Knicks zapewnili sobie drugie miejsce na Wschodzie

pacers-vs-knicksZespół z Nowego Jorku pewnie pokonał wczoraj w Madison Square Garden zawodników Indiany Pacers. I to nawet bez Camrelo Anthony’ego, który w trzeciej kwarcie doznał urazu barku i w ostatniej części meczu w ogóle nie pojawił się na parkiecie. Oznacza to, że w pierwszej rundzie play off dojdzie do serii Knicks – Celtics.

Przed tym pojedynkiem Pacers mieli jeszcze szansę na wyprzedzenie w tabeli Knicks. Warunki były dwa. Musieli wygrać wszystkie spotkania do końca sezonu i liczyć, że ich rywale przegrają pozostałe trzy mecze w bieżących rozgrywkach. Dużo łatwiej jednak powiedzieć niż wykonać. Nowojorczycy skutecznie wybili im to z głowy i zapewnili sobie drugą pozycję w Konferencji Wschodniej.

Gospodarze wygrali wczoraj nawet pomimo tego, że w kolejnym meczu nie zagrali Tyson Chandler i Kenyon Martin, a na pozycji centra w pierwszej piątce wyszedł zatrudniony kilka dni temu Solomon Jones, który skądinąd przez dwa sezony swojej kariery występował w Pacers.

Oznaczało, to że po raz kolejny Knicks grali dużą ilość smallballu z Chrisem Copelandem na centrze broniącym Roy’a Hbberta. Nie wiedzieć jednak czemu, zawodnicy Indiany bardzo mało grali przez post up. Mając taką przewagę w centymetrach pod koszem nie wykorzystywali tego i odpalali trudne rzuty z dystansu. A kiedy już próbowali podać do któregoś ze swoich podkoszowych, to dosyć często kończyło się to głupimi stratami, których popełnili wczoraj aż 26. Knicks zdobyli po nich 33 punkty.

Gospodarze świetnie zaczęli wczorajsze spotkanie, tzn. świetnie zaczął je Carmelo Anthony, zdobywając pierwsze 11 punktów dla swojego zespołu trafiając w tym czasie wszystkie 4 rzuty z gry. Później już tak dobrze nie było i od tego momentu do końca pierwszej połowy spudłował 8 z 9 kolejnych prób. Co prawda na koniec meczu był najlepszym strzelcem Knicks z 25 oczkami na koncie, ale potrzebował do tego aż 23 rzutów. Pewnie zdobyłby więcej punktów, ale w trzeciej kwarcie w walce pod koszem został sfaulowany przez Sama Yonga, doznał lekkiego urazu lewego barku i nie pojawił się już na parkiecie w ostatniej części meczu. Był już nawet gotowy do wejścia na ostatnie 4 minuty spotkania, ale po rzucie Raymonda Feltona przewaga Knicks wzrosła do 12 oczek i trener Mike Woodson zdecydował się nie wpuszczać już Melo na boisko.

Po raz kolejny dobre wsparcie z ławki zapewnił Copeland zdobywając 20 punktów, trafiając 8 z 12 rzutów z gry i świetnie radząc sobie w obronie z Hibbertem, który w ogóle nie potrafił wykorzystać w ataku fizycznej przewagi nad tegorocznym debiutantem. Center Pacers oddał we wczorajszym meczy tylko 5 rzutów, z czego drogę do kosza znalazły tylko 2. Do tego miał kłopoty z faulami, a jeden z nich popełniony na Imanie Shumpertcie został odgwizdany jako faul niesportowy drugiego stopnia.

Knicks prowadzili już 20 punktami po celnej trójce Steve’a Novaka na zakończenie runu 26-6 na przełomie pierwszej i drugiej kwarty. Pacers zmniejszyli później straty do zaledwie 5 oczek na początku trzeciej ćwiartki i 10 w czwartej po rzucie za trzy Georga Hilla, ale następnie punkty Copelanda, trójka J.R. Smitha i rzut Feltona zamroziły spotkanie.

Jednym zawodnikiem Indiany, który mógł zaliczyć ten mecz do udanych był Lance Stephenson. Rzucił 22 oczka, na 50 proc. skuteczności, w tym cztery razy z trzy. Zawiódł Paul George trafiając tylko 3 z 12 rzutów, w tym 1/8 zza łuku. Rozdał co prawda 11 asyst i zebrał 7 piłek, ale Pacees potrzebują od niego dużo lepszej gry, jeśli chcą się mierzyć jak równy z równym w ewentualnym pojedynku w półfinałach Konferencji. A wtedy do składu Knicks na pewno powrócą już Chandler i Martin.

Obydwaj podkoszowi mają już być gotowi na pierwszą rundę play off, w której Nowy Jork zmierzy się z Bostonem. Do tego coraz lepiej po operacji stopy czuje się Rasheed Wallace i trener Woodson powiedział, że weteran może wystąpić w dwóch ostatnich meczach sezonu, jeśli będzie czuł się na siłach.

Wczorajsze zwycięstwo gospodarzy było już 15 w ostatnich 16 spotkaniach. Dzięki temu zapewnili sobie przewagę parkietu przez dwie pierwsze rundy play off i najwyższe miejsce na Wschodzie od sezonu 1993/94.

Knicksom zostały już tylko dwa mecze, dziś z Charlotte Bobcats i w niedzielę z Atlantą Hawks. Możemy się spodziewać, że w obu meczach siły najważniejszych zawodników będą oszczędzane na play off, a pierwsze skrzypce będą grali rezerwowi drużyny z Nowego Jorku.

Pacers z kolei wobec porażki Nets z Raptors nie spadną już na czwartą pozycję. Nawet jeśli przegrają oba spotkania z Celtics i Sixers, a Brooklyn wygra swoje mecze to obie drużyny zakończą sezon z takim samym bilansem, a w tym przypadku tiebreakera ma Indiana, jako zwycięzca swojej dywizji.

Indiana Pacers – New York Knicks 80:90 (15:23, 25:24, 20:22, 20:21)

Liderzy zespołów:

Punkty: Stephenson 22 – Anthony 25

Zbiórki: Hibbert 10 – Smith 8

Asysty: George 11 – Kidd 5

Przechwyty: George, Stephenson 2 – Kidd 4

Bloki: Hibbert 3 – Jones, Smith 1