Phoenix Suns drugi raz z rzędu nie będą dobrze wspominać wyprawy do Utah. Po porażce na koniec poprzedniego sezonu, tym razem podopieczni Alvina Gentry’ego także nie podjęli i zasłużenie przegrali z Jazz 81-94, a zupełnie bezbarwnie zagrał Marcin Gortat.
Drużyna | Bilans | I kw. | II kw. | III kw. | IV kw. | Wynik |
Phoenix Suns | 3-4 | 19 | 24 | 18 | 20 | 81 |
Utah Jazz | 3-4 | 29 | 21 | 27 | 17 | 94 |
Po świetnych ostatnich meczach w wykonaniu Marcina Gortata po obu stronach parkietu, oczekiwania względem naszego zawodnika zdecydowanie wzrosły. Pech jednak chciał, że po dwóch wygranych Suns z rzędu, zespołowi Alvina Gentry’ego przyszło się zmierzyć z niezwykle niewygodnym dla siebie rywalem – Utah Jazz. Powróciły demony z ostatniego meczu poprzedniego sezonu regularnego, który decydował o tym, jaki zespół z tych dwóch zagra w playoffs. Jazzmani wygrali bezapelacyjnie, a zdominowany przez podkoszowych Jazz Marcin Gortat zupełnie zawiódł.
Nie inaczej było tym razem. Liderujący klasyfikacji bloków w NBA Polak, zanotował tylko 1 punkt, 8 zbiórek i 1 blok, pudłując wszystkie 6 rzutów z gry. Dramat Suns rozpoczął się już w pierwszej kwarcie i właściwie tylko z krótkimi przerwami w drugiej, trwał do końca meczu.
Po 12 minutach było już 29-19 dla gospodarzy, a Gortat miał na swoim koncie 4 pudła oraz przegraną wraz z kolegami z drużyny walkę o zbiórki 6-15. Al Jefferson, który w całym spotkaniu miał 27 punktów, 14 zbiórek i 2 bloki, po pierwszej kwarcie zaliczył już 10 oczek, a dzielnie wspierali go dwaj inni podkoszowi – Enes Kanter i Derrick Favors.
Pozytywnym zaskoczeniem była także postawa dotychczas rezerwowego rozgrywającego Jazz – weterana Jamala Tinsley’a. 34-letni zawodnik zastąpił w pierwszej piątce kontuzjowanego Mo Williamsa i już po 12 minutach gry miał na swoim koncie 6 asyst. W całym meczu rozdał 14, nie rzucając przy okazji żadnych punktów, co okazało się drugim najlepszym wynikiem w historii NBA, po 15 asystach i o punktach Rajona Rondo.
Suns zmniejszyli straty do przerwy do zaledwie 7 oczek (43-50), ale ich gra nie zapowiadała nic dobrego, zwłaszcza widząc braki pod koszami, gdzie osamotniony i nie radzący sobie tego dnia Gortat nie był w stanie sam mierzyć się z trójką graczy Jazz. Gospodarze aż 60% swoich punktów w pierwszej połowie zdobyli z pomalowanego i mieli prawie dwukrotnie więcej zbiórek (28-15). Jedynym w miarę zadowolonym graczem w ekipie Suns mógł być zawodzący na początku sezonu Jared Dudley, który w całym meczu trafił 7 z 10 rzutów z gry.
Losy spotkania rozstrzygnęły się w trzeciej kwarcie, kiedy Jazz spod samego kosza zdobyli prawie tyle punktów (16), co Suns w całe 12 minut (18). Al Jefferson spokojnie dorzucał swoje kolejne punkty, Suns trafili kompromitujące 27.3% rzutów z gry (6-22), a przewaga miejscowych w pewnym momencie osiągnęła już 22 punkty (77-55).
W ostatnich minutach oglądaliśmy już luźną grę, a liderzy Suns mogli już odpocząć przed poniedziałkowym meczem we własnej hali z Denver Nuggets. Najlepszym strzelcem „Słońc” był Luis Scola, który zdobył 21 punktów, ale trafił tylko 7 z 19 rzutów z gry, w dodatku kilka, kiedy w końcówce nie było już tak twardej defensywy ze strony gospodarzy. 16 punktów dołożył wspomniany wcześniej Jared Dudley, a tylko 23 rzucili wszyscy rezerwowi, wśród których Shannon Brown spudłował 8 z 9 prób, po dwóch świetnych ostatnio meczach.
Jazz rzucili 52 punkty w pomalowanym (36 Suns) i zebrali tyle samo piłek, przy tylko 37 rywali. Paul Millsap miał 18 punktów i 13 zbiórek w 30 minut, a Favors dodał 10 punktów, 6 zbiórek i 3 bloki z ławki rezerwowych.
Żal mi Kendalla Marshalla, Gentry nie daje mu żadnych szans na grę…