Bohater i antybohater tygodnia 2012/2013 (7)

header-image.png

Witam! Kolejny tydzień za nami. NBA charakteryzuje się pewną cechą – emocji nigdy nie brakuje. Nie inaczej było tym razem. Byliśmy świadkami wielu naprawdę dobrych widowisk. Nie brakowało emocji, które trzymały w napięciu aż do końcowej syreny. Nie brakowało świetnych występów indywidualnych. Zdarzały się również zagrania, które lepiej wyrzucić z pamięci. Z tego wszystkiego, jak co tydzień, wybrałem bohatera oraz antybohatera.

 BOHATER TYGODNIA:

Damian Lillard – w wyścigu o tytuł najlepszego pierwszoroczniaka obrońca Blazers chyba coraz bardziej oddala się konkurencji. Lillard świetnie wkomponował się do zespołu. Nie brakuje mu pewności siebie. Już w pierwszym sezonie na parkietach NBA nie boi się brać ciężaru odpowiedzialności na swoje barki. Jest niezwykle ważnym elementem PTB. Forma całego zespołu często uzależniona jest od jego formy. Wszystkie te argumenty zostały potwierdzone w meczu z New Orleans Hornets. Lillard zagrał jak prawdziwy lider i zdobył zwycięskie punkty. Przyszłość należy do niego!

 

 

ANTYBOHATER TYGODNIA:

Anderson Varejao – to nie był dobry tydzień dla „Cavs”. Przegrali z Pacers, Knicks, Bucks i Raptors. Varejao zbyt wiele nie zrobił, aby było inaczej. Najpierw podczas meczu z Indianą zanotował 0/9 z gry. Jak na centra to wynik bardzo, ale naprawdę bardzo, tragiczny… Z kolei w meczu z NYK ten brazylijski koszykarz mógł odmienić losy rywalizacji. Cleveland przegrywało dwoma punktami na sekundę przed końcem, a Varejao stanął na linii rzutów wolnych. Gdyby dwukrotnie trafił to byłaby dogrywka. On jednak wykorzystał tylko jedną ze swoich prób i Knicks mogli cieszyć się ze zwycięstwa. Varejao zbiera podczas obecnego sezonu sporo pozytywnych opinii, ale miniony tydzień z całą pewnością nie był dla niego udany…

Varejao_funny