Ciekawostki statystyczne (11)

NEW YORK KNICKS 101:91 CHARLOTTE BOBCATS

– Tym razem Knicks nie zawiedli i zrewanżowali się w Charlotte za porażkę z Bobcats w Nowym Jorku trzy dni wcześniej. To dopiero drugie zwycięstwo Nowego Jorku w pięciu meczach sezonu, ale może napawać optymizmem, głównie ze względu na dobre występy dwóch graczy Knicks, których za poprzednie mecze nie trzeba było koniecznie chwalić. Carmelo Anthony zdobył 28 punktów, dokładając 8 zbiórek i 6 asyst, ale w jego przypadku najważniejsza jest skuteczność – trafił aż 12 z 22 rzutów z gry, po raz pierwszy w tym sezonie przekraczając 45%.

Taka linijka Anthonyego była jednak bardziej spodziewana niż ta Andrei Bargnaniego. Włoch zdobył 25 punktów, zbierając 8 piłek i dokładając do tego jeszcze 5 bloków oraz 3 asysty, choć w poprzednich spotkaniach bił rekordy negatywnego wpływu na zespół (coś około -20 punktów na 100 posiadań). Wcześniej tylko cztery razy w swojej karierze blokował w jednym meczu pięć rzutów rywali, ostatni raz – trzy lata temu. Ponadto – i to jest chyba najciekawsza sprawa – tylko jeden gracz Knicks w ostatnich 28 latach zanotował 5 bloków i 3 trafienia zza łuku – Wilson Chandler (2011).

W dzisiejszym meczu Anthony trafił aż 11 z 19 rzutów, gdy na parkiecie znajdował się Bargnani. W pierwszych czterech meczach sezonu Melo w obecności Włocha trafił tylko 10 z 35 prób. Bargnani z kolei miał dziś tyle samo zbiórek, co we wszystkich poprzednich spotkaniach. Miał też o jedną asystę więcej, natomiast dzisiejsze 5 bloków było jego pierwszymi w tym sezonie.

15 punktów, 4 zbiórki i 5 asyst (6-17 FG) dołożył Raymond Felton. Po dziewięć punktów dostarczyli jeszcze Metta World Peace i Pablo Prigioni. Ten ostatni trafił trzy z czterech rzutów za trzy, przyczyniając się do świetnego wyniku Knicks – 12 celnych trójek na 26 prób. Przed tym meczem Nowojorczycy trafiali średnio tylko 7.3 rzutu z dystansu na skuteczności 24%.

Steve Clifford, trener Bobcats, trafił do szpitala, więc w tym spotkaniu musiał zastąpić go asystent – Patrick Ewing, lider Knicks pod względem rozegranych meczów, zdobytych punktów, zbiórek, bloków i przechwytów. To był jego pierwszy mecz w takiej roli.

Kemba Walker, który w poprzednim (wygranym) meczu z Knicks zanotował 25 punktów, 5 zbiórek i 6 asyst, dziś miał także 25 oczek, oraz 3 zbiórki i 5 asyst. Trafił jednak tylko 8 z 22 rzutów (1-5 3pt, 8-8 FT). Choć nie popełnił ani jednej straty i był najlepszym strzelcem drużyny, miał najgorszy +/- (-14). Gerald Henderson zdobył 18 punktów i aż 9 zbiórek, z kolei Michael Kidd-Gilchrist dodał ich odpowiednio 14 i 8. Bismack Biyombo nie trafił rzutu z gry, ale zebrał 11 piłek. Ramon Sessions w 15 minut z ławki zdobył aż 15 punktów, trafiając wszystkie 4 rzuty z gry i wszystkie 7 wolnych. To pierwszy w historii organizacji perfekcyjny występ z 15 punktami.

