Eurobasket 2013 – zapowiedź ósmego dnia (kto zatrzyma Włochów i Finlandię?)

Po wczorajszych, nadspodziewanie łatwych tryumfach Łotwy nad Ukrainą (85:51) oraz Litwy nad Francją (76:62) dziś przechodzimy do inauguracji rozgrywek w II rundzie i grupie ‘F’. Naprzeciwko siebie staną – w mojej opinii mocniejsze a zarazem bardziej zbliżone potencjałem drużyny niż w grupie ‘E’ – i wydaje się, że to właśnie wpłynie na wyższy poziom gry oraz większe boje na słoweńskich parkietach aniżeli oglądaliśmy wczoraj czy będziemy oglądać w rozgrywkach drugiej grupy.

Celem Hiszpanów, Słoweńców i Chorwatów będzie zwyciężenie jedynej do dziś niepokonanej drużyny Mistrzostw – Włochów – a także zatrzymanie objawienia turnieju – reprezentację Finlandii.

Finlandia – Chorwacja (14:30)

Finowie (1-1) będą zmuszeni sobie radzić bez kontuzjowanego Hanno Mottolii, który naderwał wiązadła w kolanie i nie zagra do końca turnieju. Chorwaci (1-1) z kolei postarają się kontynuować swoją passę – popartą solidną defensywą strefową – zwycięstw w czterech kolejnych meczach (przegrali tylko na inaugurację , w słabym stylu, z Hiszpanią). Zespół trenera Dettmana charakteryzuje solidna gra zespołowa w ataku, z liderem Petteri Koponenem w roli głównej oraz twarda defensywa, zwłaszcza na obwodzie. Chorwaci polegają na swoich europejskich asach, znanych z czołowych klubów Starego Kontynentu, Bojanie Bogdanoviću oraz Ante Tomiću (który budzi się w dalszych meczach). Przy wejściach z ławki natomiast coraz odważniej radzi sobie Dario Sarić. Faworytem tego pojedynku zostają Chorwaci.

Liderzy: Petteri Koponen (14 pkt, 4.8as i 1.6 przech) vs. Bojan Bogdanović (17.0 pkt)

Mocna strona: zbilansowany atak Finlandii, podparty szybkim powrotem do obrony i agresywną defensywą (6.8 przechwytu na mecz to o trzy więcej niż Chorwaci). Ponadto wszechstronny lider Petteri Koponen, wyrastający na gwiazdę pierwszej wielkości tych Mistrzostw. Chorwacja to mocna obrona strefowa, wygrywająca im mecze ze Słowenią oraz Czechami przy znakomitych indywidualnościach w ataku – Bojanie Bogdanoviću i Dario Saricu. Warto dodać, że trener Jasmin Repesa ma dwóch wartościowych rozgrywających; Roko Ukića oraz Dontay’e Drapera i coraz pewniej czującego się pod koszami Ante Tomića (8zb i 3as na mecz). Chorwaci wydają się mieć więcej atutów.

Ostatnie spotkania na ME: 84:79 dla Chorwacji w 2011 roku, na Litwie oraz 92:77 w 1995 roku. Bilans 2-0 dla Czerwono-Niebieskich.

Hiszpania – Grecja (17:45, Polsat Sport News)

Faworyci Mistrzostw – Hiszpanie (1-1) – czyli obrońcy tytułu mogą już w pierwszym meczu oddalić znacząco greckie nadzieje na awans do ćwierćfinału. Grecja (0-2) bowiem zaczyna II fazę ME od bardzo niekorzystnego bilansu; bez wygranej. O ile Hiszpanie w miarę radzą sobie bez swoich liderów Paua Gasola i Juana Carlosa Navarro, o tyle Hellada wygląda już dużo gorzej bez Sofoklisa Schortsanitisa czy Theo Papaloukasa i Nicka Calathesa.

