Bulls wygrywają defensywną batalię w Chicago

Pacerschicago bulls logoMająca cały sezon problemy z kontuzjami drużyna z Chicago wczoraj musiała radzić sobie nie tylko bez wciąż nieobecnego Derricka Rose’a, ale także uskarżającego się na kontuzję stopy Joakima Noah.

Prawdziwa defensywna batalia potoczyła się jednak po ich myśli dzięki iskrze dostarczonej przez zadaniowców – Nazra Mohammeda, Taja Gibsona i Daequana Cooka.

Drużyna Bilans I kw. II kw. III kw. IV kw. Wynik
Indiana Pacers 43-27 22 22 23 17 84
Chicago Bulls 37-31 16 23 29 19 87

Przebieg spotkania

Jakby mało było urazów po stronie Bulls w trakcie meczu kolejny raz ucierpiał Hinrich i jego status przed dzisiejszym meczem z Timberwolves jest niepewny. Podobnie nieznana jest sytuacja Daequana Cooka, który po świetnej akcji w obronie w czwartej kwarcie zderzył się z kamerzystą i przy pomocy sztabu medycznego musiał udać się do szatni. Trener Thibodeau zapowiedział już także, że na te zawody nie będzie miał dostępnego Noah.

Kończąc wątek urazów trzeba także wspomnieć, że Pacers do meczu przystąpili bez Davida Westa (bóle pleców), a po pojedynku z Bulls na kontuzję palca dłoni narzekał Paul George.

Wracając do meczu. Spotkanie dużo lepiej rozpoczęło się dla gospodarzy, którzy szybko zbudowali przewagę. Obaj trenerzy mieli w planie wykorzystanie absencji kluczowych zawodników rywali więc z jednej strony bardzo aktywny w ataku był Hibbert (8 rzutów w pierwszej kwarcie), w drugiej agresywnie (choć niezdarnie) grał Boozer.

Granie do mającego przewagę nad doświadczonym Mohammedem Hibbertem się opłaciło. Wkrótce Pacers odrobili straty, a dodatkowo obudził się Paul George, który wraz z Hillem bardzo dobrze grał na linii podań miejscowych i ich straty przekuwał w łatwe punkty pod drugim koszem.

Od drugiej kwarty coraz bardziej interesujący robił się pojedynek George’a z Luolem Dengiem. O ile gracz Franka Vogela grał sporo w izolacji, o tyle skrzydłowy Bulls głównie wykorzystywał świetne podania kolegów po ścięciach lub przewagę siły grając w post-up.

Co ciekawe, znający się na rzeczy komentatorzy z Chicago, porównywali George’a z Pippenem. O ile w pierwszej chwili brzmi to jak bluźnierstwo, o tyle jak się nad tym dłużej zastanowi to widać wiele podobieństw.

Przewaga Pacers utrzymywała się do ostatniej akcji trzeciej kwarty gdy po wejściu Cooka Bulls osiągnęli wynik 68-67. Po tym jak wcześniej niesportowym przewinieniem ukarany został Robinson można było odczuć, że teraz to gospodarze mają przewagę psychologiczną.

Gracze Thibodeau to wykorzystali. Zapunktował ponownie Cook, potem MohammedGibson, a przewaga wzrosła już do siedmiu oczek.  Pacers walczyli, ale Gibson i później Boozer cały czas utrzymywali bezpieczny dystans.

Trochę zamieszania wprowadziły dwie trójki Hilla w ostatniej minucie, a druga z nich połączona z rzutem wolnym sprawiła że na 40 sekund do końca było tylko 87-84.

Po wejściu pod kosz spudłował Hinrich, ale Paul George dwukrotnie nie trafił z dystansu rzutów, którymi mógł doprowadzić do dogrywki i drużynie z Chicago udało się uniknąć sweepu przez Pacers w sezonie zasadnicznym.

Przez cały mecz zastanawiałem się dlaczego bardziej agresywny nie jest George Hill. Jakkolwiek doceniam obronę Hinricha, tak rozgrywający Pacers jest po prostu szybszy i silniejszy i powinien wykorzystywać to w pojedynkach jeden na jednego. Podobnie w sytuacji gdy grał Robinson – wzrost Hilla powinien robić różnicę. Tutaj muszę wbić szpilkę w trenera Vogela – powinien był na to zwrócić uwagę.

Filmowe podsumowanie spotkania

Boxscore

Pacers: Hansbrough 7, George 23, Hibbert 18, Hill 11, Stephenson 10, a także Pendergraph 6, Young 0, Green 5, Mahinmi 4, Augustin 0, Johnson 0

Bulls: Boozer 18, Deng 20, Mohammed 11, Hinrich 2, Belinelli 4, a także Gibson 11, Radmanovic 0, Butler 3, Teague 0, Robinson 9, Cook 9