Clippers lepsi w meczu zapowiadającym Playoffs

05Clippers200px-Memphis_Grizzlies.svgOstatniej nocy w FedExForum odbył się pojedynek, który tak naprawdę mógł być traktowany jako przedsmak nadchodzących Playoffs, ponieważ Memphis Grizzlies, którzy zajmują 5. miejsce na Zachodzie podejmowali 4. drużynę tej Konferencji, czyli Los Angeles Clippers. I prawdopodobnie to właśnie te dwa zespoły będą jedną z par w pierwszej rundzie fazy pozasezonowej.

Z pośród trzech rozegranych spotkań z udziałem tych dwóch zespołów, więcej bo dwa razy lepsi byli Clippers. Obie drużyny ostatnio są w znakomitej formie. Gospodarze z ostatnich 10 meczów wygrali aż 7 pojedynków, w tym z San Antonio Spurs oraz Houston Rockets. Goście natomiast nie tak dawno pokonali derbowych rywali, czyli Los Angles Lakers i obecnie notują serię 4 zwycięstw z rzędu.

Ten mecz świetnie rozpoczął DeAndre Jordan. Zaledwie po 6 minutach gry na swoim koncie zanotował już 8 punktów, co bądźmy szczerz, ale dla niego jest naprawdę dobrym wynikiem. Pierwsze 12 minut tego świetnie zapowiadającego się meczu były naprawdę wyrównane i zakończyły się wynikiem 24:23 na korzyść gości.

Pierwsze minuty drugiej odsłony zdecydowanie lepsze były w wykonaniu Clippers, a rzuty osobiste po faulach zawodników Niedźwiadków powiększały przewagę, która w pewnym momencie sięgnęła 6 punktów. W tej części spotkania widzieliśmy dużo twardej gry pod koszem, przez co sędziowie odgwizdywali przewinienia i gra traciła na jakości widowiska. Po bardzo zaciętej walce graczy po obu stronach po 24 minutach na tablicy widniał remis.

Kolejna kwarta była kontynuacją niezwykłych pojedynków zarówno pod tablicami jak i na obwodzie. W ekipie z Los Angeles tylko trzech zawodników w tej kwarcie oddało celne rzuty, a byli nimi Barnes, Paul oraz Griffin i to właśnie oni przez prawie 12 minut podtrzymywali Clippers. Napisałem „prawie”, ponieważ po „trójce” tego pierwszego na 3 minuty przed końcem Clipps stracili skuteczność, dzięki czemu Grizzlies ze swoją równie słabą grą wraz z kończącą syreną wyszli na 5-punktowe prowadzenie.

Już na początku decydującej kwarty Clipps ruszyli pełną parą odrabiając stracone wcześniej kilka punktów. A po niecałych 6 minutach tej odsłony wyszli nawet na 9-punktowe prowadzenie, lecz nagle ofensywa gości widocznie się popsuła i Niedźwiadki odrobiły kilka punktów. Na 3 minuty przed końcem świetnym step-backiem popisał się Chris Paul i jego zespół prowadził wtedy 3 „oczkami”.

Później przez długi czas obie drużyny miały problem ze zdobyciem jakichkolwiek punktów i kolejne trafienie mogliśmy zobaczyć dopiero na 24 sekundy przed końcem, kiedy to Zach Randolph zmniejszył przewagę do jednego punktu. Gospodarze byli zmuszeni faulować a niecelnym rzutem wolnym zabłyszczał CP3 i różnica punktowa między zespołami wynosiła tylko dwa punkty.

O czas poprosił Lionel Hollins, ale najpierw rzut Mike’a Conley’a został zablokowany przez DJa (piłka trafiła do Grizzlies) a następnie po kolejnym timeoucie wziętym przez szkoleniowca Niedźwiadków ten sam zawodnik (Conley) chciał zagrać do Z-Bo, lecz niezupełnie mu to wyszło i gospodarze stracili swoją szansę na punkty, które dałyby im remis lub prowadzenie. Ostatecznie ten zacięty mecz zakończył się wygraną Clippers 91:87.

W dzisiejszym spotkaniu najlepszym strzelcem w zespole Clipps był Jordan, który równocześnie zaliczył double-double zdobywając 16 punktów i 12 zbiórek oraz 3-krotnie blokując próby rywali. Tuż za nim znajdował się Paul, który dzisiejszego meczu nie może zaliczyć do udanych, ponieważ trafił tylko 6 z 14 oddanych rzutów oraz rozdał tylko 5 asyst.

Świetne spotkanie zanotował Gasol. Hiszpan był bliski sięgnięcia po swoje pierwsze triple-double w karierze, bowiem zdobył 18 „oczek”, a do tego dołożył 15 zbiórek oraz 7 asyst. Natomiast drugim graczem w ekipie Grizzlies, który zdobył podwójną zdobycz był Randolph (16 pkt, 12 zb).

Boxscore:

Clippers: Jordan 16, Paul 13, Griffin 12, Green 10

Grizzlies: Gasol 18, Randolph 16, Prince 13, Conley 12

Skrót z meczu: