Clippers wygrywają pierwszy mecz back-to-back

W nocy z piątku na sobotę w Sleep Train Arena o godz. 3 polskiego czasu odbyło się spotkanie pomiędzy przyjezdnymi z Los Angeles – Clippers, a tamtejszymi Sacramento Kings. Mecz ten jest pierwszym pojedynkiem b2b dla zawodników z Miasta Aniołów, którzy wczoraj zwyciężyli w Staples Center grając z Golden State Warriors. Dla gospodarzy, jest to dopiero drugie spotkanie w sezonie. Do tej pory udało im się zgarnąć wygraną w wyrównanym meczu z Denver Nuggets.

Pierwszą kwartę otworzył bank shot Cousinsa a chwilę później swoją pierwszą „trójkę” zaliczył J.J Redick. Ekipa Clippers w ofensywie grała całkiem nieźle, natomiast w obronie, gospodarze bardzo łatwo zdobywali punkty po wyjściach po zasłonach. Na 6:34 min przed końcem, Marcus Thornton trafił rzut zza linii 7,24 m. Przewaga Kings nieco się zwiększyła i o czas poprosił trener gości – Doc Rivers. Po krótkiej przerwie na żądanie dla Clipps, mogliśmy szybko zauważyć poprawę w ich grze, co spowodowało powrót do prowadzenia. Na niespełna 4 minuty przed końcem tej odsłony, świetnym blokiem na Johnie Salmonsie popisał się Blake Griffin.

Clippers przez cały czas utrzymywali niewielką przewagę a Kings starali się ja odrobić i ostatecznie im się to udało. Jednak po pierwszych 12 minutach gry, z dwupunktowym prowadzeniem z boiska schodzili goście.

Druga kwarta zaczęła się bardzo szczęśliwie dla zespołu z Los Angeles, bowiem szybko zaliczyli dwa trafienia za 3. Najpierw Jamal Crawford a następnie Byron Mullens. Kika dobrych rzutów Crawforda dało gościom solidną przewagę, zwłaszcza, że Kings nie zdobywali punktów. Clippers bardzo dobrze bronili swoich przeciwników a na 7:27 min do końca pierwszej połowy, Cousins trafił tylko 3 z 8 swoich prób. W końcówce spotkanie wyrównało się, ale po dobrze rozegranej akcji przez Chrisa Paula, drużyna z Miasta Aniołów po pierwszej połowie schodzili z prowadzeniem 54:45.

Warto zwrócić uwagę na to, że już po 24 minutach spotkania, Griffin już na swoim koncie miał 12 punktów oraz 10 zbiórek.

Na początku trzeciej kwarty Clippers powiększali swoją przewagę. Kings nie grali wystarczająco dobrze, aby powstrzymać gości. Na 5 minut od rozpoczęcia drugiej połowy, DeMarcus Cousins zaliczył świetne trafienie And One. Przewaga sięgała już kilkunastu punktów a w dużym stopniu przyczyniał się do tego Griffin, który naprawdę nie najgorzej radził sobie pod tablicami. Nagle zespół z Sacramento zdobył kilka „oczek” i Clippers prowadzili już tylko 6 punktami.

Wydawało się, że przyjezdni mogą jeszcze stracić ten mecz, ale trafienie Paula za 3 utrzymało odpowiednią różnicę punktową między drużynami. Pod koniec trzeciej kwarty, Ryan Hollins zaczął popełniać masę prostych błędów, które dały łatwe punkty graczom Kings. W trakcie ostatnich 2 minut, szkoleniowiec Clipps mógł mieć powody do obaw. Przewaga drużyny przyjezdnych nagle przepadła a wszystko przez bezsensowne błędy i masę fauli gości. Nagle, gdy Sacramento było już bardzo blisko remisu, świetnym trafieniem And One przy rzucie za 3 popisał się Jamal Crawford. To zdecydowanie pomogło utrzymać prowadzenie Clippers. Chwilę później, równo z syreną udaną „dobitkę” zaprezentował nam gracz gospodarzy – Travis Outlaw. Ostatecznie po zamieszaniu w drugiej części tej kwarty, Clipps zaczynali decydujące 12 minut prowadzeniem 79:77.

