Grizzlies z rekordowymi 51. wygranymi po spacerku w Portland

200px-Memphis_Grizzlies.svg220px-Portland_Trail_Blazers.svgBez LaMarcusa Aldridge’a i Nicolasa Batuma drużyna Trail Blazers próbowała stawić czoła gościom z Memphis. Twarda, nastawiona na obronę koszykówka Grizzlies pokazała im jednak miejsce w szeregu, a dodatkowo podopieczni Lionela Hollinsa zanotowali rekordowe dla swojej organizacji 51. zwycięstwo w jednym sezonie.

Najlepszymi graczami przyjezdnych byli Mike Conley – 20 punktów (7/11 z gry), 5 asyst i Zach Randolph – 17 punktów (5/9 z gry), 8 zbiórek.

Drużyna Bilans I kw. II kw. III kw. IV kw. Wynik
Memphis Grizzlies 51-24 32 25 20 17 94
Portland Trail Blazers 33-42 21 25 18 12 76

Przebieg spotkania

Grizzlies dobrze rozpoczęli spotkanie szybko narzucając swój styl koszykówki zmienionej piątce PTB. Trener Stotts rozpoczął z Leonardem i Claverem w pierwszej piątce, a jeszcze przed końcem pierwszej kwarty na parkiecie jednocześnie miał pięciu debiutantów (poza wspomnianą dwójką jeszcze Lillard, Freeland i Barton).

Gospodarze mieli problemy ze zbiórkami. Zawodziła także selekcja rzutów – często ich akcje kończyły się izolacjami i rzutami z półdystansu i dystansu przez ręce obrońców. Grizzlies tymczasem chętnie dogrywali piłkę do swoich podkoszowych (dobrze grał zmiennik – Ed Davis), a to kończyło się albo punktami, albo faulem, albo dobrym odegraniem poza pomalowane.

Jakby tego było mało dla Trail Blazers przestały im wpadać także rzuty z czystych pozycji (Matthews, Claver) i już na początku drugiej kwarty przegrywali 16 punktami.

Przed przerwą mieliśmy jeszcze mały pojedynek Randolpha z Hicksonem, w którym wymieniali się celnymi rzutami. Ostatecznie zespoły schodziły do szatni przy prowadzeniu gości 57-46.

Kibiców drużyny z Oreganu mogły denerwować forsowane rzuty dobrze pilnowanych Matthewsa i Lillarda. Brakowało także większej produktywności zmienników, ale nie od dziś wiadomo, że ławka Trail Blazers jest bardzo uboga. Poza Joelem Freelandem reszta rezerwowych trafiła tylko 2 z 17 oddanych rzutów…

Mały plus należy zapisać tylko na korzyść Erica Maynora, który choć był nieskuteczny to rozdał aż 10 asyst. Co ciekawe, podobnie robił Jerryd Bayless, który w całym meczu miał 0/8 z gry i 7 asyst.

W trzeciej kwarcie PTB mieli ostatnią szansę by złapać rywali. Na niecałe 6 minut do końca zbliżyli się na dystans 7 punktów (63-56), ale to goście zdobyli 9 kolejnych oczek i do końca meczu byli już niezagrożeni by wygrać po raz 51 w sezonie.

Końcowa przewaga dobrze pokazuje dysproporcję w dyspozycji obu zespołów wczoraj. Trail Blazers bardzo brakowało Aldridge’a i Batuma (w sumie zdobywają blisko 35 ppg). Dodatkowo, Grizzlies zbytnio się nie forsowali. Gdyby byli maksymalnie zmobilizowani to mogliby wczoraj bez problemu rozbić gospodarzy 30 punktami.

Cichym bohaterem zawodów był Tony Allen, który bardzo utrudniał życie obwodowym graczom drużyny z Portland. Obrońca w pojedynkę wyszarpał tyle samo przechwytów (5) co cała drużyna PTB łącznie.

Filmowe podsumowanie spotkania

Boxscore

Grizzlies: Randolph 17, Prince 6, Gasol 6, Conley 20, Allen 14, a także Arthur 2, Daye 3, Davis 12, Leuer 2, Pondexter 10, Pittman 0, Bayless 2, Dooling 0

Trail Blazers: Claver 7, Hickson 17, Leonard 10, Lillard 17, Matthews 12, a także Freeland 7, Babbitt 0, Smith 2, Maynor 2, Barton 2