Chris Paul – show musi trwać!

Los Angeles Clippers znowu lepsi od sąsiedniej drużyny – Los Angeles Lakers! O tym jednak parę słów w rozwinięciu. Tymczasem, Chris Paul i Blake Griffin ogrywają, (jeszcze parę dni temu niepewny swojego losu) zespół z Sacramento 108:100.

W pewnym momencie  to właśnie „Jeziorowcy” mogli pochwalić się lepszym bilansem zwycięstw. Dziś jednak, głównie za sprawą wspaniałej gry Chrisa Paula, owa statystyka się wyrównała. Clippers legitymują się bilansem 21-12 i plasują na 3. miejscu na Zachodzie, Lakers mają natomiast o dwie porażki więcej.

  • Co i gdzie, czyli kilka słów o meczu…

Spotkanie od początku zapowiadało się dość ciekawie, mimo że „Królowie” są jedną z najgorzej grających drużyn w NBA (bilans – 12-23). 

W pierwszej odsłonie nie działo się za wiele. Oba zespoły raczej badały grunt i nikomu nie spieszyło się do ataku. W drugiej, sprawa miała się już zupełnie inaczej. Przyjezdni z Hollywood prowadzili już nawet różnicą 10 „oczek„. Mecz nabrał jednak rozpędu i  wszystko zmieniało się bardzo szybko. Jimmer Fredette (autor: 11 punktów, 3/4 za 3) wziął ciężar zdobywania punktów na swoje barki, trafił za trzy! Ponownie za trzy! Ławka oszalała, Kings zaliczyli run 8-0, po czym wyszli na prowadzenie. Radość gospodarzy nie trwała jednak długo, szybka odpowiedź przyjezdnych i do przerwy mamy remis, po – 57. 

 

W 3. starciu widoczna była już przewaga Clippers. To tyle, co mogę o grze w tym okresie powiedzieć, a przynajmniej nie pamiętam, żeby działo się wtedy coś ciekawego. A no dobra, J.J. Hickson nabawił się kontuzji i musiał opuścić parkiet. 

 

4. kwarta to już inny film. Zapisałem w notatkach dwa słowa. Chris Paul – dominacja! Następnie – run 11-0, a na początku kwarty jeszcze 13-4. Tak, był to przysłowiowy gwóźdź do trumny Kings. Ostatecznie „Królowie” stracili dziś 18. piłek,  z czego,  mam wrażenie, że 50% w decydującej (czwartej) kwarcie…

Mo Williams, dał wreszcie o sobie znać, trafił 2-krotnie zza łuku, pieczętując zwycięstwo swojej drużyny. Williams spędził na parkiecie 25 minut, zdobył 18 punktów, trafiając 4/7 za 3. Czyżby mini reaktywacja?!

Ostatecznie,  na ostatnie 3-4 minuty meczu,  trener Vinny Del Negro wprowadził na parkiet typowych rezerwowych, dzięki czemu gospodarze nie przegrali tego meczu różnicą 20-punktów, ale ośmiu, 108:100. 

 

  • Ciekawe wydarzenia na parkiecie i kilka słów o bohaterze spotkania…

Miano bohatera przyznałem dziś bez wahania – CP#3. Paul zdominował mecz w 4. kwarcie, w sumie uzbierał 22 punkty, rozdał też 9 asyst i poprowadził swoje Clippers do 21. zwycięstwa w sezonie zasadniczym!

Co dziś ciekawego działo się na parkiecie? Pewnie wiecie, Blake Griffin – wsad/paka/monster jam i te sprawy. Utalentowany, podkoszowy zaaplikował rywalom 14 punktów. 

Ciekawostką nr 1 jest fakt, że DeAndre Jordan spędził na parkiecie zaledwie 22 minuty, w których zdobył zaledwie 2 punkty i zebrał 6 – piłek.

Ciekawostką nr  2 jest fakt, że Randy Foye miał swoje „5-minut”. Foye może pochwalić się zebraniem 16 punktów, 5 asyst i 4 zbiórek.

 

  • Sacramento Kings…

W szeregach gospodarzy ze znakomitej strony zaprezentował się tego wieczoru Demarcus Cousins. Kapryśny, a zarazem bardzo utalentowany chłopak sprawiał dziś obronie Clippers wiele problemów, zdobył 23 punkty i 10 zbiórek. Tyreke Evans, kolejny młody, żądny krwi i utalentowany „Król”, dziś jednak nie zachwycił. Rzucający-obrońca w 35 minut zdołał trafić bardzo przeciętne 7 z 21 oddanych rzutów, zapisując na swoim koncie ostatecznie – 18 punktów. 

 

  • Statystyki, statystki …

W tym temacie nigdy nie lubię się zbytnio rozpisywać, dziś zrobię podobnie.

Oba zespoły rzucały na bardzo dobrej skuteczności,  szczególnie zza linii rzutów trzypunktowych: 9/20 SAC (45%) , 12/23 LAC (52.5%).  Forma z gry może już tak nie zachwyciła, ale w każdym razie mecz mógł się podobać:  44/92 (47.8%) LAC, 37/79 (46.8%) SAC. 

 

Kings wygrali na deskach w stosunku 40:33.

Komentarze do wpisu: “Chris Paul – show musi trwać!

  1. Jak zwykle super sprawozdanie :D

    Oby dziś Clipps pokonali Słońca :]

  2. Dzięki :)

    Również mam taką nadzieję i trzymam kciuki :)

  3. Clippersom życzę samych porażek. Lakers – samych zwycięstw.

    A na końcu obydwie drużyny dostaną ostro po tyłkach w Play-offach.

Comments are closed.