Play-offs 2013 – dzień dwudziesty trzeci

ciekawostki statystyczne

MIAMI HEAT 88:65 CHICAGO BULLS (3-1)

– Wszystko wróciło do normy. Po Game 1 przyszedł mecz drugi, w którym Heat zniszczyli Bulls. Po G3, w którym walka o zwycięstwo toczyła się do samego końca, nastąpił G4, gdzie Heat znów zniszczyli Bulls. Niestety dla tych drugich, przegrywają w serii 1-3 przed kolejnym meczem w Miami. W erze Big Three Heat jeśli przegrywali pierwszy mecz serii play-offs, za każdym razem wygrywali cztery kolejne. Tak może stać się również i w tym przypadku. Nie wolno jednak zapominać o Chicago, które nie poddaje się mimo tylu kontuzji. Oby za rok zaatakowali w pełnym składzie – z pewnością będzie ciekawiej.

– Tylko dwóch graczy Heat zanotowało dziś double-digits, ale patrząc na „zdobycz” Bulls, to w zupełności wystarczyło. LeBron James zanotował 27 punktów, 7 zbiórek i 8 asyst (9-20 FG), 14/6 oraz cztery bloki dołożył Chris Bosh (7-10 FG). Po raz pierwszy w tej serii zwycięstwo na deskach nie dało wygranej w całym meczu – Heat przegrali tablice 36-46 (Chicago 19 zbiórek w ataku, 12 punktów drugiej szansy), ale trafili 48,5% rzutów z gry, o 22,8 pkt proc. lepiej od gospodarzy. To dwunasta największa różnica w skuteczności z gry w ostatnich 27 edycjach play-offs, ale wcale nie rekord serii – w G2 wyniosła ona 24,5%.

– Wiem, że na to czekaliście – Bulls trafili 25,7% rzutów z gry, w tym 2 z 17 trójek. Komentarz jest zbędny. 65 punktów to ich negatywny rekord organizacji w PO (poprzedni – 69 pkt przeciwko Pistons w 2007 roku) . Heat stracili mniej punktów w play-offs tylko dwa razy – w 2004 roku z Hornets (63) i siedem lat wcześniej z Orlando (64). W tym pierwszym meczu Szerszenie trafiły 24,4% rzutów z gry i to wciąż jest najlepszy wynik obrony Heat w historii organizacji. Jeśli chodzi o Bulls – wspomniane 25,7% skuteczności z gry przebiło poprzedni najgorszy rezultat o 5,4% (1990 vs. Detroit). Ostatnią drużyną z tak niskim procentem trafionych rzutów w meczu play-offs byli.. Hornets, w 2004 roku z Heat, tak.

Najgorzej Byki spisały się w trzeciej kwarcie, kiedy zdobyły 9 punktów („rekord” organizacji w play-offs) na 2-13 z gry.

– Bad Luck Brian gra w Drive to the Finals, dzisiejszej nocy wybrał Nate’a Robinsona (0-12 FG, 0 pkt, 3 zb, 4 ast). W ostatnich 27 latach tylko jeden gracz miał w play-offs mecz, w którym oddał tak wiele rzutów z gry bez żadnego trafienia. W Finałach 2010 roku, dokładnie w Game 3, Ray Allen spudłował wszystkie 13 rzutów z gry. On jednak zdobył jakieś punkty z linii, natomiast Robinson został dodatkowo pierwszym graczem w erze shot-clock (od 1954), który w meczu play-offs nie zdobył punktu przy więcej niż 10 próbach z gry.

Najlepszym strzelcem Bulls był Carlos Boozer (14 pkt, 12 zb), chociaż nie jest to chyba odpowiednie miano dla gracza, który trafił 3 z 14 rzutów z gry. 12 punktów i 5 zbiórek miał Jimmy Butler (4-10 FG). Wreszcie pojawił się Rip Hamilton, który z ławki trafił 4 z 11 rzutów (11 pkt) w 22 minuty. Inny rezerwowy, Taj Gibson, prawie zanotował double-double (10 pkt, 9 zb). Joakim Noah (6 pkt, 9 zb) trafił tylko jeden z sześciu rzutów.

OKLAHOMA CITY THUNDER 97:103 MEMPHIS GRIZZLIES (1-3) OT

– Tutaj coś się działo, ale też mamy 3-1, również po trzech kolejnych zwycięstwach. Grizzlies odrobili dziś 17 punktów straty z pierwszej połowy i dzięki temu już w najbliższym meczu w Oklahomie będą mogli wywalczyć pierwsze Finały Konferencji w swojej historii. Drużyny, które prowadzą w serii 3-1, wygrywają w 96,2% przypadków (202-8).

Mike Conley miał 24 punkty (7-21 FG), po 23 dorzucili podkoszowi Marc Gasol (11 zb, 6 blk, All-Defensive Second Team i Defensive Player of the Year – to ma sens) i Zach Randolph (12 zb). 10 punktów, 6 zbiórek i 3 steale zanotował Tony Allen. 9 punktów z 9 rzutów zdobył Jerryd Bayless, który w 26 minut z ławki był +18 (najlepszy wynik w meczu). Grizzlies są 5-0 u siebie w tych play-offs, a od pierwszego pełnego sezonu, w którym coachem był Lionel Hollins (od 2009/10), wygrali 11 meczów, w których odrobili min. 17 punktów straty. W tym okresie to najlepszy wynik w całej lidze.

Po raz pierwszy w tym sezonie (RS+PO) w meczu przeciwko Oklahomie trzech graczy jednej drużyny zdobyło ponad 20 punktów.

– Pytanie o to, kto był najlepszym strzelcem Oklahomy, ze swoim poziomem trudności nadaje się do audiotele. Kevin Durant zdobył 27 punktów (10-27 FG, 5-7 3pt), 7 zbiórek i 7 asyst, ale znów nie zamknął meczu. Choć w trzech pierwszych kwartach miał dobrą skuteczność 8-14 z gry, w czwartej odsłonie oraz dogrywce spudłował 11 z 13 prób (0-5 w OT). W dodatkowych 5 minutach gry Thunder trafili tylko jeden z dziewięciu rzutów. W 4Q/OT Durant nie trafił żadnego z siedmiu rzutów krytych przez Tayshauna Prince’a (8 pkt, 4 zb, 5 ast).

KD został pierwszym graczem od PO 2008 (Kobe Bryant), który w meczu play-offs miał po trzeciej kwarcie aż 11 pudeł z gry.

18 punktów w 26 minut (6-12 FG) zdobył Kevin Martin. Nareszcie przełamał się Serge Ibaka, który zdobył 17 punktów i zebrał 14 piłek. Skuteczność 6-13 z gry nie jest powalająca, ale na pewno lepsza niż 30,8% w trzech poprzednich meczach serii. 15 punktów, 4 zbiórki i 8 asyst oraz bardzo dobrą skuteczność z gry 6-8 FG (5-5 za dwa) zanotował Reggie Jackson. Kendrick Perkins miał 2 punkty i 5 oddanych rzutów z gry.