Już przy pierwszym posiadaniu Kings w ostatniej odsłonie zostały zdobyte punkty dające remis w meczu. W pewnym momencie na początku tej kwarty, Clipps z Mattem Barnes’em na czele za wszelką cenę starali się nie tracić tego meczu. Niestety było bardzo ciężko powstrzymać ofensywę gospodarzy. Na 8:30 min do końca tego spotkania, niezwykłe trafienie And One zaliczył Isaiah Thomas, który w tym pojedynku był naprawdę w formie. To właśnie ten zawodnik prowadził Kings do prowadzenia. Kiedy to goście nie mogli trafić do kosza, w Sleep Train Arena zrobiło się gorąco, a gdy zawodnicy Sacramento wyszli na prowadzenie, hala oszalała.

Wręcz niewiarygodne było, jakie głupie straty popełniała drużyna z LA. Obrona na CP3 była naprawdę solidna, lecz jemu jednak udało się trafić „trójkę” w tak ważnym momencie dla swojego teamu. Chwilę później, liderowi Clippers udało się wymusić przewinienie, co poskutkowało dwoma „oczkami” na jego korzyść. Jeszcze nie wszystko było stracone, chociaż liczne błędy robione przez Clipps były nie do zniesienia. Kolejne genialne trafienie zza linii 7,24 m zaprezentował nam Thornton, który z ręką na twarzy potrafił zdobyć dwa punkty poprzez jump shot. 

Emocje w Sacramento były niesamowicie wielkie. Na niespełna 3 minuty do końca, Chris Paul próbujący wejść pod kosz, w bardzo prosty sposób został potraktowany blokiem „by Cousins”. Kilka sekund po tym zagraniu, niesforny DeMarcus został potraktowany bardziej bolesnym.. technikiem. Dzięki temu, Clipps zwiększyli swoją przewagę do 5, lecz szybko zmniejszyła się do 3 „oczek”.

Na półtorej minuty przed zakończeniem meczu, szkoleniowiec zespołu gospodarzy poprosił o czas. Od razu po powrocie do gry, Isaiah Thomas chciał ponownie „poczarować” przy koszu, ale tym razem skończyło się na bloku CP3. Gracze gości byli już faulowani (i nie wiem, czy nie za wcześnie), dzięki czemu na 47 sekund do końca, Clippers wygrywali 108:101. Wydawało się, że ten mecz należy już jednak do przyjezdnych. I tak rzeczywiście było, Los Angeles Clippers wygrali swój drugi mecz w 68. sezonie NBA oraz pierwsze spotkanie b2b wynikiem 110:101.

Świetne spotkanie w drużynie Los Angeles zanotował nie kto inny jak Chris Paul. Zdobył on 26 punktów, 10 asyst i 4 zbiórki. Tuż za nim najlepiej punktujący był Griffin, który w tym meczu miał równie niezwykłe statystyki (20 pkt, 17 zb, 6 ast). Ostatnim graczem, którego trzeba wyróżnić jest Crawford, bowiem trafił on dzisiaj 7 z 10 swoich rzutów.

W zespole Sacramento trzeba powiedzieć o świetnej grze i świetnych statystykach Isaiaha Thomasa. Dołożył on swoje 29 „oczek” (9/13 z gry, 3/3 za 3) oraz 4 asysty. Po trzecie double-double w spotkaniu sięgnął Cousins zdobywając 24 punktów, zbierając 10 piłek a do tego rozdał 4 asysty.

Boxscore:

Clippers: Paul 26, Griffin 20, Crawford 18, Barnes 10, Jordan 8, Mullens 3, Collison 2

Kings: Thomas 29, Cousins 24, Thornton 17, Thompson 11, Vasquez 8, Patterson 6, SalmonsMcLemore, Outlaw 2