TORONTO RAPTORS 84:91 INDIANA PACERS

– Pacers kontynuują swój fantastyczny start, wygrywając u siebie z Raptors i podnosząc bilans do najlepszego w historii organizacji 6-0. Tak samo rozpoczęli sezon 1970/71, jeszcze w lidze ABA. Co jest kluczem do ich sukcesu? Przede wszystkim obrona (84.3 traconych punktów na mecz i 37,8% skuteczności rywali, 1. miejsce w lidze)  i Paul George (25.3 ppg, 8.2 rpg, 4.3 apg, 1.8 spg 45,5% FG, 40,9% 3pt), wczesny, ale już poważny kandydat do MVP Poza tym, świetna gra w drugich połowach meczów – zdobyli w nich jak dotąd o 85 punktów więcej od swoich rywali (w tym +53 w trzecich kwartach). I to wszystko było w dzisiejszym meczu – Raptors zdobyli tylko 84 punktów na skuteczności 39,5% z gry, Paul George zanotował 23 punkty (18 po przerwie), 8 zbiórek i 6 asyst, a Indiana trzecią kwartę wygrała 28:13 i w czwartej tylko podtrzymywała bezpieczny dystans.

George jest trzecim graczem w historii Pacers, który w pierwszych sześciu meczach sezonu za każdym razem przekraczał granicę 20 punktów. W 1985 roku serią 7 takich spotkań sezon rozpoczął Clark Kellogg, natomiast w 1990 roku Reggie Miller dokonał tej sztuki w każdym z sześciu pierwszych meczów.

– To spotkanie rozpoczęło się dość niespodziewanie od zwycięstwa Raptors w pierwszej kwarcie 32:22. Pacers po raz pierwszy w tym sezonie stracili w jednej odsłonie 30 punktów, ale ostatecznie i tak zatrzymali rywali poniżej 40% skuteczności – podobnie jak w każdym z poprzednich meczów. Zostali więc trzecią drużyną w historii (licząc od 1954, kiedy wprowadzono zegar 24 sekund), która rozpoczęła sezon od 6-0, ograniczając w każdym spotkaniu przeciwników poniżej 40% z gry. Wcześniej dokonali tego dwukrotnie Celtics – w 1959 i 1967 roku.

Roy Hibbert zdobył 20 punktów (9-13 FG) i zebrał 7 piłek, ale zablokował „tylko” dwa rzuty. 14 punktów w 20 minut dodał George Hill.

– Po stronie Raptors najwięcej – 30 – punktów zdobył Rudy Gay (3 stl, 3 blk). On także błysnął skutecznością, trafiając 12 z 26 rzutów z gry, co w porównaniu do 33,7% z gry w poprzednich meczach daje powody do zadowolenia. Gay rozpoczął od zdobycia 22 punktów w pierwszej połowie, kiedy trafił aż 9 z 13 rzutów, ale po przerwie dołożył tylko 8 na skuteczności z gry 2-13. Po 12 punktów dołożyli Amir Johnson i Kyle Lowry, pierwszy miał jeszcze 10 zbiórek, drugi 7 i do tego 8 asyst. Zawiódł natomiast DeMar DeRozan (2-15 FG, moje fantasy).

BOSTON CELTICS 91:89 ORLANDO MAGIC

– Celtics poszli za ciosem i wygrali drugi mecz z rzędu. Po zwycięstwie z Jazz dziś pokonali Magic, co w tym sezonie nie każdemu się udawało. Orlando także i dziś pokazało dobrą obronę, zatrzymując Celtics na niecałych 36% z gry (2-14 3pt), ale popełnili też o dziewięć strat więcej i zakończyli swoją trzymeczową serię zwycięstw. Ale ekhm, za dobrze też im nie może iść. Celtics coś o tym wiedzą.

– Porażka porażką, ale to czwarty kolejny mecz Magic (2. miejsce w lidze pod względem skuteczności rywali z gry, 3. miejsce za trzy), w którym ich przeciwnicy trafili mniej niż 40% swoich rzutów z pola. To najdłuższa taka seria w historii organizacji, a od 28 lat tylko 23 drużyny notowały dłuższe passy (ostatni – Pacers w lutym). Rekord NBA to osiem kolejnych meczów (Spurs 1998, Knicks 1999). Jeśli jednak chodzi o ofensywne popisy, tylko trzech graczy przekroczyło próg 10 punktów, z czego tylko dwóch może być z siebie względnie zadowolonych. Tym trzecim jest Jameer Nelson, który zdobył 12 punktów i miał 7 asyst, ale też 4-15 z gry i aż 7 strat (wyrównany career-high). Nikola Vucević dostarczył 14 punktów i 13 zbiórek, z kolei Arron Afflalo miał 23 punkty (8-15 FG).

