Playoffs 2013: zapowiedź serii San Antonio Spurs – Golden State Warriors

Gdybyście jeszcze dwa tygodnie temu powiedzieli mi, że Spurs w drugiej rundzie zagrają z Warriors to powiedziałbym z uśmiechem „śmiało”. Po tym jak ekipa Marka Jacksona wyeliminowała faworyzowanych Nuggets tego uśmiechu już nie ma, ale pamiętajmy wciąż, że to San Antonio rozdaje karty w tej parze.

Zanim przejdę do poszczególnych pojedynków, kluczy do wygranej każdej z drużyn i typu na serię pora na trochę historycznych ciekawostek.

Zacznijmy od tego, że Warriors nie wygrali w San Antonio od… 14 lutego 1997, czyli nigdy nie byli tam górą w erze Tima Duncana. Dlaczego to istotne? Spurs mają przewagę własnego parkietu.

Dodatkowo GSW dostali się do drugiej rundy playoff dopiero trzeci raz w ciągu 22 lat (2007 rok i 1991 prowadzeni jeszcze przez „Run TMC”). Spurs są w PO „od zawsze” i to doświadczenie również może mieć swoją wagę.

Kończąc wstęp – w tym sezonie drużyny Jacksona i Popovicha zmierzyły się czterokrotnie:

  • W San Antonio: 95 – 88 dla Spurs
  • W Oakland: 107 – 101 dla Warriors po dogrywce
  • W San Antonio: 104 – 93 dla Spurs
  • W Oakland: 116 – 106 dla Warriors (mecz, w którym odpoczywał cały trzon SAS)

Kluczowe pojedynki

Duncan vs Bogut

Choć większość osób uważa za bardziej istotny pojedynek, o którym piszę niżej, to ja stawiam na większą wagę walki podkoszowych.

Zacznijmy od informacji na temat zdrowia obu graczy.

Tim Duncan został wczoraj odesłany do domu i nie uczestniczył w treningach z powodu grypy żołądkowej. Trener Popovich jest jednak przekonany, że to nic poważnego i jego lider ma być gotowy na mecz nr 1.

Andrew Bogut tymczasem wyraźnie odżył przy kontuzji Davida Lee i wydaje się, że dopiero teraz jest w pełni sprawny.

Patrząc na to jak Australijczyk radził sobie z rywalami z Denver można mieć wrażenie, że jest w stanie zdominować również Duncana. Trzeba jednak pamiętać, że trójka Faried – McGee – Koufos nie ma w sumie połowy umiejętności ofensywnych TD.

Bogut w serii z Nuggets nie musiał się obawiać wyciągania na półdystans – a Tim uwielbia stamtąd rzucać. To wyciąganie może być problematyczne dla Warriors, ponieważ Andrew jest ich najlepszym zbierającym i mając go kilka metrów od kosza będą narażeni na ofensywne zbiórki. Warriors nie mogą tego zmieniać wystawiając do obrony Carla Landry’ego bo jest po prostu zbyt niski i TD będzie rzucał ponad nim.

Dodatkowo z całym szacunkiem dla McGee i Koufosa – Duncan wciąż wyprzedza ich pod względem pracy nóg o lata świetlne, a to może skutkować wymuszaniem przewinień Boguta.

Z drugiej strony trzeba pamiętać jeszcze o trzech rzeczach. Bogut jest groźny na atakowanej desce i na 100% nie można odpuszczać go schodząc do podwojeń. Stawia też świetne zasłony (jest wielki jak ściana) i do tej pory (jako gracz Bucks) zaliczał dobre spotkania przeciwko Duncanowi.

Tutaj będzie się działo, a muszę jeszcze wspomnieć, że w tej chwili bliższy powrotu na boisko jest Boris Diaw (plecy) niż Tiago Splitter (kostka).

Parker vs Curry

To na co kibice liczę najbardziej, czyli bezpośredni pojedynek dwóch najlepszych zawodników swoich drużyn.

Obaj zawodnicy mają za sobą fantastyczny sezon, ale także urazy które sprawiły, że wiele osób zaczęło w nich wątpić. W pierwszej rundzie pokazali jednak klasę i to, że są gotowi do dalszej walki. Co ciekawe, obaj gracze wypowiadają się o sobie nawzajem dość nietypowo, ale z dużym szacunkiem:

Jest jak Durant, tylko trochę niższy. – Tony Parker, zapytany o to czy kiedyś widział podobnego gracza do Stepha

Tymczasem Curry wymienił Francuza jako jednego z dwóch graczy przeciwko którym najgorzej mu się gra:

Na co trzeba zwrócić uwagę:

  • Parker „żyje” w pomalowanym. Warriors muszą uważać na jego wejścia pod kosz i jednocześnie nie mogą pozwolić mu na zassanie całej obrony bo skończy się to trójką z czystej pozycji.
  • Curry jest świetny w rzutach z dystansu, ale co ciekawe lepiej się czuje w rzucie po dryblingu (szczególnie gdy jest w rytmie) niż w stacjonarnym po odegraniu partnera.
  • Uwaga przy obronie Stepha jest taka, że uwielbia podawać jedną ręką w charakterystycznym półhaku. To jest szczególnie efektywne przy wejściach z prawej strony gdy schodząc do linii końcowej odrzuca piłkę do Landry’ego (półdystans) lub Barnesa/Jacka/Greena (dystans).
  • Parker musi uważać przechodząc pod zasłonami (zwłaszcza Boguta), bo Curry potrzebuje bardzo mało miejsca by oddać rzut.
  • Curry natomiast będzie szczególnie narażony w jednej z ulubionych akcji SAS – Duncan stawiający zasłonę z piłką odgrywa do penetrującego Parkera (środkowy jest związany przy nim, a obrońca zostaje na zasłonie).
  • Obaj nie przepadają za grą fizyczną i to powinna być ważna uwaga dla obrońców.

Ginobili vs Jack

Dwóch jokerów, którzy mimo wielu różnic grają podobnie.

Zarówno Manu jak i Jarrett uwielbiają wymuszać przewinienia. Argentyńczyk przez lata miał najlepszy „head fake” w całej lidze i wystarczyło, że zasymulował zbieranie się do rzutu by wyrywać obrońcę i mieć czystą drogą do kosza (oczywiście na lewą rękę). Jack tymczasem usilnie próbował tego samego w serii z Nuggets bo wie, że nie ma łatwiejszych punktów w PO niż te z linii.

Ciekawe jest jak z Jacka będzie korzystał trener Jackson. Przypuszczam, że doświadczony rozgrywający nie będzie wychodził w pierwszej piątce (raczej nie w G1, potem zobaczymy), ale z pewnością będzie w niej kończył.

Istotna uwaga w przypadku obu – nie wyglądają, ale są bardzo twardzi i niesamowicie ambitni. Inna analogia – gdy pojawiają się na boisku to niezależnie od tego czy mają obok siebie nominalnego pierwszego rozgrywającego (Parker i Curry), czy nie – to oni stają się głównymi playmakerami.

Ich rola w tej serii może być kluczowa ponieważ przy w miarę wyrównanych piątkach o losie serii może decydować postawa rezerwowych. O ile Popovich ma jeszcze poza Ginobilim takich graczy jak Neal, Bonner, Diaw, Blair czy nawet McGrady (raczej nie pogra w tej parze), to Jacksonowi punktów z ławki może dostarczyć praktycznie tylko Jack i Green (Landry’ego traktuję jako gracza S5).

Kończąc wątek zmienników muszę jeszcze napomknąć o dwóch postaciach. W Warriors gra Richard Jefferson, który będzie miał wiele do udowodnienia dawnym kolegom (trzeba uważać na jego trójki). W Spurs rolę zadaniowca do uprzykrzania życia Curry’emu może przejmować Cory Joseph, który grając krótkimi zrywami będzie za nim biegał jak pies za rowerem na wsi (presja na całym boisku).

Popovich vs Jackson

Wydaje mi się, że będzie to pojedynek najlepszych motywatorów w całej lidze (pamiętam o Was Thibbs i Doc).

Popovich ma wojskowe podstawy więc dla niego wszystko może mieć tylko dwa rezultaty – sukces lub porażkę. Jeśli zgubisz krycie, a rywal nie trafi to o tym drugim nawet nie wspomni bo popełniłeś błąd. Nie ma znaczenia czy jesteś nr 1 czy 15 w rotacji. Jeżeli robisz coś źle, on ci to powie.

