Harris psuje noc LeBrona, Jazz przerywają serię Miami Heat

Miami Heat przed tym spotkaniem mieli serię 9 zwycięstw z rzędu w tym 6 z nich było na wyjeździe. Zaczęli jednak ten mecz bardzo zaspale i przez większość czasu przegrywali. Ponownie nie zagrał Chris Bosh, który tak jak mecz z Portland, tak i ten musiał opuścić z powodu rodzinnej tragedii.

Bez Bosha Heat mieli duże problemy w obronie a dokładniej w zbieraniu piłek pod własną tablicą. Pozwolili Jazzmanom na aż 23 zbiórki ofensywne a w całym meczu Miami przegrało deski 32-50. I nawet posiadanie w swoich szeregach Shane’a Battiera (18 punktów, 4 zbiórki, 3 asysty, 6-7 za 3) który rozegrał swój najlepszy mecz w barwach Żaru, nie pozwolił Heat na skuteczny powrót do meczu.    Po pierwszej połowie Jazz prowadzili 13 punktami i praktycznie przez cały mecz mieli prowadzenie.

Defensywne braki Miami doskonale wykorzystywał Al Jefferson, który był najlepszym zawodnikiem Utah w tym meczu. Zdobył łącznie 20 punktów i 6 zbiórek. Wystraszył LeBrona z pola 3 sekund tak, że James oddał tylko 3 rzuty wolne. Zdobył jednak aż 35 punktów, 10 zbiórek, 6 asyst i 3 bloki i to on poprowadził Heat do nerwowej końcówki, bo to właśnie po jego rzutach na 26 sekund przed końcem Miami prowadziło 97-94. Dwa oczka szybko dołożył Al Jefferson po ponowieniu dzięki zbiórce w ataku i na 20 sekund przed końcową syreną Heat prowadzili tylko jednym punktem.

Tak jak się spodziewaliśmy, Jazz musieli sfaulować i Dwyane Wade stanął na linii. Nie chcę mówić, że Wade spalił nam końcówkę ale tak wyglądała ona w jego wykonaniu:najpierw sfaulował Devina Harrisa przy rzucie za 3, przez co ex-All Star wykonał 3 rzuty wolne, na 14 sekund przed końcem D-Wade trafił 1 z 2 rzutów osobistych a na 4 sekundy przed zakończeniem sfaulował Harrisa gdy ten wchodził pod kosz. Jak wiemy Harris trafił tego floatera oraz rzut wolny, więc to Jazz prowadzili 99-98. W ostatniej akcji James po pick&rollu dał piłkę Haslemowi, który przestrzelił z naprzeciwko kosza. Tym samym bilans Miami w meczach rostrzygniętych trzema lub mniej punktami pogorszył się do 3-1.

Heat zmuszeni byli grać small-ball z LeBronem jako silnym skrzydłowym drugi mecz z rzędu, dlatego właśnie Jazz mogli ich aż tak zdominować na deskach. W samej 4 kwarcie James zdobył 17 punktów ale w najważniejszym momencie znowu oddał piłkę. Porażka nie jest jednak jego winą, a winą ławki. Bench Miami zdobyła season-low 7 punktów. Nie było wśród nich James Jonesa, który nie wyszedł nawet na parkiet, a Norris Cole potwierdził swoją słabą formę trafiając tylko 1 z 8 rzutów z gry. Mario Chalmers chciał go pobić, ale skończył na tylko 1-6 FG.

Nie był to dobry pokaz Miami przed niedzielną konfrontacją z Lakers ale na to spotkanie powinien wrócić już Chris Bosh.