– Wśród Magików trzech, u Celtów aż sześciu graczy zdobyło min. 10 punktów. Najwięcej miał były zawodnik Orlando, Brandon Bass (16 pkt, 7 zb). 14 oczek i 8 zbiórek dołożył Avery Bradley, a po 13 punktów dodali Jordan Crawford i Courtney Lee (17 min). Jared Sullinger mimo 2-8 z gry zanotował 11/6/4, z kolei Jeff Green miał 10 punktów, 3 zbiórki, 3 asysty i potężny wsad na Jasonie Maxiellu.

– Mało skuteczni byli debiutanci obu drużyn, Victor Oladipo miał 9 punktów, 4 zbiórki i 3 asysty, ale trafił tylko 3 z 12 rzutów, natomiast Kelly Olynyk (8 pkt, 6 zb) na 13 prób wykorzystał tylko cztery. Do tego grona możemy dołączyć także Vitora Faveraniego (1-4 FG) i Phila Presseya (0-4 FG).

CLEVELAND CAVALIERS 79:94 PHILADELPHIA 76ERS

– Sixers znów zaskoczyli, kiedy wydawało się, że ich plan zaczyna się powodzić, oni pokonali u siebie Cavaliers, po raz piąty z rzędu. Pierwszy mecz w Filadelfii zagrał Andrew Bynum, szkoda tylko, że nie w barwach Sixers. Ci jednak obeszli się dziś bez niego, wygrywając w punktach z pomalowanego 48-28. Poza tym, już po wyniku widać, co było kluczem do zwycięstwa – obrona. 79 punktów, 33,3% skuteczności z gry, 4-17 Kyriego Irvinga (10 pkt, 9 ast) i 7-19 Diona Waitersa (18 pkt), 5-15 Tristana Thompsona (13 pkt, 16 zb, 9 w ataku) i 1-7 Andersona Varejao, 2-9 Earla Clarka i 3-10 Jarretta Jacka (13 pkt). Ta szóstka, wśród której znajduje się czterech z pięciu najlepszych strzelców Cleveland, trafiła razem 22 z 77 rzutów (28,6%). Jedynym skutecznym graczem, który miał znaczący wpływ na dorobek punktowy zespołu, był CJ Miles (13 pkt, 5-7 FG, 18 min).

– Obrona obroną, Sixers rzeczywiście po raz pierwszy stracili mniej niż 100 punktów (!), i pozwolili na skuteczność mniejszą niż 43%, ale główny zryw Szóstki zrobiły dzięki ofensywie. Pierwszą kwartę, przegraną 14:28, odbili sobie w dwóch kolejnych, rzucając w drugiej odsłonie 30 i w trzeciej 33 punkty (33 punkty Cavaliers zdobyli łącznie w 2Q i 3Q). To pierwszy w długiej historii organizacji z Philadelphii mecz, w którym w pierwszej odsłonie drużyna zdobyła dwa razy mniej punktów od przeciwnika, by w dwóch kolejnych zaaplikować im po 30 punktów.

– 22 punkty, 10 zbiórek i 5 asyst zanotował Evan Turner, który trafił aż 10 z 18 rzutów i można mu wybaczyć aż sześć strat. 18 punktów, rekord kariery, dorzucił Tony Wroten. Thaddeus Young trafił aż 8 z 12 rzutów, kończąc mecz z dorobkiem 16 punktów i 8 zbiórek. Po 11 punktów dodali Michael Carter-Williams (9 zb, 6 ast, 4-13 FG, +22) i James Anderson (5-7 FG), z kolei Spencer Hawes zanotował 10 oczek i 7 zbiórek.

