Clippers pokazali Suns miejsce w szeregu..

Fatalna forma rzutowa Słońc.

Bez kontuzjowanego Granta Hilla (który potrafił w przeszłości świetnie ‘opiekować się’ Blakem Griffinem) oraz leczącego grypę Markieffa Morrisa, gracze Alvina Gentry’ego nie potrafili stoczyć równej walki z graczami LOB City.

Słońca wyraźnie przegrały rywalizację z 4 siłą Zachodu, a fatalnie w konfrontacji z Chrisem Paulem zaprezentował się duet przyjezdnych rozgrywających: Steve Nash i Sebastian Telfair. Obie jedynki zawodziły na dystansie nie trafiając żadnej próby rzutu z dystansu (suma 0/9 z gry i jeden punkt Kanadyjczyka z osobistych).

Pojedynek między #13 Suns a #3 Clippers był remisowy..ale tylko pod względem asyst. Obaj obrońcy zanotowali ich po 15. Wynik byłego, dwukrotnego MVP ligi byłby wyższy gdyby nie nieskuteczność jego kolegów..

Dla przykładu Channing Frye czuł się nad wyraz swobodnie oddając aż 11 trzy punktowych rzutów i trafiając tylko 2. Wydaje się, że nie lubiący podkoszowej walki zawodnik uciekał od bezpośredniego starcia z gwiazdą rywali. Silny skrzydłowy Suns notuje najniższą średnią punktową od 3 sezonów (10.5) i nie razi skutecznością (40% za dwa to najniższa w karierze, a 35% za 3 to najniższa od 3 lat).

Frye być może obawiał się też bloków DeAndre Jordana (13pkt i 6zb), którego przed meczem mocno komplementował trener Gentry. Opiekun Suns powiedział, że Jordan ma szansę by zostać najlepszym blokującym w całej lidze.

Dla porównania Frye’a – Blake Griffin – grający znacznie bliżej kosza i wykorzystując słabszą defensywę rywala zanotował kolejny dublet w tym sezonie na poziomie 27pkt,14zb i przy 5as (skuteczność 13-19). Podczas pierwszej kwarty Blake zapisał na koncie 14 oczek.

Kluczowym momentem spotkania okazała się końcówka trzeciej kwarty, a podczas niej gospodarze odnotowali zryw 10-2.

Nawet mimo najlepszej postawy Marcina Gortata gracze z Arizony nie byli w stanie wrócić do gry podczas finałowej odsłony. Polski Młot czwarty mecz z rzędu zakończył ze zdobyczą 20 punktów – 23 (9/16). Dodał też 7 zbiórek i blokował 2 razy.

Podczas czwartej kwarty Blake’a o mały włos nie wykonał takiego samego poster dunka na Frye’u jaki rok temu wykonał na Timofieju Mozgovie.

Clippers nie tylko lepiej punktowali z trumny (36-24). Również zdołali wygrać walkę na deskach (48-40).

Nie tylko Nash i Telfair zawodzili na dystansie. Inny z weteranów Michael Redd trafił tylko jeden rzut z gry przy sześciu próbach. Grający w miejsce chorującego Morrisa, Warrick trafił tylko raz na cztery próby. Z kolei Shannon Brown nie miał tak dobrego dnia jak podczas wczorajszej konfrontacji ze Spurs, kończąc mecz z 10 oczkami na koncie.

Clippers po serii 3 porażek i z plotkami w tle na temat zwolnienia ich trenera Del Negro, wygrali trzeci mecz z rzędu.

X-factorem tym razem i w końcu dla L.A. Clippers okazał się Caron Butler. Trafił on 2 z 3 prób za trzy i poprawił skuteczność z ostatnich wpadek swojej drużyny, kończąc zawody z 14 pkt. 5/10 z gry dla Mistrza NBA do dobry wynik biorąc pod uwagę jego 39% skuteczność z gry i jeszcze niższą, bo 34% zza łuku. Ponadto to był dopiero czwarty mecz w miesiącu Butlera, kiedy trafił on dwa razy za trzy w tym samym spotkaniu!

Ciekawostka: LOB City mają bilans 8-0 w tym sezonie, kiedy Griffin notuje, co najmniej 5 asyst.

We wcześniejszych dwóch spotkaniach sezonu, górą zawsze byli Suns. Tym razem jednak wygrana przeszła na stronę Clippers. Przed zakończeniem obecnego sezonu dwie drużyny spotkają się raz jeszcze, w Phoenix.

Wynik: L.A.Clippers (29-21) – Phoenix Suns (25-26) 103:86

Punkty: Griffin (27pkt i 14zb), Paul (15pkt i 15as), Butler (14) i Jordan (13) oraz Gortat (23), Frye (16), Dudley-Brown-Lopez (po 10).