Jackson natomiast jest niesamowicie elokwentny o czym mogliśmy się przekonać choćby słuchając jego telewizyjnych relacji. Dodatkowo Mark udziela się aktywnie w kościele (wygłasza kazania) co pomaga mu w nawiązywaniu dobrych kontaktów ze swoimi zawodnikami (podczas przemówień widać reakcje ludzi na słowa).

Oglądając serię z Denver można było wielokrotnie usłyszeć krótkie, 2-3 zdaniowe sentencje, którymi motywował swoich graczy jak choćby przypominanie Curry’emu, że jest najlepszym graczem na boisku czy nagradzanie swoich podopiecznych „piątkami” przy linii za dobre zagrania.

Co istotne, obaj szkoleniowcy nie boją się zmian i oglądanie tego jak rotują graczami jest samo w sobie ciekawe. Przykłady? Jackson w najważniejszych momentach serii z Nuggets nie bał się grać trójką debiutantów (Barnes, Green, Ezeli). Popovich w trakcie sezonu nie bał się sadzać swoich liderów, jeśli tylko któryś z jego zmienników grał dobrze (wbrew pozorom to nie jest takie proste).

Co Spurs muszą zrobić by wygrać?

  • Duncan i Parker muszą być agresywni. Obaj muszą atakować rywali, a nie opierać się tylko na rzutach z wyskoku. Jeśli często zobaczymy ich z piłką w drodze do obręczy to jestem spokojny o wynik.
  • Trzeba odpuścić podwajanie. Mając na parkiecie takich graczy jak Curry i Thompson trzeba pamiętać, że każde podwojenie może się zakończyć trójką z czystej pozycji. Dlatego też, o ile np. Steph nie wpadnie w rytm i zacznie trafiać seriami nie spodziewam się podwojeń ani zbyt wiele gry strefą.
  • Naciskać zawodnika z piłką. Kto wie, czy gdyby Nuggets wpadli na to wcześniej to by nie byli teraz na miejscu Warriors. Szczególnie Curry jest podatny na błędy gdy jest mocno naciskany (zwłaszcza od linii końcowej). Jeśli o wyniku będą decydowały końcowe minuty to będziemy mieli obronę na całym boisku i wiele pułapek.

Co Warriors muszą zrobić by wygrać?

  • Utrzymać skuteczność z dystansu. W sezonie zasadniczym Warriors trafiali rekordowe dla swojej organizacji 40.3% rzutów z dystansu. W Playoff ta skuteczność nie spadła i wyniosła 40.1%. Spurs są świadomi jak zabójczą bronią są trójki (sami je uwielbiają) i muszą pamiętać maksymę Jacksona „hand down, man down”.
  • Nie dać się zdominować w pomalowanym. Bogut, Ezeli i Landry muszą przeciwstawić się podkoszowych Spurs. Nie będą mieli jednak łatwego zadania bo przykładowo ciężko im będzie zareagować na duet Duncan – Bonner (obaj wyciągają spod kosza). W pomalowanym jest jednak klucz do tej serii i Warriors to wiedzą.
  • Mieć wsparcie ławki. Sam Jack to zbyt mało w Playoff. Dobrze to widać było w decydującym starciu z Nuggets, gdy kluczem była gra Draymonda Greena. To on, ale także Ezeli i nawet Jefferson będą musieli stanąć na wysokości zadania by powalczyć o wygraną.

Podsumowanie i typ

Po dłuższej przerwie Spurs już nie mogę się doczekać na ich powrót na boisko. Seria z Warriors może być najciekawszą drugiej rundy dla kibiców ponieważ w pozostałych raczej królować będzie defensywa. Tutaj obrona też będzie bardzo ważna, ale mimo wszystko wynik powinien oscylować w granicach 100 punktów każdej z drużyn.

Mój typ, nie może być jednak inny jak wybór Spurs. Stawiam na to, że wygrają jedno spotkanie w Oakland i dowiozą wygraną w stosunku 4-2, by w kolejnej rundzie zmierzyć się z Grizzlies.