– Sixers mają już bilans 4-2, natomiast Cavaliers przegrali wszystkie cztery dotychczasowe mecze na wyjeździe. Wizyt w Filadelfii nie lubi szczególnie Irving, który w żadnym z pięciu meczów w tym mieście nie zdobył więcej niż 12 punktów (8.8 ppg, 28,3% z gry).

BROOKLYN NETS 108:112 WASHINGTON WIZARDS OT

– Wizards odnieśli drugie kolejne zwycięstwo, pokonując po dobrym meczu i dogrywce Nets. Bohaterem meczu był Nene, który jeszcze nie dawno nie grał w ogóle, by dziś zdobyć aż 20 punktów (8-12 FG), 12 w czwartej kwarcie (wszystkie w ciągu ostatnich 5 minut), oraz dwa dające dogrywkę (dobitka na koniec czwartej kwarty). Miał także 8 zbiórek. Brazylijczyk po raz trzeci w karierze zdobył 12 punktów w czwartej kwarcie, ale jeszcze nigdy nie uzbierał tylu oczek w jej ostatnich pięciu minutach. Przed zrywem Nenego Wizards przegrywali 11 punktami, jednak udało im się doprowadzić do dogrywki i ją wygrać. To dopiero druga w ostatnich 15 latach wygrana Waszyngtonu w spotkaniu, w którym Czarodzieje w ostatnich 5 minutach przegrywali w którymś momencie dwucyfrową liczbą punktów.

– 29 punktów (wyrównany rekord kariery) zdobył Bradley Beal (11-20 FG), natomiast John Wall trafił tylko 4 z 14 rzutów, ale wypełnił box-score 17 punktami, 6 zbiórkami, 14 asystami i 4 przechwytami. To pierwsza taka linijka dla gracza Wizards od 14 lat (Rod Strickland). Marcin Gortat zanotował trzecie double-double w nowych barwach, notując 15 punktów (6-11 FG) i 12 zbiórek. 15 punktów miał także Al Harrington, który trafił aż 4 z 6 trójek.

– Nets nie wygrali jeszcze meczu na wyjeździe (0-3), ale na Brooklynie wygrali oba. To ważna informacja przed dzisiejszym meczem z Pacers, właśnie w Barclays Center. Jednak by wygrać to spotkanie, Nets muszą dostać więcej punktów od duetu Paul Pierce – Kevin Garnett, to nie ulega wątpliwości. Dziś ta dwójka dostarczyła łącznie tylko 8 punktów na 3-16 z gry. Wizards prawie dokonali rzeczy historycznej – KG nie zakończył spotkania bez punktu od 17 lat, Pierce od 14.

Na szczęście Nets mają Brooka Lopeza, który po raz kolejny zdobył 23 punkty na bardzo wysokiej skuteczności (10-14 FG). 16 punktów, 7 zbiórek i 4 asysty dodał Joe Johnson, 14 oczek miał Deron Williams. Z ławki 12 punktów uzbierał Shaun Livingston (5-7 FG), o jedno oczko mniej miał Jason Terry.

OKLAHOMA CITY THUNDER 119:110 DETROIT PISTONS

– Pistons nie wygrali z Thunder od 2008 roku, nie udało im się to także dziś. Dziewiąte kolejne zwycięstwo nad Tłokami zapewnił oczywiście Kevin Durant, autor 37 punktów, 8 zbiórek i 7 asyst (3 stl, 9-15 FG, 17-19 FT). W poprzednim meczu KD miał 23 punkty i 10 asyst. Po raz pierwszy w karierze Durant w dwóch kolejnych meczach uzbierał łącznie 60 punktów i 17 asyst. Powoli zbliża się do 30 punktów na mecz, jego obecna średnia to 29.6. 20 punktów dodał Russell Westbrook, choć trafił tylko 5 z 19 rzutów (9-10 FT). Świetną zmianę dał debiutant Steven Adams, który zdobył 17 punktów, 10 zbiórek i 3 bloki (7-10 FG) w pół godziny. Serge Ibaka miał 11 punktów, 9 zbiórek i 3 bloki, natomiast drugoroczniak Jeremy Lamb dostarczył 10 punktów. Scott Brooks już chyba wie, że nie ma wyboru i musi stawiać na tych najmłodszych (Lamb, Adams).

