Suns wygrali z Nuggets po świetnej drugiej połowie

Phoenix Suns odnieśli czwarte zwycięstwo w sezonie, przerywając serię czterech wygranych z rzędu Denver Nuggets. Marcin Gortat zanotował kolejne double-double i w końcu przełamał się, trafiając z gry.

Drużyna Bilans I kw. II kw. III kw. IV kw. Wynik
Denver Nuggets 4-4 27 30 21 22 100
Phoenix Suns 4-4 23 31 29 27 110

Polski środowy w poprzednim spotkaniu – z Utah Jazz – spudłował wszystkie sześć rzutów z gry, a mecz z Nuggets rozpoczął od czterech niecelnych rzutów. Pierwsze trafienie z gry zaliczył w końcówce trzeciej kwarty, w momencie, kiedy Suns grali najlepszą koszykówkę tego dnia. Punkty Gortata zmniejszyły prowadzenie gości z Denver do jednego oczka, a trafienie za trzy Michaela Beasley’a w kolejnej akcji przyniosło pierwsze od drugiej kwarty prowadzenie Suns. Jak się okazało – prowadzenie utrzymane już do końca spotkania.

Po pierwszej połowie, którą Nuggets wygrali 57-54, niewiele zapowiadało, aby to ekipa z Arizony schodziła zwycięska z parkietu po 48 minutach. Podopieczni George’a Karla skutecznie wykorzystywali błędy zagubionej defensywy Suns, już do przerwy rzucając 17 punktów z kontrataku oraz aż 38 z pomalowanego. W tym okresie pod koszami rządził Kenneth Faried (14 pkt, 11 zb, bez punktów w drugiej połowie), a żaden z wysokich graczy Suns nie był w stanie powstrzymać JaValee McGee (16 pkt, 8-12 z gry), który każdą akcję kończył dunkiem.

Gospodarze tradycyjnie już grali na fatalnej skuteczności, trafiając tylko 39.6% swoich rzutów, przy świetnych 55.8% Nuggets. Sytuacja odmieniła się jednak już w trzeciej kwarcie. Suns zaczęli grać bardzo uważnie i dokładnie w ataku, nie tracąc żadnej piłki. Zresztą właśnie statystyka strat była decydująca o losach spotkania. Zawodnicy Alvina Gentry’ego stracili tylko jedną piłkę w drugiej połowie, a sześć w całym meczu, podczas gdy Nuggets 10 w drugich 24 minutach.

Suns zaczęli twardziej bronić, zmuszając Nuggets do gry dalej od kosza, co przełożyło się na 6 strat w trzeciej kwarcie oraz tylko 6 punktów z pomalowanego. Trzecia ćwiartka zakończyła się runem Suns 13-2, który dał im prowadzenie 83-78 przed ostatnią odsłoną meczu. W niej, Suns grali niezwykle konsekwentnie po obu stronach parkietu, trafiając 60% z gry oraz pozwalając oddać rywalom zaledwie 15 rzutów.

Popisową partię rozgrywał Markieff Morris. Drugoroczniak miał 13 punktów, 6 zbiórek, 5 asyst, 3 przechwyty i +24 w 25 minut na parkiecie. Mimo, że Nuggets w pewnym momencie zbliżyli się nawet na punkt po trafieniu Danilo Gallinariego (15 pkt, 9 zb, 6-16 FG), Suns nie oddali prowadzenia ani na chwilę, a Morris został bohaterem dwóch akcji z rzędu, które właściwie zamroziły wynik tego meczu. Na niespełna trzy minuty przed końcem, silny skrzydłowy Suns trafił dwa rzuty z linii, a po chwili wyrwał piłkę z rąk Ty Lawsona (12 pkt, 8 ast, 4 str), dzięki czemu łatwe punkty zdobył Shannon Brown (19 pkt, 7-16 z  gry), a przewaga jego drużyny wzrosła do 6 punktów (104-98) na 2.15 przed końcem.

Kolejne dwie akcje ostatecznie pozbawiły nadziei kibiców z Denver. W prostej sytuacji błąd kroków popełnił Faried, a rozgrywający udane spotkanie Goran Dragic trafił z szóstego metra przez ręce Lawsona, 106-98 i po meczu. Już ostatnio pisałem, że gra Słoweńca z meczu na mecz wygląda coraz lepiej, a ten mecz tylko to potwierdził. Dragic zanotował 21 punktów, 7 asyst, coraz lepiej współpracując z partnerami. Marcin Gortat, który zaczął trafiać w drugiej połowie, miał 12 punktów, 11 zbiórek, 2 bloki i 2 asysty, a Michael Beasley dodał 16 oczek.

Suns wygrali drugą połowę 56-43, trafiając 53.3% z gry, 4 z 7 trójek oraz ograniczając Nuggets do zaledwie 14 punktów z pomalowanego.

17 punktów, 9 zbiórek, 5 asyst i 3 bloki dla przegranych, którzy przegrali pierwszy raz od pięciu meczów zanotował Andre Iguodala, jednak w ostatniej kwarcie zupełnie przeszedł obok gry.