New Orleans Hornets znów zagrali słaby mecz, znów na własnym parkiecie i znów przegrali. „Szerszenie” , dając się ograć Suns doznali 18. porażki w sezonie, przy zaledwie 4. zwycięstwach. „Słońca”, którym w ostatnim czasie również dobrze się nie wiedzie, zeszli z parkietu jako wygrani po raz 8. w tegorocznych rozgrywkach . Zespołowi z gorącego
Drużyna | Bilans | I kwarta | II kwarta | III kwarta | IV kwarta | Wynik |
Phoenix Suns | 8-13 | 25 | 31 | 32 | 32 | 120 |
New Orleans Horents | 4-18 | 27 | 32 | 28 | 16 | 103 |
Chociaż oglądałem całe spotkanie to nie mogę o nim dużo napisać. Mecz w New Orleans Arena od początku zapowiadał się bardzo ciekawie.Kiedy dowiedziałem się na dodatek, że Nash jednak założy meczową koszulkę, z dużymi oczekiwaniami zasiadłem o 5:00 przed ekranem komputera.Z nadziejami, na których się skończyło. Mecz był po prostu – słaby. Obrona to rzecz obca tym drużynom. Gra obu zespołów wyglądało podobnie jak Mecz Gwiazd w Polskiej lidze, no dobra, przesadziłem… O wiele lepiej jednak nie było. „Szerszenie” straciły najwięcej punktów na własnym parkiecie, bo aż 120, przy czym 64 po zmianie koszy.
Spotkanie od początku było bardzo wyrównane i gdyby nie seria 7. rzutów osobistych, Hornets wychodziliby po przerwie ze sporą zaliczką. Skończyło się jednak na bodajże 4 punktach przewagi. 4. kwarta to popis gry gości. Wynik 32-16 mówi sam za siebie. Spytacie, serio? Drużyna, której wizytówką jeszcze tak niedawno była obrona, daje sobie rzucić 32 punkty w decydujących losach pojedynku? True story.
Jeden z najlepszych występów zaliczył dziś Marcin Gortat. Nasz rodzynek na parkietach NBA przez 38 minut zdołał uzbierać 23 punkty i 11 zbiórek, trafiając przy tym 11 na 14 rzutów z linii rzutów wolnych. Lider zespołu – Steve Nash, prześcignął Kevina Johnsona w liczbie asyst, przechodząc tym samym do historii! Do tego udało mu się zdobyć aż 30 punktów i rozdać 11 asyst, które jak napisałem powyżej pozwoliły mu na pobicie rekordu.
Zadaję sobie jedno pytanie. Jak trafiając 40/77 z gry, 9/16 zza łuku i 14/17 z linii, można przegrać mecz?! Tak dobrej skuteczności Hornets dawno nie mieli, co po części wynika z fatalnej obrony przyjezdnych… Marco Belinelli wreszcie rozpoczął mecz z ławki, co, jak widać wyszło mu na dobre. Włoch trafił bowiem 3/5 rzutów za 3 punkty, w tym jednego buzzer beatera.
Najlepszy występ w sezonie, jak nie w życiu, zanotował Greivis Vasquez, autor 20 punktów i 12 asyst. Drugi Meksykanin – Gustavo Ayon, z pewnością sprawdza się w roli zmiennika, tej nocy – 10 punktów i 3 zbiórki zapisano przy jego nazwisku. Zawiodła cała reszta. Chociaż Jack, Okafor, Ariza i Smith zdobyli powyżej 10 punktów, to i tak nie ma nic gorszego od przeciętnego występu jakim się dziś mogą pochwalić… 14 minut Carla Landr’ego i 6 punktów też nie napawa optymizmem…
Słońca się przełamały, a w Phoenix promyki słońca świecą coraz jaśniej. Hornets natomiast marzą już chyba o przyszłorocznym drafcie i przyszłorocznym sezonie NBA, w którym teoretycznie powinni mieć spore szanse.
Skrót meczu:
Phoenix jest w Arizonie, a nie w Teksasie :P Ale tylko czepiam się. Świetny artykuł. Pozdro!
Oczywiście masz racje, sory za błąd z mojej strony, już poprawione. Dzięki :)
Ale nas ograli… Steve Nash gra jak 20-latek, a swoją skutecznością bije na łeb wszystkich obwodowych (5 w lidze!).