– Big Three Pistons (tak, też się takiej dorobili) – Josh Smith, Greg Monroe i Brandon Jennings – zanotowało łącznie 67 punktów i to na skuteczności 50%! Biorąc pod uwagę obecność w tercecie Smitha i Jenningsa, to może być zaskoczenie. J-Smoove miał aż 25 punktów (10-20 FG) i 8 zbiórek, Jennings dołożył 22 punkty, 5 zbiórek, 11 asyst i 4 przechwyty, natomiast Monroe zanotował 20 punktów, 15 zbiórek (10 w ataku! rekord kariery), 3 asysty, 2 przechwyty i 3 bloki. To dopiero drugi w ostatnich 28 latach występ gracza Detroit na poziomie 20/15 z dziesięcioma ofensywnymi zbiórkami. Pierwszy to 21/22 Antonio McDyessa z 2009 roku.

17 punktów w 23 minuty z ławki na skuteczności 5-7 z gry dodał Rodney Stuckey, ale Thunder oddali aż 44 rzutów wolnych, a oni te rzuty trafiają (39 celnych).

UTAH JAZZ 73:97 CHICAGO BULLS

– Jazz nie oglądają się na Celtics, Magic, Suns, Sixers, Bobcats i dzielnie robią swoje. Gorszy start od swojego obecnego 0-6 mieli tylko w pierwszym sezonie w NBA, w 1974 roku jeszcze jako New Orleans Jazz, kiedy przegrali 11 pierwszych spotkań. Teraz jeszcze im do tego osiągnięcia trochę brakuje i podejrzewam, że niedługo coś przez przypadek wygrają, ale nie to jest ich celem. Ten gra w barwach Kansas Jayhawks. Bardziej prawdopodobne jest jednak pobicie innego rekordu z tamtego sezonu – najgorszego bilansu (23-59).

Bulls tymczasem też nie zaczęli tego sezonu najlepiej jak mogli, dziś wygrali dopiero drugi z pięciu meczów. Derrick Rose miał 12 punktów i 5 asyst, ale nareszcie nie rzucał za dużo (3-8 FG). Kibice Byków mogą pocieszać się tym, że w 1990 roku swój pierwszy mistrzowski sezon Chicago rozpoczęło także od bilansu 2-3.

– Świetny występ zaliczył Luol Deng, który zdobył 19 punktów (7-9 FG), dodając 11 zbiórek, 9 asyst i 5 przechwytów. Aż szkoda, że zabrakło mu tej jednej asysty, bo taki występ byłby świetnym uzupełnieniem pierwszego w karierze triple-double. Od sezonu 1985/86 tylko dwóch graczy zanotowało 19/11/9/5 na tak wysokiej skuteczności – Kevin Johnson (1997) i Fat Lever (1987). 18 punktów i 11 zbiórek miał Carlos Boozer, 14/8 dodał Joakim Noah. Ten duet również był dziś bardzo skuteczny (razem 13-20 FG). 12 punktów, podobnie jak Rose, miał Taj Gibson.

– 18 punktów i 13 zbiórek to statystyki… łączne Enesa Kantera i Derricka Favorsa (razem 7-21 FG). Gordon Hayward dostarczył swoje 15 punktów, 6 zbiórek i 5 asyst, ale trafił tylko 5 z 15 rzutów. Rudy Gobert miał 12 zbiórek i jego jeden z niewielu Jazzmanów nie pudłował dużo, bo oddał tylko dwa rzuty z gry. Tymczasem Richard Jefferson był z gry 3-12, John Lucas III 3-9 (3-4 za trzy, 0-5 za dwa..), Alec Burks 3-13. Szkoda gadać, ale trzeba – Utah miało skuteczność na poziomie 29,4%.. Tymczasem Bulls, będący w trzeciej dziesiątce ligi pod względem skuteczności z gry, dziś po raz pierwszy trafili więcej niż połowę rzutów – dokładnie 52,8%. Po raz pierwszy w historii organizacji Byki w jednym meczu i trafiły 50% swoich rzutów i zatrzymały rywala poniżej 30%. W ostatnich 28 latach Jazz tylko raz mieli gorszą skuteczność – w 2005 roku, o 0,1%!

