Lakers roznieśli Mavs

Los Angeles Lakers zrewanżowali się Dallas Mavericks za inauguracyjną porażkę z ostatniego dnia października i rozgromili rywali 115-89, już do przerwy rozstrzygając wynik meczu.


Przyznam się wam, że oglądałem to spotkanie tylko do początku trzeciej kwarty, kiedy Lakers jak gdyby nigdy nic odskoczyli sobie na ponad 30 punktów i emocje się skończyły, o ile takie były po niesamowitych pierwszych 24 minutach w wykonaniu podopiecznych Mike’a D’Antoniego.

Metta World Peace już do przerwy trafił 4 z 5 rzutów za trzy, Kobe Bryant 6 z 10 z gry, rozdając przy tym 5 asyst. Lakers trafili 58,5% rzutów z gry, 8 na 10 trójek, zatrzymując Mavs na 38.1% w pierwszej połowie. Świetna praca na deskach (a właściwie wykorzystanie niemocy graczy Mavs) MWP i Antwna Jamisona (11 pkt, 11 zb do przerwy) pozwoliła „Jeziorowcom” wygrać w pierwszych 24 minutach walkę na tablicach w miażdżącym stylu, 28-14.

65-38 do przerwy i coach Mike mógł rozdysponować minuty pomiędzy rezerwowych. Pod koniec trzeciej kwarty przewaga urosła już nawet do 37 punktów, a Lakers w końcu przełamali niemoc i wygrali pierwszy w sezonie mecz na wyjeździe.

Lakers rzucili tak często przypominane w kontekście D’Antoniego 115 punktów, ale trzeba wziąć poprawkę na fakt, że Mavs maja obecnie 27. obronę w lidze (101.3 pkt/mecz). Pochwalić należałoby jednak defensywę LAL. Zatrzymanie Mavs na 37% z gry, zaledwie 18 punktach z pomalowanego do przerwy i wymuszenie 15 punktów po stratach w tym czasie, to zasługa twardej gry pod koszem, zaangażowania na obwodzie i walki o każdą piłkę.

Mavs nie mieli jakichkolwiek argumentów, a trafiający do tego meczu 58% za trzy O.J. Mayo rozegrał najgorszy mecz w sezonie. Lider zespołu z Dallas nie trafił żadnego z 5 rzutów zza łuku i zdobył tylko 13 oczek. 16 punktów w 17 minut z ławki dał Vince Carter, ale 9 z nich po przerwie, kiedy oglądaliśmy na parkiecie głównie rezerwowych.

Kobe Bryant w pierwszej kwarcie nie oddał nawet jednego rzutu, w czwartej nie wyszedł już na parkiet, ale zakończył mecz z dorobkiem 19 punktów, 5 asyst, ale i 6 strat. Po 19 punktów mieli także Metta World Peace (6 zb, 3 ast) i Antawn Jamison (15 zbiórek!), który w dwóch ostatnich spotkaniach udowadnia, że może być jeszcze bardzo przydatnym rezerwowym.

Dwight Howard miał w sumie skromne dla niego 15 punktów i 7 zbiórek, ale 5 przechwytów oraz 2 bloki, skutecznie odstraszając zawodników Mavs od wbijania pod kosz.

W sumie, mecz bez historii, emocji, zwyczajny blowout, który może dać Lakers sporo pewności siebie i być dla nich pozytywnym kopem w tyłek. Z drugiej strony potwierdza tylko, że za każdym razem włączając spotkanie Lakers nie wiemy czego się spodziewać. Raz świetna gra po obu stronach parkietu, zaangażowanie na maxa, a po dwóch dniach totalna niemoc i wpadka, jak choćby z Kings. Miesiąc rozgrywek prawie minął i tylko potwierdził nam, że 30, a nawet 60 (preseason) to za mało, aby zgrać team. Dużo pracy przed tobą Mike.