Liderzy: Vassileos Spanoulis (13.7 pkt i 1.3 przech) vs. Marc Gasol (10.8 pkt, 8.4 zb i 2.0 as)

Mocna strona: Zespół grecki bazuje na indywidualnych popisach Spanoulisa oraz Zisisa czyli umiejętnościach strzeleckich swoich obwodowych. Grecy jako nieliczni w tym turnieju mogą pochwalić się ponad 61% skutecznością rzutów za 2pkt. Bolączką ich są natomiast zbiórki (33 to o 5 mniej niż zbierają Hiszpanie) i straty (14.8 to o trzy więcej niż Hiszpanie). Trener Juan Orenga może natomiast liczyć na swoje gwiazdy, Marca Gasola, Rudy’ego Fernandeza czy Jose Calderona, wokół których kręci się ofensywa południowców. Gorzej niż na poprzednich Eurobasketach prezentuje się ławka Hiszpanów i być może w wysokiej intensywności oraz mniej zbilansowanej niż w poprzednich latach sile rezerwowych Grecy mogą uptarywać kluczu do sukcesu. By to osiągnać muszą zagrać najlepiej jak potrafią w obronie, stwarzając stałą presję na obwodowych rywala.

Ostatnie spotkania na ME: w sumie spotkali się oni aż 15 razy na Mistrzostwach Europy. Aż 11 razy wygrywali Hiszpanie, a ostatnie wysokie zwycięstwo Espany padło ich łupem na polskim Eurobaskecie , w 2009 (64:82).

MECZ DNIA: Słowenia – Włochy (21:00, Polsat Sport News)

To będzie bardzo interesująca batalia o być albo nie być Słoweńców w dalszej fazie Mistrzostw. Każda bowiem kolejna porażka może wyeliminować gospodarzy z walki o topową ósemkę, stawka potyczki jest zatem 100 razy większa aniżeli mecz z Polakami (który wyraźnie przegrali). Słoweńcy (1-1) będą znów liczyć na szybkość i skuteczność braci Dragić, a także na efektywniejszą grę pod koszem duetu Begić-Vidmar (przeciwko Polsce praktycznie grali bez energii). Włosi to także dwie indywidualności, aspirujące do miana MVP turnieju – Marco Belinelli (będący w życiowej formie podczas ME) oraz Gigi Datome (świeżo upieczony gracz ligi NBA).

Liderzy: Goran Dragić (13.8 pkt, 5.0 as, 1.4 przech) vs. Marco Belinelli (15.8 pkt, 1.3 przech)

Mocna strona: Śmiem twierdzić, że poza własnymi ścianami gospodarze nie mają mocnych stron bowiem nierówno gra ich lider Goran Dragić oraz miejscowi kompletnie nie radzą sobie z defensywą strefową. Gdybym był w skórze trenera Simone Pianigianiego to od drugiej kwarty potyczki pokusiłbym się o strefę w obronie, z którą Słowenia kompletnie sobie nie radziła z Chorwacją oraz Polską. Bolączką zespołu gospodarzy jest również tylko 69 oczek na mecz, przy blisko 9 punktach więcej w ataku Włochów. Silną bronią Italii jest dystansowe granie na poziomie 46%, przy czym gospodarze odbijają się tylko od progu 30% (29.4). Jeśli Słowenia chce dominować to musi uruchomić swoje wieże, zbierające średnio o 6 piłek więcej od najbliższego rywala (39-33 w tym elemencie). Nie ukrywajmy, że jeśli miejscowi chcą awansować to muszą dziś zatrzymać Belinelliego.

Ostatnie spotkania na ME: Liczby przemawiają na korzyść Słowenii, bowiem w 5 na 6 potyczek podczas Eurobasketów zwyciężali właśnie oni. W 2007, w Hiszpanii, kiedy obie ekipy grały w grupie z Polską, gospodarze dzisiejszego turnieju wygrali jednym punktem (69:68). Jak będzie teraz?