DALLAS MAVERICKS 108:116 MINNESOTA TIMBERWOLVES

– W starciu Mavericks i Timberwolves, zgodnie z oczekiwaniami wygranego przez Wilki, nie mogło oczywiście zabraknąć superpromegastat-line’ów. I tu przechodzimy do Minnesoty Kevinów dwóch. Love po raz czwarty w karierze zanotował 30/15/5 (32 pkt, 15 zb, 8 ast, 12-21 FG), Martin także zdobył 32 punkty na świetnej skuteczności dla rzucającego obrońcy (10-19 FG, 9-10 FT). Po przybyciu do Minnesoty wprost odżył, notując 23.3 punkta na mecz, na skuteczności 46,7% z gry, ale też 56,7% za trzy i ponad 90% z osobistych. Co dla rywali Timberwolves jest najgorsze, Love ma jeszcze lepszy sezon.

W poprzednim sezonie Love rozegrał tylko 18 meczów i trochę zapomnieliśmy, jakich rzeczy jest w stanie dokonywać. Początek tego sezonu szybko to nam jednak przypomniał – 27.2 ppg (2. w lidze), 14.7 rpg (1. w lidze), 5 apg. Jest pierwszym graczem w historii ze średnimi po sześciu pierwszych meczach na poziomie 27/14/5. Love uzbierał już 163 punkty i 88 zbiórek i jest pierwszym graczem w XXI wieku, który po sześciu pierwszych spotkaniach sezonu miał 160 punktów i 80 zbiórek. Ostatnim był inny słynny gracz Timberwolves, Kevin Garnett. Doliczając jednak do tego asysty Love’a, nikt w całej historii ligi nie miał po 6 pierwszych meczach 160/80/30. Timberwolves mają bilans 4-2 i jeśli zawalczą o coś więcej w tym sezonie regularnym, Love może naprawdę zostać MVP.

– 32 punkty miał Love, 32 punkty miał Martin, 32 punkty miał także duet pozostałej dwójki graczy Minnesoty z double-digits – Corey Brewer (17 pkt) i Nikola Peković (15 pkt, 6 zb, 3 blk). Mavericks odpowiedzieli świetnymi występami dwóch startujących guardów – 23 punkty zdobył Monta Ellis (9-24 FG, Monta Basketball), natomiast Jose Calderon zanotował aż 21 punktów, 7 asyst i 4 zbiórki na skuteczności 7-11 z gry i 6-8 za trzy. W ostatnim 20-leciu tylko trzech graczy Dallas miało w jednym meczu 21 punktów, 7 asyst, 6 celnych rzutów za trzy i 63% skuteczności z gry (Nick van Exel, Steve Nash, Jason Terry). Dirk Nowitzki miał 14, a Shawn Marion 11 punktów. Jae Crowder dodał 10 punktów z ławki.

LOS ANGELES LAKERS 85:96 NEW ORLEANS PELICANS

Anthony Davis jest for real.

Lakers poprzedniej nocy wygrali w Houston z Rockets i Dwightem Howardem, jednak Davis ze swoimi Pelicans byli już zbyt mocni. Zakończyła się więc 11-meczowa seria zwycięstw Jeziorowców z koszykarzami Nowego Orleanu. Szybko napiszę o pozostałych graczach, jacy wyróżnili się w tym meczu, zanim show przejmie Davis.

