Kobe Bryant i jego etyka pracy

Kobe BryantJeden z trenerów, współpracujących kiedyś m.in. z LA Lakers, podzielił się taką oto historią dotyczącą Kobego Bryanta i jego etyki pracy.

Jestem profesjonalnym trenerem od 16 lat i miałem możliwość współpracy z wieloma zawodnikami, czy to na poziomie licealnym czy profesjonalnym. Aktualnie trenuję z zawodnikami Bengals (Cincinnati Bengals, NFL, przyp. red.)

Po obejrzeniu kilku wsadów, jakie Kobe miał w ostatnich meczach postanowiłem opisać pewną sytuację, która wydarzyła się rok temu. Otóż zostałem zaproszony do Las Vegas, żeby latem pomagać drużynie USA w przygotowaniach do Olimpiady w Londynie. Jak wiadomo, mieli przywieźć złoto. W przeszłości miałem możliwość współpracować z Carmelo Anthonym i Dwyanem Wadem, natomiast był to mój pierwszy raz z Bryantem. Poznaliśmy się trzy dni przed pierwszym meczem pokazowym, na pierwszym dniu treningowym, na początku lipca. Pogadaliśmy chwilę o treningach, ćwiczeniach, jakie cele chciałby Kobe osiągnąć przed sezonem oraz jak bardzo wszyscy chcą zdobyć złoty medal. Potem wymieniliśmy się numerami, a ja dodałem, że jeśli potrzebowałby dodatkowych sesji treningowych, to może się ze mną skontaktować kiedy tylko chce.

W przeddzień pierwszego meczu, leżałem w hotelu i oglądałem Casablancę, była 3.30 nad ranem. Prawie przysypiałem. Zadzwonił telefon, to Kobe. Odebrałem.

– Cześć Rob, mam nadzieję, że nie przeszkadzam?
– Yyy, nie. Co tam, Kobe?
– Tak sobie myślałem, może mógłbyś mi pomóc w treningu?

Popatrzyłem na zegarek, była 4:15 nad ranem.

– Jasne, do zobaczenia za chwilę na sali.

Wyszykowałem się w jakieś 20 minut. Kiedy przyjechałem na salę, zobaczyłem Kobego. Był mokry… zlany potem, tak jakby przed chwilą wyszedł z basenu. Dochodziła 5 rano. Przez następną godzinę i 15 minut trochę potrenowaliśmy. Potem przeszliśmy na siłownię, tam przerobiliśmy trochę ćwiczeń wzmacniających, zajęło to nam ponad 45 minut. Potem wróciłem do hotelu, a Kobe został jeszcze porzucać na boisku. Padłem na łóżko zmęczony, a o 11 następnego dnia musiałem już być na sali. Oczywiście wstałem zaspany, wielkie dzięki, Kobe. Wsunąłem jakąś bułkę i pojechałem na trening.

Następną część pamiętam doskonale. Wszyscy zawodnicy z drużyny USA byli na boisku, rozluźnieni przed pierwszym meczem. LeBron rozmawiał z Melo, Coach K coś tłumaczył Durantowi. Po prawej stronie sali Kobe samotnie rzucał do kosza. Nasza rozmowa miała następujący przebieg. Podszedłem do niego, poklepałem po ramieniu i zagadałem:

– Odwaliłeś kawał dobrej roboty dziś rano.
– Hm?
– No wiesz, ten trening. Dobra robota.
– Aaa, tak. Dzięki, Rob. Doceniam to.
– Kiedy skończyłeś?
– Co skończyłem?
– No rzucać. O której wyszedłeś z sali?
– Właśnie kończę. Chciałem trafić ponad 800 rzutów, więc teraz kończę.

Szczęka opadła mi na ziemię. Matko Boska. Właśnie wtedy zdałem sobie sprawę, dlaczego w poprzednim sezonie grał na tak dobrej skuteczności. Każda historyjka o jego pracowitości, poświęceniu, każdy jego cytat o ciężkiej pracy przypomniały mi się wtedy, w tym momencie. Dlatego nie dziwcie się, że robi postery na zawodnikach młodszych od niego o 10 lat, a wcześniej prowadził w NBA z najwyższą średnią punktów na mecz.

Musicie przyznać, że to historia niesamowita. W komentarzach pod tym postem pojawiło się kilka dodatkowych ciekawostek. Jedna z nich tylko potwierdza to, jak dużo pracy Kobe wkłada w swoje treningi.

Mój ojciec był członkiem sztabu treningowego LA Lakers od 1993 do 2002. Opowiadał mi jak kiedyś musiał zostać do późnej nocy, żeby pomóc jednemu z zawodników, który przechodził rehabilitację. Asystent trenera, Bill Bertka, miał za zadanie powstrzymywanie Bryanta przed dodatkowymi treningami z obawy przed przetrenowaniem. Po tym, jak dowiedzieli się, że Kobe przychodzi na sale kilka godzin po treningu, zmusili go do oddania swojego dorobionego klucza. Podobno był duży beef między zarządem drużyny a Bryantem o to, w jaki sposób trenuje Kobe i jak dużo czasu poświęca treningom.

