu 16 z 23 rzutów z gry i 5 z 6 trójek.

– Spurs wygrali 46 z 51 poprzednich meczów u siebie, w których Tony Parker zdobywał przynajmniej 20 punktów.

DALLAS MAVERICKS 108:123 PHOENIX SUNS

– Suns (6. miejsce!) niedawno przeskoczyli Mavericks w tabeli Zachodu, a dziś ograli ich w bezpośrednim pojedynku, rzucając rekordowe w tym sezonie 123 punkty (najlepszy wynik od 112 meczów, od kwietnia 2012 roku) oraz 15 trójek. Choć była to już 16. wygrana Słońc w tym sezonie, tak wysoko jak dziś (+15) jeszcze nie zwyciężyli. Hej, oni są naprawdę mocni. Mają bilans 8-5 przeciwko drużynom powyżej 50%, a dziś po raz 18. z rzędu trafili przynajmniej siedem rzutów za trzy. Dziś tyle celnych trójek mieli już po pierwszej kwarcie (7-10 3pt). W poprzednim sezonie swoje 16. zwycięstwo odnieśli dopiero w 46. meczu, teraz mają tyle wygranych już po 26 spotkaniach.

Eric Bledsoe zdobył 25 punktów, trafiając 9 z 12 rzutów z gry oraz 3 na 4 trójki. Rozdał też 6 asyst i zebrał 4 piłki. 22 punkty z ławki dodał Gerald Green, który trafił 6 z 10 rzutów z gry i 4 z 8 zza łuku. W tym i poprzednim meczu zdobył łącznie 41 punktów przy 10-20 z dystansu. Dziś jako rezerwowy zdobył 12 punktów już w pierwszej kwarcie, czego nie dokonał żaden zmiennik od grudnia 2012 roku (JR Smith).

Channing Frye dodał 18 punktów i 8 zbiórek (4-6 3pt), 16/7/4 zaliczył PJ Tucker. Goran Dragić zanotował 13 punktów, 6 zbiórek i 5 asyst.

– Po stronie Dallas najwięcej punktów zdobył Dirk Nowitzki (21 pkt, 6 zb, 7-17 FG), który potrzebuje już tylko 15 punktów, by wyprzedzić Alexa Englisha i stać się 13. strzelcem w historii ligi. Prawdopodobnie stanie się to już w poniedziałek, w Houston, tak myślę. 19 punktów i 9 asyst (5 TO) miał Monta Ellis, 19 punktów miał również Brandan Wright, który w swoim przebojowym wejściu z ławki na 29 minut zebrał też 6 piłek i zablokował 4 rzuty, trafiając 8 z 10. Vince Carter dołożył 14, a Shawn Marion 10 punktów.

NEW ORLEANS PELICANS 107:110 PORTLAND TRAIL BLAZERS

– Thunder mają najlepszy bilans w lidze, ale to Blazers wygrali jak dotąd najwięcej (23) meczów. W tym sezonie nie zdarzyło im się jeszcze przegrać dwóch kolejnych spotkań. Ponadto przedłużyli dziś serię meczów z 100 punktami do 15, tak długiej passy nie mieli od 22 lat.

– Dziś MVP Portland był nie LaMarcus Aldridge (18 pkt, 8 zb), który zaczął ten mecz od spudłowania 8 z 10 pierwszych rzutów i skończył go z zaledwie 8-24 z gry, lecz znów Damian Lillard. Rozgrywający drużyny-rewelacji tego sezonu miał 29 punktów (13 pkt w 4Q, 11-21 FG, 4-10 3pt) oraz 5 asyst. To jego trzecia taka linijka z rzędu, 29/5 w trzech kolejnych meczach w tym sezonie mieli tylko Stephen Curry i Kevin Durant. All-Star! Dziś spudłował 5 z 6 pierwszych rzutów, ale na 15 ostatnich trafił aż 10. W crunch-time (czyli wynik na 5 minut do końca nie większy niż +5) znów trafił oba rzuty, w tym sezonie zajmuje drugie miejsce pod względem zdobytych punktów (60) i trafionych rzutów (17) w crunch oraz czwarte w skuteczności (przy min. 20 rzutach) podczas tego okresu (53,1%). W ciągu ostatnich 20 lat tylko jeden gracz Blazers zanotował 25pkt/5ast w trzech kolejnych meczach, Brandon Roy.

Wesley Matthews miał 18 punktów i 6 zbiórek, 14/7 zanotował Robin Lopez (6 zbiórek w ataku), natomiast Nicolas Batum uzbierał 11 punktów, 8 zbiórek i 7 asyst.

– Dla Pelicans 21 punktów oraz 9 zbiórek (8-13 FG) zanotował Anthony Davis, 21 punktów miał również rezerwowy Tyreke Evans, który dorzucił także 6 zbiórek i 6 asyst (pamiętacie jego legendarne 20/5/5 w debiutanckim sezonie? dziś zaliczył pierwszy taki występ w 2013/14), ale również trafił zaledwie 9 z 22 rzutów. Eric Gordon miał 18 punktów i 4 asysty, Ryan Anderson – 18 punktów i 8 zbiórek oraz 4-8 za trzy. Jrue Holiday zanotował 13 punktów i 7 asyst.

