Bulls ogrywają Kings po emocjonującym spotkaniu w Chicago. Tom Thibodeau poprowadzi Wschód podczas Weekendu Gwiazd.

Luol Deng blisko triple-double.

5-2 tak prezentował się bilans spotkań Chicago Bulls bez ich lidera Derricka Rose’a przed konfrontacją z Sacramento Kings. MVP poprzedniego sezonu walczy z bólem pleców i zmuszony jest odpuścić najbliższe spotkania. Dotychczas jednak jego koledzy prezentowali się bardzo udanie i min. byli bliscy niespodzianki w niedzielny wieczór, kiedy gościli w TD Garden, w Bostonie. Minionej nocy musieli ponownie radzić sobie bez swojego lidera i o dziwo zagrali oni w bardzo innym stylu, od tego powszechnie znanego, defensywnego.

Fani Byków zawsze przed meczem z Królami wspominają pojedynek sprzed trzech sezonów, w którym do przerwy gospodarze United Center prowadzili 24. oczkami a ostatecznie przegrali go, po fatalnej czwartej kwarcie (10:33). Boxscore z 2009 roku

Wówczas było w tym meczu kilku tych samych aktorów, których mieliśmy okazję podziwiać minionej nocy (Luol Deng, John Salmons, Joakim Noah, Taj Gibson czy Tyreke Evans). Tym razem spotkanie wyglądało inaczej, co nie znaczy, że nie było emocji!

Od pierwszych minut oglądaliśmy walkę kosz za kosz a zespół Keitha Smarta prowadził przez ¾ pierwszej odsłony. Zbilansowany atak przyjezdnych pozwalał na małą kontrolę nad wydarzeniami na parkiecie do stanu 21:18. Dobra postawa Denga pozwoliła miejscowym na wygranie pierwszej kwarty (27:24).

Start drugiej odsłony to popis umiejętności miejscowych zmienników. Slam dunk Taja Gibsona, dwie z rzędu trójki innych rezerwowych Kyle’a Korvera i Johna Lucasa, a po chwili skuteczna kontra Gibsona i dwa trafienia Lucasa dały miejscowym wyraźne prowadzenie. Kiedy do kosza trafili dwaj ex gracze Utah Jazz – Carlos Boozer (4 oczka w tym fragmencie) i Kyle Korver (popisał się drugą celną trójką) coach Thibodeau klaskał z radości (52:39). Bulls wówczas byli na najlepszej drodze do wygrania 24. spotkania w sezonie.

Na szczęście dla przyjezdnych w porę zareagował trener Smart, a do walki włączyli się podkoszowi gości. J.J. Hickson i DeMarcus Cousins, wsparci na obwodzie Donte Greenem. Cousins imponował walecznością i skutecznością, zdobywając 18 swoje double-double w sezonie. Ich gra przyniosła pożądany efekt i zmniejszenie dystansu do 4 oczek (52:56).

Miejscowi bez Rose’a imponowali skutecznością z dystansu. 52% za dwa i 47% za trzy to jedne z najlepszych osiągów w tym sezonie. Nietypowo dla Bulls złożyło się, iż przegrali oni na swoim parkiecie walkę o zbiórki (40-46).

Momentem zwrotnym tego spotkania okazała się druga połowa trzeciej odsłony. W niej byczą ofensywę poprowadził duet skrzydłowych Deng – Gibson. Anglik trafił dwie trójki, a Amerykanin dodał swojej energii kolegom, wykańczając trzy akcje z rzędu (jedną z nich kolejnym wsadem piłki do kosza). Atomowe uderzenie tej pary dało wiatr w żagle miejscowym i wynik 88:77 przed finałową rozgrywką.

Pierwsze trzy minuty 4kw. były przysłowiową 'kropką nad i’ przy wygranej miejscowych. Cztery kolejne akcje zakończone sukcesem (min. trójka Korvera i wsad Omera Asika) dały Bykom 17-punktową zaliczkę, którą poniekąd nieco roztrwonili..

Sytuację dla Kings próbowali ratować strzelcy obwodowi gości. Marcus Thornton (23) i Tyreke Evans (27) zdołali nawet dojść przeciwnika na dwa punkty (115-117), ale na końcowy tryumf zabrakło im czasu..

X-factorem nie po raz pierwszy w tym sezonie okazał się Taj Gibson. Power forward Bulls trafił 6 z 7 rzutów z gry.

Bulls w czwartek i również w United Center czeka rewanż za niedzielne spotkanie z Celtami. Kings z kolei będą kontynuować swoją wschodnią wyprawę wizytując w Nowym Jorku, Detroit oraz Cleveland.

Imponującym faktem była liczba asyst teamu z Chicago. 33 na tle 21 gości i aż 11 z ręki angielskiego skrzydłowego, który był bardzo bliski potrójnego dubletu (23pkt/11as/7zb). 9pkt i 9as dodał rezerwowy John Lucas.

Ciekawostka: Aż 6 graczy Bulls zanotowało double-figures. Byli nimi Deng, Noah, Korver, Gibson, Watson i Boozer. Bulls są teraz 6-2 bez Rose’a , ich trener poprowadzi Konferencję Wschodnią podczas Meczu Gwiazd w Orlando, dystansując Erika Spoelstrę. Wiadome już było przed tygodniem, iż Zachód poprowadzi Scott Brooks z OKC Thunder. Obaj Panowie to debiutanci na ławce drużyn All Stars. Tibs dostanie pod swoje skrzydła dwóch swoich podopiecznych, mianowicie Rose’ a i Denga.

Wynik: Chicago Bulls (24-7) – Sacramento Kings (10-18)  121:115
Punktowali: L. Deng 23 (11 as), J. Noah 22 (11 zb), K. Korver 18 oraz D. Cousins 28 (17 zb), T. Evans 27, M. Thornton 23