Eric Gordon zdobył 16 punktów, 13 oczek, 5 zbiórek i 13 asyst dodał Jrue Holiday, a Jason Smith dołożył 14 punktów. Anthony Morrow z ławki rzucił kolejne 10 punktów w 17 minut. W szeregach Lakers znów zawiódł Pau Gasol (9 pkt, 11 zb, 3-12 FG), natomiast najwięcej punktów zdobył Chris Kaman (16 pkt, 7-13 FG). Po 13 dodali Nick Young i Steve Blake (4-11 FG, 8 ast, 5 TO), 11 rzucił Jodie Meeks, a 10 Jordan Farmar. Ok, szybko poszło.

Anthony Davis zdobył 32 punkty, 12 zbiórek i 6 bloków na skuteczności 12-18 z gry i 8-11 z wolnych. Nikt chyba nie spodziewał się takiego początku jego drugiego sezonu w NBA – 23 punktów na mecz, 11.5 zbiórki, 4.3 bloku, 47% z gry i aż 87,5% z wolnych (Howard..). Już teraz to miażdżące liczby – a przecież Davis ma dopiero 20 lat. Dziś pobił strzelecki rekord kariery, zostając najmłodszym graczem w historii NBA z 30 punktami, 10 zbiórkami i 5 blokami w jednym meczu. Poprzedni rekord należał do Shaqa (1993) oraz Chrisa Webbera (1994).

Odkładając na chwilę bloki, Davis jest trzecim graczem w historii, który w wieku mniej niż 21 lat zaaplikował Lakersom 30 punktów i 10 zbiórek. Dokonał tego również John Drew (1974) oraz Shaq (1993). Bloki, możecie już wrócić – tylko jeden gracz w historii organizacji zanotował przed Davisem 32/12 i 6 bloków – Alonzo Mourning (trzykrotnie, w latach 1993, 1994 i 1995).

GOLDEN STATE WARRIORS 74:76 SAN ANTONIO SPURS

– To już 30. kolejna porażka Warriors w San Antonio. To najdłuższa aktywna seria tego typu w całej NBA – wszak trwa od 1997 roku. W historii ligi tylko raz zdarzyła się dłuższa – w latach 1975-1992 Kings przegrali w Los Angeles 43 kolejne mecze z Lakers. Dzisiejszy mecz trochę mnie jednak zaskoczył, i chyba nie tylko mnie – kto spodziewałby się tylko 150 punktów rzuconych przez obie drużyny w meczu Warriors i Spurs? Ostrogi trafiły tylko 39,2% rzutów, 5 z 16 trójek i 9 z 18 wolnych, ale wymusiły aż 19 strat, a skuteczność Golden State (40,8%) nie dała Wojownikom dużej przewagi.

Splash Bros na chwilę wyszli, Stephen Curry nie zagrał w ogóle, a Klay Thompson radził sobie znacznie gorzej niż w poprzednich meczach, trafiając tylko 5 z 16 rzutów (1-5 3pt) i zdobywając zaledwie 11 punktów. I tak dało mu to miano trzeciego najlepszego strzelca zespołu, za Davidem Lee (13 pkt, 10 zb) i znakomitym tego dnia Toneyem Douglasem (21 pkt, 5-9 3pt, 27 min), który zdobył dziś tyle samo punktów, co we wszystkich pięciu poprzednich meczach.

– Dla Spurs tylko dwóch graczy zdobyło więcej niż 10 punktów – Tony Parker miał 18, Kawhi Leonard 13 (6-8 FG) – ale raz, że każdy z jedenastki graczy San Antonio punktował, a dwa, że czterech z nich poza Leonardem i Parkerem dołożyło co najmniej 6 punktów. No i – przede wszystkim – obrona. W całej tej 30-meczowej serii wygranych Spurs nad Warriors w SA Wojownicy tylko dwa razy zdobyli mniej punktów.

