Wielki comeback Rockets zapewnia im wygraną

timberwolves-mn-logo-nba2houston-rockets-logoNiewiele brakowało, żeby doszło do niespodzianki w piątkowym spotkaniu Houston Rockets z Minnesota TimberWolves. Prowadzeni przez byłego trenera Houstończyków – Ricka Adelmana gracze z Minneapolis prowadzili do przerwy już 18 pkt, ale wielki zryw, którego inicjatorami byli James Harden oraz Jeremy Lin pozwolił nadrobić straty ekipie gospodarzy i ostatecznie wygrać mecz 108-100.

Oba zespoły przed tym meczem znajdowały się na zupełnie innych biegunach tabeli konferencji Zachodniej. Dodatkowo trapiona kontuzjami ekipa Leśnych Wilków myśli już chyba tylko o tym, żeby ten sezon już jak najszybciej dobiegł końca. Inne cele natomiast przyświecają graczom Houston Rockets, którzy walczą o wyczekiwane w ich obozie od trzech lat rozgrywki play0ff.

Pierwsza kwarta dość wyrównana nie zapowiadała niczego złego dla ekipy Rakiet. Mimo, że po 12 minutach deficyt punktowy do rywali wynosił 5 punktów to w dobrych nastrojach mogli przystępować do drugiej odsłony.

Tutaj jednak niespodziewanie to goście systematycznie powiększali swoją przewagę, a kluczowa była końcówka drugiej części, którą to koszykarze z Minneapolis zakończyli serią 13-2. Bardzo ważną rolę odrywał wówczas na parkiecie J.J Barea, który po 24 minutach miał na swoim koncie 8 pkt, które zdobył w drugiej kwarcie. W zespole z Houston główną opcją w ataku był James Harden, ale nie otrzymywał on wystarczającego wsparcia ze strony kolegów i to jest główna przyczyna 18 punktowego prowadzenie TimberWolves do przerwy.

Po przerwie do roboty jednak zabrali się Jeremy Lin i wspomniany Harden. Wzięli na siebie całkowicie odpowiedzialność za grę w ofensywie i przyniosło to bardzo dobre efekty. Po 24 minutach Teksańczycy mieli na swoim koncie 39 pkt, a w samej trzeciej kwarcie rzucili rywalom 35 oczek. To pokazuje jak wielka zmiana zaszła w grze podopiecznych coacha Kevina McHale’a. Wspomniana dwójka rzuciła wspólnie 27 punktów z 35 całej drużyny zdobytych pomiędzy 24, a 36 minutą gry. Ekipę gości starał się jeszcze ratować Derick Williams, który był aktywny zarówno w ataku jak i pod koszem, ale na rozpędzonych Rockets okazało się to za mało.

Po trzech kwartach na prowadzeniu byli jeszcze zawodnicy ze stanu Minnesota, ale zostało one zmniejszone już tylko do 6 pkt. To co wydawało się nieuchronne nastąpiło na niecałe 9 minut przed końcem meczu. Szybka kontra Rakiet, w której Harden podaje do Lina, a ten lay-upem doprowadza do remisu 82-82.

W dalszej części ważną rolę odegrał rezerwowy Greg Smith. Podkoszowy Teksańczyków dawał ważne punkty, które pozwoliły zdobyć prowadzenie jego zespołowi. Rzutem, który przypieczętował zwycięstwo gospodarzy była trójka Chandlera Parsonsa na 102-92 na minutę i trzy sekundy przed syreną kończącą mecz.  Dało to już pewność kibicom Rakiet, że ich przeciwnicy już się nie podniosą. Ostatecznie Houston pokonuje Minnesotę TimberWolves 108-100.

Rakietom udało się w tym spotkaniu nadrobić 20 pkt stratę, bowiem pierwsze punkty po przerwie zdobył Greg Stiemsma i było 59-39. Potem jednak już wiodącą rolę na parkiecie Toyota Center odgrywał duet Lin-Harden.

Mimo niesamowitej pogoni jaką zaprezentowali jego podopieczni swojej złości nie krył po meczu nie krył trener Kevin McHale:

„They normally just frustrate me. Tonight, they made me mad. They responded, and that’s credit to them. … They do stuff that makes me just shake my head a lot, then they do stuff like that second half, and all is right in Rockets land.”

W jego zespole najlepszym strzelcem był James Harden, który zawody ukończył z 37 punktami, 7 zbiórkami i 8 asystami. Drugi z bohaterów Rockets, a więc Jeremy Lin rzucił dla swojego zespołu 24 punkty oraz asystował ośmiokrotnie. Dobrze na tablicach spisywał się Omer Asik, który miał aż 5 ze wszystkich 11 zbiórek zaliczył pod atakowanym koszem.

Sześciu graczy gości zdobyło 10 lub więcej punktów, czego najskuteczniejsi byli Derick Williams i J.J Barea, którzy zapisali na swoim koncie po 19 punktów. Ricky Rubio asystował 7 razy dodając do swego dorobku także 14 pkt oraz 7 zbiórek i tym samym był najlepszym graczem w swojej ekipie w dwóch ostatnich statystykach. Szczególnie fakt, że hiszpański rozgrywający był najlepszym zbierającym TimberWolves świadczy o tym, że wysocy gracze Wilków nie zbyt dobrze zaprezentowali się w walce pod koszami.  Greg Stiemsma zaimponował jednak liczbą zablokowanych rzutów rywali, których łącznie miał aż cztery.

Podopieczni Adelmana kolejne spotkanie rozegrają w niedziele w Target Center, a ich rywalami będą New Orleans Hornets. Do Houston natomiast już jutro przyjadą Golden State Warriors, a stawką meczu będzie rywalizacja o 6 miejsce na Zachodzie. Będzie zatem bardzo ciekawie.

MINNESOTA TIMBERWOLVES (22-41) – HOUSTON ROCKETS (36-30) 100-108

(27-22, 30-17, 23-35, 20-34)

D. Williams, J.J Barea po 19 pkt, R. Rubio 14 pkt – J. Harden 37 pkt, J. Lin 24 pkt, C. Parsons 14 pkt