LOS ANGELES LAKERS 83:102 GOLDEN STATE WARRIORS

– Lakers wygrali wczoraj u siebie z Timberwolves, ale już nie szalejmy, że bez Kobego Bryanta zawsze będą grać świetnie. To był najgorszy mecz Jeziorowców tym sezonie, w którym pobili jego negatywne rekordy w liczbie asyst (11), strat (24), skuteczności z gry (32,5%) i punktów (83). Warriors wygrali statystyki punktów po stratach 28-7 i punktów w szybkim ataku 28-11.

– Bez Pau Gasola Nick Young nie miał się z kim cieszyć, dziś był najlepszym strzelcem zespołu z Los Angeles, zdobywając 20 punktów, ale trafił tylko 5 z 18 rzutów z gry i jego dorobek to głównie zasługa 9-12 z linii. 14 punktów i 10 zbiórek w idealnie 20 minut gry zanotował Jordan Hill, czyli jedyny efektywny gracz Lakers w tym spotkaniu. Wcale nie przesadzam, Chris Kaman miał 10 punktów, 17 zbiórek i 3 bloki, ale trafił tylko 5 z 17 rzutów, Jodie Meeks (13/4/4) – 4 z 11, a Xavier Henry (13 pkt, 9-10 FT) – 2 z 9. Oni przynajmniej jednak coś trafili, prawda, Wesleyu Johnsonie (0-7 FG)? Tacy byli dziś Lakers.

– Dzięki tak fatalnej ofensywie gości Warriors zdecydowanie wygrali nawet mimo słabego występu Splash Brothers, Stephen Curry i Klay Thompson mieli po 5-15 z gry na głowę, choć obaj z dystansu trafili niezłe 8 z 17 prób. Curry miał 18 punktów i 9 asyst, skończyła się więc jego seria 12 meczów z przynajmniej 20 oczkami na koncie. Thompson rzucił 17 punktów. Rzadko mam okazję to pisać, ale dziś największy wkład w zwycięstwo ekipy z Oakland (pozdrawiam Wojciecha Michałowicza) mieli nie Curry z Thompsonem, a Andrew Bogut z Davidem Lee. Bogut zanotował 12 punktów i aż 20 zbiórek, Lee – 19 punktów i 10 zbiórek. Razem obaj panowie mieli 31 punktów i 30 zbiórek – wow! Bogut stał się pierwszym graczem Warriors z 18 zbiórkami na koncie w dwóch kolejnych meczach od 2004 roku (Erick Dampier). Lee i Bogut mieli po 10 zbiórek w każdym z ośmiu ostatnich meczów, żaden duet nie miał takiej serii od 20 lat (Dennis Rodman i David Robinson z San Antonio Spurs).

DENVER NUGGETS 91:112 LOS ANGELES CLIPPERS

– To było typowe zwycięstwo Clippers z kimś w Staples Center, podopieczni Doca Riversa są już 11-2 u siebie, 19-9 ogółem (czwarta wygrana z rzędu, 4. miejsce na Zachodzie) i 21-2 od startu poprzedniego sezonu, gdy trafiają w meczu przynajmniej 11 rzutów za trzy (dziś 13-33).

– Przyjmijmy, że Nuggets grali w tym meczu, ale grali bardzo słabo. To ich trzecia porażka z rzędu i muszą uważać, by za chwilę nie stracić ósmego miejsca na Zachodzie kosztem na przykład Warriors. Dziś 19 punktów i 6 zbiórek zanotował Wilson Chandler, a 15/9 z ławki zaliczył Timofiej Mozgow (6-9 FG, 26 min). Tylko 13 punktów oraz 6 asyst miał Ty Lawson, 11 oczek dorzucił Nate Robinson. Byli też jednak Randy „0-7” Foye, Jordan „1-10” Hamilton, Andre „0-4” Miller, Anthony „1-5” Randolph, czy JJ „3-10” Hickson. Efekt? Tylko 35% skuteczności z gry, 6-30 za trzy.

Chris Paul dziś tylko uciułał double-double (10 pkt, 11 ast), ale po prostu nie chciał kraść show np. Jamalowi Crawfordowi, który wyszedł w pierwszej piątce i rzucił 27 punktów, trafiając rekordowe w tym sezonie 6 z 12 rzutów za trzy. Nawet nie chodzi o to – Crawford wyprzedził za jednym zamachem Glena Rice’a, Tima Hardawaya i Eddiego Jonesa i jest teraz 13. najlepszym strzelcem za trzy w historii NBA. Ma na koncie 1594 trójek, dwunasty Kobe – o 46 więcej. Blake Griffin miał za to 24 punkty, aż 16 zbiórek i 4 asysty. To jego 25. występ 20/15 w karierze, tylko dwóch graczy od jego wejścia do ligi w 2010 roku zanotowało więcej takich spotkań (Kevin Love, z którym Griffin zmierzy się dzisiaj, oraz Dwight Howard).

Najlepsi

punkty: Howard (35)

zbiórki: Bogut (20)

asysty: Carter-Williams (12)

przechwyty: Wall (6)

bloki: Udoh (5)

straty: Howard, Vucević, Kemba, Ellis, Augustin, Jo. Crawford, Randolph (5)

3pt: Ja. Crawford (6)

FT: Parker (11)

minuty: Augustin (46:24)

Enbiejowy typer: 9/12, w sezonie 244/402