DENVER NUGGETS 103:114 PHOENIX SUNS

– Zachwycaliśmy się w Phoenix Milesem Plumlee, Erikiem Bledsoe, ale teraz Suns mają kolejnego gracza, który niespodziewanie wystrzelił – Markieff Morris, który zdobył dziś 28 punktów i 10 zbiórek (10-13 FG) w 34 minuty, w trzech ostatnich meczach ma średnie 23 ppg i 9 rpg, a tym i poprzednim trafił łącznie 22 z 26 rzutów. Dobrze spisał się także jego brat bliźniak – Marcus (11 pkt) – oraz wspomniani Plumlee (wyrównany rekord kariery 18 pkt, 11 zb, 7-13 FG), Bledsoe (17 pkt, 9 ast) i Gerald Green (12 pkt, 5 zb). Suns niespodziewanie mają już bilans 4-2.

– Równie niespodziewany bilans, jednak w tym gorszym znaczeniu, mają Nuggets (1-4), którzy tylko dzięki obecności Jazz nie mają najgorszego bilansu w lidze (wraz z Sacramento). Dzisiejszy zakręcony mecz, w którym przegrali pierwszą połowę 64:47, by w trzeciej kwarcie odpowiedzieć 40:20, by w czwartej znów przegrać 16:30, także nie dał im zwycięstwa. Stało się tak mimo świetnego występu Ty Lawsona, który zdobył 29 punktów. Innym wyróżniającym się graczem był Jordan Hamilton, autor 19 punktów (8-12 FG) i 9 zbiórek – oba wyniki to jego nowe rekordy kariery.  Ponadto 14 punktów i 7 zbiórek miał Anthony Randolph, a 11 punktów dołożył Randy Foye (3-10 FG).

– Suns wygrali trzy pierwsze mecze u siebie po raz pierwszy od czterech lat, natomiast przed Jeffem Hornackiem ostatnim trenerem Phoenix, który tak zaczął swoją przygodę z tym klubem, był Scott Skiles, 14 lat temu.

SACRAMENTO KINGS 91:104 PORTLAND TRAIL BLAZERS

– Blazers rozegrali dobry mecz w obronie, pozwalając rywalom na tylko 42% skuteczności z gry, 40 punktów z pomalowanego i 5 w szybkim ataku (zdecydowanie lepsze wyniki od tych z pierwszych czterech meczów), ale kluczową rolę odegrali Damian Lillard i LaMarcus Aldridge. Pierwszy zdobył 22 punkty, rozdając 8 asyst i zbierając 7 piłek, z kolei Aldridge zanotował 20 punktów i 7 zbiórek. Jest pierwszym graczem Portland od 1988 roku (Clyde Drexler), który w każdym z pięciu pierwszych meczów sezonu zdobył min. 20 punktów. Jego średnia punktowa to jak na razie 23.6, Lillarda – 23.8. Po raz pierwszy w historii organizacji po pięciu meczach nowego sezonu aż dwóch graczy przekracza średnią 23 punktów na mecz.

– Należy też wyróżnić Wesa Matthewsa za 18 punktów z 11 rzutów oraz 7 zbiórek, Nicolasa Batuma za występ na pograniczu drugiego triple-double w tym sezonie (14 pkt, 7 zb, 8 ast) oraz Robina Lopeza (11 pkt) i Thomasa Robinsona (10 pkt, 4-5 FG, 12 min).

– Jeśli chodzi o Sacramento, tutaj sprawę zdominował DeMarcus Cousins ze swoimi 35 punktami, 9 zbiórkami i 4 przechwytami na 13-25 z gry i 9-10 z wolnych. Nawet taka linijka nie uchroniła jednak Kings od czwartej porażki na pięć meczów. Isaiah Thomas zdobył 13 punktów i rozdał 7 asyst, 12 i 6 dodał Greivis Vasquez, po 10 punktów dostarczyli Travis Outlaw i Patrick Patterson. Swoje pierwsze miliardy w tej lidze zarabia Ben McLemore, który w siedem minut miał tylko 4 faule i nic więcej.

Najlepsi

punkty: Durant (37)

zbiórki: T. Thompson (16)

asysty: Wall (14)

przechwyty: Deng (5)

bloki: A. Davis, Hawes (6)

straty: Nelson (7)

3pt: Calderon (6)

FT: Durant (17)

minuty: Beal (46:27)

Enbiejowy typer: 8/12, w sezonie 50/84.