Kobe odnosił wrażenie, że był dla nich bezwartościowy, że był tylko mięsem i gdyby coś mu się stało, to zwolniliby go z LA bardzo szybko. Pewnego dnia powiedział do Jeanie (Buss, przyp. red.) „Jeśli nie potrafią znieść mojego najgorszego zachowania, to nie zasługują na moje najlepsze.” Dotarło to do Jerry’ego Westa, który zrobił sobie z Bryantem dość długa posiadówę.

Wracając do historii. Mój ojciec jest na sali i pomaga przy rehabilitacji. Koło 1 w nocy Kobe mija ich, idzie w stronę boiska. Kiedy ich zauważył, powiedział do nich: Gówno widzieliście! Kiedy ojciec wychodził z treningu, było przed 3 rano, Kobe wciąż był na boisku. Następnego dnia spytał Kobego jak wszedł do budynku skoro nie miał już klucza. Kobe się tylko zaśmiał i odpowiedział: Mam swoje sposoby.
Kilka dni później, ojciec zauważył, że przy mało uczęszczanym wejściu, w drzwiach była wetknięta skarpeta przy progu, tak żeby się nie zamykały do końca. Mój ojciec nigdy nie sprzedał Kobego. Bardzo możliwe, że Kobe robi tak do dzisiaj.

Komentarze do wpisu: “Kobe Bryant i jego etyka pracy

    1. hahahaha!! Dokładnie. Dlatego nigdy nie będzie zasługiwał by LAL byli jego drużyna. Howard to idealna druga opcja w drużynie. Ale nie największa gwiazda.

    2. Bo kubek nie gwiazdorzy tylko przykłada sie do treningów. Bo kubek to ewenement tak jak MJ czy Bron a Howard to gracz powyżej średniej który gra w czasach gdzie jest jednym z lepszych. W tym sezonie po wyleczeniu kontuzji juz tak nie zachwyca.

  1. Wszystko jasne. Jedzie na dopalaczach i białym proszku :-)

  2. Kobe wciąga !!!!
    W sumie to nic dziwnego skoro robi miazge praktycznie ze wszystkich w tej lidze a przecie nie ma 20 lat !!

  3. no ladnie

    a potem sie okazuje ze jak armstrong – koks, chemia, dzifki lasery

    ludzie tyle nie wytrzymuja chyba ze kokaina sory lubie bajki coachow, motywacyjne opowiesci a jak przyjdzie co do czego to sterydy ;)

  4. Dwyane Wade, a nie Dwayne. Gość gra już 10 lat w lidze, najwyższa pora zapamiętać ;)

  5. O ile się nie mylę to na IO zawodnicy są badani na obecność niedozwolonych środków :)

  6. wychodzi na to że Koby rzucał te 800 razy przez ponad 24 godzin.. od rana do następnego dnia 11….

    1. Chyba nie zajarzyłeś koleś. To działo się wszystko tego samego dnia. Poza tym, może chciał mieć „ponad” 800 trafionych albo i trafionych z rzędu. Tacy ludzie robią na prawdę mega rzeczy żeby osiągnąć to co pokazuje Kobe. W innym razie Ty sam mógłbyś być na jego miejscu…

  7. Czegoś tutaj nie czaje…
    Najpierw jest „Potem wróciłem do hotelu, a Kobe został jeszcze porzucać na boisku. Padłem na łóżko zmęczony, a o 11 następnego dnia musiałem już być na sali. ”
    a dalej „-Odwaliłeś kawał dobrej roboty dziś rano”

    Kupy się to nie trzyma.

    1. właśnie
      Wygląda na to że Kobe od 7 do 11 trafił 800 razy a ile rzucił??? 1000-1300 razy?
      4 godziny to 240minut x60sec. Wychodzi 1 rzut na 15 sekund. Możliwe, pod warunkiem ze nie biegał po piłkę tylko rzucał stojąc centralnie pod koszem.

  8. edi qrde tak ciezko zczaic ze „nastepny” dzien goscia kladacego sie rankiem spac to jest ten sam dzien :) tylko ze pare godzin pozniej ?

    nie masz tak nigdy?

  9. Dla wszystkich ignorantów- koks, „białko” jak to ładnie nazwaliście mam ogromnie negatywny wpływ na zdrowie, człowiek biorąc to od 17 lat pewnie nie miałby wątroby, przy duzej dozie szczęścia byłaby ona do wymiany.

  10. Najlepszego!!! Kolejnego 6 Misia!!! Co raz mniej takich graczy jak on :/ a co do koksów to spójrzcie jak wyglądają obecne gwiazdeczki ;)

  11. Naprawdę Cebulaki to jest wzruszające , popłacze się razem z wami .

Comments are closed.